niedziela, 25 grudnia 2016

13. "Kocham"

- Mówiłeś, że chcesz mi coś powiedzieć... - powiedziałam, odrywając się od niego.
 Bałam się tego co zaraz usłyszę. Bałam się, że powie "kocham". Bałam się, bo nie chciałam tego usłyszeć. Jeszce miesiąc temu owszem, ale nie teraz. Już wiedziałam - wyleczyłam się z niego i to było pewne. Nie miałam ochoty go przytulić, nie pragnęłam aby mnie pocałował, a patrząc w jego oczy nie czułam tego co kiedyś. To nie było to samo. Jasne cieszyłam się, że go widzę, ale nie było w tym nic nadzwyczajnego. Od tak, spotkanie dobrych kumpli... Nic więcej... Bynajmniej to nic więcej dla mnie, lecz nie wiem jak to wygląda u niego. Zaraz miałam się tego dowiedzieć... Aż ciężko mi się oddychało... Skrzywdził mnie zrywając ze mną, bo ja go kochałam, a on po prostu mnie rzucił... jednak nie chciałam teraz tego samego dla niego... Wolałam, aby i on był wyleczony z naszej miłości...
- Może usiądźmy... - odchrząknął lekko zestresowany i wskazał na ławeczkę, stojącą obok nas.
Tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Oboje usiedliśmy i wtedy on spojrzał na mnie, skruszony... Nie wiedziałam jednak, czy patrzy tak, bo żałuje, że zerwaliśmy, czy dlatego, że on też już mnie nie kocha i boi się to teraz powiedzieć... Zacisnęłam zęby i przełknęłam ślinę, uważnie mu się przyglądając. Byłam gotowa usłyszeć wszystko. - Mam kogoś... - powiedział przyciszonym głosem i spuścił spojrzenie w dół. Odetchnęłam głęboko z dwóch powodów: 1. Nie kocha mnie i nie chce do mnie wracać! Dwa: nie poczułam żadnego ukłucia zazdrości, co tylko potwierdziło mnie w przekonaniu, że to co czułam naprawdę wygasło.
- To cudownie! - nie wiele myśląc, krzyknęłam rozentuzjazmowana i go przytuliłam.
- Że co?
- No co taki zdziwiony? - roześmiana, odsunęłam się od niego. - Myślisz, że ty mogłeś się wyleczyć, a ja nie? Nawet nie wiesz jak się bałam, że chcesz mi wyznać miłość.
- Ej. - założył ręce na piersi i również się zaśmiał. - Bo będzie mi przykro.
- Jasne, jasne. Ale ulga... - złapałam się za serce i odetchnęłam.
- Dlatego chciałaś się spotkać? Żeby mi powiedzieć, że już mnie nie kochasz?
- Nie do końca. - uśmiechnęłam się delikatnie, lekko speszona. - Chciałam się przekonać, że już cię nie kocham. Nie byłam pewna swoich uczuć, ale jak cię zobaczyłam, to już wiedziałam, że to co czułam wygasło.
- To zabrzmiało jak obraza. Mogę czuć się urażony.
- Oczywiście. - wywróciłam teatralnie oczami. - Może się przejdziemy i opowiesz mi co to za szczęściara?
- To świeża sprawa. - powiedział uśmiechnięty od uha do ucha i wstał. - Poznałem ją w szkole. - zaczął opowiadać, jak już zaczęliśmy spacerować. - Od razu wpadła mi w oko, więc postanowiłem zagadać i w sumie tak to się zaczęło. Najpierw rozmawialiśmy i pisaliśmy nocami, a później zaprosiłem ją do kina... - przerwał na chwilę spoglądając na mnie z uwagą. Wiedziałam, ze dyskretnie próbuje odczytać z mojej twarzy, czy jest mi przykro. Nie było. Cieszyłam się, że układa sobie życie na nowo i nie rozpacza. - Ona się zgodziła. - kontynuował. - Po kinie zaproponowałem jej spacer i odprowadziłem do domu. Później poszliśmy na jeszcze dwie randki i zostaliśmy parą. Wiem, że dość szybko, bo dopiero się poznajemy, ale jest coś między nami, bez sensu było to ukrywać i temu zaprzeczać.
- Masz rację... - przyznałam. - Bez sensu...
- Coś nie tak?
- Nie, no coś ty. - uśmiechnęłam najszerzej, jak tylko to było możliwe. - Po prostu się zamyśliłam.
- Zapewne o szczęściarzu, który skradł twoje serce?
- Dlaczego myślisz, że takowy jest?
- Byłaś we mnie szaleńczo zakochana, nie uwierzę, że odkochałaś się bez niczyjej pomocy. - dał mi lekkiego kuksańca w bok.
- No zabawne. - prychnęłam. - Ale masz rację... W Polsce poznałam kogoś, kto pomógł mi zapomnieć, jest wielkim wsparciem i wspaniałym przyjacielem, a ostatnio czuje, że stał się kimś więcej.
- Któż to taki? - tym pytaniem zbił mnie z tropu... Nie wiedziałam co odpowiedzieć... Bo co miałam? Że zakochałam się w synu Karola, moim prawie bracie?
- Też poznałam go w szkole... To znaczy... Lena nas poznała... Pamiętasz? Mówiłam ci o niej?
- A, to twoja nowa siostra?
- Tak. - uśmiechnęłam się, kiedy użył tego określenia.
- Jak was zapoznała?
- To dobry kumpel jej chłopaka. Ale wiesz to jeszcze nic takiego... On nie wie o moich uczuciach i się nie dowie... - powiedziałam, choć krótko po tym ugryzłam się w język.
- Ale dlaczego?
- Po prostu... Nie chce o tym rozmawiać Pablo...
- Jasne w porządku, zmieniamy temat. - postanowił. - Na ile zostajesz?
- Dziękuje.
- Ale za co? - udał zdziwionego.
- Do niedzieli. - zaśmiałam się.
Połaziliśmy tak jeszcze z dobrą godzinę, aż stwierdziłam, że muszę się zbierać.
- Zobaczymy się jeszcze zanim wyjedziesz?
- Hm... na jutro planowane są zakupy z mamą i babcią, a w Sobotę na pewno spotkam się z Marcelą, ale ewentualnie znajdę czas też dla ciebie.
- Zabawne - odparł ironicznie i mnie do siebie przytulił.
- Dobranoc Laura.
- Pablo czekaj. - złapałam go za rękę, kiedy już miał iść.
- Czy teraz jesteśmy przyjaciółmi? To, że już nie jesteśmy razem, a nasze uczucie wygasło, nie znaczy, ze mi na tobie nie zależy.
- Jasne, że tak! Myślałem, że to oczywiste.
- Ludzie mówią, że nie ma przyjaźni po związku.
- Nie w naszym przypadku. - puścił mi oczko i przytulił.
- Cieszę się. Do zobaczenia. - pocałowałam go w policzek i zaczęłam się oddalać.
Wchodząc do kawiarni nie wiedziałam jak się czuję. Znowu byłam zagubiona... Tym razem nie chodziło już o Pablo i Filipa, chodziło TYLKO o Filipa.
Marcela oderwała wzrok od komórki i spojrzała na mnie, kiedy tylko usiadłam do jej stolika.
- Co jest? - spytała marszcząc brwi, wyraźnie zaniepokojona.
- To jest bez sensu - jęknęłam, niczym maleńkie dziecko.
- Co jest bez sensu? Wróciliście do siebie? - starała się to ukryć, ale słyszałam, że w jej głosie zabrzmiał zawód.
- Nie. Chociaż ten problem mam z głowy. Ty i Helena miałyście racje. Wyleczyłam się, choć nadal mi z tym dziwnie... Swoją drogą Pablo ma dziewczynę, cieszę się jego szczęściem.
- Jaka ulga - złapała się za serce i oparła o oparcie krzesła. - Ale w takim razie co się stało?
- Filip, Marcela, Filip! Kocham go! Teraz już to wiem. Kocham go i to bardzo. Nie mogę spać, kiedy jest obok moje serce wariuje, a kiedy się do mnie uśmiecha, mam wrażenie, że z radości eksploduje. Ale nie wiem co ja sobie myślałam... Że kiedy odkocham się z Pablo, a zakocham w nim będę szczęśliwa? Filip jest przystojnym chłopakiem, rozumie mnie i w ogóle jest przecudowny, ale... Właśnie, zawsze jest jakieś ale, a tym razem nawet dwa.
- Wiem nawet jakie jest pierwsze. - mruknęła - "to mój brat" - powiedziała robiąc cudzysłów w powietrzu i mnie przedrzeźniając. - Może to faktycznie nie jest jakoś mega spotykane, ale nikt wam nie zabroni bycia razem, nie jesteście spokrewnieni.
- I co z tego? Moja matka wychodzi za jego ojca.
- Właśnie TWOJA matka i JEGO ojciec - specjalnie podkreśliła te słowa - to nie są WASI WSPÓLNI rodzice, Laura proszę cię to nie jest twój brat!
- Mniejsza z tym, jest jeszcze drugie istotne "ale".
- Jakie znowu? - westchnęła zrezygnowana.
- On nie widzi poza mną nic oprócz przyjaciółki. - mówiąc to, poczułam jak ściska mi się serce. - Niestety... W tym wypadku miłość za miłość nie zadziałało.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że może i Filip wyleczył mnie  Pablo, ale mimo to i tak będę cierpiała z miłości, teraz dla odmiany, z miłości do niego.
- Lauraaaaa - Marcela jęknęła i uderzyła czołem o blat stołu. - Nie wiesz, czy on nie czuje tego samego, a z twoich opowiadań i z tego ile czasu spędzacie razem...
-  Przyjaciele też spędzają dużo czasu razem - przerwałam jej.
- Racja, ale jednak ty się zakochałaś i możliwe, że on też.
- Tak czy siak nie możemy być razem.
- Ślub waszych rodziców wam w tym nie przeszkodzi. - upierała się przy swoim.
- Daj spokój Marcela... Wiem, że chcesz pomóc, ale tylko dołujesz. Ja swoje wiem.
- Ty zawsze wiesz swoje, a i tak okazuje się, że to ja mam racje.
- Nie tym razem... Nawet jeśli nikt nam nie zabroni i nawet jeśli on kocha mnie, nie mogę sobie tego wyobrazić. On i ja? Jego siostrę traktuję już jak własną i on ma zostać moim bratem, może nie biologicznym, ale jednak... Co powie mama, co powie Karol, co powie Lena i co powiedzą wszyscy nasi znajomi? Albo nasze dzieci w przyszłości? Widzisz? To nie ma sensu.
- Mogłabyś pomyśleć o sobie, a nie tylko o tym co będzie? Kochasz go jeśli on też kocha ciebie to co wam stoi na przeszkodzie? Opina innych ludzi jest ważniejsza niż miłość?
Miała racje... Ona jak zwykle miała racje... Kochałam Go... Kochałam go bardzo... Mimo to bałam się tego co będzie, nie chciałam kłótni z mamą, ani nie chciałam krzywych spojrzeń sąsiadów, ale chciałam go...
- Może masz trochę racji... - przyznałam spuszczając głowę w dół - ale co jeśli zerwiemy ? Nadal będziemy ze sobą mieszkać.
- Widzę, że ci nie przemówię. - odparła zirytowana. - Jeśli nie chcesz to nie, ale to ty będziesz tkwiła w "przyjacielskiej relacji", kochając go jak szalona.
-Przemyśle to. - powiedziałam, widząc jej zdenerwowanie. - Może nawet z nim o tym porozmawiam... Ale zrozum mnie Marcela - pisnęłam - jeśli on nie odwzajemnia moich uczuć, a ja mu o tym powiem, to stracę go... I będę się przed nim ukrywała, we własnym domu.
- Rozumiem cię Laura - wstała ze swojego miejsca i usiadła na krześle obok mnie. - Rozumiem cię doskonale... Sama ukrywałam moje uczucia do Sergio, a teraz jestem bardzo szczęśliwa. Chcę żebyś ty też była... Nie mówię, że masz mu wyznawać miłość.., Mówię tylko, że jeżeli on także cię kocha, nie powinnaś mieć wątpliwości... Nie przejmuj się rodzicami i tym co inni powiedzą. I wiem też, że to jest trudne, ale twoje szczęście powinno być najważniejsze. Sama musisz odpowiedzieć sobie na pytanie czy będziesz szczęśliwsza z nim i krzywymi spojrzeniami starych babek z sąsiedztwa, czy nie będąc z nim?
- Znowu masz racje. - westchnęłam. - Nie będę szczęśliwa bez niego.... A luzie pogadają i w końcu przestaną...
- Brawo! - uradowana klasnęła w dłonie.
- Dziękuje ci Marcela, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. - przytuliłam ją mocno do siebie.
- Zapewne byś zwariowała. - zaśmiała się. - Nie ma za co, od czego są przyjaciółki.
- I tak uważam, że on traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę.
- Nie denerwuj mnie znowu. -  odsunęła się ode mnie i zmroziła wzrokiem.
- Trudno. - wzruszyłam ramionami, choć miałam ochotę się rozpłakać. - Widać nasza sprzeczka nie miała sensu. On i ja i tak nie będziemy razem... Ale tak. Kocham Go.









Witajcie kochani! Przychodzę do was z co prawda krótkim rozdziałem, ale na swoją obronę powiem, że nie miał on się dziś pojawić wcale. Wiecie święta, dużo przygotowań, a teraz, kiedy już są, czas spędzany nie na pisaniu, a raczej na odwiedzaniu rodziny :D Dlatego mam nadzieje, że mi to wybaczycie, ja za to obiecuje, że kolejny będzie dłuższy i pojawi się w nim coś co na pewno was ucieszy :D
Właśnie z okazji świąt (wiem Wigilia była wczoraj, no ale święta są od dzisiaj) życzę wam dużo miłości, zdrówka, szczęścia, uśmiechów, jak najmniej smutku, wspaniałych przyjaciół i spełnienia waszych, wszystkich marzeń <3


