poniedziałek, 20 marca 2017

23. Ciąża

 Witam! Dzisiaj moja wiadomość do was pojawia się na górze, bo chciałabym wam powiedzieć, że rozdział jest dość krótki... I mowie to teraz, żebyście nie byli rozczarowani jego długością.
Bardzo, bardzo przepraszam... Postaram się aby następny był dłuższy, aczkolwiek nic nie obiecuje. Wiecie jak jest, czasem brak weny, innym razem czasu. Przepraszam też za dodanie go dziś, a nie wczoraj...
Naprawdę ogromnie was przepraszam, ale mam nadzieję, że wam się spodoba.


LAURA LAUREN <3






Monika patrzyła na mnie przerażona, próbując udawać, że nic się nie stało, lecz jej szkliste oczy nie pozwalały na to.
Ja również stałam osłupiała i nie wiedziałam co powiedzieć. Stała przede mną 16-letnia siostra Filipa i nieudolnie starała się ukryć za plecami, nic innego, jak test ciążowy. Sądząc po jej minie, gdy wyszła z łazienki, trzaskając drzwiami, obawiam się, że jest on POZYTYWNY.
Próbowała mnie wyminąć, ale zagrodziłam jej drogę.
- Nie twoja sprawa! - fuknęła zanim w ogóle zdążyłam się odezwać.
- Czy ty jesteś w ciąży? - zadałam pytanie, choć byłam prawie pewna odpowiedzi.
Nic nie odpowiedziała, spuściła głowę, a po jej policzku popłynęła łza. Ogromne było moje zaskoczenie, gdy nagle rzuciła mi się w ramiona i zaczęła głośno szlochać. Zrobiło mi się jej okropnie żal. Pogładziłam ją po włosach i szepnęłam do ucha żeby się uspokoiła, po czym zaprowadziłam ją do jej sypialni i obie usiadłyśmy na łóżku.
- Co ja teraz zrobię? - podkuliła kolana pod brodę i jeszcze bardziej się rozpłakała.
- Szczerze to nie mam pojęcia. - przyznałam, żałując, że nie mam dla niej żadnej porady.
- Tata mnie zabije, Dominik mnie zostawi... - w tym momencie głos jej się załamał.
- EJ! Tata wcale cię nie zabije, bo cię kocha. - niepewnie dotknęłam jej dłoni. - A jeśli Dominik również cię kocha, to cię nie zostawi samej... Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz.
- Łatwo ci powiedzieć! Ty nie jesteś w ciąży! - wykrzyczała, ale po chwili zrobiła skruszoną minę. - Przepraszam. - szepnęła zachrypniętym głosem.
Już miałam odpowiedzieć, ale przerwał mi Filip, który właśnie wparował do pokoju.
- Co się tu... - zaczął, lecz nie dokończył, bo jego wzrok zatrzymał się na zapłakanej siostrze. Bynajmniej tak mi się zdawało, jednak po chwili zorientowałam się, że z wielkimi oczami patrzy n to, co trzymała w ręku.
- Co to ma znaczyć?! - wydarł się na całe gardło, aż się zdziwiłam.
- Nie drzyj się na nią! - warknęłam, obdarowując go morderczym spojrzeniem.
- Czy ty jesteś w ciąży?
- A myślisz, że co tępaku oznaczają dwie kreski na teście ciążowym. - odpowiedziała mu ze słyszalną pogardą.
- Zabije go! - znowu się wydarł chyba na całą Warszawę.
- Uspokój się Filip! - wtrąciłam się.
- Jak mam się uspokoić? Ten gówniarz zrobił dziecko mojej młodszej siostrze!
- Nie zmuszał mnie do niczego, ja sama chciałam!
- Chciałaś mieć dziecko!?
- NIE! NIE PLANOWALIŚMY TEGO, ALE TO NIE JEGO WINA, TYLKO NASZA.
- A on za to oberwie. Tak mu nagadam, że mu się odechce zaciągać 16-latki do łóżka.
- WYJDŹ STĄD! - zdenerwowana wstałam i wyprowadziłam Filipa za drzwi. - Jak możesz?! - syknęłam i zamknęłam drzwi, gdy już byliśmy na korytarzu.
- Dziwisz mi się?
- Powinieneś ją wspierać, a nie robić jej awanturę! Trudno stało się, czasu nie cofniesz!
- Czy to nie ty przed chwilą zrobiłaś mi awanturę o moje BYŁE dziewczyny.
- Doskonale wiesz, że to nie o TO była awantura. Zresztą nie zmieniaj tematu. Właź tam i ją przeproś!
- Najpierw pogadam sobie z jej chłopakiem. - odwrócił się napięcie i poszedł na dół!
- Filip! - wrzasnęłam za nim, ale on nawet się nie odwrócił.
Weszłam z powrotem do pokoju nastolatki, która przyglądała mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Poszedł do niego prawda? - odetchnęła głęboko.
- Nie będę kłamała, bo pewnie i tak słyszałaś wszystko.
- Niestety.
- Nie martw się, nic nie zrobi... - zapewniłam ją, bo byłam pewna, że Filip nie posunie się do bójki.
