środa, 30 listopada 2016

Śniadanie

Obudziłam się nadzwyczaj wyspana i wypoczęta, jakbym wcale nie zasypiała nad ranem, po długim maratonie strasznych horrorów i nocy PEŁNEJ wrażeń. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, z którego odczytałam, że jest już 15:00, co trochę mnie zdziwiło, bo myślałam, że jest trochę wcześniej. Mimo to nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, jednak zmusił mnie do tego żołądek, który donośnie dał znać, że chce jeść. Faktycznie poczułam się strasznie głodna, więc wygramoliłam się spod kołdry. Zarzuciłam na siebie tylko bluzę i wyszłam z pokoju, w celu zejścia do kuchni.
- Część śpiąca królewno. - zażartował siedzący na krześle i przeglądający coś w telefonie Filip.
Trochę speszona jego słowami i tym, że stoję przed nim w samej pidżamie i bluzie, lekko się uśmiechnęłam.
- Jak długo nie śpisz?
- Od jakichś dwóch godzin.
- Co tak szybko?
- Niestety dla mnie nie byli tacy łaskawi. Lena obudziła mnie, kiedy szukała czegoś w moim pokoju.
- Gdzie ona właściwie jest?
- Poszła do Korneli. - oznajmił, po czym odłożył telefon i zaczął się mi przypatrywać, śmiejąc się pod nosem?
- Co cię tak bawi? - zmarszczyłam brwi.
- Twoja fryzura. - wskazał palcem na czubek mojej głowy i jeszcze bardziej się roześmiał. - Nie uczesana śpiąca królewna.
- Bardzo śmieszne. - wybąkałam i podeszłam do oszklonej szafki na talerze, aby przyjrzeć się swojemu odbiciu. Kiedy się zobaczyłam wpierw się przeraziłam , a po chwili sama wybuchnęłam śmiechem, na widok moich włosów powykręcanych na każdą stronę. - Dobra. To jednak jest śmieszne.
- Weź idź doprowadź się do porządku, bo jak ktoś przyjdzie to go wystraszysz.
- Spadaj. - żartobliwie uderzyłam go w ramie. - Najpierw muszę coś zjeść.
- Proponuje żebyś poszła się ogarnąć, a ja ci coś zrobię.
- Nie. - zaprzeczyłam, udając bardzo stanowczą. - Jestem tu niespełna 4 dni, a ty już chyba 2 raz proponujesz mi śniadanie. Jeszcze pomyślisz, że się tobą wysługuje. - odparłam, otwierając lodówkę w poszukiwaniu czegoś na kanapki.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Lubię kuchnie. - wyszczerzył zęby. - Tylko mi nie mów, że to babskie.
- Ymmmm facet, który lubi gotować. Marzenie każdej laski.
- Twoje też? - uśmiechnął się zawadiacko.
- Jasne. - wzruszyłam ramionami. - Każda, to każda. Ale skoro tak chcesz, to faktycznie możesz zrobić mi coś do jedzenia. - zmieniłam temat. - Daje ci pół godziny. - odparłam władczym tonem.
- Oczywiście pani. - odparł ironicznie i lekko przesunął mnie w stronę drzwi, aby sam dojść do lodówki.
- Laura! - zawołał kiedy byłam już poza kuchnią. Odwróciłam się w jego stronę. - Tak serio to w tych włosach wyglądasz uroczo. - odparł nie wychylając się zza drzwi lodówki.
Nieświadoma tego co robię, lekko przegryzłam wargę, po czym zorientowałam się, że się rumienię. Zanim Filip zdążył zamknąć drzwiczki, ja już pomknęłam na górę.
W łazience spędziłam maks 10 minut. ubrałam się, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Z pełnego makijażu zrezygnowałam, jedynie lekko pomalowałam rzęsy i przejechałam usta pomadką nawilżającą. Zanim zeszłam z powrotem do kuchni zajrzałam jeszcze do swojej sypialni, aby sprawdzić wiadomości. Nie było nowością to, że Marcela próbuje się do mnie dodzwonić od wczoraj... Zupełnie zapomniałam, że miałam się do niej odezwać, tak byłam zajęta... FILIPEM! Przeraża mnie to bardzo. Jedynym wytłumaczeniem tego, że nawet nie zauważyłam jak przyjaciółka się do mnie dobija jest to, że próbowała się ze mną skontaktować na portalu społecznościowym, a ja cały dzień ni miałam włączonego internetu w telefonie. Uświadamiając to sobie szybko kliknęłam w ikonkę z słuchawką i przyłożyłam komórkę do ucha.