LAURA LAUREN <3

niedziela, 18 grudnia 2016

12. Ważne spotkanie.

Do Madrytu przyleciałyśmy około 17:00. Po kilku godzinach lotu byłam zmęczona, ale szczęśliwa. Kiedy wyszłam z samolotu, poczułam jak promienie słoneczne padają na moją twarz. Uśmiechnęłam się, uświadamiając sobie, jak za tym tęskniłam...
Babcia była oczywiście niezmiernie zadowolona z naszych odwiedzin. Przygotowała na kolację ulubione danie mamy, a na deser czekał nas mój ukochany tort czekoladowy. 
Przegadałyśmy ponad godzinę, aż w końcu wstałam od stołu
- Będziesz miała coś przeciwko babciu, jak pójdę przywitać się z Marcelą? 
- Jasne, że nie kochanie. - machnęła ręką i uśmiechnęła się do mnie. - Leć, leć mała.
- Napisz jakbyś miała wrócić późno. - dodała mama i ponownie popadła w dyskusje z babcią. 
Narzuciłam na siebie tylko sweterek, bo mimo Października było bardzo ciepło.Zdążyłam już przywyknąć do chłodnych temperatur, a tu nagle powrót do gorącej Hiszpanii. 
Wędrowałam ścieżkami, które znałam doskonale, a mimo to przyglądałam się im uważnie, próbując dopatrzeć się jakiś zmian. Nic się nie zmieniło. Wszystko było takie same... Te same domy, te same drzewa, te same drogi, te same place zabaw, te same sklepy i kawiarnie. W sumie, cóż mogło się zmienić przez zaledwie miesiąc? W moim życiu nastąpiło tyle zmian, że miałam wrażenie, że minęło znacznie więcej czasu... Jednak to tylko miesiąc... 31 dni... Przechadzając się tak uliczkami Madrytu nabrałam wrażenia, jakbym nigdy stąd nie wyjeżdżała. Kochałam to miasto, w którym się wychowałam i w którym tak wiele się stało. Jednak mimo tego czułam ulgę, że w niedziele wrócę do Polski - bynajmniej tak mogłoby mi się wydawać - bo w głębi duszy czułam, że  ulga jest przez powrót nie do Polski, a do Filipa. 
Kiedy stanęłam przed domem Marceli, potrząsałam rękoma, aby otrzepać się z wszystkich nurtujących myśli, po czym z szerokim uśmiechem otworzyłam furtkę, podeszłam na podest i zadzwoniłam do drzwi. 
Otworzyła mi mama mojej przyjaciółki, jak zwykle uśmiechnięta z przewiązanym fartuszkiem i nosem w mące. 
- Dzień dobry. - zaśmiałam się na jej widok, a ona wytrzeszczyła oczy. 
- Laura. - przytuliła mnie i wpuściła do środka. - Marcela nic nie mówiła, że przyjedziesz.
- Bo ona nic nie wie. Właśnie jest w domu? - spytałam z nadzieją.
- Tak jest na górze, razem z Sergio.- poruszała zabawnie brwiami i wskazała ręką na schody. 
No tak. Marcela i Sergio od jakichś dwóch tygodni są parą i teraz spędzają każde wolne chwile razem. Tak jak Filip i ja... Tyle, ze oni są razem, a my jesteśmy prawie RODZEŃSTWEM. 
Weszłam na górę po cichu i tak, jak zawsze, nie pukając weszłam do pokoju Marceli. Zastałam ją leżącą obok swojego chłopaka, ale kiedy mnie zobaczyła zerwała się na równe nogi i piszcząc jak nienormalna, rzuciła mi się na szyje. 
- LAURA! LAURA! LAURA! - krzyczała mi do ucha. - Co ty tu robisz?! - oderwała się w końcu. Wpatrywała się we mnie szklanymi oczami. Ja również byłam wzruszona, więc obie dałyśmy upust emocjom i zwyczajnie płakałyśmy w swoich objęciach, tak jak w dzień, w którym wyjeżdżałam. Tym razem, był to jednak płacz szczęścia.
- Część Sergio. - przywitałam się z chłopakiem Marceli, śmiejąc się sama z siebie, że dopiero teraz to robię. 
- Część Laura. - wstał i pocałował mnie w policzek, - Miło cię widzieć. 
- Mnie miło widzieć was razem.
Oni spojrzeli na siebie z miłością i uśmiechnęli się do siebie w tym samym momencie. 
- Będę leciał kochanie. - Sergio pocałował swoją dziewczynę. - Na pewno chcecie sobie porozmawiać, więc was zostawiam. Zadzwonię wieczorem. 
- Nie, no możesz zostać... - zrobiło mi się troszkę głupio, że im się wtryniłam. 
- Daj spokój. - znowu ucałował mnie w policzek. - zadzwoń wieczorem. - zwrócił się do Marceli i wyszedł. 
- OPOWIADAJ! - powiedziałyśmy jednocześnie, a następnie wybuchnęłyśmy śmiechem. 
- Nie! - odparła próbując być stanowcza, ale ostatecznie znowu zaczęła się chichrać. - Ty o mnie i Sergio wszystko wiesz. Mów lepiej co u ciebie? 
- Po staremu... 
- LAURA! - Skrzyżowała ręce na piersi. - Mów prawdę, teraz musisz! Już mi się nie wymigasz, że musisz kończyć bo ci telefon pada. - spojrzała na mnie znacząco. Faktycznie ostatnio, kiedy pytała mnie o Filipa, taką właśnie wymówkę palnęłam. 
- Nie wiem Marcela...  - westchnęłam. - z jednej strony czuje, że nie jest mi obojętny, a z drugiej strony Pablo... 
- Spotkałaś się już z nim? 
- Nie... Przyleciałam dziś, jakoś dwie godziny temu. 
- A kiedy się z nim spotkasz? 
- Sama nie wiem... Może jutro? 
- A do kiedy zostajesz? - zasypywała mnie pytaniami. 
- Do Niedzieli. 
- Spotkaj się z nim dziś. - powiedziała bardzo pewna swojej wypowiedzi. 
- Dlaczego??? - spojrzałam na nią podejrzliwe. - Myślałam, ze go nie lubisz. 
- Bo nie lubię. Ale widzę, że ta sytuacja cię dręczy. Im szybciej z nim sobie wszystko wyjaśnisz, tym lepiej. 
- Ale ja już sama nie wiem co ja chcę wyjaśniać... - westchnęłam i usiadłam na krześle od biurka. 
- Nie rozumiem. 
- Bo ja już nic nie wiem... Nie wiem czy ja go nadal kocham... Przecież ci mówię, że Filip nie jest mi obojętny. 
- ZAKOCHAŁAŚ SIĘ W NIM!
- NIE WIEM! - schowałam twarz w dłonie. - I mam nadzieje, że dowiem się tego po spotkaniu z Pablo. 
- Wyrazisz się jaśniej? 
- Bo mam wrażenie, że to co czułam do Pablo się wypaliło... Ale co jeśli po spotkaniu z nim wszystko wróci? 
- DLATEGO MUSISZ SIĘ Z NIM JAK NAJSZYBCIEJ ZOBACZYĆ! 
- A CO JEŚLI KOCHAM ICH OBU?! 
- Po pierwsze: właśnie przyznałaś, że jesteś zakochana w Filipie. - wyszczerzyła zęby - a po drugie: nie dowiesz się niczego, póki nie zobaczysz się z Pablo. Wyciągaj telefon i umawiaj się z nim. 
- A jeśli on będzie chciał do mnie wrócić? Przecież nie jestem pewna swoich uczuć. - przetarłam oczy. 
- To ma problem. - obojętnie wzruszyła ramionami. - Jakoś go nie obchodziło co ty czułaś, kiedy cię zostawił.
Zamyśliłam się na chwilę i przyłapałam na tym, że normalnie zaczęłabym go bronić, a teraz nawet nie przyszło mi to wcześniej do głowy... Byłabym nawet skłonna przytaknąć Marceli, ale zamiast tego po prostu wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer Hiszpana. Westchnęłam głęboko i spojrzałam na przyjaciółkę. 
- DZWOŃ KOBIETO! 
Odetchnęłam ciężko i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Z każdym sygnałem moje serce waliło coraz mocniej, a kiedy już miałam się rozłączać, usłyszałam:
P: Halo? 
L: Cześć Pablo...
P: No hej Laura, co słychać? 
L: Jakoś leci. Masz jakieś plany na dzisiaj? 
P: W sumie to nie, a co? 
L: Możemy spotkać się za dwadzieścia minut w parku, obok twojego domu? 
P: Jesteś w Polsce?! 
L: Tak... Musimy porozmawiać. 
P: W sumie masz rację, muszę ci o czymś powiedzieć. 
L: Do zobaczenia. 
Pospiesznie się rozłączyłam. 
- Marcela. - pisnęłam rozpaczliwie. - On chyba chce do mnie wrócić. 
- No nie wierzę. - zaśmiała się. - Laura, którą znam , byłaby zachwycona, a ty rozpaczasz? I jeszcze się zastanawiasz, czy ty go kochasz? - popatrzyła na mnie, jakbym była co najmniej nienormalna. I w sumie miała do tego pełne prawo. 
- Wiem, że trudno mnie zrozumieć, ale nie potrafię tego wyjaśnić... Sama nie wiem co czuję i czego tak naprawdę chcę. Niby tęsknie za Pablo, ale jednak zapominam, a rozstanie mnie już praktycznie nie boli. Z drugiej strony jest Filip, którego żywię coraz większym uczuciem i to za nim teraz tęsknie, mimo że widziałam go dziś rano... - westchnęłam. - Ja po prostu się boję... Boje się, że do siebie wrócimy, bo się okaże, że wcale mi nie przeszło, będzie fajnie, ale w niedzielę wrócę do Polski... Do Filipa... To dziwne, ale potrafię wierzyć  w to, że zapomniałam o Pablo, nie wierzę jednak w to, że nagle przestanę czuć coś do Filipa. 
- RANY ZAKOCHAŁAŚ SIĘ! DZIEWCZYNO! Kochasz Filipa! A Pablo? RANY TO TYLKO TĘSKNOTA ZA TYM CO WAS ŁĄCZYŁO. Byłaś mega na niego nakręcona, nie dziwie się, że dziwacznie ci z tym, że tego bzika na jego punkcie już zwyczajnie nie ma, ale kochasz innego! NIE PABLO!
- Nie wiem... Muszę z nim pogadać. Swoją drogą jesteś już drugą osobą, która mówi mi coś takiego. W sensie to o Pablo, nie o Filipie... O nim wiesz tylko ty.
- O tym, że go kochasz? 
- Ta... - mruknęłam. 
- Co ty taka naburmuszona? 
- Boje się. Pójdziesz ze mną?
- Jasne, że tak. Ale poczekam w kawiarni obok. Nie będę przeszkadzała ci w uświadamianiu sobie, że już go nie kochasz. 
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się, mimo jej sarkastycznej odpowiedzi.
Na miejsce dotarłam kilka minut przed czasem. z Marcelą rozstałam się, tak jak planowałyśmy - w kawiarni. Puściła mi oczko na odchodne. Ja sama poszłam kawałek dalej, czyli tam, gdzie zawsze umawiałam się z Pablo. Wróciło do mnie kilka wspomnień, które przywołały uśmiech na twarzy, ale zostały przerwane przez głos chłopaka. 
- Laura! - zawołał z daleka. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Hiszpana, który przyspieszył kroku. Dziwnie było widzieć go po tak długim czasie. Najdziwniejsze jednak były moje uczucia... a raczej ich brak. Jedyne co poczułam to jakiś skręt żołądka. Wiedziałam jednak, że jest on spowodowany stresem, niczym innym. Nie miałam ochoty skakać ze szczęścia, ani rzucać się chłopakowi w ramiona. Więcej radości w sobie miałam, kiedy dziś zobaczyłam przyjaciółkę, niż teraz. Zdałam sobie sprawę, że w sumie nie rozmawiałam z Pablo praktycznie w ogóle, przez ostatni miesiąc. Nawet tego nie zauważyłam! Cały miesiąc wmawiałam sobie, że go kocham, a nawet nie zauważyłam, że cały czas spędzałam z Filipem i nawet nie odczułam potrzeby skontaktowania się z Hiszpanem. Kiedy był już wystarczająco blisko mocno mnie do siebie przytulił. Poczułam ulgę, bo moje serce nie skoczyło do góry, a moje ręce nie przycisnęły go mocniej. Był to przytulas, jak każdy inny normalny przytulas. Każdy inny, oprócz tych Filipa... CZY JA MUSZĘ MYŚLEĆ O NIM NAWET KIEDY JESTEM Z PABLO?! Tak, to już pewne... Moje serce nie jest rozdarte między nimi dwoma... Ono już tylko należy do mojego przyszłego Brata...








Witam wszystkich, którzy myśleli, że rozdział się już nie pojawi i tych którzy wciąż mieli nadzieję :D 
Przyznam się szczerze, że w sumie zaczęłam pisać go dziś trochę późno i może dlatego jest z lekka krótkawy, ale za to na czas :D Tak jak obiecałam jest w niedzielę ;) 
Piszcie co o nim myślicie i jak myślicie co Pablo chce powiedzieć Laurze? :D



LAURA LAUREN <3 







niedziela, 11 grudnia 2016

11. "Dopiero wtedy ocenisz czy to co mieliście, faktycznie się już nie wypaliło..."

Miesiąc później...

- Dziękuje wam bardzo, na dzisiaj to tyle. - Krystian uśmiechnął się do nas po skończonych zajęciach. Nasz nauczyciel tańca jest na prawdę mega sympatycznym, a zarazem rozrywkowym człowiekiem. Pamiętam jak dziś, że strasznie się bałam, kiedy miesiąc temu, weszłam tu po raz pierwszy. Nogi mi się trzęsły i obawiałam się, iż nic nie zatańczę. Nie znałam nikogo oprócz Filipa, więc każdy patrzył się na mnie z taką przenikliwością, jak pierwszego dnia w szkole. 
- Nie martw się. - chłopak szepnął mi do ucha. - Są fajni, ale po prostu ciekawi. - złapał mnie za ramię, chcąc dodać otuchy. Byłam ( i nadal jestem) mu wdzięczna za to, że załatwił mi powrót do tańca i nie miałam zamiaru zmarnować tej szansy. Wyprostowałam się i szeroko uśmiechnęłam. Wszyscy od razu przestali mi się badawczo przyglądać, a na ich twarzach również zawitały uśmiechy.
- Kogo my tu mamy? Zapewne Panna Laura -  podszedł do nas jakiś wysoki, ciemnowłosy mężczyzna.- Witamy w naszych skromnych progach. Ja jestem Krystian - wasz mentor i przewodnik - zaśmiał się - Widziałem na nagraniu od Filipa, że naprawdę dawałaś sobie radę. Serio masz talent. 
- Dziękuje panu bardzo. - powiedziałam ucieszona, ale i lekko speszona, co u mnie jest normalką. 
- Ale żaden Pan. Po prostu Krystian. To nie szkoła. - podał mi rękę, którą ścisnęłam. 
- Chociaż tu. - zaśmiałam się. - W Hiszpanii nawet w szkole mówimy do nauczycielami na TY.
- No tak! - powiedziała jakaś dziewczyna. - Filip opowiadał, że jesteś Hiszpanką.
- Tak. - uśmiechnęłam się najpierw do niej, a później do chłopaka. 
- To jak? - głos ponownie zabrał Krystian. - Filip pokazał ci w miarę kroki? 
- Wszystko umie perfect. Jest zdolna. - brunet odpowiedział za mnie.
- Bez przesady - szturchnęłam go lekko w ramię - przecież to tylko połowa układu. 
- Jak na dwa dni to i tak dobrze. To co? Może najpierw my zatańczymy ty popatrz i później dołączysz, co ty na to? 
- Zgoda. - przytaknęłam na jego propozycje i ustawiłam się z boku...

