niedziela, 17 września 2017
31. "Trudna decyzja".
Nie wiem czy po minucie, czy po trzydziestu minutach, mój mózg ogarnął, że skoro budzik zadzwonił to powinnam wstać. Poderwałam się z łóżka w tempie ekspresowym i wtedy uświadomiłam sobie, że nie znajduję się w swoim pokoju. Szare ściany, nie moje biurko, nie moje szafy. No tak, pomyślałam, brawo Laura.
- Coś się stało? - Filip właśnie wszedł do pokoju. Nie miał na obie koszulki, a ten widok zawsze przyprawiał mnie o przyjemne dreszcze i atak gorąca.
Ułożyłam wargi w wąską linię, starając się nie zdradzać, ale wypieki na moich policzkach zrobiły swoje, bo Filip lekko się uśmiechnął.
Podszedł do szuflady i ku mojemu niezadowoleniu wyjął z niej szarą bluzę, wkładaną przez głowę, po czym ją na siebie włożył.
- Przepraszam, jeśli cię obudziłem. - Podszedł do mnie i ucałował mój zarumieniony policzek. - Dobrze spałaś? - Ten cwaniacki uśmieszek wciąż nie schodził mu z twarzy.
- Tak, bardzo dobrze. - powiedziałam w końcu.
- No to się cieszę. Na stole jest śniadanie, wstaw sobie tylko wodę na herbatę, bo tego nie zrobiłem. Myślałem, że pośpisz sobie trochę dłużej.
- Nie musiałeś robić mi śniadania.
- Nie. Ale chciałem.
- Mam wrażenie, że jesteś dla mnie ciut za dobry.
- Odwdzięczysz się pięknym uśmiechem i buziakiem, na dobry początek dnia.
Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu, po czym objęłam dłońmi jego twarz i złączyłam ze sobą nasze usta.
- Mogłabym tak zaczynać dzień, już zawsze. - stwierdziłam.
- Trzymam za słowo, że jeszcze tak będzie. - puścił mi oczko. - Muszę już lecieć na lekcje. Wracam dziś o piętnastej. Kocham cię. - Jeszcze raz musnął moje wargi.
- Ja ciebie też kocham.
Chwilę po tym, jak Filip opuścił mieszkanie, mój żołądek zaczął domagać się jedzenia. Poszłam więc do kuchni, gdzie czekały już na mnie płatki zbożowe w miseczce, zimne mleko w dzbanku ( Filip doskonale wie, że wolę płatki z zimnym mlekiem) oraz talerz z dwiema bułkami, posmarowanymi twarożkiem.
Ten to potrafi zadbać o dziewczynę, pomyślałam po czym podeszłam do gazówki, aby nastawić wodę na herbatę.
Ciekawe ile dziewczyn pozazdrościłoby mi takiego chłopaka. Sama myśl, że pewnie niewiele, bo tylko jakieś 99.9 % kobiet na tej Ziemi, była przerażająca. Filip wybrał właśnie mnie, a ja za nic nie mogłam zrozumieć dlaczego. On mógłby mieć praktycznie każdą. Przecież dziewczyny nie muszą go znać, żeby oglądać się za nim na ulicy i szeptać do koleżanek, jaki to on przystojny. Co dopiero jakby go poznały... Ponoć ideały nie istnieją, a on jest żywym argumentem, do obalenie tego stwierdzenia. Ideał dla wielu dziewcząt wybrał właśnie MNIE. Kto by się nie poczuł w tym momencie wyjątkowo?
Od razu zapragnęłam dać mu coś więcej od siebie i choć już wczoraj wiedziałam, że dziś przywitam go obiadem, to teraz wiedziałam, iż jego uśmiech, gdy wejdzie do kuchni, będzie tak szeroki, jak mój, podczas wczorajszej kolacji i dzisiejszego śniadania.
Miałam przed sobą wyzwanie, bo choć lubię gotować, to mistrzem kuchni (takim, jak mój chłopak) nie jestem, a ulubionym daniem Filipa jest pierś z kurczaka nadziewana szpinakiem, której oczywiście nigdy nie robiłam i jest wielka szansa na to, że to będzie wyglądać źle i jeszcze gorzej smakować. No ale się postaram. Liczą się chęci co nie?