- Tak wiem... Zawsze była nadopiekuńczym braciszkiem. Czasem to nawet fajne. - wzruszyła ramionami. - Pewnie zrobi mu niezłą awanturę...
- Tak ale czy Dominik nie powinien dowiedzieć się o waszym dziecku, od ciebie? - zasugerowałam.
- Spokojnie... Dominika nie ma w domu, jest dziś u rodziny za miastem. Ale spacer mojemu bratu, dobrze zrobi.
- No nieźle... - zaśmiałam się mimowolnie.
- To trochę zabawne. - puściła mi oczko i  wstała ze swojego miejsca i wskazała na drzwi, przez które po chwili wyszła.
 Nie pytając o nic, poszłam za nią. Kiedy znalazłyśmy się na dole weszła do kuchni i wyrzuciła test ciążowy do kosza.
- Trzeba to wyrzucić, bo jak będę to tak trzyma w ręku, wszyscy się zorientują, zanim sama im powiem. - uśmiechnęła się pochmurnie i opadła na krzesło, ponownie zalewając się łzami.
- Hej, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - próbowałam ją jakoś pocieszyć, choć wiem, że marnie mi to wychodziło.
- Dlaczego jesteś dla mnie taka miła? - popatrzyła na mnie.
- Nie rozumiem?
- Jestem dla ciebie wredna, a ty nie pocieszasz. - było po niej widać, że bardzo ją to dziwi. Moje usta wykrzywiły się w pobłażliwym uśmiechu.
- Nie wydałaś mojego sekretu, nie jesteś wredna.
- Wiesz, że zrobiłam to głównie ze względu na Filipa.
- Posłuchaj mnie... W pewnym sensie cię rozumiem... Kiedy tu przyjechałam nic mi nie odpowiadało, nie chciałam się z nikim zaprzyjaźniać... Najchętniej siedziałabym w pokoju i czekała na moją osiemnastkę, aż będę mogła wrócić na stałe do Hiszpanii... Byłam opryskliwa nawet dla Leny, ale ona była miła i wyrozumiała.
- Zawsze taka jest, w przeciwieństwie do mnie.
- Rozumiem dlaczego tak się zachowywałaś, naprawdę. Wcale ci się nie dziwię, ale cieszę się, że już wszystko w porządku. Bo... jest w porządku, prawda? - mój głos wydał się dość niepewny.
- Jeśli nie masz do mnie urazy o to jak cię traktowałam to wszystko gra.
- Na początku tez nie dawałam powodów, abyś mogła mnie lubić, więc nie ma o czym mówić. Zgoda? - wyciągnęłam do niej dłoń.
Ona swoją otarła z łez o spodnie, po czym chciała uścisnąć moją, lecz ostatecznie po prostu mnie przytuliła.
- Jasne, że zgoda. - powiedziała, odsuwając się ode mnie.
- W końcu będziemy rodziną, co nie?
- Masz na myśli ślub taty z Niną, czy twój z Filipem? - zaśmiała się, a ja razem z nią.
- Powiedzmy, że i jeden i drugi. - mrugnęłam okiem, a ona roześmiała się jeszcze bardziej. - O ile do niego dojdzie... - dodałam niemalże niesłyszalnie, ale na tyle głośno by mnie zrozumiała.
- Słyszałam jak się kłóciliście... O co poszło?
- Mało istotne. - machnęłam ręką.
- No mów, mów.
- Nie chcę obarczać cię moimi problemami...
- Oj no weź! Chociaż na chwilę daj mi zapomnieć, że mam poważna rozmowę z ojcem. - udała obrażoną.
- Kiedy z nim porozmawiasz?
- Laura! Nie zmieniaj tematu.
- Nie powiedział mi o swoich dziewczynach... Chodzi o Wiktorię. Karol wspomniał dziś o niej, a ja nawet nie wiedziałam o kogo chodzi. bo Filip ani słówkiem nie pisnął, że miał kogoś. Znaczy wiedziałam, że tak zapewne było, kto by nie chciał takiego chłopaka? Jednak... Zerwali niedawno, myślę, że powinnam wiedzieć.
- Rozumiem...- przytaknęła. - Pierwsza kłótnia zakochanych... Masz trochę racji, ale z drugiej strony powinniście pogadać, a nie robić awanturę. Filip i Wiktoria... to nie był jakiś mega poważny związek, ciebie traktuje zupełnie inaczej...
- Myślisz, że przesadziłam?
- Odrobinkę.
- Przeprosić go?
- Yhm - pokiwała twierdząco głową, dając mi do zrozumienia, że to oczywiste.
- Chyba masz rację. - westchnęłam.
- Chyba na pewno.
- Dobra, dobra. Przeproszę. - uniosłam ręce w geście obronnym.
W tym momencie do domu weszła Helena.
- Hej laski! - wbiegła do pokoju pełna entuzjazmu, ale gdy zobaczyła Monikę, mina jej zrzedła. - Co tobie? - natychmiast zajęła miejsce na przeciwko siostry.
- Musze ci o czymś powiedzieć...
Niestety nie dokończyła, bo przerwał jej dźwięk dzwonka do drzwi.
- Porozmawiajcie spokojnie ja otworzę. - powiedziałam i wstałam od stołu, kierując się na korytarz.