- Laura!- nauczyciel zatrzymał nas kiedy mieliśmy wychodzić. - Muszę ci powiedzieć, że spisujesz się naprawdę super. Przez te kilka lekcji, które ćwiczysz z nami jest naprawdę dobrze. To przyjemność pracować z kimś takim. - pochwalił mnie.
- Ha! Ja ją tu sprowadziłem. - Filip wyszczerzył się w szerokim uśmiechu i objął mnie ramieniem, wypinając dumnie pierś.
- Wiem, wiem. - Krystian się zaśmiał. - Ty też bardzo dobrze sobie radzisz, ale ty to tam jesteś tu ze mną już od malucha, więc cię nie ma co chwalić. - poklepał chłopaka po ramieniu. - a wracając do Laury... Rozumiem, że zostajesz z nami i mogę cię wpisywać do listy?
- Jasne!
- No to extra. Dobra lećcie już. Musze jeszcze coś załatwić. To widzimy się w piątek.
- Pa! - powiedzieliśmy jednocześnie i wyszliśmy z sali.
Naszą tradycją stało się już, że po zajęciach w środy i piątki chodziliśmy razem do kawiarni, w której byliśmy, kiedy Filip oprowadzał mnie po Starówce Warszawy.
Muszę przyznać, że w sumie bardzo dużo czasu spędzamy razem. Praktycznie każdą wolną chwilę. Często razem z Antkiem przychodzą po mnie i Helenę do szkoły, wracamy do domu razem i coś robimy. Czasem, kiedy akurat para jest umówiona, sami gdzieś wychodzimy, chociażby do kina, czy na spacer. W sumie... z początku było dla mnie dziwne to, że cały czas chcę spędzać czas ze mną. Ja faktycznie nie miałam na początku zbyt wielu znajomych, ale on miał ich mnóstwo, a mimo to co rusz proponował coś, abyśmy spędzili czas razem. Mi to nie przeszkadzało. Przez cały miesiąc nie zmieniło się nic... No może po prostu z każdym dniem przekonuje się coraz bardziej, że uwielbiam przebywać blisko niego. Złapaliśmy na prawdę dobry kontakt. Jako przyjaciele... Przecie jest Pablo... Chociaż w sumie głupio się przyznać, ale kiedy jestem z Filipem, nawet o nim nie myślę. Cóż... Może po prostu jest tak zabawnym i towarzyskim człowiekiem, że nie ma się przy nim głowy do problemow? Albo po prostu stał się dla mnie jedną z ważniejszych osób, jedynych zdolnych do pocieszenia mnie... CZYLI KUMPLEM
Jak zwykle przesiedzieliśmy tam ponad godzinę, rozmawiając się, śmiejąc i żartując. Wracając do domu wybraliśmy nawet okrężną drogę, bo ani Filipowi ani mi nie spieszyło się na powrót.
Kiedy już jednak dotarliśmy na miejsce, od razu zostałam dorwana przez mamę.
- Laura! - podbiegła do mnie z uśmiechem na ustach.
- Wróciłaś już z pracy? - zdziwiłam się spoglądając na zegarek.Dwa tygodnie temu zaczęła pracować w firmie Karola, bo stwierdziła, że i tak od zawsze robiła w tej branży,a nie chce jej się siedzieć całymi dniami w domu.
- Tak, ale mniejsza z tym. Patrz co mam! - uradowana zaczęła wymachiwać mi jakimiś kartkami przed nosem. Dopiero po chwili zorientowałam się, że są to dwa bilety lotnicze.
- Co to? - spytałam zszokowana, chociaż zaczynałam się domyślać.
- Ty i ja. Jutro, samolot. Lecimy na weekend do Babci!!!!
W pierwszym momencie nie wiedziałam co powiedzieć. Spodziewałam się, że do Polski pojedziemy dopiero w Grudniu, na święta. Zresztą takie były plany, mieliśmy jechać tam wszyscy razem.
- Mówisz serio? - wydusiłam w końcu.
- Nie ciszysz się? - jej entuzjazm na chwilę opadł, ale wrócił znowu, kiedy wszystko do mnie dotarło i szczęśliwa rzuciłam się rodzicielce na szyję.
- Kiedy lecimy? - spytałam po oderwaniu się od niej.
- Jutro.
- Dziękuje mamo! - pisnęłam szczęśliwa. Nie mogłam uwierzyć w to, ze zobaczę się z babcią i Marcelą! No i z Pablo... aż serce podskoczyło mi do gardła na tę myśl... - Lecę się spakować. - oznajmiłam i zostawiając ich w korytarzu wbiegłam do pokoju, zatrzasnęłam drzwi i opadłam na łóżko. Tyle czekałam na moment, w którym porozmawiam z Pablo o naprawie naszego związku, a w teraz czułam się zbyt zagubiona. Sama nie wiedziałam czego chce. Z jednej strony przecież kochałam chłopaka... NADAL KOCHAM, ale...
- Cześć. - do mojej sypialni wparowała Lena. - stwierdziłam, że pewnie potrzebujesz pomocy z pakowaniem. A więc jestem! - uśmiechnęła się szeroko, ale przestała, kiedy zauważyła moją minę. - Co się stało? Ne cieszysz się? - kolejna osoba zadająca mi to samo pytanie... Co jest ze mną nie tak? Aż tak małe zdolności mam w ukrywaniu emocji?
- Sama nie wiem. - westchnęłam i się podniosłam... Z nerwów zaczęłam chodzić po pokoju. - Już sama nie wiem czego chce Helena... Kiedy tu przyjechałam moje serce było rozdarte... Tak bardzo pragnęłam wrócić do Pablo... Jednak wydaje mi się, że czas zaczął goić rany. Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, aby do siebie wracać, ani czy nie miał racji mówiąc, że nie poradzimy sobie na odległość. A z drugiej strony tęsknie za nim i za tym co nas łączyło... Myślałam, że to moja jedna, jedyna miłość, nie potrafię wyrzucić go z głowy...
- Laura... - nastolatka westchnęła, opierając się o drzwi. - Z głowy... a z serca? Czy nie jest tak, że już dawno go z niego wyrzuciłaś? Po prostu jesteś przywiązana... Nigdy nie pomyślałabyś, że to co was łączy może się skończyć, a kiedy to się stało nie potrafisz tego zrozumieć i uporczywie się tego trzymasz... Może gdybyś chciała, zapomniałabyś o nim dużo wcześniej? Może wcale nie tęsknisz ZA NIM, tylko za waszą miłością i bliskością? - widząc moją zdezorientowaną minę i zaszklone oczy, podeszła i złapała mnie za ręce. - Nie wiem tego i ty pewnie sama nie wiesz. Wiem jednak, że wszystko wyjaśni się, kiedy się jutro zobaczycie. Musisz z nim porozmawiać. Zupełnie szczerze bez żadnych sekretów. Dopiero wtedy ocenisz czy to co mieliście, faktycznie się już nie wypaliło...
- Masz rację... - powiedziałam, ocierając łzy, które już zdążyły spłynąć po mich policzkach. - Dziękuje. - mocno ją przytuliłam.
- To co? Zabieramy się za to pakowanie? - spytała zmieniając temat, za co byłam jej  bardzo wdzięczna.
- Jasne. - uśmiechnęłam się i wyjęłam z szafy jedną z walizek.


Po obudzeniu się, spojrzałam na zegarek. Była dopiero 07:00. W sumie nic dziwnego, że wstałam tak szybko, choć wcale nie musiałam. Zdążyłam się już przestawić z wakacyjnego leniuchowania na szkolne pobudki, a poza tym wczoraj dość szybko zasnęłam.
Napełniona wszelakimi emocjami, związanymi z dzisiejszym lotem, bez żadnych problemów wstałam z łóżka, po czym zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół.
- Cześć.- w kuchni przywitał mnie Filip, jedzący kanapki.
- Hejka. - uśmiechnęłam się i sama zabrałam za przygotowywanie sobie śniadania.
- Jak tam samopoczucie? - spytał. Wiedziałam, że chodzi mu o to jak CZUJE SIĘ z tym, ze za kilka godzin mam zobaczyć się z babcią, przyjaciółką no i z Pablo...
- Troszkę mieszane. - przyznałam z westchnięciem.
- Boisz się, że Pablo nie będzie chciał wrócić. - bardziej spytał niż stwierdził, a później lekko zmieszany odchrząknął.
- Raczej nie...
- Raczej nie będzie chciał?
- Nie o to chodzi. - zostawiłam na chwilę śniadanie i odwróciwszy się w stronę Filipa, oparłam się o blat. - Raczej się tego nie boję.
- A co? - spojrzał na mnie. Mocno wydawało mi się, że w jego oczach widzę smutek, ale nie byłam pewna czy aby znowu czegoś sobie nie wkręcam. - Jesteś pewna, że do siebie wrócicie? - przeszywał mnie wzrokiem, jakby chciał odczytać z mojego wyrazu twarzy, wszystkie moje myśli.
- Nie jestem pewna. Ale się nie boję. Jeśli nie będzie chciał do mnie wrócić to nie będę się załamywać. Nie tym razem. - powiedziałam to odważnie i stanowczo, aby uwierzył. Prawda jest taka, że mówiąc to dałam sobie jednocześnie postanowienie, którego mam zamiar się trzymać.
- A jeśli będzie chciał? - dopytywał dalej, a moje wrażenie, że w jego oczach kryje się smutek połączony ze strachem, rosło.
- Nie wiem... Wtedy chyba do siebie wrócimy... Przecież o to od samego początku mi chodziło. - odparłam wzruszając ramionami, ale było mi wstyd, że mówię to z taką niepewnością w głosie... Czyżby Lena miała rację?
- No tak... - odparł i spuścił głowę w dół.
- Coś się stało? - podeszłam bliżej i złapałam go za ramię. On podniósł spojrzenie na mnie, ale wydawało się takie puste... Coś musiało go naprawdę gryźć... Zabolało go to, że powiedziałam, iż chcę wrócić do Pablo? Ale czemu miałoby go to zaboleć? Paplam bzdury, jak zwykle... Nie wiem skąd biorą się u mnie takie głupie myśli, przez które wmawiam sobie zbyt wiele. Przecież to syn faceta mojej mamy... Jest dla mnie miły, lubi mnie, ale nic więcej. Więc czemu w pewnym sensie, kiedy tak o tym myślę czuje jak ściska mnie w sercu?
- Dzień dobry! - w kuchni nagle pojawiła się mama. Odskoczyłam od Filipa, bo lekko mnie wystraszyła. - Co wy macie takie ponure miny?  - jej entuzjazm powoli ostygał.
- Wydaje ci się. - wymusiłam uśmiech i spojrzałam na chłopaka.
- Własnie. - on zrobił to samo co ja, lecz kątem oka widziałam jak ściska ręce w pięści.
- No dobra... - odparła, choć chyba nie do końca to kupiła.
- Będę się zbierał do szkoły. - Filip wstał z krzesła i posprzątał po sobie. - Przyjemnego weekendu. - pocałował moją mamę w policzek, po czym podszedł do mnie, wciąż wymuszając uśmiech.
- Odprowadzę cię do drzwi. - oznajmiłam, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. - Powiesz co jest grane? - szepnęłam, kiedy byliśmy wystarczająco daleko, by mama nas nie usłyszała.
- Daj spokój wszystko gra. - westchnął.
- Przecież widzę. - skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego wymownie. On wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, który był bardziej grymasem, niż faktycznie uśmiechem.
- Jest dobrze. - ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy. Takie zachowanie nie należało do normalnych, ale nie dbałam teraz o to. Serce zaczęło mi walić, a policzki robić się gorące pod wpływem jego dotyku. Kolana miękły, w głowie nie mogłam ułożyć normalniej myśli. I tak za każdym razem kiedy wpatrywał się we mnie, swoimi brązowymi oczami. Nie wiem dlaczego co chwile wypieram się i zaprzeczam samej sobie, przecież to oczywiste, że Filip stał się dla mnie kimś dużo więcej niż zwykłym przyjacielem... Wszystko było jednak trudniejsze niż mogło się wydawać. Sama nie wiedziałam, czy nadal czuje coś do Pablo, a jeżeli tak to teraz moje serce miało by być rozdarte między nimi dwoma? Nawet jeśli to bez sensu! Filip my być moim bratem, my po prostu nie możemy być razem! ZRESZTĄ O CZYM JA MYŚLĘ?! To niemożliwe, że się w nim zakochałam, to niedopuszczalne to nie jest prawda! Jestem kretynką... Wmawiam sobie i szukam problemów tam gdzie ich nie ma. POJADĘ DO POLSKI, SPOTKAM SIĘ Z PABLO I POCZUJE TO CO ZAWSZE! Filip mnie pociesza i jest cudowny, ale nie może być prawdą to, że tak głębokie uczucie jakie darzyłam  Pablo zniknęło! Desperacko szukam bliskości, myśląc, że znalazłam ją w Filipie, ale nie! To nie może być prawda,  koniec! Jak tylko spojrzę na Pablo moje uczucia do niego wrócą! Przecież nie można się tak po prostu odkochać... ALBO ZAKOCHAĆ W KIMŚ INNYM! AAA! PRZECIEŻ TAK CZY SIAK MÓJ ZWIĄZEK Z FILIPEM NIE MIAŁBY PRAWA BYTU!
- Bezpiecznej podróży. - szepnął prosto w moje usta, a ja totalnie zapomniałam o tym, o czym przed chwilą myślałam. Zamknęłam oczy i zapragnęłam, aby mnie pocałował...
- Nina kochanie! - moich uszu dobiegł głos Karola, wołającego moją matkę. Przerażona odskoczyłam od chłopaka i spojrzałam na schody, błagając w duchu, by był zbyt daleko, aby zobaczyć to, co się działo. Kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłam, że dopiero stawia krok na pierwszy stopień.
- O cześć wam - uśmiechnął się promiennie. - Filip nie idziesz jeszcze do szkoły.
- Własnie się zbieram. - odchrząknął zmieszany, chyba bojąc się na mnie spojrzeć.
- Nina jest w kuchni? - Karol zadał pytanie, na które odpowiedzieliśmy kiwnięciem głowy. - Co wam? - zmarszczył brwi, przyglądając się nam.
- Nic. - odparliśmy jednocześnie, co tym bardziej wzbudziło podejrzenia mężczyzny.
- Dobra idę bo serio się spóźnię, a i tato nie dręcz Laury pytaniami, bo chodzi o jej prywatne sprawy. - spojrzałam na chłopaka morderczo, a ten znowu lekko się uśmiechnął.
- Miłego weekendu. - odparł i pocałował mnie w policzek. Aż zamknęłam oczy, aby przez tą sekundę rozkoszować się tym przyjemnym uczuciem, wywołanym przez dotyk jego ust na mojej skurzę.
Chłopak wyszedł za drzwi, więc spojrzałam na Karola. Nic nie mówiąc wyminęłam go i uciekłam do swojego pokoju, totalnie ignorując głód.











Witam witam z rozdziałem 11 :D Jak to szybko leci.
WYROBIŁAM SIĘ W TYDZIEŃ. Co prawda nie jest powalająco długi, ale chociaż na czas :D
Mam nadzieję, że wam się podoba <3 Czekam na opinie w komentarzach.


LAURA LAUREN <3

P.S Jeśli ktoś z was pisze własny blog, bądź poleca jakiś z ciekawymi opowiadaniami to linkujcie je w komentarzach w zakładce "WASZE BLOGI". Nie mam zbyt czasu na szukanie, a chętnie poczytam <3




niedziela, 4 grudnia 2016

10. Zajęcia

Uwaga Uwaga! Chciałabym powiedzieć, iż ten rozdział dedykuje mojej nowej czytelniczce SIHNY 

Bardzo dziękuję Ci za miłe słowa pod każdym rozdziałem, mam nadzieje, że i ten Ci się spodoba :D