Szybciutko zjadłam śniadanie i posprzątałam po sobie, następnie ubrałam się, umyłam zęby, nałożyłam lekki makijaż i ubrałam się odpowiednio do pogody.
Zabrałam klucze, które wczoraj dostałam, ubrałam kozaki i założyłam kurtkę, po czym wyszłam z mieszkania, a następnie z bloku, w poszukiwaniu sklepów, w których dostanę potrzebne mi składniki.
- Wróciłem! - usłyszałam głos mojego chłopaka i szybko rzuciłam ścierkę, którą własnie ścierałam stół, w kąt szafki.
- Hej skarbie! - wybiegłam z kuchni cała w skowronkach.
Obiad stał już ciepły na stole i nieskromnie powiem, wyszło mi całkiem nieźle (jak na pierwszy raz i moje umiejętności).
- Dlaczego masz na sobie fartuszek? - uśmiechnął się szeroko na widok mojego zabrudzonego sosem i szpinakiem fartucha, którego w pośpiechu zapomniałam zdjąć. - Czy ty gotowałaś obiad? - uniósł zabawnie brwi.
- Nie no co ty. - prychnęłam. - Tak tylko założyłam fartuszek, obsmarowałam go i paraduje sobie po mieszkaniu.
- Kocham twój sarkazm.
- A ja kocham ciebie. - Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go. - Ale teraz chodź do kuchni, bo jak mi wystygnie to, nad czym męczyłam się pół dnia, to się zdenerwuję.
- Ooooo czyli jednak nie założyłaś fartuszka, żeby go poplamić i paradować w nim po domu.
- No widzisz. Jednak nie. - zaśmiałam się i w podskokach udałam się do kuchni, a Filip poszedł za mną.
- TAAAADAAAAM ! - wskazałam na nakryty stół i spojrzałam na mojego chłopaka. Jego twarz była taka rozpromieniona, że aż zrobiło mi się tak jakoś dziwnie fajnie.
- Zrobiłaś mi kurczaka ze szpinakiem. - powiedział (wciąż uśmiechnięty od ucha do ucha), nie odrywając wzroku od stołu.
- Zrobiłam. - zachichotałam.
- Wyjdź za mnie.
- Odbieram to jako oświadczyny i zaczynam planować nasz idealny ślub.
- Powiem ci tak. Mój ślub będzie idealny jeśli będzie na nim pierś z kurczaka nadziewana szpinakiem. No i oczywiście jeśli ty będziesz moją żoną, ale pierś z szpinakiem to podstawa.
- No dzięki. - szturchnęłam go w ramię.
- Oj wiesz, że żartuję.
- Siadaj i jedz. - wytknęłam mu język i zajęłam swoje miejsce. - Mam nadzieję, że się nie zatrujesz.
- Ja również mam taką nadzieję. - roześmiał się.
Zrobiłam groźną minę, którą udało mi się zachować aż 3 sekundy, bo potem wybuchnęłam śmiechem.
La(Laura): Tak, tak dziewczyny. Wszystko jest okej.
M(Monika): Dobrze się razem bawicie? - Dlaczego mówiąc to poruszała zabawnie brwiami?
F(Filip): Zrobiła mi kurczaka ze szpinakiem.
Le(Lena): Mówisz to czwarty raz. Ogarnij się człowieku. - zaśmiała się.
F: Nie moja wina, że żadna z was mi nigdy nie zrobiła mojego ulubionego dania i zawsze musiałem robić sobie sam. - zrobił minę płaczącego dziecka.
M: Zrobimy, jak nas odwiedzisz.
F: O ile ojciec wpuści mnie do domu.
Le: Tak sobie myślę, że macie dwa wyjścia. Albo iść w zaparte, że chcecie być razem i kropka i trwać tak, dopóki nie odpuszczą - a to może trochę potrwać. Albo z dnia na dzień stawać się coraz bardziej zobojętniałym, aż w końcu Laura powie, że mieli rację i dadzą jej więcej luzu, dzięki czemu będziecie mieli większe szanse na potajemne spotykanie się.