wtorek, 14 marca 2017

Przepraszam!!!

Witajcie! Bardzo was przepraszam za brak rozdziału w niedzielę. 

Mam nadzieję, że dodam go jeszcze przed tą niedzielą, choć nic nie obiecuje ... 
Wiem, że to już nie pierwszy raz, no ale tak wyszło.  
Do następnego!!! <3 


LAURA LAUREN <3

niedziela, 5 marca 2017

22. Wiktoria

MIESIĄC PÓŹNIEJ!!!!

- Wstawaj śpiochu. - Filip szeptał do mojego ucha. 
- Jest Sobota. - wymruczałam i odwróciłam się plecami do niego. 
- Tak, ale jest już dziesiąta, a na stole czeka śniadanie. Kazali mi przyjść cię obudzić. - poczułam jak jego ciepłe palce dotykają mojego policzka, i odgarniają moje włosy, po czym delikatne usta chłopaka muskają moją skórę. 
- Teraz to już w ogóle nie chce mi się wstawać. - uśmiechnęłam się i w końcu na niego spojrzałam. 
Ja zwykle wyglądał olśniewająco. Miał idealnie ułożone włosy, jego czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie z czułością, a usta wykrzywiały w przeuroczym uśmiechu - najpiękniejszym jaki ten świat widział. 
- Wstaniesz sama, czy mam cię zanieść? - uniósł pytająco brwi, a ja się szyderczo uśmiechnęłam.
- Zanieś mnie! - skopałam z siebie kołdrę i podniosłam ręce w górę. 
Ku mojemu zdziwieniu, Filip poderwał się i wziął mnie w ramiona, po czym wyniósł na korytarz. 
- Puszczaj! - zaczęłam się śmiać i wymachiwać nogami. 
- EJ WY! - nagle z pokoju wybiegła Lena. - TY! - wskazała pacem na brata i spojrzała na niego groźnie. - Puszczaj ją w tej chwili, i nie odwalaj takich akcji, kiedy tata i Nina są w domu. - A TY! - popatrzyła na mnie, tym samym wzrokiem, co na mojego chłopaka. - Przestań tak krzyczeć, bo zaraz naprawdę wszyscy się zbiegną, i będziecie mieli przechlapane przez wielkie P!
- Dobra, już dobra. - Filip delikatnie postawił mnie na podłodze, a Helena zrobiła dumną minę i zeszła na dół.
Popatrzeliśmy po sobie z chłopakiem i zaczęliśmy się głośno śmiać, z naszego TAJNIAKA.
- FILIP, LAURA! - usłyszeliśmy głos mojej mamy. - Chodźcie, bo wszyscy czekamy. 
- Idziemy, idziemy. - uspokoiliśmy się trochę i ruszyliśmy w stronę schodów.
- Cześć wszystkim. - uśmiechnęłam się do domowników i zajęłam swoje miejsce - obok mamy, naprzeciwko Filipa. 
- Co dzisiaj robicie? - zapytał Karol. 
- Ja w sumie nic. - wzruszyłam ramionami, po czym zaczęłam nakładać sobie jajecznicę. 
- Ja też nie mam żadnych planów. - powiedział Filip. 
- Ja idę do Antka. - Lena aż promieniała, mówiąc to. Kiedy tylko wspomina o swoim chłopaku, na jej twarzy pojawia się uśmiech, a w oczach tańczą małe iskierki. Widać, że bardzo jest w nim zakochana. Zazdroszczę jej, że tak jawnie może to pokazywać, ale już niedługo i ja nie będę ukrywać swoich uczuć... Rozmawiałam ostatnio ze swoim chłopakiem... Nie ma co ukrywać, z każdym dniem zakochuje się w nim coraz bardziej, i myślę, że nie ma sensu zwlekać z wyjawieniem tego rodzicom... Jednak nie czuje się jeszcze do końca gotowa, muszę pozbierać myśli, wymyślić co właściwie chcę im powiedzieć, chociaż mam wrażenie, że nigdy nie wpadnę na odpowiednią przemowę... 
- Ja miałam iść dzisiaj z koleżankami na świąteczne zakupy, ale nie najlepiej się czuję, więc zostanę w domu. - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Moniki. 
- Co się stało? - mama spojrzała na nią z troską. Mają ostatnio dużo lepszy kontakt niż wcześniej. Monika nareszcie zdjęła tę dziwną zasłonę, przez którą ani ja, ani moja mama nie mogłyśmy się przedostać. Co prawda nasze relacje z dziewczyną nie są jeszcze idealne, ale wszystko jest na dobrej drodze. 
- To nic takiego. - uśmiechnęła się lekko. 
- Daj spokój siostra. - wtrąciła się Helena - jesteś strasznie blada, i nawet nie tknęłaś jedzenia. A w nocy chyba z 5 razy wymiotowałaś. 