M: No nareszcie kobieto! Wiesz jak się martwiłam!
L: O jaka ulga. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mogłaś mieć lekcje.
M: Akurat mam teraz przerwę, a ty to co? Nie jesteś w szkole? ZRESZTĄ NIE WAŻNE! Mam nadzieje, że masz jakieś dobre wytłumaczenie za to wczoraj.
L: Nie wiem czy dobre, ale jakieś mam. Przepraszam Cię Marcela, miałam wyłączony internet i nie widziałam, że dzwonisz. W ogóle wczoraj byłam bardzo zajęta i nie miałam kiedy się odezwać.
M: Czym ty byłaś taka zajęta?
L: Od rana byłam w szkole, a zaraz po powrocie szybko się przebrałam i razem z Heleną, jej chłopakiem i Filipem poszliśmy do kina,a  wróciliśmy w środku nocy.
M: BYŁAŚ NA PODWÓJNEJ RANDCE Z FILIPEM?! - w tym momencie już wiedziałam, że moja przyjaciółka przestała się gniewać.
L:Nie. To nie była żadna randka... Chociaż... ale to było głupie! I mówię ci to tylko dlatego, że jesteś dla mnie jak siostra i zawsze mówimy sobie o takich rzeczach. Ale nie bierz tego na poważnie, bo nić takiego się nie wydarzyło i...
M: LAURA MÓW!
L: Prawie pocałowałam się z Filipem. - właśnie teraz, po powiedzeniu tych słów usłyszałam przez słuchawkę, dzwonek szkolny zmieszany z pisakami zachwytu Marceli.
M: Kurcze! Muszę iść na historię! Ale nie myśl sobie, jak tylko wrócę do domu dzwonie do ciebie, lepiej żebyś odebrała.
I się rozłączyła. Westchnęłam cicho z jednej strony ciesząc się, że nie gniewa się za wczoraj, z drugiej bojąc o to, iż teraz będę wysłuchiwała o tym jak to bardzo "kocham się w moim przyrodnim bracie".
- Laura! - zawołał, jakby wiedział, że właśnie o nim myślę. - Nie chcę nic mówić, ale gofry ci stygną.
Uśmiechnęłam się pod nosem i wyszłam z pokoju kierując się w stronę jadalni.
- Ładnie wyglądasz - skomentował Filip, przyglądając mi się.
Spojrzałam w dół na swoje dresy i skarpetki z misiami.
- Potrafię ubrać się lepiej - zaśmiałam się.
- Tak jest uroczo - chłopak mi wtórował i wskazał ręką na stolik, na którym znajdowały się świeżo zrobione gofry z owocami i kakao z bita śmietaną.
- Rany człowieku... Myślałam raczej o kanapkach - odparłam zdziwiona - przecież nie musiałeś.
- Daj spokój. - machnął ręką. - Dałaś mi pół godziny, musiałem się wykazać. Mam nadzieje, że będzie ci smakować.
-  Na pewno. - uśmiechnęłam się wdzięcznie, zasiadając do stołu. - Zjesz ze mną? Strasznie mi głupio, że zrobiłeś mi takie śniadanie i teraz pożre wszystko sama. - mówiłam patrząc na pyszności leżące przede mną, nie mogąc się doczekać, aż je zjem.
- Już jadłem. - uśmiechnął się.
- A co jadłeś?- spojrzałam na niego marszcząc brwi.
- Kanapki. - wyszczerzył się w swoim typowym, głupim uśmieszku.
- Teraz już w ogóle pomyśle, że się tobą wysługuje. - ciężko westchnęłam, nakładając sobie jednego z gofrów na talerz.
- Może chce, abyś się mną wysługiwała. - po tych słowach zapadła chwila ciszy. Ja przerwałam na chwile jedzenie, patrząc na niego zdziwiona, on natomiast błądził spojrzeniem po suficie i minęło trochę czasu, zanim przeniósł je z powrotem na mnie.
- Przepraszam - westchnął, drapiąc się po karku - Głupi żart, odnośnie tej sytuacji z wczoraj.