M: Oba są ryzykowne i trudne.
F: Jeśli powiemy im, że nie jesteśmy już razem, będziemy musieli się ukrywać nie wiadomo ile czasu i nawet nie chcę widzieć, co będzie, jak dowiedzą się, że znów ich okłamaliśmy. A jak będziemy iść w zaparte, może zmiękną.
La: Z drugiej strony, jeśli będziemy iść w zaparte, to będą mnie jeszcze bardziej pilnować i w ogóle stracimy jakikolwiek kontakt, a jeśli za jakiś czas powiem im, że mieli rację, to dadzą mi więcej luzu i wtedy będzie większa szansa na częstsze spotykanie się.
F: Dokładnie...
La: Co myślcie?
Le: To trudna decyzja i musicie podjąć ją sami... Oba pomysły prowadzą za sobą jakieś korzyści i wyrzeczenia.
M: Ja osobiście nie mam pojęcia.
La: Ja też nie...
F: Damy radę. Nie myślmy o tym teraz, proszę. Chcę się nacieszyć moją dziewczyną, więc przepraszam was kochane siostrzyczki, ale my już lecimy.
Filip wyszczerzył swoje lśniące ząbki i zamknął laptopa.
- To było niemiłe. - zaśmiałam się.
- Oj tam, przesadzasz. - pocałował mnie, więc przewróciłam się z brzucha na plecy i objęłam rękoma jego szyję.
- Odrobiłeś lekcje?
- Tak mamo.
- To możesz całować mnie dalej. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Właściwie, to chciałem zaproponować abyśmy poszli dziś do kina.
- No pewnie, a na co?
- A pamiętasz ten film, który reklamowali, na który tak bardzo chciałaś iść?
- Tak, tak, tak!
- No to idziemy na ten, który był reklamowany po nim.
- FLIP!
- Oj żartuję. Mam już bilety, film zaczyna się za dwie godziny.
- Jenki, to ja się muszę wyszykować!
Już chciałam poderwać się z łóżka i biec do łazienki, ale chłopak wciąż napierał na mnie swoim ciałem i nie chciał wypuścić z objęć.
- Podziękuj mi ładnie.
- Dziękuję. - zrobiłam słodką minkę, niewinnej dziewczynki.
- Inaczej dziękuję się najlepszemu chłopakowi na tej ziemi.
- A gdzie on jest? Bo nie wiem komu dziękować.
- Zaraz pójdziesz do kina sama. - zagroził, jednocześnie się uśmiechając.
- Dziękuje kochanie. - zrobiłam maślane oczka, po czym szybko wpiłam się w jego usta i zaczęłam całować.
Nie wiem, kiedy się od siebie oderwaliśmy, ale jak już to zrobiliśmy, popędziłam do mojej tymczasowej szafy i zabrałam z niej cienkie rajstopy, rozkloszowaną, łososiową spódniczkę przed kolano i jasno - szarą bluzkę z długim rękawem, po czym udałam się do łazienki. Tam zmyłam mój dotychczasowy makijaż i nałożyłam nowy, troszkę mocniejszy. Ubrałam się, a na koniec wyprostowałam i upięłam włosy w wysokiego kitka.
Wchodząc z powrotem do pokoju, zauważyłam, że i Filip się przebrał. Miał teraz na sobie jeansową koszulę i czarne rurki.
- Ile kobieta może siedzieć w łazience?
- Tyle, żeby wyglądać przyzwoicie.
- Wyglądasz lepiej niż przyzwoicie.
- Miło mi to słyszeć, starałam się. Nie mogę narobić ci wstydu. Nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś okrzyknął cię największym przystojniakiem w tym mieście.
- W sumie kilka dziewczyn okrzyknęło mnie "największym przystojniakiem w szkole". - Wzruszył ramionami, jakby to co powiedział było NICZYM TAKIM.
- Żartujesz sobie ze mnie? - Poczułam, jak moja twarz staję się, powoli, czerwona.
- Tak, żartuję. - Na jego twarzy znów pojawił się ten głupi, triumfalny uśmieszek, a Filip podszedł do mnie i lekko musnął moje usta. - Truskawkowa?