- Dzięki Lena, zepsułaś wszystkim apetyt. - Monika skarciła siostrę.
- Naprawdę? - Karol również wydał się zaniepokojony. 
- To pewnie jakaś grypa żołądkowa. Panuje teraz w szkole. 
- Na serio? - odezwał się Filip, na co nastolatka zgromiła go wzrokiem. 
- Powinnaś pójść do lekarza. - dopowiedziała mama.
- Dobra... - westchnęła. - Jeśli do jutra mi nie przejdzie, to pójdę. A teraz pójdę się położyć, a wy zjedzcie. Smacznego. - wstała od stołu i wyszła z jadalni. 
- Może jednak nie powinniśmy jechać, do tego miasta? - spytała mama, patrząc na Karola.
- Sam nie wiem... - jej narzeczony westchnął. - Za tydzień święta, a my jeszcze nie mamy nic kupione.
- Jedziecie robić dla nas prezenty świąteczne? - Filip wyszczerzył zęby. 
- Nie tylko dla was, ale też dla moich rodziców, oraz mamy Niny.
- Właśnie! Babcia przyjeżdża na święta? - spytałam pełna nadziei. 
- Niestety nie. - odpowiedziała mi mama, a mój entuzjazm opadł. 
- Bo to my wszyscy jedziemy na święta do niej. - dopowiedział, Karol. Myślałam, że coś źle usłyszałam, ale po chwili dotarło do mnie, że on naprawdę to powiedział i aż poderwałam się z miejsca, po czym zawiesiłam się mamie na szyi. 
- Naprawdę, naprawę, naprawdę? - piszczałam jej nad uchem. 
- Co ty taka zdziwiona? - zaśmiała się. - Przecież od dawna mówiliśmy, że święta spędzamy w Hiszpanii. 
- No ale myślałam, że tak tylko mówisz, i że będziesz chciała spędzić święta z Karolem, nie sądziłam, że wszyscy tam pojedziemy!
- Nie krzycz tak, bo ogłuchnę. - zaśmiała się głośno. 
-  Nie moja wina, że tak się cieszę. - uwolniłam ją z mojego uścisku i usiadłam z powrotem na swoim krześle. 
- Ale fajnie, zwiedzimy Hiszpanię! - Lena również się ucieszyła.
- I poznamy bliskich Laury i Niny. - poprawił ją Filip, a Helena zrobiła zawstydzoną minę. 
- Tak to też. - zaśmiała się. - Po prostu uwielbiam Hiszpanię! 
- Ja też. - uśmiechnęłam się szeroko, na myśl o tym, że będę spacerować z Filipem uliczkami rodzinnego miasta, przedstawię go mojej przyjaciółce, i znowu zobaczę się z babcią!
- A co do tego miasta, to jedzcie. Ja z Laurą zaopiekujemy się Moniką. - Filip puścił do mnie oczko, które na pozór nic nie znaczyło, ale ja wiedziałam, że mówi do mnie "mamy dom dla siebie".
Może to głupio zabrzmi, ale uwielbiam, kiedy mama z Karolem wychodzą na miasto, a ja i Filip z przyszłego rodzeństwa zamieniamy się w najlepszą parę wszechczasów. 
- Nic jej nie będzie. - dodałam. Wasza obecność, nic nie zmieni, to na pewno wirus. W klasie mojej i Leny też kilka osób, narzekało na grypę żołądkową. Co nie Lenka? 
- Tak, tak. - przytaknęła, choć nie było to prawdą. 
- No okej... - mama westchnęła. - Nie bądźmy nadopiekuńczy. 
- Właśnie tato. - Helena spojrzała na ojca znacząco. 
- W sprawach chłopców to już inna sprawa, młoda damo. 
- Jasne. - dziewczyna wywróciła teatralnie oczami. 
- Właśnie. - Karol klasnął w ręce. - Coś mi się przypomniało. - zaśmiał się pod nosem i popatrzył na Filipa. 
- Co? 
- Zgadnij kogo spotkałem dziś w piekarni, jak byłem po bułki. - powstrzymywał się, by nie wybuchnąć śmiechem. 
- No powiedz, a nie. 
- Wiktorię. - mężczyzna poruszał zabawnie brwiami, natomiast jego syn zrobił lekko speszoną minę i się wyprostował. 
- I co z tego? 
- Pytała czy wciąż uczęszczasz na lekcje tańca, bo bardzo się za tobą stęskniła. Pytała co u ciebie. 
- I co cię tak bawi? 
- No nic. - puścił mu oczko. - Całkiem porządna była z niej dziewczyna. 
- Ta jasne. - w głosie chłopaka, dało się usłyszeć sarkazm. 
- W sumie... Dlaczego zerwaliście? - po tym pytaniu, zacisnęłam ręce w pięści. Poczułam jak po moim ciele rozchodzi się nieprzyjemna, gorąca fala. 
Filip wzruszył tylko ramionami, i tym samym zakończył temat. 