Mój dzień wolny od szkoły przebiegał bardzo fajnie i błogo. Cale popołudnie spędzone z Filipem najpierw na sprzątaniu po śniadaniu, później na obejrzeniu razem jakiegoś talent show w telewizji, przebiegło w miłej i zabawnej atmosferze. Aż sama się sobie dziwie jak ten człowiek potrafi sprawić, że wyprowadzka, której tak nie chciałam, przestała mnie tak przejmować. Aż głupio przyznać mi się przed samą sobą, że tak naprawdę zaczęło mi się tu podobać. Wszystko dzięki Helenie i Filipowi. Nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje, ale kiedy przebywałam z synem Karola, moja tęsknota do Pablo zanikała... Zapominałam w ogóle o tym co mnie tak męczy i cieszyłam się chwilą... Bo każda chwila z nastolatkiem była czymś super... Po prostu spędzanie z nim czasu sprawiało mi wielką przyjemność i było mi smutno, kiedy ten czas się kończył, natomiast kiedy znowu nadarzała się ku temu okazja... ponownie ogarniała mnie fala radości... Czy to w stu procentach normalne? Nie jestem pewna... Może to początek pięknej przyjaźni? Fajnie by było...
Teraz siedziałam w pokoju i przeglądałam jakieś filmiki na internecie, ponieważ mój towarzysz poszedł na lekcje tańca. Uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl o tym, że przed wyjściem obiecał, ze jak dobrze opanuje układ to mi go pokaże. Sama bardzo lubiłam taniec i miałam nadzieje, że może nawet mnie ich nauczy. Postanowiłam porozmawiać z nim o tym jak wróci, w końcu to byłby kolejny pretekst do spędzenia z nim czasu... Powoli zaczynam mieć wrażenie, że się od tego uzależniam, ale jeśli się kogoś bardzo lubi, to przecież normalne. Filip ma w sobie coś takiego, dzięki czemu zapominam o wszystkich swoich problemach, a przebywanie z nim jest dla mnie lepsze niż robienie czegokolwiek innego. Ale to chyba dobrze? Z Heleną się dogaduję, ale z Moniką niestety nie, więc powinnam się cieszyć, że mam dobre relacje z Filipem. Tylko dlaczego myśl o tej relacji przeraża mnie tak bardzo...? 
W sumie nie zdążyłam odpowiedzieć sobie na to dość trudne pytanie, bo usłyszałam dzwonek telefonu. To była Marcela. W tym momencie nie wiedziałam czy mam się cieszyć, bo wybawiła mnie od rozkminiania tej dziwnej relacji z PRZYSZŁYM BRATEM, czy może bać się tego, że teraz zasypie mnie multum pytaniami, o wczorajsze zdarzenie. 
Westchnęłam głęboko, kiedy zobaczyłam, że dzwoni przez kamerkę. Jęknęłam cicho i nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
M: OPOWIADAJ! - zrobiła udawaną groźną minę i spojrzała na mnie wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu. I co ja miałam teraz zrobić? No nic innego nie mogłam wymyślić, jak opowiedzenie przyjaciółce o całej sytuacji. 
- ALE NIE PRZERYWAJ PÓKI NIE SKOŃCZĘ!- zażądałam.
- Dobrze, dobrze - przytaknęła.
- No więc... - zaczęłam - Byliśmy w tym kinie i tak się złożyło, że miejsce mieliśmy na kanapach. No i wiadomo Lena usiadła z Antkiem, no to Filip i ja razem. Wiesz, że ja się horrorów boję, więc jakoś się tak stało, że strasznie się do niego zbliżyłam i nagle na siebie spojrzeliśmy... I zapewne przez całe napięcie w ogóle nie zdawaliśmy sobie sprawy co się dzieje, bo tak jakby się zbliżyliśmy jeszcze bardziej, ale to nic! NIC SIĘ NIE WYDARZYŁO! Teraz się z tego śmiejemy, bo to było takie lekkie zaćmienie umysłu. - skończyłam, ale Marcela tylko wpatrywała się we mnie z zaciśniętymi ustami. - Już możesz mówić.
- AAAAAA!- wrzasnęła. - Jak to nic?! PRAWIE SIĘ POCAŁOWALIŚCIE! Czy to znaczy, że zapomniałaś o Pablo? - zapytała z pełnym nadziei głosem.
- Jak możesz tak myśleć? Jestem tutaj od niedzieli, a mamy środę. Nadal kocham Pablo, ale jakoś tak... Zaczęłam przestawać żałować, że tu jestem... - przyznałam. Po chwili zorientowałam się, że to mogło troszkę urazić przyjaciółkę, więc szybko dodałam: - oczywiście bardzo bym chciała żebyście byli tu ze mną... Nie chodzi mi o to, że już za wami nie tęsknię. Po prostu chyba opadła ze mnie ta stuprocentowa niechęć... Cóż jakby ci to powiedzieć... Znam Lenę i Filipa dopiero kilka dni, a już teraz cieszę się, że ich poznałam i wiem, że trudno byłoby mi ich zostawić. Po prostu zaczęłam się tu odnajdywać. To chyba dobrze.
- Jasne, że dobrze - Marcela uśmiechnęła się promiennie. - Nie martw się, wiem co masz na myśli. Cieszę się, że już tak nie rozpaczasz. Teraz kiedy wiem, że już nie chcesz za wszelką cenę wracać, i mnie będzie lepiej. To było trudne patrzeć jak twoja najlepsza pod słońcem przyjaciółka cierpi.
- Jesteś kochana Marcela. Strasznie mi ciebie brakuje. - w oczach stanęły mi łzy, ale miałam nadzieje, że tego nie zauważy.
- Tylko mi tam nie płacz. - roześmiała się, choć wiem, że sama miała ochotę się rozpłakać. - Niedługo się zobaczymy.
- Mam taką nadzieję. A teraz opowiadaj jak tam Sergio?
- Genialnie. Dzisiaj przepisaliśmy prawie całą noc. Już nie mogę doczekać się Soboty i tej imprezy.
- No co ty nie powiesz. - zaśmiałam się. - Koniecznie będziesz musiała mi wszystko opowiedzieć.
- Jasne, że opowiem. A rozumiem, że nie ma mowy o pogadaniu o Filipie? - a już myślałam, że udało mi się uciec od tematu...
- Nie ma o czym mówić Marcela... Filip to chłopak, dzięki któremu czuje się tu naprawdę dobrze. Nie wiem jak to zrobił, ale kiedy jest obok zapominam o wszystkim, nawet o Pablo... Ale przecież dzięki Helenie, też zaczęło mu się tu podobać, a przecież nie żywię do niej żadnych uczuć. I ona i Filip zapewne zostaną moimi przyjaciółmi, ale nic więcej.
- Jak uważasz... Ale ten prawie pocałunek i to jak na niego reagujesz, nie świadczy o przyjaźni.
- Marcela... - jęknęłam i opadłam na łóżko. - Czy ty w ogóle siebie słyszysz? On ma być moim bratem to jest...
- EJ!- Weszła mi w słowo. - Nie bratem, a synem faceta twojej mamy.
- Czyli przyrodnim bratem. - prychnęłam.
- Co z tego? Takie rzeczy się zdarzają.
- W książkach i filmach?
- W prawdziwym życiu też. - spojrzała na mnie spod byka.
- Tak? Wymień mi jedną taką parę.
- Nie znam... - odparła skruszona po chwili ciszy.
- No właśnie... -westchnęłam - ale to i tak bez znaczenia, mnie i Filipa nic nie łączy.
- Jak uważasz - podniosła ręce w geście obronnym.
- Tak uważam...

Z przyjaciółką przegadałam jeszcze dobrą godzinę o wszystkim i o niczym, opowiadając jej jak jest w szkole, jaki jest Karol i jego dzieci, oraz słuchałam jej opowiadań o Sergio i naszych wspólnych znajomych. Później ona musiała zbierać się na kolację, więc się rozłączyłam. Chwilę po tym, usłyszałam ciche pukanie do drzwi mojej sypialni, więc powiedziałam "proszę".
- Hej. - w drzwiach stanęła uśmiechnięta Helena - Wybacz, że musiałaś tak długo siedzieć sama, ale poszłam do Korneli żeby odpisać lekcję i trochę się zagadałyśmy. Właśnie. Trzymaj - wyciągnęła do mnie rękę, w której trzymała plecak. - Możesz przepisać notatki z dzisiaj.
- Dziękuje bardzo. - również się do niej uśmiechnęłam. A nic się nie stało, w sumie cały czas byłam z Filipem, a później on poszedł na zajęcia z tańca, a ja rozmawiałam z przyjaciółką z Polski.
- O, no to dobrze, że mój brat się tobą zajął.
- Też mnie to cieszy jest bardzo miły, zabawny i... - chciałam wymieniać dalej, ale widziałam jak Lena ledwo powstrzymuje śmiech. - Co cię tak bawi? - zmarszczyłam brwi, uważnie ilustrując twarz dziewczyny.
- Nie nic. -zacisnęła wargi. - Trzymaj ten plecak. Nie ma tego dużo, ale jak będziesz coś chciała to wiesz, będę u siebie i mogę ci pomóc. To cześć. - wyszła z pokoju, chichrając się pod nosem.
Jeszcze przez chwile wpatrywałam się w drzwi, próbując zrozumieć o co mogło jej chodzić, jednak w końcu postanowiłam zabrać się za te notatki.
Przepisywanie i odrobienie pracy domowej zajęło mi dwie godziny, co bardzo mnie ucieszyło, iż bałam się, że będę miała jakieś problemy, szczególnie z polskim. Ale na szczęście wszystko dobrze rozumiałam, z czego jestem bardzo zadowolona.
Gdy już spakowałam się na jutro, poczułam, że zaschło mi w gardle, więc wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół, aby się czegoś napić. W kuchni zastałam moją mamę.
- O dobrze, że jesteś kochanie. Możesz mi pomóc?
- Jasne co mam zrobić?
- Jakbyś mogła to skrój mi proszę warzywa na sałatkę. - wskazała palcem na stertę warzyw, leżących na blacie. W ciszy je umyłam, po czy wyciągnęłam deskę i nóż.
- Mamo... - wykrztusiłam, mimo wielkiej guli w gardle.
- Tak? - spojrzała na mnie.
- Chciałam cię przeprosić... Miałaś rację... Już teraz widzę, że jednak uda mi się tu zaklimatyzować, i że niepotrzebnie tak histeryzowałam i robiłam sceny. Nadal tęsknię za babcią, Marcelą i Pablo, ale jednak tu też nie jest tak źle... Filip i Lena są super, szkoła też jest bardzo fajna i w ogóle jest o wiele lepiej niż myślałam.
Moja rodzicielka przez chwilę się nie odzywała... Ta chwila ciszy wydawała się wiecznością, jednak nie była krępująca. Widziałam jak mina mamy z osłupiałej przechodzi na wzruszoną.
- Oj Laura. - powiedziała niemal przez łzy. - Tak się cieszę, że to mówisz. - zostawiła mieszany przed chwilą sos i podeszła, aby mnie przytulić. - Ale nie obwiniaj tylko siebie. Ja też źle zrobiłam. Nie spytałam cię o zdanie tylko od razu postawiłam przed faktem dokonanym...
- Nie mamo... Masz prawo ułożyć sobie życie z Karolem, a ja byłam dla ciebie wredna i samolubna. Bo Pablo, bo to, bo tamto. - mocno ją ścisnęłam. - Nie kłóćmy się już więcej.
- Zgadam się z tobą. - ucałowała mnie w policzek.
- Ekhm... - usłyszałyśmy odchrząkniecie, więc odsunęłyśmy się od siebie i spojrzałyśmy w stronę, z której ono dochodziło. - nie chcę przeszkadzać, ale mam do Laury sprawę. - Filip uśmiechnął się swoim najpiękniejszym uśmiechem.
- Nawet wiem jaką. - mama puściła do mnie oczko i pchnęła lekko w stronę chłopaka. On wziął mnie za rękę i zaprowadził na korytarz.
- O co chodzi? Miałam pomóc mamie.
- Zaraz zobaczysz.
- Chcesz mi pokazać ten taniec?
- Nie, coś lepszego.
- Nie rozumiem?
- Zaraz się przekonasz. - wyszczerzył się.
- Nie ma mowy, nie ruszę się stąd póki mi nie powiesz o co chodzi?
- Jesteś pewna? - zaśmiał się, a ja niepewnie pokiwałam twierdząco głową. - Okej - wzruszył ramionami i jednym ruchem, przerzucił mnie sobie przez ramię.
- FILIP!- wydarłam się przerażona.
- Nie wrzeszcz tak, bo cała Warszawa usłyszy.
- Puszczaj!
- Za moment. I się tak nie wierć bo spadniesz. - zaśmiał się. Ja zrezygnowana przestałam się tarmosić na wszystkie strony i zrezygnowana czekałam, aż wejdzie po schodach. Następnie skierował się w stronę drzwi, które były na ścianie zaraz obok moich. - Witam w moim królestwie. A teraz jak obiecałem... - Delikatnie postawił mnie na podłodze, a ja zgromiłam go wzrokiem. Mój gniew jednak nie potrwał długo, bo moją uwagę przykuł wystrój pokoju.
Na ścianie, na której znajdowała się ciemnoniebieska kanapa i szafka nocna, była wielka, czarno-biała fototapeta z trzema tańczącymi osobami. Reszta ścian była pokryta niebieska farbą, a na jednej znajdowała się półka zapełniona pucharami i innymi trofeami, jak zdążyłam się zorientować - tanecznymi. Co prawda meble miał w kolorach czerni i szarości ale wiele dodatków ożywiało ten pokój. Na przykład w rogu ściany, na której miał biurko, stała wielka neonowa, zielona poducha, robiąca za fotel. Natomiast na ścianie przy drzwiach, wisiało pełno kolorowych ramek ze zdjęciami.
- Lenka mi pomagała. - zaśmiał się widząc mój podziw.
- Widać. - wtórowałam mu, ale przypomniałam sobie, że miałam być zła, więc skrzyżowałam ręce na piersi i po raz kolejny zmroziłam go spojrzeniem.
- Dobra, dobra. Już nie udawaj, tylko słuchaj. Tak się składa, że jestem w jednej z lepszych grup tanecznych.
- To również widać. - wskazałam na te wszystkie trofea.
- Tak, ale nie tylko ja w tym domu w niej jestem.
- Lena też? - zdziwiłam się, bo nic mi o tym nie mówiła.
- Nie. - odparł stanowczo. Ona zawsze wolała zajęcia plastyczne.
- Monika? - zgadywałam dalej, ale on pokręcił przecząco głową. - Karol. - powiedziałam ostatecznie, bo tylko on został. Wiedziałam przecież, że mama nie jest w grupie tanecznej.
- Też nie.
- Mieszka z nami ktoś jeszcze? - roześmiałam się i czekałam, aż wreszcie powie o co chodzi.
- Ty jesteś w tej grupie.
Spojrzałam na niego, jak na kretyna.
- Przestań się zgrywać i mów o co chodzi.
- Ale ja się nie zgrywam. - udał urażonego. - Mówię całkiem serio.
- Niby jak? Jesteś w najlepszej grupie, a z tego co wiem zaczyna się od podstaw.
- A no właśnie. Ale od kiedy przeprowadzka cofa ludzi do podstaw w swoich umiejętnościach? Cóż wiedziałem , że ciebie nie ma o co prosić o pokaz talentu, więc zagadałem do twojej mamy, po tym jak powiedziała mi, że tańczyłaś. Domyśliłem się, że musiałaś zrezygnować przez wyjazd tutaj, więc popytałem co i jak. Opowiedziała, że byłaś w jednej z lepszych grup, i że tańczysz od dzieciaka. Pokazała mi kilka twoich nagrań z konkursów i muszę przyznać, że osłupiałem. Taka nieśmiała, a taka zdolna. Pokazałem dziś nagrania trenerowi i on również stwierdził, że bez sensu dawać cię do mniej zaawansowanej grupy, skoro i tak za chwile pewnie przeniesiono by cię do nas. Powiedział, że możesz przyjść na kolejne zajęcia i jeśli się sprawdzisz, możesz zostać.
- Poważnie? - stałam tam i nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam w takim szoku, a jednocześnie taka szczęśliwa i wdzięczna Filipowi. Przecież nic nie musiał robić, a on na własną rękę dba, abym rozwijała swoje pasje i czuła się jak najmniej przybita przeprowadzką. Przez głowę przebiegało mi tysiące myśli, ale żadna nie układała się w logiczną całość, więc po prostu podbiegłam do chłopaka i rzuciłam się mu na szyję.
- DZIĘKUJE, DZIĘKUJE, DZIĘKUJE !!!!!
- Ej... Chcesz żebym ogłuchł? - roześmiał się.
- TAK! - również się zaśmiałam i jeszcze mocniej przycisnęłam go do siebie.
- I w dodatku mnie udusić. No wiesz co? A ja tu się tak staram.
- Wiem. - odsunęłam się od niego i wbrew rozsądkowi, pozwoliłam sobie zatopić się w tych pięknych, czekoladowych oczach, które chyba każdego przeprawiają o zawrót głowy. On również patrzył na mnie i delikatnie się uśmiechał. W pewnym momencie jego spojrzenie zjechało na moje usta... Poczułam się jak wtedy w kinie. Bardzo dziwnie, a zarazem miałam taką głupią chęć przybliżenia się... LAURA! STOP! O CZYM TY W OGÓLE MYŚLISZ!
Szybko spuściłam głowę w dół.
- KOLACJA! - usłyszałam głos mamy i kamień spadł mi z serca. - Idziemy? - spytałam, starając się ukryć speszenie.
- Jasne. - uśmiechnął się do mnie i zdjął ręce z mojej tali. Zdałam sobie sprawę, że cały czas tkwiliśmy w objęciu, a to było zdecydowanie bardzo dziwne.





