- Twoja ulubiona. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Wiesz, że lubię cię denerwować.
- Powiedziałabym, że kochasz. - Wytknęłam mu język, po czym ruszyłam do przedpokoju, założyłam zimowy płaszcz i kozaki.
Wyszliśmy z mieszkania i spacerkiem udaliśmy się do kina, które jak się dowiedziałam, znajdowało się 2 ulice dalej.
- Mówiłam ci już, jak bardzo lubię zimę?
- Wspominałaś. Kilka razy. No. Może kilkadziesiąt. - objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie i pocałował w czoło.
- Szkoda, że niedługo się skończy. - Wtuliłam się w niego.
- Wiosna też jest fajna, wszystko budzi się do życia.
- Prawda. Szkoda tylko, że mi nie będzie chciało się z tego cieszyć, kiedy nie będzie cię przy mnie.
W tym momencie on stanął, więc i ja razem z nim. Obrócił mnie w swoją stronę, tak abym patrzyła mu w oczy.
- Będę przy tobie. Może nie będę mógł cię przytulać codziennie, ale obiecuję, że z tobą będę. Znajdziemy sposób na rozmawianie, chociażbym miał wysyłać ci listy pocztą gołębią. I znajdziemy też sposób na spotykanie się. Nie wiem jak często, ale damy radę. Obiecuję ci to.
- Wiem Filip. Ja też cię nie zostawię. Zawsze będziemy razem. A jak oni tego nie zaakceptują, to trudno. Za dwa lata będę pełnoletnia. Wtedy mogę nawet wynieść się z domu, jeśli będzie taka potrzeba.
- Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby.
- Kocham cię. - powiedziałam, mając już łzy w oczach.
- Nie płacz, bo ci policzki zamarzną. - uśmiechnął się i ja mimowolnie też. - Ja ciebie też kocham. To jest najważniejsze. A teraz bez smutków, bo idziemy na film, na który czekałaś pół roku, a poza tym całe 2 tygodnie przed nami.
Film był naprawdę genialny. Najlepszy, na którym byłam, w najlepszym towarzystwie. Śmiałam się, płakałam, a czasem byłam przerażona. Takie mieszanki emocjonalne lubię najbardziej.
Gdy wróciliśmy do mieszkania, ja poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic i zmyć makijaż, a Filip postanowił zrobić nam kanapki, po czym sam poszedł się wykąpać, a ja w tym czasie rozczesałam włosy.
Wrócił po jakiś pięciu minutach i razem usiedliśmy się do łóżka, zabierając naszą kolację ze sobą.
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję za dzisiejszy wieczór. - powiedziałam, wpychając do ust kawałek chleba z szynką i pomidorem.
- Nie dziękuj, ja też świetnie się bawiłem.
- Filip... - zaczęłam.
- Tak?
- Co myślisz o rodzicach i o tym co powinniśmy zrobić?
- Naprawę nie wiem, ale nie zadręczaj się tym teraz.
- Może i masz rację. Musimy się nad tym zastanowić. Na poważnie. I porozmawiać o tym.
- Tu masz rację. Jeśli chcesz możemy porozmawiać nawet teraz.
- Nie teraz. - uśmiechnęłam się zalotnie i wygramoliłam spod kołdry, aby móc usiąść mu na kolanach. Objęłam jego twarz dłońmi i zaczęłam całować.
Robiło się coraz bardziej gorąco, jego dłonie jeździły po moich plecach, a ja zjechałam ręką na jego tors i ścisnęłam skrawek jego koszulki.
Przez całe moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze i miałam ochotę mieć go tylko dla siebie, całego. Starałam się pogłębiać nasze pocałunki i przybliżać ciało do jego ciała, tak by dzieliła nas jak najmniejsza odległość.
- Kocham cię. - szepnęłam między pocałunkami.
- A ja kocham ciebie.
WITAM!!!
Pozwólcie, że nie będę się tłumaczyć z dłuższej nieobecności, bo nie napisałabym nic innego, jak to co zawsze.