- Co to za Wiktora i dlaczego nic o niej nie wiem? - zapytałam, kiedy tylko drzwi za mamą i Karolem się zamknęły. 
- Ktoś tu chyba jest zazdrosny. - podszedł do mnie i objął w tali.
- Co to za Wiktoria i dlaczego nic o niej nie wiem? - powtórzyłam pytanie z wielkim wyrzutem, choć wcale go nie planowałam. 
- To moja była dziewczyna. - lekko się ode mnie odsunął. 
- Tyle zdążyłam już się dowiedzieć. - byłam coraz bardziej zła na chłopaka, że przez miesiąc związku nawet nie pisnął o tym, że miał kogoś. - Jak się poznaliście, ile byliście razem? Kiedy zerwaliście? 
- Jeszcze więcej tych pytań. - prychnął, czym jeszcze bardziej mnie rozzłościł. 
- MÓW, A NIE! 
- Najpierw się uspokój.
- SAM SIĘ USPOKÓJ! DLACZEGO NIC MI O NIEJ NIE POWIEDZIAŁEŚ!? MYŚLAŁAM, ŻE WSZYSTKO SOBIE MÓWIMY! - krzyczałam, zamaszyście gestykulując rękoma. 
- Bo tak jest, po prostu nie sądziłem, że muszę opowiadać ci o każdej byłej dziewczynie. 
- OOOOO czyli było ich więcej!
- Laura mam 18, prawie 19 lat, chyba nie myślałaś, że jesteś moją pierwszą dziewczyną! - również podniósł ton głosu. 
- Przecież wiesz, że nie o to chodzi! 
- A więc o co?! - teraz już oboje się przekrzykiwaliśmy. 
- O to, że ty o Pablo wiedziałeś, więc czemu nic nie mówiłeś o twoich byłych!?
- Trzeba było spytać! Co?! Miałem ci opowiadać jak to pierwszy raz się pocałowałem, albo byłem z dziewczyną w łóżku, abo gdzie i z kim miałem pierwszą randkę?! CHCIAŁABYŚ TEGO SŁUCHAĆ?!
Zagiął mnie. Jasne wiedziałam, że pierwszy pocałunek i randkę ma już za sobą... To trzecie też podejrzewałam, ale nigdy nie chciałam o to pytać, ani zaczynać tematów łóżkowych. Na to, aby przespać się z Filipem byłam niegotowa, więc tematu też nie zaczynałam i tyle, ale jak tak po prostu mi to powiedział... a raczej WYKRZYCZAŁ, nie wiedziałam co mam odpowiedzieć...  
Nigdy tak na siebie nie wrzeszczeliśmy i miałam ochotę się rozpłakać, lecz nie chciałam mu tego pokazać... Nic nie mówiąc po prostu się odwróciłam i pobiegłam na górę, z zamiarem wejścia do łazienki i daniem upustu emocjom, jednak kiedy znalazłam się przy drzwiach, te gwałtownie się otworzyły, a z pomieszczenia wybiegła zapłakana Monika. Kiedy mnie zobaczyła szybo się speszyła i schowała ręce do tyłu, jednak było za późno. Zdążyłam zauważyć w nich test ciążowy... 