WITAM <3 Jak obiecałam tak jest. Ekhm chciałabym ogłosić, iż teraz będę robiła tak, aby rozdziały pojawiały się co tydzień. Czasem krótsze czasem dłuższe, ale myślę, że systematyczność jest ważniejsza od długości rozdziału.
Więc myślę, że dalszej części będzie można oczekiwać w każdą niedzielę, w razie co będę informowała na bieżąco <3
pozdrawiam :*

LAURA LAUREN <3

środa, 30 listopada 2016

Śniadanie

Obudziłam się nadzwyczaj wyspana i wypoczęta, jakbym wcale nie zasypiała nad ranem, po długim maratonie strasznych horrorów i nocy PEŁNEJ wrażeń. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, z którego odczytałam, że jest już 15:00, co trochę mnie zdziwiło, bo myślałam, że jest trochę wcześniej. Mimo to nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, jednak zmusił mnie do tego żołądek, który donośnie dał znać, że chce jeść. Faktycznie poczułam się strasznie głodna, więc wygramoliłam się spod kołdry. Zarzuciłam na siebie tylko bluzę i wyszłam z pokoju, w celu zejścia do kuchni.
- Część śpiąca królewno. - zażartował siedzący na krześle i przeglądający coś w telefonie Filip.
Trochę speszona jego słowami i tym, że stoję przed nim w samej pidżamie i bluzie, lekko się uśmiechnęłam.
- Jak długo nie śpisz?
- Od jakichś dwóch godzin.
- Co tak szybko?
- Niestety dla mnie nie byli tacy łaskawi. Lena obudziła mnie, kiedy szukała czegoś w moim pokoju.
- Gdzie ona właściwie jest?
- Poszła do Korneli. - oznajmił, po czym odłożył telefon i zaczął się mi przypatrywać, śmiejąc się pod nosem?
- Co cię tak bawi? - zmarszczyłam brwi.
- Twoja fryzura. - wskazał palcem na czubek mojej głowy i jeszcze bardziej się roześmiał. - Nie uczesana śpiąca królewna.
- Bardzo śmieszne. - wybąkałam i podeszłam do oszklonej szafki na talerze, aby przyjrzeć się swojemu odbiciu. Kiedy się zobaczyłam wpierw się przeraziłam , a po chwili sama wybuchnęłam śmiechem, na widok moich włosów powykręcanych na każdą stronę. - Dobra. To jednak jest śmieszne.
- Weź idź doprowadź się do porządku, bo jak ktoś przyjdzie to go wystraszysz.
- Spadaj. - żartobliwie uderzyłam go w ramie. - Najpierw muszę coś zjeść.
- Proponuje żebyś poszła się ogarnąć, a ja ci coś zrobię.
- Nie. - zaprzeczyłam, udając bardzo stanowczą. - Jestem tu niespełna 4 dni, a ty już chyba 2 raz proponujesz mi śniadanie. Jeszcze pomyślisz, że się tobą wysługuje. - odparłam, otwierając lodówkę w poszukiwaniu czegoś na kanapki.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Lubię kuchnie. - wyszczerzył zęby. - Tylko mi nie mów, że to babskie.
- Ymmmm facet, który lubi gotować. Marzenie każdej laski.
- Twoje też? - uśmiechnął się zawadiacko.
- Jasne. - wzruszyłam ramionami. - Każda, to każda. Ale skoro tak chcesz, to faktycznie możesz zrobić mi coś do jedzenia. - zmieniłam temat. - Daje ci pół godziny. - odparłam władczym tonem.
- Oczywiście pani. - odparł ironicznie i lekko przesunął mnie w stronę drzwi, aby sam dojść do lodówki.
- Laura! - zawołał kiedy byłam już poza kuchnią. Odwróciłam się w jego stronę. - Tak serio to w tych włosach wyglądasz uroczo. - odparł nie wychylając się zza drzwi lodówki.
Nieświadoma tego co robię, lekko przegryzłam wargę, po czym zorientowałam się, że się rumienię. Zanim Filip zdążył zamknąć drzwiczki, ja już pomknęłam na górę.
W łazience spędziłam maks 10 minut. ubrałam się, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Z pełnego makijażu zrezygnowałam, jedynie lekko pomalowałam rzęsy i przejechałam usta pomadką nawilżającą. Zanim zeszłam z powrotem do kuchni zajrzałam jeszcze do swojej sypialni, aby sprawdzić wiadomości. Nie było nowością to, że Marcela próbuje się do mnie dodzwonić od wczoraj... Zupełnie zapomniałam, że miałam się do niej odezwać, tak byłam zajęta... FILIPEM! Przeraża mnie to bardzo. Jedynym wytłumaczeniem tego, że nawet nie zauważyłam jak przyjaciółka się do mnie dobija jest to, że próbowała się ze mną skontaktować na portalu społecznościowym, a ja cały dzień ni miałam włączonego internetu w telefonie. Uświadamiając to sobie szybko kliknęłam w ikonkę z słuchawką i przyłożyłam komórkę do ucha.
M: No nareszcie kobieto! Wiesz jak się martwiłam!
L: O jaka ulga. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mogłaś mieć lekcje.
M: Akurat mam teraz przerwę, a ty to co? Nie jesteś w szkole? ZRESZTĄ NIE WAŻNE! Mam nadzieje, że masz jakieś dobre wytłumaczenie za to wczoraj.
L: Nie wiem czy dobre, ale jakieś mam. Przepraszam Cię Marcela, miałam wyłączony internet i nie widziałam, że dzwonisz. W ogóle wczoraj byłam bardzo zajęta i nie miałam kiedy się odezwać.
M: Czym ty byłaś taka zajęta?
L: Od rana byłam w szkole, a zaraz po powrocie szybko się przebrałam i razem z Heleną, jej chłopakiem i Filipem poszliśmy do kina,a  wróciliśmy w środku nocy.
M: BYŁAŚ NA PODWÓJNEJ RANDCE Z FILIPEM?! - w tym momencie już wiedziałam, że moja przyjaciółka przestała się gniewać.
L:Nie. To nie była żadna randka... Chociaż... ale to było głupie! I mówię ci to tylko dlatego, że jesteś dla mnie jak siostra i zawsze mówimy sobie o takich rzeczach. Ale nie bierz tego na poważnie, bo nić takiego się nie wydarzyło i...
M: LAURA MÓW!
L: Prawie pocałowałam się z Filipem. - właśnie teraz, po powiedzeniu tych słów usłyszałam przez słuchawkę, dzwonek szkolny zmieszany z pisakami zachwytu Marceli.
M: Kurcze! Muszę iść na historię! Ale nie myśl sobie, jak tylko wrócę do domu dzwonie do ciebie, lepiej żebyś odebrała.
I się rozłączyła. Westchnęłam cicho z jednej strony ciesząc się, że nie gniewa się za wczoraj, z drugiej bojąc o to, iż teraz będę wysłuchiwała o tym jak to bardzo "kocham się w moim przyrodnim bracie".
- Laura! - zawołał, jakby wiedział, że właśnie o nim myślę. - Nie chcę nic mówić, ale gofry ci stygną.
Uśmiechnęłam się pod nosem i wyszłam z pokoju kierując się w stronę jadalni.
- Ładnie wyglądasz - skomentował Filip, przyglądając mi się.
Spojrzałam w dół na swoje dresy i skarpetki z misiami.
- Potrafię ubrać się lepiej - zaśmiałam się.
- Tak jest uroczo - chłopak mi wtórował i wskazał ręką na stolik, na którym znajdowały się świeżo zrobione gofry z owocami i kakao z bita śmietaną.
- Rany człowieku... Myślałam raczej o kanapkach - odparłam zdziwiona - przecież nie musiałeś.
- Daj spokój. - machnął ręką. - Dałaś mi pół godziny, musiałem się wykazać. Mam nadzieje, że będzie ci smakować.
-  Na pewno. - uśmiechnęłam się wdzięcznie, zasiadając do stołu. - Zjesz ze mną? Strasznie mi głupio, że zrobiłeś mi takie śniadanie i teraz pożre wszystko sama. - mówiłam patrząc na pyszności leżące przede mną, nie mogąc się doczekać, aż je zjem.
- Już jadłem. - uśmiechnął się.
- A co jadłeś?- spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Kanapki. - wyszczerzył się w swoim typowym, głupim uśmieszku.
- Teraz już w ogóle pomyśle, że się tobą wysługuje. - ciężko westchnęłam, nakładając sobie jednego z gofrów na talerz.
- Może chce, abyś się mną wysługiwała. - po tych słowach zapadła chwila ciszy. Ja przerwałam na chwile jedzenie, patrząc na niego zdziwiona, on natomiast błądził spojrzeniem po suficie i minęło trochę czasu, zanim przeniósł je z powrotem na mnie.
- Przepraszam - westchnął, drapiąc się po karku - Głupi żart, odnośnie tej sytuacji z wczoraj.
- Była dość zabawna - zaczęłam się śmiać, chcąc naładować dziwnie napiętą atmosferę, która utworzyła się między nami.
- Ciesze się, że już się tak nie przejmujesz. - odparł a mnie zatkało. Nie sądziłam, że było to aż tak widać. Jasne... poprzedniego wieczoru zachowywałam się trochę dziwnie po akcji z prawie pocałunkiem, ale nie sądziłam, że było to aż tak widoczne.
- Nie przejmowałam się...
Chłopak uniósł brwi, marszcząc przy tym czoło i przechylił lekko głowę.
- I dlatego tak zwiałaś na przerwie?
- Okej... Trochę się przejęłam, ale to było dziwne, a nie chciałam żeby zepsuło się to co jest między nami.
- A jest coś między nami? - zażartował, a ja nie wiele myśląc rzuciłam w niego serwetką. A raczej chciałam rzucić w niego, bo zważywszy na jej lekką masę, nie doleciała nawet na drugi koniec stołu. - Nie wyszło. - zaśmiał się, po czym sięgnął po zawieszoną na krześle ścierkę i mi ją podał. - Masz. Teraz będzie prościej. - Ustawił się jakieś 4 metry o de mnie i rozłożył ręce na znak, że mogę rzucać. Ja roześmiana zamachnęłam się i wycelowałam prosto w jego brzuch, ale ukazały się moje umiejętności (a raczej ich brak) w rzucaniu do celu, więc trafiłam w twarz. Zakryłam dłonią usta, aby stłumić śmiech, a wtedy Filip zrzucił z siebie ścierkę i podbiegł do mnie na niebezpieczną odległość, zaczynając łaskotać.
- Znowu to robisz - pisnęłam, śmiejąc się.
- Bo to niezły sposób na ciebie. - również zaczął się śmiać, nie przestając mnie łaskotać.
Nie wiem jakim cudem, w pewnym momencie udało mi się uciec do salonu, ale i tak po chwili chłopak był już obok mnie. Tym razem próbując się wyrwać upadłam na kanapę i wiedziałam, że teraz czeka mnie kilkanaście sekund niekontrolowanego śmiechu.
Miałam rację. Trwało to jakieś kilkanaście sekund, bo właśnie po tym czasie usłyszałam jak drzwi od salonu się otwierają. Wtedy Filip przestał mnie łaskotać i oboje spojrzeliśmy w ich stronę. Jak się okazało w progu stała Monika z jakimś ciemnowłosym chłopakiem.
- Co wy robicie? - spytała z niezłą pogardą w głosie, za to jej towarzysz powstrzymywał się od śmiechu. Dopiero teraz spojrzałam na Filipa i zdałam sobie sprawę w jakiej niefortunnej i trochę dwuznacznej sytuacji się znaleźliśmy... Wyszło na to, że Monika zastała swojego brata na łaskotaniu, a zarazem siedzeniu na swojej przyszłej siostrze, która leży na kanapie i śmieje się w niebo głosy. Momentalnie poczułam jak pieką mnie policzki. Odruchowo zepchnęłam z siebie chłopaka, który nie spodziewając się mojej reakcji upadł na podłogę z wielkim hukiem. Ja zaczęłam się śmiać, on zaczął się śmiać ( i przy okazji próbując się podnieść), a nawet chłopak, z którym stała Monika zaczął się śmiać. Tylko dziewczyna nadal stała nie wzruszona piorunując spojrzeniem najpierw mnie i Filipa, później swojego gościa. Następnie wywróciła oczami i pociągnęła  chłopaka za rękę, zatrzaskując na chwilę drzwi. Z Filipem najpierw spojrzeliśmy na siebie, a późnij ponownie zaczęliśmy się chichrać.
















Cześć!!! Bardzo, bardzo przepraszam, że rozdział taki krótki, ale stwierdziłam, że nie dodawałam bardzo długo i lepiej dodać krótszy niż żebyście mieli czekać jeszcze dłużej.
Uzasadnieniem jest to, że w ostatnich czasach mam ogrom nauki, ale niedługo wszystko wróci do normy i będę miała więcej czasu. Myślę, że wszyscy rozumiecie.
POZDRAWIAM SERDECZNIE <3
   LAURA LAUREN <3

poniedziałek, 31 października 2016

Bardziej niż bym przypuszczała

Uwaga Uwaga! Dzisiejszy rozdział chciałabym zadedykować ANONIMKOWI LENKA , która wiernie komentuje moje rozdziały. Twoje miłe słowa są dla mnie bardzo ważne, dziękuję :D




- Proszę. - Filip wręczył swojej siostrze bilety, które wcześniej kupił z Antkiem.
- Kanapy?- zaśmiała się dziewczyna. - Czyli co? Ja z Laurą, a wasza dwójka razem? - wskazała na chłopaków, którzy zrobili zniesmaczone miny. 
- Nie przemyśleliśmy tego. - brat Heleny nerwowo podrapał się po karku. 
- Cóż Laura. Jesteś skazana na Filipa. - Antek wzruszył ramionami i objął swoją dziewczynę w pasie. 
- Nie ma sprawy. - roześmiałam się, kiedy zauważyłam speszoną minę jego przyjaciela. - ALE! Kanapy są obok siebie, więc z Leną siedzimy od zewnątrz, żeby siedzieć obok siebie. 
- Zgoda. 
- Co chcecie do jedzenia? - zapytał Filip. - My stawiamy. 
- Ja popcorn i colę - oznajmiła jego siostra. 
- Ja to samo. - odparłam. 
- Wezmę nam jeszcze jakieś nachos'y. - zdecydował i poszedł do kasy. 
Kilka minut później siedzieliśmy już na swoich miejscach. Były w ostatnim rzędzie, więc mieliśmy dokonały wzgląd na całą salę, która powoli zaczęła się zapełniać, aż w końcu nie było ani jednego wolnego fotela - całe pomieszczenie wypełnione było nastolatkami. 
- Chyba faktycznie nie będzie jutro zbyt dobrej frekwencji. - zaśmiałam się do Heleny, a w tym momencie wszystkie światła zgasły, a na ekranie zaczęły wyświetlać się reklamy. 
Oparłam się wygodnie na fotelu i korzystając z okazji, że pierwszy horror jeszcze się nie zaczął, dyskretnie napisałam mamie SMS'A, że już jesteśmy na miejscu i nie musi się martwić. 
- Boisz się horrorów? - zagadnął szeptem Filip. 
- Tylko troszeczkę. Jeśli ogłuchniesz, przez moje krzyki to już z góry przepraszam. - zażartowałam, a on zrobił udawaną, przestraszoną minę i położył między nas kubek popcornu. 
- Boję się ciebie. 
- I dobrze. - poruszałam brwiami, a ten już nie wytrzymał i zaśmiał się, zakrywając usta ręką.
- Cicho tam. - syknęła jakaś dziewczyna siedząca przed nami. - Zaczyna się. 
Faktycznie się zaczęło. Z tego co wcześniej udało mi się wyczytać film miał być o jakimś nawiedzonym pałacu, do którego uczniowie pewnej szkoły trafili na kilka nocy. 
Po fabule wydawał mi się mało straszny, ale już po 20 minutach czułam jak cała się trzęsę. W pewnym momencie nie wytrzymałam i tak mocno wystraszyłam się tego, co działo się na ekranie, że odruchowo złapałam rękę Filipa i mocno ją ścisnęłam. 
- Tylko troszkę?- wyszeptał rozbawiony. 
Dopiero wtedy zdołałam zacząć myśleć racjonalnie i spojrzałam na nasze zaciśnięte dłonie. Dopiero teraz również, zdałam sobie sprawę, jak bardzo w ciągu trwania filmu zdołałam przybliżyć się do chłopaka. AŻ TAK BARDZO SIĘ BAŁAM? Speszona spojrzałam na niego, a wtedy uświadomiłam sobie, że jesteśmy naprawdę zbyt blisko, bo nasze twarze dzieliły jedynie centymetry. Mimo, że chciałam i wiedziałam, że powinnam się odwrócić siedziałam tak bezczynnie, trzymając go za rękę i wpatrując się w jego czekoladowe oczy. Dałabym sobie rękę uciąć, że on podnosząc kąciki ust, minimalnie się do mnie przybliżył, ale nie zdążyłam tego ocenić, bo cała sala jak na sygnał się wydarła, a my odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. 
Lekko skrępowana przysunęłam się jak najbliżej Leny nachylając się i coś jej tam mówiąc, żeby nie wyszło, że specjalnie odsunęłam się od chłopaka. Kontem oka widziałam, że i on się speszył.Siedział teraz wgapiony w wielki ekran, sącząc napój gazowany. 
Nie miałam pojęcia co to przed chwilą było i nie wiedziałam, czy w ogóle chce wiedzieć. Próbowałam to sobie jakoś poukładać, aż w końcu doszłam do wniosku, że bezsensownie sobie coś wkręcam, więc postanowiłam zachowywać się całkiem normalnie. NIC się nie wydarzyło. 
W sumie do końca filmu praktycznie nie patrzyłam na Filipa, choć wiedziałam, że on od czasu do czasu mi się przygląda.  
Kiedy pierwszy horror się skończył ogłoszono 10 minut przerwy, oznajmiłam wszystkim, że muszę pójść do łazienki i szybko wyszłam z sali. Musiałam się zmyć na te dziesięć minut, aby uniknąć rozmowy z chłopakiem, która wydawała mi się w tym momencie bardzo krępująca.
- Ogarnij się Laura. - powiedziałam do swojego odbicia i w tym momencie drzwi się otworzyły, a stanęła w nich Lena. Miałam szczerą nadzieje, że dziewczyna była zbyt zajęta filmem, bądź swoim chłopakiem żeby zauważyć tą dziwną sytuację zaistniałą między mną i jej bratem.
- Co robisz? - spytała zupełnie niewinnie, więc odetchnęłam z ulgą. Nawet jeśli coś zauważyła, najwyraźniej nie miała zamiaru poruszać tego tematu.
Popatrzyłam na nią chwilę, bo nie do końca wiedziałam co odpowiedzieć, aż w końcu wypaliłam:
- Chciałam pomalować usta. Od tego popcornu zrobiły się strasznie suche. -włożyłam rękę do torebki i wyłowiłam z niej pomadkę.
- Masz rację. - uśmiechnęła się i podeszła do mnie, spojrzała w lustro i zrobiła to samo co ja. - Wracamy na sale?
- Em... - chciałam się jakoś wymigać, bo do rozpoczęcia kolejnego filmu zostało kilka minut, ale jednak nic nie mogłam wymyślić. - Jasne - odparłam zrezygnowana.
Miałam cichą nadzieję, że Filip gdzieś się zmył, jednak kiedy weszłam do sali, od razu go zauważyłam.
- Gdzie byłyście? - zapytał, gdy zajęłam miejsce obok niego. - Omawiałyście wrażenia z filmu? - powiedział to z lekkim przekąsem i swawolnym uśmiechem, więc od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Przeszła mnie nagła fala gorąca.
- Bardzo śmieszne. - wymamrotałam.
Chłopak tylko się zaśmiał i zaczął zajadać się nachosami. W sumie może i ma do tego lepsze podejście? Najwyraźniej postanowił udawać, że nic się nie stało. A może nic się nie stało? To co się wydarzyło było chwilą, impulsem, dziwnym przypadkiem, szokiem. Zdecydowanie za dużo sobie wkręcam. Filip podchodzi do tego z żartem i takie podejście zdecydowanie odpowiadało mi o wiele bardziej, niż takie przejmowanie się mimo, że nic się nie stało.
Dopiero co zrozumiałam, że nie warto gniewać się na cały świat, za to że musiałam wyprowadzić się do Warszawy. Dopiero co zrozumiałam, że tu też są super ludzie i że tu też mogę spełnić swoje marzenia. A teraz mam zepsuć sobie to wszystko, bo za bardzo się wszystkim przejmuje? Nic się nie stało. Tego warto się trzymać.
- Filip, zostawisz coś dla mnie? - zaśmiałam się wyrywając mu nachos'y z ręki.
- Niech ci będzie. A właśnie. Jakbyś się bała i znowu miała złapać mnie za rękę, to się nie obrażę.
- Spadaj głupku. - szturchnęłam go w ramię i udając obrażoną, odsunęłam się w stronę Leny. Ten tylko zaczął się śmiać i wtedy rozpoczął się kolejny film.
Tym razem było to o jakiś zmutowanych potworach, rządnych krwi. Ten był nie mniej straszny, niż poprzedni. Siedziałam i zaciskałam skrawek sweterka.
Filip chyba to zauważył, bo nagle wziął moją rękę ściskającą kawałek bawełny.
- Jaja sobie robisz? - szepnęłam zdziwiona.
- Przecież widzę jak się trzęsiesz. - roześmiał się cicho.
- Przestań się nabijać Filip, tamto to był głupi odruch. - chciałam żeby to zabrzmiało oskarżycielsko, ale mimowolnie i ja się zaśmiałam.
- Dobra, dobra - uniósł ręce w geście obronnym - Już zostawiam twoją rękę w spokoju.
- Miło z twojej strony. - odparłam ironicznie i wsadziłam dłoń w kubeł od popcornu.