Więc pomińmy tę część i przejdźmy do czegoś, na co wpadłam pisząc ten rozdział.
Mianowicie.
Co powiecie na to, aby zdecydować, jak ma potoczyć się to dalej? Mowa oczywiście o tytułowej "TRUDNEJ DECYZJI".
Oczywiście jeśli nie podoba wam się ten pomysł i wolicie abym sama wybrała to śmiało piszcie. Jednak, jeśli chcielibyście się w tym udzielić to piszcie na dole w komentarzach, który sposób mają wybrać. Wszystkie komentarze wezmę pod uwagę <3
POZDRAWIAM WSZYSTKICH BARDZO SERDECZNIE!
LAURA LAUREN <3
PS. Jak tam po powrocie ze szkoły? Bo jak dla mnie to jest w porządku, ale mogłyby być już wakacje :p Albo chociaż święta :D.
niedziela, 20 sierpnia 2017
30. "Wielki dzień"
niedziela, 30 lipca 2017
29. "Przedstawienie czas zacząć"
- Słuchaj - nie mówił, już szeptem, ale półgłosem, więc położyłam mu dłoń na ustach i spojrzałam nerwowo na drzwi. - Przepraszam - wyszeptał. - Nie zrobimy tak, jak mówi Lena, bo to serio nie ma sensu, ale szła dobrym tropem - uśmiechnął się, coraz bardziej zadowolony z siebie. - Z rana zadzwonię do babci i poproszę, aby wieczorem zrobiła nam wjazd do domu. Nawrzeszczy na mojego ojca, jak to mógł nas nie dopilnować, po czym nawrzeszczy na nas, jak mogliśmy być tacy głupi.
- Czyli, jak na razie, tak samo, jak mówiła Lena. - przerwałam mu
- Tak. Ale teraz uważaj. W pewnym momencie babcia wykrzyczy, że tak nie może być, że dziewczyny o tym wiedziały i to akceptują, więc na pewno pomogą nam się spotykać, albo kontaktować. Powiemy im, żeby zrobili aferę, że przecież są ferie, a rodzice oboje pracują, więc będziecie miały pół dnia na siedzenie i gadanie ze mną. Wtedy pewnie rodzice powiedzą, że zabiorą komórki też dziewczynom, ale babcia powie, że można iść byle gdzie i pożyczyć telefon. Ogólnie powiemy im, aby zrobili jak największą aferę i wymyślali jak najwięcej argumentów, dla których nie możecie zostać same w domu.
Chłonęłam każde jego słowo.
- I to ma niby pomóc? - Nie rozumiałam do czego zmierza, ale wiedziałam, że cokolwiek wymyślił - wymyślił to sprytnie.
- Daj mi skończyć. - Uśmiechnął się. - No więc - kontynuował. - Jak już wykrzyczą te wszystkie argumenty, powiedzą: "Dajcie je do nas! 2 tygodnie bez kontaktu z Filipem Laura ma zagwarantowane!". Uwierz skarbie, że się zgodzą, a wtedy w te dwa weekendy jestem u was. Może to nie dużo, ale zawsze dobre na początek.
- Filip... TO NAPRAWDĘ MOŻE SIĘ UDAĆ. - Powiedziałam, ledwo nie piszcząc. Rzuciłam się chłopakowi, gwałtownie, na szyję, aż opadł na łóżko, a ja razem z nim.
Byłam taka szczęśliwa! Niesamowite jak można być szczęśliwym, bo zobaczy się ze swoim chłopakiem kilka razy, zanim będziemy musieli rozstać się na dłużej. Teraz wiem, że zawsze uda nam się wymyślić coś, żeby być razem i się spotkać. Chociażby wyjeżdżać co jakiś weekend do dziadów.
Leżąc tak na nim, zbliżyłam swoje wargi do jego ust i złożyłam na nich słodki i delikatny pocałunek.
Następnego dnia, wstałam bardzo wcześnie, a przecież była sobota. To już wczoraj spałam dłużej i w sumie nawet nie poszłam do szkoły, a mama nie protestowała. Pewnie dlatego, że w czwartek wieczorem bolała mnie strasznie głowa, oczywiście ja wiem, że od płaczu i nerwów.