WITAM!!!!
Wybaczcie mi proszę taki krótki rozdział... Krótki, ale wypełniony emocjami xD 
Wybaczcie mi również skłócenie Filipa i Laurenki, ale trochę musi się dziać... A no i Monika.... haha czekam na wasze reakcje, na tą sytuację! 
Dziś tak króciutko, bo bardzo chciałam zakończyć w tym momencie, a raczej nie będę na siłę wplątywała nic w środek, byleby przedłużyć rozdział. Kolejny postaram się, aby był dłuższy. Mimo to mam nadzieję, że się podoba <3 do następnego! 

LAURA LAUREN <3 

środa, 1 marca 2017

21. Sobota

- Powiem ci kochanie, że to był świetny pomysł - ścisnęłam mocniej dłoń swojego chłopaka.
- Też tak myślę - oparł swoją głowę o moje ramię. 
- Piękny dziś dzień prawda? - wyciągnęłam głowę w stronę słońca, które pomimo jesieni grzało dziś bardzo mocno. Jego promienie przyjemnie padały na moją twarz. 
- Pogoda nam sprzyja, Laurenka. - musnął mój policzek i objął w pasie. 
- Szkoda, że jutro wyjeżdżamy. - jęknęłam i pogłaskałam dłonie chłopaka, które mocno mnie obejmowały. 
- Możemy tu przyjeżdżać jak tylko będziesz chciała.
- Wieś jest fajna. Tak tu cicho i przyjemnie. - rozsiadłam się wygodnie na huśtawce, na której siedzieliśmy i oparłam się o tors Filipa. 
- Jeśli chcesz możemy kiedyś zamieszkać na wsi. - zaproponował, a mnie przeszły przyjrmne dreszcze na myśl o tym, że kiedyś zamieszkamy razem. Oczywiście teraz również mieszkamy pod jednym dachem, ale musimy się ukrywać. Nie mogę się doczekać aż będziemy mogli być w domu tak jawni, jak tutaj. - Co najbardziej podoba ci się na wsi? - spytał po chwili.
- Tyle zacisznych miejsc, w których możemy się zaszyć, ta mała ilość ludzi, ten spokój, a najbardziej to, że nie musimy się ukrywać. 
- Akurat to niedługo będzie także w mieście. 
- Masz rację. - zaśmiałam się. - A co do tego mieszkania na wsi to bardzo dobry pomysł. - odpowiedziałam na poprzednie pytanie chłopaka.
- Będziemy mieli gromadkę dzieci i zamieszkamy na super osiedlu. - zaśmiał się i przycisnął mnie mocniej do siebie.
- Pewnie, że tak.
- Dzieciaki! - naszych uszu dobiegł głos Pani Krysi. - Chodźcie do domu, bo mi się jeszcze przeziębicie i mnie wasi rodzice zabiją.  Poza tym dziadek rozłożył jakąś grę planszową i planuje was ograć.
- O nie! - Filip poderwał się z huśtawki - Mnie się nie da ograć w planszówki. - wypiął pierś do przodu i z bojowym nastawieniem ruszył ku gankowi.
Razem z jego babcią się zaśmiałyśmy, i również weszłyśmy do środka.
W salonie faktycznie leżała jakaś gra, a wokół niej usadowili się Lena, Antek, Monika, Dominik, mój chłopak i pan Józek. Ja z Panią Krysią poszłyśmy jeszcze po małe przekąski do nich dołączyłyśmy.
Dziadek mojego chłopaka to chyba naprawdę wielki fan gier planszowych, bo jej zasady tłumaczył z wielkim entuzjazmem. W sumie to całkiem dobry sposób na miłe spędzenie czasu. Kiedy już wszyscy zostali zapoznani z regułami, zaczęliśmy rozgrywkę. Na szczęście gra była długa i wieloetapowa, więc nie skończyliśmy za szybko, dzięki czemu mogliśmy świetnie bawić się o wiele dłużej. Niestety mój chłopak nie wygrał ze swoim dziadkiem. Mimo, że pod koniec zaczął wygrywać, Pan Józek ograł nas wszystkich i to z wielką przewagą.
- O nie! - jego wnuk udał wielce obrażonego. - Domagam się dogrywki.
- Pogódź się z tym dziecko, że jestem od ciebie lepsze w te klocki. Nie dorosłeś do tego, aby pokonać mistrzunia. - Staruszek uśmiechnął się triumfalnie. - To co? Przegrany sprząta? - spojrzał na swoją żonę ze złowieszczym uśmieszkiem.
- Nie ma mowy. - zaśmiała się. - Niech wygrany w nagrodę posprząta, a ja idę szykować obiad. - poderwała się z dywanu i ruszyła w stronę kuchni.
- Wiecie co dzieciaki. - mężczyzna również się podniósł, złapał się za plecy i wygiął do tyłu. - Chyba coś mnie łupie w krzyżu, starość nie radość. Muszę iść rozprostować stare kości. - wyszczerzył zęby i wyszedł na taras.
Cała nasza szóstka pokręciła głowami z niedowierzaniem, po czym zajęliśmy się za ogarnięcie bałaganu, po grze.