Cały maraton zakończył się o 02:00. Razem z Leną i Filipem odprowadziliśmy Antka do domu, a później udaliśmy się do "naszego". Był mały problem z tym, kto pierwszy idzie do łazienki. Co prawda Filip ustąpił oznajmiając, że idzie ostatni, ale ja i Lena wciąż wysuwałyśmy pełno argumentów, dla których to miałyśmy skorzystać z prysznica wcześniej, dlatego rozegraliśmy to tradycyjnie KAMIEŃ, PAPIER NOŻYCE. Miałam szczęście - mój kamień wygrał z nożycami Heleny.
- Baby - westchnął chłopak, kiedy byliśmy już pod domem.

Po zabraniu rzeczy z pokoju, poszłam do łazienki. Tam przygotowałam się do spania.
Kiedy weszłam do swojej sypialni, zobaczyłam siedzącego na łóżku Filipa. Pisnęłam cicho na jego widok.
- Wystraszyłeś mnie. - złapałam się za serce, uspokajając oddech.
- Taki był zamiar. - odpowiedział z triumfalnym uśmieszkiem.
- Czego szukasz u mnie o trzeciej w nocy? - stanęłam z założonymi rękoma i podniosłam brwi.
- Swojego telefonu. -odparł. -  Zdaje się, że dałem ci go do przechowania.
- A no może dałeś. - postanowiłam się trochę podroczyć. - Ale niezbyt zasłużyłeś żeby go dostać z powrotem. - popatrzyłam na niego znacząco.
- Śmieszne. - uśmiechnięty od ucha do ucha wstał z łóżka i podszedł bliżej mnie. - Dasz mi telefon? - wyciągnął otwartą dłoń w moją stronę.
- A może proszę? - również się przybliżyłam.
- Mam prosić o własny telefon? - zrobił kolejny krok do przodu.
- Mógłbyś - ponownie zmniejszyłam dzielącą nas odległość i wtedy on niespodziewanie podszedł do półki, na której leżała moja torebka.
- To sam sobie wezmę. - stwierdził pewnym siebie głosem.
- NIE MA MOWY! - roześmiałam się w głos podbiegając do niego i zabierając torebkę, która już zdążyła dostać się w jego ręce.
- Oddawaj. Ej no nie będę szarpał dziewczyny.
- Więc chyba musisz poprosić. - wzruszyłam ramionami.
- Mam lepszy pomysł -powiedział i...  ZACZĄŁ MNIE ŁASKOTAĆ. Chłopak roześmiał się w głos, a ja chcąc nie chcąc mu wtórowałam.
Nie wiem ile mnie tak torturował, ale przestał kiedy drzwi otworzyły się z impetem. Oboje spojrzeliśmy w ich stronę, a naszym oczom ukazała się Monika, która z tą czupryną, zaspaną i zarazem wściekłą miną, przypominała te potwory z 2 filmu na maratonie.
- Możecie się zamknąć?- syknęła przez zaciśnięte zęby. - JEST TRZECIA W NOCY, NIEKTÓRZY PRÓBUJĄ SPAĆ! - warknęła i wyszła trzaskając drzwiami.
Filip i ja w szoku spojrzeliśmy na siebie, ale już po chwili turlaliśmy się na podłodze, płacząc ze śmiechu.
- MOŻECIE SIĘ ZAMKNĄĆ?!- Zaczął przedrzeźniać siostrę.
- Hahahaha to było dobre. - ponownie zaczęłam się chichrać, dopiero kiedy się uspokoiliśmy ponowne się odezwałam:
-  W sumie... Dlaczego nie poszła z nami?
- Wiesz pytałem się jej, ale powiedziała, że nie ma ochoty.
- Czuję się trochę winna. - przyznałam, wyciągając telefon z torebki i podając go chłopakowi.
- Dzięki, ale czemu czujesz się winna?
- Pewnie gdyby nie ja, poszłaby z wami.
- Nie rozumiem? -  usiadł na łóżku i gestem ręki pokazał abym i ja zrobiła to samo.
- Przecież gdybym nie poszła z wami, ona by poszła.
- Nie myśl tak. Monika nie powinna być na ciebie obrażona tylko dlatego, że twoja mama jest z naszym tatą. My chcemy mieć z tobą jak najlepszy kontakt, a ona powinna to zrozumieć.
- Mimo to czuje się jakbym zabierała jej rodzeństwo.
- Wydaje ci się. - niespodziewanie objął mnie ramieniem, zauważywszy, że zaczyna robić mi się serio przykro. - Ona zawsze wolała towarzystwo swojego chłopaka i ich znajomych. Wiesz Antek jest moim przyjacielem, a Lena jego dziewczyną. Tak wyszło, ale to sprawia, że spędzamy więcej czasu razem, na przykład na takich wspólnych wypadach ze znajomymi jak dziś Przez to, że są razem ja i Lena mamy wspólnych przyjaciół i chcąc nie chcąc widujemy się częściej, niż z Moniką. Ona czasem dołącza, ale dość rzadko. Ma swoich znajomych.
- Skoro tak mówisz...
- Nie przejmuj się. To nie twoja wina. Monika pierwsza na ciebie naskoczyła.
- Dlaczego bronisz mnie a nie własnej siostry?
Chłopak najwyraźniej lekko się speszył, ale już po chwili odpowiedział:
-Po prostu wiem, że mam rację, i że nie jesteś niczemu winna.
- Dziękuję Filip.
- Za co?
- Za dzisiejszy dzień i rozmowę teraz. Bardzo dziękuje. - uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie, po czym mocno przytuliłam. TAK PO PRZYJACIELSKU, NA PODZIĘKOWANIE.
- Nie ma za co. - pogładził mnie po plecach. - Nie przejmuj się już.
- Okej. - zgodziłam się.
- Myślę, że Lena już wyszła z łazienki. Więc teraz moja kolej. Do jutra. Śpij dobrze. - wstał z miejsca i podszedł do drzwi, po czym je otworzył i wyszedł.
Jeszcze przez chwile siedziałam na łóżku i myślałam o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Nigdy bym nie pomyślała, że w tak krótkim czasie zacznę się cieszyć, że tu przyjechałam. I to wszystko ze względu na dwie osoby. Mowa oczywiście o Helenie - mojej przyszłej siostrze i Filipie... - chłopakowi, którego polubiłam zdecydowanie bardziej niż bym mogła przypuszczać.
Kiedy tak myślałam zdałam sobie sprawę, że nie odzywałam się dziś do Marceli i co dziwniejsze DO PABLO... A najlepsze jest to, że byłam tak zajęta wydarzeniami dzisiejszego dnia, że nawet o nim nie myślałam. Z jednej strony zrobiło mi się dziwnie głupio, bo przecież go kocham... A z drugiej... Ulżyło mi, że po raz pierwszy od kilku miesięcy spędziłam normalny dzień,bez smutku z powodu zerwania.
Zadowolona, lecz trochę pogubiona położyłam się spać, ale jeszcze długo nie mogłam zasnąć.










WITAM <3
Nie wiem w sumie czy rozdział wyszedł troszkę dłużej niż poprzedni, ale stwierdziłam, że takie zakończenie będzie po postu najlepsze.
Mam nadzieje, że się podoba. Czekam na wasze komentarze. :D


LAURA LAUREN <3

sobota, 22 października 2016

Kino

Naszą pierwszą lekcją tego dnia była historia z Panią Milowską. Całkiem miła i sympatyczna kobieta. Zdążyłam zresztą zauważyć, że większość nauczycieli tutaj (a bynajmniej ci, którzy mnie uczą) są właśnie tacy. Szczerze lekko się przeraziłam, jak usłyszałam, że tutaj do nauczycieli trzeba zwracać się per pani, per pan. Myślę, że mówienie do nich po imieniu daje większą swobodne i ułatwia kontakt. Nauczyciel jest naszym przewodnikiem i przyjacielem - nie wrogiem. Bałam się, że przez takie ograniczenie będzie mi trudno, ale okazało się, że zdecydowana większość ( oprócz matematyczki) to super ludzie mający podejście do młodzieży i będący nauczycielami z POWOŁANIA.
Kolejną lekcją był Język Polski - lekcja która jak na razie sprawia mi najwięcej kłopotów, ale na szczęście pani, która jest moją wychowawczynią - jest wyrozumiała i wszystko mi pięknie tłumaczy. Dziś zadała nam lekturę na kolejny miesiąc, więc razem z Heleną poszłyśmy na przerwie do biblioteki. 
Po wypożyczeniu książek usiadłyśmy sobie na ławeczce przed szkołą i zaczęłyśmy rozmawiać o ubraniu na dzisiejszy maraton, ale przerwała nam nasza wychowawczyni, prosząc Lenę, aby podeszła do niej na chwilę, bo miała się wpisać na konkurs polonistyczny, w którym miała wziąć udział. Moja towarzyszka poszła za nauczycielką, więc zostałam sama. W takim wypadku otworzyłam lekturę na pierwszej stronie z zamiarem zaczęcia jej, ale nie zdążyłam przeczytać chociażby pierwszego akapitu, bo obok mnie usiadł Jacek. GENIALNIE!
- Cześć Laura. - przywitał się z głupkowatym uśmiechem. - Co tam czytasz? - wskazał na książkę, którą trzymałam w ręku.
- Lekturę na język polski. "Lalka" się nazywa. 
- Też to miałem, ale nie czytałem. - zaśmiał się, myśląc chyba, że mi tym zaimponował. 
- Ja jednak wolałabym przeczytać. 
- Jasne, ale zrobisz to po dzisiejszym maratonie w kinie, na który wybierzemy się razem. - odparł całkiem odważnie, zważając na to, że jeszcze wczoraj zgrywał nieśmiałego. 
- Sorka Jacek, ale tak się składa, że dziś nie mogę. 
- No co ty nie idziesz na maraton? 
- Idę, ale z Heleną. - pominęłam fakt, że idzie jeszcze jej chłopak i Filip. Nie chciałam żeby ten głupek sobie coś pomyślał, a późnej rozgadał w szkole jakieś niepotrzebne plotki. Tylko tego by mi jeszcze brakowało. 
- No nie bądź taka... - ujął moją dłoń w swoją i pogładził jej wierzch kciukiem. Szybko się wyrwałam i podniosłam. 
- Wybacz Jacek, ale jestem umówiona. - powiedziałam pospiesznie lekko zawstydzona i zarazem wzburzona. - Swoją drogą muszę już iść, nie chcę się spóźnić na lekcję. 
I w tym momencie - tak jak wczoraj - uratował mnie dzwonek, więc nie oglądając się na chłopaka weszłam do szkoły, szybko udając się pod pracownie plastyczną, gdzie miałam lekcje z rysunku. Tradycyjnie usiadłam w ławce z Leną.
- Poradziłaś sobie be ze mnie? - zachichotała, zanim jeszcze nauczycielka weszła do klasy. 
Zmroziłam ją spojrzeniem. 
- Nie. Jacek się do mnie podwalał. Zaprosił mnie do kina i ZŁAPAŁ ZA RĘKĘ! Myślałam, że eksploduje. 
- No tak...- westchnęła. - Jestem tu dopiero tydzień, ale słyszałam nie jedno na jego temat. Ponoć jak upatrzy sobie jakąś dziewczynę nie odpuszcza. A najgorsze jest to, że każda zawsze mu ulega, więc jesteś dla niego wyzwaniem. 
- ALE PALANT. - prychnęłam oburzona i nabrałam ochoty przywalenia mu kilka razy z liścia - po jednym za każdą dziewczynę, którą perfidnie wykorzystał. 

Uspokoiłam się troszkę, kiedy zaczęła się lekcja. Bardzo lubię szkicować, rysować, malować. Już jako dziewczynka uczęszczałam na dodatkowe zajęcia plastyczne. Później w mojej głowie narodził się pomysł dekoracji wnętrz i tak mi już zostało. Cieszę się, że wiem co będę robić w życiu, a najbardziej cieszy mnie to, że moją pasję podziela Lena. Nie wiem co bym zrobiła, gdybyśmy nie były w jednej klasie. Czułabym się pewnie totalnie zagubiona, tym bardziej, że raczej nie należę do osób obracających się w wielkim towarzystwie. Jak już mam swoją paczkę to się z nią trzymam i nie mam potrzeby poznawania innych ludzi. Taka już jestem, dlatego pewnie trudno byłoby mi się zaklimatyzować, gdyby nie Helena.