- Była dość zabawna - zaczęłam się śmiać, chcąc naładować dziwnie napiętą atmosferę, która utworzyła się między nami.
- Ciesze się, że już się tak nie przejmujesz. - odparł a mnie zatkało. Nie sądziłam, że było to aż tak widać. Jasne... poprzedniego wieczoru zachowywałam się trochę dziwnie po akcji z prawie pocałunkiem, ale nie sądziłam, że było to aż tak widoczne.
- Nie przejmowałam się...
Chłopak uniósł brwi, marszcząc przy tym czoło i przechylił lekko głowę.
- I dlatego tak zwiałaś na przerwie?
- Okej... Trochę się przejęłam, ale to było dziwne, a nie chciałam żeby zepsuło się to co jest między nami.
- A jest coś między nami? - zażartował, a ja nie wiele myśląc rzuciłam w niego serwetką. A raczej chciałam rzucić w niego, bo zważywszy na jej lekką masę, nie doleciała nawet na drugi koniec stołu. - Nie wyszło. - zaśmiał się, po czym sięgnął po zawieszoną na krześle ścierkę i mi ją podał. - Masz. Teraz będzie prościej. - Ustawił się jakieś 4 metry o de mnie i rozłożył ręce na znak, że mogę rzucać. Ja roześmiana zamachnęłam się i wycelowałam prosto w jego brzuch, ale ukazały się moje umiejętności (a raczej ich brak) w rzucaniu do celu, więc trafiłam w twarz. Zakryłam dłonią usta, aby stłumić śmiech, a wtedy Filip zrzucił z siebie ścierkę i podbiegł do mnie na niebezpieczną odległość, zaczynając łaskotać.
- Znowu to robisz - pisnęłam, śmiejąc się.
- Bo to niezły sposób na ciebie. - również zaczął się śmiać, nie przestając mnie łaskotać.
Nie wiem jakim cudem, w pewnym momencie udało mi się uciec do salonu, ale i tak po chwili chłopak był już obok mnie. Tym razem próbując się wyrwać upadłam na kanapę i wiedziałam, że teraz czeka mnie kilkanaście sekund niekontrolowanego śmiechu.
Miałam rację. Trwało to jakieś kilkanaście sekund, bo właśnie po tym czasie usłyszałam jak drzwi od salonu się otwierają. Wtedy Filip przestał mnie łaskotać i oboje spojrzeliśmy w ich stronę. Jak się okazało w progu stała Monika z jakimś ciemnowłosym chłopakiem.
- Co wy robicie? - spytała z niezłą pogardą w głosie, za to jej towarzysz powstrzymywał się od śmiechu. Dopiero teraz spojrzałam na Filipa i zdałam sobie sprawę w jakiej niefortunnej i trochę dwuznacznej sytuacji się znaleźliśmy... Wyszło na to, że Monika zastała swojego brata na łaskotaniu, a zarazem siedzeniu na swojej przyszłej siostrze, która leży na kanapie i śmieje się w niebo głosy. Momentalnie poczułam jak pieką mnie policzki. Odruchowo zepchnęłam z siebie chłopaka, który nie spodziewając się mojej reakcji upadł na podłogę z wielkim hukiem. Ja zaczęłam się śmiać, on zaczął się śmiać ( i przy okazji próbując się podnieść), a nawet chłopak, z którym stała Monika zaczął się śmiać. Tylko dziewczyna nadal stała nie wzruszona piorunując spojrzeniem najpierw mnie i Filipa, później swojego gościa. Następnie wywróciła oczami i pociągnęła  chłopaka za rękę, zatrzaskując na chwilę drzwi. Z Filipem najpierw spojrzeliśmy na siebie, a późnij ponownie zaczęliśmy się chichrać.
















Cześć!!! Bardzo, bardzo przepraszam, że rozdział taki krótki, ale stwierdziłam, że nie dodawałam bardzo długo i lepiej dodać krótszy niż żebyście mieli czekać jeszcze dłużej.
Uzasadnieniem jest to, że w ostatnich czasach mam ogrom nauki, ale niedługo wszystko wróci do normy i będę miała więcej czasu. Myślę, że wszyscy rozumiecie.
POZDRAWIAM SERDECZNIE <3
   LAURA LAUREN <3