Na stole czekały na nas kotlety schabowe, smażone ziemniaki,
surówka z białej kapusty, oraz kompot wiśniowy.
- Babciu, jak ja kocham twoją kuchnie – powiedział Filip, zajaadając
się zawartością swojego talerza.
- Widzisz wnuczku. Musisz częściej odwiedzać mnie i moją kuchnie.
- Myślę, że to całkiem możliwe. Laura polubiła to miejsce – popatrzył na
mnie.
- Bardzo się cieszę – kobieta obdarowała mnie radosnym, babcinym uśmiechem.
Po skończonym obiedzie i sprzątanięciu ze stołu, razem z Filipem
udaliśmy się do naszego tymczasowego pokoju.
- Ale się najadłem. – chłopak opadł na łóżko.
- I jeszcze ten deser – zasmialam się, kładąc obok niego.
- O tak! – również się roześmiał i złapał za brzuch.
- Do domu wrócimy o 3 kilo więksi.
- Dokładnie – podniósł się.  – Idę do łazienki, a jak wrócę to możemy
iść na spacer.
- pewnie! -  wyszedł z pokoju, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie,
rozmyślając o tym jak dobrze się tu czuję. Tutaj nie jestem przyszłą siostrą Filip,
jestem po prostu jego dziewczyną. To tak pięknie brzmi : dziewczyna Filipa.
Pomimo dziwnej sytuacji w jakiej się znajdujemy, jest ze mnie prawdziwa szczęściara.
Chłopak jest cudownym facetem i napewno nie jedna dziewczyna chciałaby być na moim miejscu.
Nie tylko dlatego, że jest nieziemsko przystojny, ale również bardzo zabawny, opiekuńczy, czuły,
kochany, uroczy... Zawsze znajdzie dla mnie czas, potrafi pocieszać i słuchać... Mogłabym tak w nieskończoność wymieniać jego zalety i powody dla których Filipa można uznać FACETEM IDEALNYM.
- To co idziemy? – chłopak przerwał moje rozmyślania.
- Jasne! – zaskoczyłam z łóżka i złapałam jego wyciągniętą dłoń.
Szliśmy chwilę w milczeniu, rozkoszując się kolejnym pogodnym dniem.
- O której jutro wyjeżdżamy? – spytałam z lekkim westchniem.
- Babcia nie wypuści nas przed obiadem. – odpowiedział rozbawiony. – Aż tak bardzo nie podoba ci się Warszawa?
- Wiesz, że nie o to chodzi. – szturchnęłam go w ramię – Warszawa jest piękna, ale podoba mi się to, że możemy iść ulicą za rękę.
- Widzisz miałem genialny pomysł. – wyszczerzył dumnie zęby – Przy obiedzie mówiłem poważnie. Możemy przyjeżdżać tu częściej.
- To super – zatrzymałam się i przytuliłam do niego. To
- A niedługo to co tu będziemy mogli robić i w Warszawie. – pocałował mniej w policzek.
- Najpierw musimy powiedzieć rodzicom.