- Ej Lena... - zaczęłam, kiedy skończyła się nasza ósma i zarazem ostatnia lekcja.- To nie trochę dziwne, że maraton jest w środku tygodnia?
- Tak to troszkę dziwne. - przyznała mi racje. -Przeważnie jest w piątek, albo Sobotę, chociaż czasami i w tygodniu. Myślę, że to dlatego, że jeden film będzie puszczany przedpremierowo, a premierę w kinach ma już w Czwartek. - wyjaśniła. - Nie wiem czemu nie zrobili tego w zeszły weekend, ale mniejsza. Bynajmniej idziesz z nami - uśmiechnęła się, pakując zeszyt do torby. 
- Wstaniemy jutro? 
- Daj spokój. Zrobimy sobie wolne. -  mrugnęła do mnie.
- Pięknie. Trzeci dzień w szkole, a mnie już nie będzie. - zaśmiałam się. 
- Eeee tam. - machnęła ręką. - Dużo osób na to idzie więc jutrzejsza frekwencja, raczej nie będzie wysoka. Zresztą pisałam do taty i napisze nam usprawiedliwienie. 
- No to okej. 

Po powrocie do domu czekał już na nas obiad, przygotowany przez moją mamę. Jadłyśmy tylko z Leną we dwie, bo reszta już dawno zdążyła to zrobić. Pospiesznie skonsumowałyśmy kurczaka i równie szybko wleciałyśmy do łazienki, zaczynając robić makijaż. Obie postawiłyśmy na troszkę mocniejszy niż an co dzień, ale jednak nadal delikatny. Następnie rozgrzałyśmy prostownicę i na wzajem wyprostowałyśmy sobie włosy. Kiedy już byłyśmy w pełni zadowolone z makijażu i fryzury udałyśmy się do swoich pokoi, aby wybrać ubrania. Postawiłam na ciemno jeansowe rurki i zawiązywaną na dole, miętową koszule na ramiączkach. Na nogi założyłam czarne koturny, a na rękę jasną bransoletkę. Spakowałam jeszcze do torebki wszystkie potrzebne dziewczyną rzeczy i zarzuciłam ją na ramię, a w rękę wzięłam sweterek. 
Lena natomiast założyła szarą spódniczkę i pudrowo-różową koszulkę z krótkim rękawkiem. Na nogach, tak jak ja, miała koturny. 
- Jaka laska. - powiedziała, kiedy mnie zobaczyła. 
- No nawzajem Lenka. - zaśmiałam się. - Gotowa?
- Tak, a ty?
- No pewnie. 
- Do dobrze, bo chłopcy czekają już w salonie. 
Schodząc po schodach usłyszałyśmy, że Antek, Filip i Karol rozmawiają, więc z ciekawości przystanęłyśmy. 
- Tylko bez głupot chłopaki! - mówił tata Leny - macie mi pilnować dziewczyn i po kinie wracacie zaraz do domu. 
- Tak tato... - westchnął poirytowany chłopak. - Będę pilnował żeby nie zaszyli się z moją siostrą w łazience czy coś. 
- FILIP! BO ZARAZ NIGDZIE NIE PÓJDZIESZ. - wycedził mężczyzna. 
- Oj dobra już nie zanudzaj.Idziemy tylko do kina, co ty teraz? 
- Do kina na cała noc. - skwitował. 
- Dobra, dobra. - nie widziałam go, ale wyczułam, że głupio się uśmiecha. - Będziemy grzeczni. 
- Mam nadzieje. 
I tu rozmowa ucichła, więc odczekałyśmy chwilkę i zeszłyśmy. 
- Ale się wystroiły. - zagwizdał brunet. 
- Dziękujemy. - odparłyśmy jednocześnie. 
- To idziemy?- odezwał się Antek, podając Helenie rękę. 
- Tak. - uśmiechnęła się.
Filip również podniósł się z miejsca. 
- To idziemy balować. - powiedział spoglądając na tatę,który rzucił mu mordercze spojrzenie. 
Chłopak położył mi rękę na plecach i lekko pchnął mnie ku wyjściu. 
Kiedy wyszliśmy wszyscy, jak na sygnał, wybuchliśmy śmiechem. 
- NADOPIEKUŃCZY TATA. - zaczęła żartować Lena. 
- On tak zawsze? - spytałam. 
- Tak. odpowiedziała, próbując się uspokoić.
W drodze do kina bardzo dużo się śmieliśmy i gadaliśmy. Opowiedziałyśmy chłopakom o Jacku i jego nowej ofierze - CZYLI O MNIE. Widziałam, że Filipa też to zdenerwowało, zapewne tak jak ja nie lubi takich typków. Zresztą nie czaje jak można ich lubić? 
W każdym razie wybranie spaceru zamiast auta było dobrym pomysłem. Na dworze było ciepło, a rozmawiało się tak przyjemnie, że prawie ominęliśmy ulicę, w którą mieliśmy skręcić. 









Hejka <3 NARESZCIE SPEŁNIŁAM OBIETNICE XD Rozdział jest szybciej :D 
Mam pytanko. 
Czy chcecie takie długości czy wolicie dłuższe? A może krótsze? Na odpowiedzi czekam w komentarzach :D 
POZDRAWIAM :* 
LAURA LAUREN <3

p.s zapomniałabym! Piszę opowiadanie, które ma miejsce w Polsce, więc muszę brać polskie imiona i nazwiska, ale gwarantuje, żę są przypadkowe ;D Tak żeby nie było xD

środa, 12 października 2016

Zadomowienie

Zjadłam kolację najszybciej jak tylko mogłam i jako pierwsza opuściłam jadalnię, kierując się do swojego pokoju. Powód był prosty... FLIP. Siedząc na przeciwko mnie cały czas mi się przyglądał. Wyglądało to trochę, jakby próbował wyczytać z mojej twarzy emocje i to, czy nadal jestem na niego zła. Czułam się przez to niezręcznie, a głupie chichotanie Moniki nie pomagało mi w zwalczeniu tego uczucia.
Weszłam do sypialni i wyjęłam z kieszeni telefon. Zauważyłam na górnym pasku, że mam jakąś nieodczytaną wiadomość i z entuzjazmem odblokowałam ekran. Trochę głupio przyznać, ale lekko się zasmuciłam jak okazało się, że sms jest od mojej przyjaciółki, a nie od Pablo...

"Randka poszła cudownie. Sergio jest po prostu wspaniały Laura <3 Znaczy wiedziałam to od dawna ale aaaaaaa! To było niesamowite. A najlepsze jest to, że w Sobotę jego kumpel urządza imprezę i poprosił abym z nim poszła! "

Uśmiechnęłam się sama do siebie, iż wiedziałam, że Marcela jest teraz w siódmym niebie. W końcu tyle podkochiwała się w Sergio, a teraz wyraźnie widać, że i ona nie jest mu obojętna. Szybko jej odpisałam:

"Nie masz pojęcia jak się cieszę twoim szczęściem kochana! <3 To cudownie, że się udało. Mam nadzieje, że jeszcze kilka randek i wreszcie będziecie tą parą. Marzysz o tym od bardzo dawna! Hej laska - TWOJE MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ HAHA <3 Serio mega się cieszę ;* 
P.s No to w sobotę wreszcie możesz założyć jakąś kieckę :D "

Podeszłam do szafy, w celu wyjęcia z niej pidżamy, ale nie zdążyłam tego zrobić, bo trzymany w ręku telefon ponownie zawibrował

"JA TEŻ SIĘ CIESZĘ! TO NAJLEPSZY DZIEŃ MOJEGO ŻYCIA! 
A jak randka... znaczy spotkanie (taaaa) z Filipem? :D"

No i masz... Co miałam jej napisać? Że zdenerwował mnie tym co powiedział o Pablo? Jedyne co bym wtedy od niej usłyszała to to, iż ma racje i znowu bym się zdołowała musząc wysłuchiwać jak każdy wie lepiej o jego uczuciach do mnie niż ja sama.

" To nie randka MARCELA! Było w porządku. Napiszę jutro dobranoc ;* " 

Postanowiłam nie mówić jej całej prawdy, dla własnego spokoju ducha. Nienawidzę jej okłamywać, ale jakby obiektywnie na to spojrzeć nie zrobiłam tego.
Na początku było bardzo fajnie, oprowadzanie po mieście, te przyjemne choć bardzo dziwne dreszcze towarzyszące mi gdy mnie oprowadzał, jego super poczucie humoru, przez które na jakiś czas zapomniałam o problemach ze złamanym sercem... to było zdecydowanie super. Jedyne co zepsuło miłą atmosferę, to zdarzenie w kawiarni. Więc podsumowując CAŁE spotkanie było... w porządku. NO! Nie okłamałam przyjaciółki.
Kiedy tak o tym myślałam dostałam tylko SMS'A, w którym Marcela na milion sposobów życzyła mi dobrej nocy, choć ja nie byłam do końca przekonana, czy w ogóle usnę.

Po wieczornej toalecie wskoczyłam pod kołdrę i mocno przytuliłam się do poduszki. Mimo tego, iż obawiałam się, że nie usnę przez wydarzenia dzisiejszego dnia, nie wiedząc kiedy totalnie odpłynęłam.

Rano obudził mnie nie budzik, ani nie Lena a dziwne ukłucie w żołądku. Jak się szybko domyśliłam - było to uczucie głodu.
Zaspana przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek, na którym widniała dopiero 05:30. Zdziwiłam się troszkę, że wstałam tak szybko, bo jednak zazwyczaj ledwo wstaję o wyznaczonej porze. Tak czy siak wiedziałam, że już nie zasnę, bo cholernie burczało mi w brzuchu, więc lekko się ociągając zrzuciłam z siebie kołdrę i od razu przeszedł mnie zimny dreszcz. Na nogi założyłam kapcie, a na ramiona zarzuciłam bluzę, po czym po cichu wyszłam z pokoju, aby nikogo nie obudzić.
Kiedy schodziłam po schodach, z kuchni dobiegł mnie zapach naleśników, przez co mój żołądek skurczył się jeszcze bardziej. Pełna apetytu wręcz wleciałam do kuchni spodziewając się Heleny, albo swojej mamy... Jednak osobą stojącą nad kuchenką i przygotowującą śniadanie był nie kto inny, jak Filip.
- Już nie śpisz? - spytał, unosząc wzrok znad patelni.
- Tak wyszło. - przyznałam, starając się zachować dystans. Nadal było mi przykro z powodu wczorajszego zdarzenia i chciałam żeby miał tego świadomość.
Przez kilka (a może kilkanaście?) minut staliśmy w milczeniu. W końcu wyłączył kuchenkę, postawił swoje placki na stole, z lodówki wyjął dżem i nutellę, a z szafki dwa talerzyki, po czym stanął za jednym z krzeseł i odsuwając je, spojrzał na mnie wymownie.
- Nie jestem głodna. - skłamałam, choć tak naprawdę miałam ochotę rzucić się na te naleśniki.
- Myślisz, że zjem je wszystkie sam? Specjalnie, kiedy zeszłaś, przygotowałem też dla ciebie więc mnie nie denerwuj. - powiedział żartobliwie i wskazał gestem, abym usiadła.
Mimo tego, że nie chciałam mu ulegać, chęć zjedzenia tego co przygotował była zbyt silna. Wywróciłam teatralnie oczami i po prostu zasiadłam do stołu.
- Laura, naprawdę przepraszam za wczoraj... - westchnął, kiedy sam zajął miejsce na przeciwko mnie.
- Powiedziałeś co myślisz. - wzruszyłam ramionami.
- No nie bądź taka. - jęknął.
- Jaka?
- Taka straszni uparta. Wściekasz się na mnie, kiedy naprawdę chciałem dobrze. Nie wiem w sumie co sobie myślałem, ale po wczorajszym wykładzie od Leny, już wiem, że nie powinienem był się wtrącać.
- Lena z tobą rozmawiała?
- Tak, ale to nie ważne. Przepraszam nie znałem waszej sytuacji, a ją oceniłem, ale nie obrażaj się już tak... NAWET ŚNIADANIE CI PRZEPROSINOWE ZROBIŁEM. PATRZ JAK SIĘ POSTARAŁEM. - Uśmiechnął się głupkowato wskazując kupkę racuchów.
- Przestań.-mimowolnie się zaśmiałam.- Próbuje byś na Ciebie zła
- To już więcej nie próbuj. - zrobił minę zbitego pieska, a ja nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
- Niech ci będzie. Ale tylko dlatego, że zrobiłeś jedzenie, a ja jestem potwornie głodna.
- Oczywiście. - odparł ironicznie. - Dzięki.
- Aż tak bardzo zależy ci na tym żebym nie była na ciebie zła? - zapytałam, ale dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, jak zbyt flirciarsko to zabrzmiało.
Na szczęście on obrócił to w żart, za co byłam mu wdzięczna.
- JASNE ŻE TAK! - wręcz wykrzyczał. - Być pokłóconym z tobą to największa udręka moich ostatnich 12 godzin. To, że mi wybaczyłaś to najlepsze co mnie dziś spotkało. - kiedy już się triumfalnie uśmiechnęłam, on dodał z premedytacją: - ale zauważ, że mamy dopiero 06:00 rano.
- Spadaj. - prychnęłam przez śmiech i wzięłam się w końcu za jedzenie.
- A tak serio to cieszę się, że już wszystko w porządku. Było mi głupio za to co powiedziałem.
- Nic nie szkodzi, naprawdę. Zapomnijmy o tym. - posłałam mu uśmiech, a on go odwzajemnił.
- Pogodzeni? - w progu pojawiła się Lena, z wielkim uśmiechem na twarzy. - OOOOOOO -NALEŚNIKI! - pisnęła i żarłocznie rzuciła się do stołu, na co z Filipem się zaśmieliśmy.
- Na którą mamy dziś do szkoły? - spytałam Leny, zajadając się pysznościami, przyrządzonymi przez Filipa.
- Dopiero na 09:00. - odpowiedziała z pełną buzią. Chyba też uwielbiała naleśniki, tak samo jak ja.
Filip niestety zaczynał zajęcia dużo wcześniej, więc dość szybko wstał od stołu, posprzątał po sobie i podszedł do Heleny całując ją w policzek, a następnie uczynił to samo ze mną. Byłam bardzo zakłopotana, ale jednocześnie poczułam niesamowicie przyjemne uczucie, kiedy jego wargi styknęły się z moją skórą. Szybko się jednak opanowałam, aby nie dać im tego zauważyć i delikatnie się uśmiechnęłam, żegnając z PRZYSZŁYM BRATEM.

- Widzę, że zaczęłaś się zadomawiać. - oznajmiła Lena z triumfalnym uśmiechem.
- W sumie to tak. - wyznałam zupełni szczerze, przez co sama siebie zadziwiłam. Cóż... To było dziwne ale dzięki Helenie i Filipowi naprawdę czułam się tu całkiem dobrze. Jedyne co doskwierało nadal to tęsknota za Pablo i Marcelą, ale dzięki wczorajszej rozmowie z Leną nabrałam pewności, że mój związek z Pablo może jeszcze nie jest na przegranej pozycji... Humor od razu mi się poprawił.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - nawet nie zauważyłam kiedy wstała z krzesła i mocno mnie przytuliła. Nie powiem, że bardzo mnie to zszokowało, ale zarazem poczułam się mega fajnie. Po raz kolejny przekonałam się, że Helena jest przesympatyczną dziewczyną, która serio stara się abym czuła się jak najlepiej w nowej sytuacji. Udawało jej się to i byłam jej za to wdzięczna.
- Zaczekaj pomogę Ci! - poderwałam się szybko z miejsca, aby razem z Leną posprzątać po śniadaniu. Kiedy skończyłyśmy obie rozeszłyśmy się w swoje strony, by przygotować się do szkoły.
Udałam się wpierw do łazienki, gdzie umyłam zęby, zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam włosy - lekko je upinając. Następnie wróciłam do sypialni, żeby wybrać rzeczy. Kiedy już otworzyłam szafę, drzwi mojego pokoju otworzyły się i pojawiła się w nich Lena.
- Co jest? - spytałam spoglądając na roześmianą twarz dziewczyny.
- Właśnie dzwonił do mnie Antek. - zaczęła wyjaśniać, siadając na brzeg mojego łóżka. - Jak wiesz on i Filip się przyjaźnią i ponoć zamierzają wybrać się do kina na jakiś maraton horrorów czy coś tam i pytają czy mamy ochotę zabrać się z nimi?
- Poważnie?
- No tak. Ty, ja, Antek i Filip. Mów szybko bo chcą rezerwować bilety. - podniosła do góry rękę, w którym trzymała telefon i potrząsnęła nim. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nadal się nie rozłączyła.
Bez chwili zastanowienia się odpowiedziałam pełna zadowolenia:
- JASNE! BARDZO CHĘTNIE!
- Dobra. - nastolatka zaśmiała się i w podskokach opuściła moją sypialnię i poszła do swojej.
Nie wiem czemu, ale byłam naprawdę mega zadowolona z wieczornego wypadu. Nie wiedzieć czemu, przecież to niby zwykły wypad z Leną, jej chłopakiem i Filipem, ale cieszyłam się ogromnie. Sama nie wiem czy to dlatego, że to idealny przykład na to, że udaje mi się zaklimatyzować, czy raczej dla tego, że spędzę czas z - jak już się zdążyłam przekonać - super ludźmi.
Mogłabym tak jeszcze długo myśleć, ale czas było się zbierać. Zadowolona z tego, że dzięki jednej rozmowie z Heleną czuję się o niebo lepiej i z tego, iż spadł ze mnie ten dołujący ciężar przygnębienia, szybko się ubrałam, zarzuciłam torbę i wyszłam na korytarz czekając na Lenę.