- Jeśli chcesz możemy to zrobić nawet po powrocie.
- NIE, jeszcze nie. – zaprzeczyłam szybko – To zbyt wcześnie.  – dodałam i spuściłam spojrzenie w dół.
 - Spokojnie kochana – odsunął mnie od siebie i spojrzał w oczy – jak będziesz gotowa dasz mi znać i wtedy oznajmimy im, iż jesteśmy razem. A w następnej kolejności wykrzyczę to całemu światu. – zaśmiał się a ja razem z nim.
- Jesteś wspaniały – pogładziłam go po policzku, a on złapał moją dłoń.
- Ty bardziej – ucałował mnie w nos – Chyba już zmarzłaś. Masz cały czerwony nosek.
- Może troszeczkę.
- Choć wracamy, bo mi się zaziębisz. - zdecydował i pociągnął mnie za rękę w stronę domu.
Zaraz przy wejściu dobiegł nas głos Pani Krysi
- Ależ wy macie dobre wyczucie czasu.
- Dlaczego? - weszliśmy do kuchni, w której jak się okazało, wszyscy siedzieli przy stole, pili herbatkę, jedli ciasto i... rozkładali grę, w którą graliśmy wcześniej.
Razem z moim chłopakiem roześmialiśmy się głośno.
- No Chodź młodziku - Pan Józek zawierał ręce, zwracając się do wnuka. - Chciałeś dogrywki.
- Nie wierzę w ciebie - Filip wciąż się śmiejąc, usiadł na wolnym miejscu. Ja również usiadłam i zaczęliśmy rozgrywkę.
Po raz kolejny graliśmy conajmniej 3 godziny, ale było miło i naprawdę zabawnie. Nawet nie zauważyłam, że minęło tak dużo czasu.
- Widzisz Filip! - Pan Józef wstał z miejsca i zaczął TAŃCZYĆ TANIEC ZWYCIĘSTWA, a my wszyscy tak śmiać, że prawie pospadalismy z krzeseł.
- A wez stary dziadzie! -krzyknęła  żona mężczyzny, wciąż się śmiejąc.
- Zatańcz ze mną - tanecznym krokiem podszedł do kobiety i porwał w obroty.
Monika podglosiła im muzykę, która cały czas grała z radia, a po chwili wszyscy już tańczyliśmy...


- Odwiedzić mas macie niedługo. - powiedziała Pani Krysia, tuląc Helenę.
- Jasne Babciu! - blondynka ucałowała jej policzek i wsiada do auta.
- Milo było mi cie poznać, kochanie. - podeszła do mnie i również przytuliła.
- Mi panią również, to był świetny weekend. - powiedziałam zupełnie szczerze.
- A jakże by inaczej miało być z nami! - Pan Józek również mnie przytulił.
Po chwili wszyscy siedzieliśmy już w samochodzie.




WITAM WSZYSTKICH!!!!!
WIEM WIEM. Rozdział miał być w poniedziałek a nie dzisiaj ale niestety nie dałam rady. Wybaczcie :/
W każdym razie mam nadzieję, że wam się podoba :)
Do (mam nadzieję) niedzieli <3
POZDRAWIAM!

LAURA LAUREN  <3