HEJKA <3
Ja to już lepiej nie będę obiecywała,że "następny będzie dłuższy", bo jak widać średnio mi to wychodzi. No ale myślę, że lepiej krótki, niż jakiś bez pomysłu. Mam nadzieje, że w weekand będę miała wolne i napisze coś fajniejszego. Trzymajcie się i zdawajcie pytania, jeśli takowe macie <3 do następnego ;* ( może nie będę obiecywała, że będzie dłuższy, ale na pewno pojawi się szybciej) DO NASTĘPNEGO ;)


LAURA LAUREN

sobota, 17 września 2016

5. "Otrząśnij się! On Cię już nie kocha!"

- Piękne miejsce. - przyznałam rozglądając się wokół. Stare miasto wyglądało fantastycznie. Niby nic takiego: rynek i charakterystyczne kamieniczki, ale takie miejsca są najwspanialsze. Każdy zakątek przenika historią, której bądź co bądź nie znałam.
- W 1944 całe to miejsce było zrównane z ziemią, podczas Powstania Warszawskiego. - powiedział Filip, jakby czytał mi w myślach. - W 1995 zostało zupełnie odbudowane, ale na szczęście zachowało swoją historię.
- Pokażesz mi tę słynną syrenkę?
- Jasne. - zaśmiał się i złapał mnie za rękę ciągnąc za sobą. Przez ten dotyk przeszedł mnie przyjemny dreszcz przeszywający całe moje ciało, ale starałam się to ukryć.
Filip pokazał mi chyba wszystko co mogłam tu zobaczyć i opowiadał wszystko co wiedział, a ja chłonęłam jego słowa z wielkim zainteresowaniem, zastanawiając się w między czasie, czy nie jest przypadkiem ulubionym uczniem historyka, w swojej szkole.
Przeszliśmy znaczną część starówki rozmawiając i śmiejąc się aż w końcu oboje stwierdziliśmy, że jesteśmy zmęczeni więc po prostu udaliśmy się do ulubionej kawiarni chłopaka.
Usiedliśmy przy jednym z okrągłych stoliczków i zaczęliśmy czytać kartę, przyniesioną przez kelnera.
- Jakie jest najpopularniejsze ciasto w Polce? - zapytałam.
- Sam nie wiem...- zastanowił się przez chwile. - Myślę, że każdy chyba nie raz piekł w swoim domu sernik, więc powiedziałbym, że to.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego najpiękniej jak potrafiłam, nie wiedząc dlaczego aż tak się staram.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, do naszego stolika podeszła kelnerka.
- Czy mogę przyjąć od państwa zamówienie?
- Tak proszę. Laura co zamawiasz?
- Poproszę sernik podawany z gałką lodów śmietankowych i bitą śmietaną, oraz sok pomarańczowy świeżo wyciskany. - kobieta szybko to zapisała i przeniosła spojrzenie na Filipa.
- To samo poproszę.
- Czy to wszystko?
- Tak dziękujemy.
Kiedy odeszła między mną a Filipem zapadła dziwna, nieco krępująca cisza, którą on przerwał jeszcze bardziej krępującym pytaniem.
- Laura... - zaczął niepewnie. - Jesteś strasznie zamknięta w sobie prawda?
- To nie tak. - westchnęłam lekko podirytowana tym, jak odbiera moje zachowanie. - Byłam normalną, przeważnie optymistycznie nastawioną do świata dziewczyną, ale... - zacięłam się, żałując tego, że po prostu nie przytaknęłam na jego stwierdzenie. Wzrok chłopka tylko uświadamiał mnie w tym, że czeka na dalszą część wypowiedzi, a ja próbowałam coś szybko wymyślić. Po chwili milczenia poddałam się i głęboko odetchnęłam. - Ale kiedy Pablo ze mną zerwał... I to tylko dlatego, że wyjechałam mój świat się zawalił. Bardzo go kocham, nie potrafię podnieść się po tym rozstaniu...
- Dlatego jesteś tak do wszystkiego negatywnie nastawiona... - odparł współczującym tonem, a mnie zrobiło się lżej na sercu. - Podchodzisz tak źle do zmiany otoczenia, bo myślisz, że to przez to straciłaś miłość swojego życia.
- Jak to MYŚLĘ? - przymrużyłam oczy. - Ja to wiem.
W tym momencie do naszego stolika podeszła ta sama kelnerka co poprzednio i postawiła przed nami zamówione wcześniej desery. Kiedy oddaliła się, życząc nam smacznego, Filip popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Nie uważam, że miłość twojego życia zostawiłaby cię tylko dlatego, że wyjeżdżasz i w dodatku nie masz na to wpływu. Może i przeprowadzka przyspieszyła wasze rozstanie, ale jestem pewien, że to i tak w końcu by nastąpiło. Zasługujesz na kogoś lepszego. - dokończył swoją wypowiedź, a ja poczułam jak krew mnie zalewa, a na mojej twarzy pojawiają się wypieki.
- Po pierwsze nic o nim nie wiesz. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - A po drugie: nic nie wiesz o mnie. Wiec skąd możesz wiedzieć na kogo zasługuje a na kogo nie? - powstrzymywałam się od krzyku, zaciskając ręce w pięści.
- Nie zrozum mnie źle. - próbował się jakoś wytłumaczyć. - Chodzi mi o to, że ta jedyna prawdziwa miłość nie zostawiła by Cię w takim momencie. Chociaż spróbowałby o ciebie walczyć gdyby mu zależało. Tym bardziej, że zapewne wie ile kosztuje cię to rozstanie i zapewne wie, że kosztuje cię o wiele więcej niż to, że po prostu się nie widzicie. On wie, że wolałabyś związek na odległość niż to co jest teraz. To nie jest ten jedyny La...
- Nie mów nic więcej. NIC O NAS NIE WIESZ NIE UDZIELAJ SIĘ. - oznajmiłam dostatecznie głośno, by ludzie siedzący stolik dalej dziwnie się na mnie spojrzeli.
- Wybacz chciałem pomóc uwolnić ci się od tych nieracjonalnych myśli. Musisz myśleć pozytywnie, bo świat nie kończy się na jednym złamanym sercu.
- Kończysz tą beznadziejną gadkę, czy ja mam skończyć to spotkanie? - wsłuchując się we własne słowa, doszłam do wniosku, że wygłosiłam mu coś w rodzaju szantażu co było trochę dziwne, ale podziałało. Wymruczał tylko pospieszne "przepraszam, chciałem dobrze" i wbił wzrok w swój talerz, oddzielając widelcem kawałek ciasta, po czym wepchnął go do buzi.
Ja zrobiłam to samo, chociaż cały apetyt ze mnie odleciał. Deser był przepyszny, ale nie miałam nawet ochoty się nim delektować. Ledwie przełykałam kawałki wypieku przez gulę w gardle, spowodowaną łzami, które cisnęły mi się na powieki. Jednak nie były to łzy tęsknoty za domem, były to raczej łzy rozgoryczenia, ponieważ każdy próbował wcisnąć mi ten sam kit! Może nie dosłownie, może i subtelnie ale i mama i Marcela i teraz także Filip swoimi mądrościami mówili mi jedno "Otrząśnij się! On Cię już nie kocha!".
- Chyba powinniśmy się już zbierać. - odparł zmieszany, po kilkuminutowej ciszy.
- Chyba masz rację. - odparowałam, nadal żywiąc do niego urazę.
Spacer z powrotem raczej nie był spacerem. Szliśmy tak szybko, że prawie biegliśmy. Dla obojga z nas to było krępujące, a ja marzyłam teraz tylko o tym, aby przestać udawać twardzielkę i zaszyć się w swoim pokoju płacząc. Moja matka, moja przyjaciółka... one popierały zdanie Filipa, a przecież nie pożalę się Pablo... Moją jedyną deską ratunku okazała się Helena... I miałam szczerą nadzieje, że choć ona spojrzy na to inaczej.

Zapukałam do drzwi od pokoju Leny, ale nikt mi nie odpowiedział, więc delikatnie nacisnęłam na klamkę i je otworzyłam. Wchodząc do sypialni mojej przyszłej siostry, od razu wiedziałam kto ją urządzał. Oczywiście przyszła dekoratorka wnętrz. Zaczęłam się zastanawiać czy nie zajmowała się dekorowaniem całego domu.
Jej pokój różnił się od mojego, co było widać na pierwszy rzut oka. Tutaj dwie równoległe do siebie ściany były jasno-szare, a pozostałe dwie bladoróżowe. Chociaż meble tak jak ja miała białe, to dodatki na nich były bardziej w stonowanych kolorach niż moje. Wszystkie szczegóły wydawały się być zachowane kolorystycznie do ogólnego wystroju. Przeważały tutaj szarość, róż, biel i troszkę fioletu. Nawet zdjęcia rozrzucone po całej - przeciwległej do mnie - ścianie, były czarno - białe. Dlatego właśnie to pomieszczenie wydawało się takie spokojne i zarazem przytulne. Widać było, że to musi być pokój modnej, ale za razem spokojnej dziewczyny. Taka właśnie była Lena.
- Szukasz mnie może? - usłyszałam za sobą, już dobrze mi znany, głos.
- Tak. - uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam zaskoczoną dziewczynę. - Musisz mi pomóc. - powiedziałam błagalnym tonem i podeszłam do drzwi, aby je zamknąć, po czym usiadłam na łóżku.
- Co się stało? - spytała ze słyszalną troską w głosie.
- Mam dość Lena. - pisnęłam i aż sama siebie zadziwiłam, kiedy momentalnie zaczęłam płakać, nie mogąc się uspokoić.
Helena nieco zaniepokojona moim nagłym wybuchem, ostrożnie mnie do siebie przytuliła. Dzięki temu drobnemu gestowi poczułam się lepiej. Może nie dobrze, bo łzy nadal ciurkiem spływały po moich policzkach, ale na tyle w porządku, aby zacząć rozmowę.
- To wszystko jest takie trudne... - wyszeptałam, ocierając łzy.
- Przeprowadzka?
- To też, ale chodzi mi teraz o konkretną rzecz. Lena... Wszyscy wokół powtarzają mi, że Pablo mnie nie kocha... Mama, moja najlepsza przyjaciółka, a dziś nawet twój brat, który przecież nawet go nie zna. Oni wszyscy mówią, że przestał mnie kochać, dlatego mnie zostawił. A to tak okropnie boli Lena... Chcę wierzyć w to, że mu na mnie zależy, tak bardzo go kocham. Wiem, że są inne wytłumaczenia tego, czemu postanowił zakończyć ten związek, nie rozumiem czemu każdy stara się mnie na siłę dobić. - powiedziałam i schowałam twarz w dłonie.
- Oni nie chcą cię na siłę dobić Laura... Nie wierzę w to, nie ma takiej opcji. Na pewno się o ciebie martwią i może myślą, że takim gadaniem pomogą ci o nim zapomnieć. Hm...- zamyśliła się przez chwilę - być może Pablo naprawdę cię kocha. Posłuchaj nie wiem jak to dokładnie było między wami, więc nie powinnam tego oceniać, ale może przerosło go to? Może stwierdził, że nie ma co próbować, bo nie potrafi uwierzyć w to, że na odległość także da się utrzymać związek. Może powinnaś z nim porozmawiać?
- Już próbowałam. Przed wyjazdem milion razy starałam się go przekonać. - przyznałam z rezygnacją.
- A więc może spróbuj raz jeszcze. Cóż może odkąd jesteś tutaj coś się zmieniło, coś w nim pękło? Jeśli naprawdę się kochacie musi wam się udać, jestem pewna. Głowa do góry i nie przejmuj się gadaniem innych, ale także się na nich nie wściekaj. Chcą pomóc.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się z wdzięcznością. - Może i chcą, ale to ty mi teraz pomogłaś. Teraz już wiem. Dam mu czas... Kiedy przyjadę do Polski na pierwsze odwiedziny szczerze z nim porozmawiam.
- Tak trzymaj. - wyszczerzyła zęby, zauważając, że udało jej się poprawić mi humor.
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuje Helena. - mocno ją przytuliłam, a ona odwzajemniła uścisk.
- Zawsze do usług. Możesz na mnie liczyć.
- Wiem. - wstałam z łóżka. - Przygotujemy razem kolację? Opowiesz mi przy okazji, jak spotkanie z Antkiem.
- Pewnie. - zachichotała i razem zeszłyśmy do kuchni.

- To ty najczęściej przygotowujesz posiłki, prawda? - zapytałam podczas krojenia ogórka na sałatkę.
- Najczęściej. - przyznała. - Czasem robi to tata, ale raczej on słabo gotuje, więc i tak trzeba po nim poprawić. - roześmiała się.
- A co z Moniką? Nie pomaga ci?
- Raczej nie. Wiesz odkąd mama odeszła od nas do innego faceta, ona siedzi zamknięta w swoim pokoju i nie chce mieć z nikim kontaktu. No nikim oprócz swojego chłopaka, rzecz jasna. I nawet jak zmuszę ją do pomocy to tylko stoi i marudzi, więc wolę po prostu gotować sama.
- Więc twoja mama odeszła do innego? - pożałowałam tego pytania, jak tylko spojrzałam na grymas, który na twarzy Heleny, zastąpił pogodny uśmiech. - Przepraszam...
- Nie szkodzi... - westchnęła i dalej mieszała jakieś składniki na sos. - To stało się trzy lata temu... Byłyśmy wtedy w pierwszej, a Filip w trzeciej gimnazjum. Chociaż rozwód rodziców był przewidywalny, bo wiecznie się kłócili, dzień, w którym spakowała rzeczy i oznajmiła, że odchodzi do niejakiego  Marka, był szokiem. Wyjechała do Anglii. Mamy z nią kontakt, ale bardzo znikomy. Z własnego wyboru i jej chyba też. Nawet nie starała się o nas walczyć... Do tej pory zastanawiam się czy dlatego, że w jej nowym życiu bylibyśmy tylko ciężkim balastem, czy dlatego, ze wiedziała, iż nie ma szans, abyśmy opuścili ojca...
Nie byłam pewna czy powinnam się odezwać, ale gdy po dłuższym czasie Lena nic nie dopowiedziała, zrozumiałam, że zakończyła tą wypowiedź.
- Bardzo mi przykro... Ale nie jesteś sama. Mojego tatę odkąd pamiętam interesowała tylko praca, dla nas nie miał czasu. Teraz ma nową rodzinę i chyba nawet nie wie, do której poszłam klasy.
- Widzę, że mamy podobne przeżycia życiowe. - delikatnie się uśmiechnęła, chociaż widziałam, że jej oczy są zaszklone. Poczułam się winna, bo to ja zaczęłam temat, więc dla rozluźnienia atmosfery, spytałam jak przebiegło spotkanie z Antkiem.
Ta jak myślałam, to ją rozpromieniło i z wielkim entuzjazmem zaczęła mi wszystko opowiadać, więc poczułam ulgę.




Witam wszystkich, którzy dobrnęli do momentu przeczytania tego.
Witam was po dość długim czasie z 5 rozdziałem. :) Mam nadzieje, że się podoba mimo jego "bardzo powalającej " długości. :P
Postaram się aby następny był dłuższy.
To do następnego <3 pozdrawiam