Jednak dziś czułam się o dziwo wypoczęta i gotowa do działania. Miałam ogromną nadzieję, że plan Filia wypali.
Była 06:00 rano, a więc mama i Karol jeszcze nie wyszli do pracy. Nie chciało mi się wychodzić z pokoju, skoro nie mogłam udać się do Filipa.
W takim wypadku usiadłam na łóżko i złapałam za książkę, leżącą na stoliczku nocnym. Próbowałam coś czytać, ale nie mogłam się skupić. W głowie cały czas miałam nowe argumenty, które dziadkowie Filipa i dziewczyn mogliby przedstawić rodzicom. AŻ CAŁA SIĘ TRZĘSŁAM Z PODEKSCYTOWANIA!
Godzina dłużyła mi się baaaaardzo. Najdłuższa godzina w moim życiu, ale gdy tylko usłyszałam, że z podjazdu odjeżdża samochód, wyparowałam z pokoju i wbiegłam do pokoju swojego chłopaka.
Co się okazało on też nie spał.
- Własnie miałem do ciebie iść - zaśmiał się.
- Mamy jakieś dwie godziny.
- Jak to dwie? - zmarszczył czoło. - Przecież pracę kończą za jakieś 8 godzin.
- Tak, ale za jakieś dwie domyślą się, że pewnie już nie śpimy i zadzwonią, aby dać nam kupę rzeczy do zrobienia, najlepiej w dwóch różnych częściach miasta.
- Pewnie tak - ponownie się roześmiał. Był dziś w tak dobrym humorze, jak ja. - Zadzwonię do dziadków.
- O siódmej rano?
- I tak już pewnie nie śpią, a nie wytrzymam już dłużej.
Podszedł do biurka i zabrał z niego komórkę, po czym wybrał numer, nacisnął zieloną słuchawkę i ustawił tryb głośnomówiący.
Po pokoju rozległy się 3 długie sygnały i ktoś po drugiej stronie podniósł słuchawkę:
D (Dziadek): Halo?
F: Hej dziadku! Filip z tej strony, mógłbyś zawołać babcię? Mam do was interes.
Chłopak puścił mi oczko.
Po pewnym czasie pojawiła się Pani Krysia i wtedy przedstawiliśmy im całą sytuację i plan działania. Tak jak myśleliśmy byli oburzeni, zachowaniem rodziców i bez wahania postanowili nam pomóc.
Kiedy Filip się rozłączył, rzucił komórkę na łóżko i podniósł mnie, po czym zaczął się kręcić w kółko.
- MONIKA, LENA! - zawołał nagle. - WSTAWAJCIE I CHODŹCIE TU SZYBKO!
Z Dziadkami Filipa i dziewczyn, umówiliśmy się na 18:00. Mama i Karol wrócili do domu o 16:00.
Siedziałam z Leną i Moniką na kanapie w salonie i oglądałyśmy jakiś film, nawet nie wiem jaki, bo cały czas patrzyłam na zegarek. Akurat kiedy był jakiś ciekawy moment i na serio mnie zaciekawiło to, co dzieje się na ekranie, usłyszałam dźwięk dzwonka. Prawie podskoczyłam, ale starałam się opanować i nie pokazać po sobie jak bardzo się stresuje.
Kontem oka widziałam, że to mama idzie otworzyć drzwi i nawet zrobiło mi się jej trochę żal, że zobaczy przed sobą dwóch wściekłych, nieznanych jej staruszków.
- O babcia, dziadek, co wy tu robicie? - Helena tak idealnie udawała zaskoczoną, że chyba powinna iść za aktorkę.
Wtedy w salonie pojawił się Karol, który również nie krył zdziwienia, ale w przeciwieństwie do Leny, on tego nie udawał.
Przed roześmianiem się powstrzymywał mnie tylko fakt, że jeden zły ruch i wszystko zepsuję.
- Pani Krysia i Pan Józek - uśmiechnął się. - Jak długo was nie widziałem. Kochanie - zwrócił się do mamy. - Poznaj proszę rodziców mojej byłej żony. Wspaniali ludzie. Mogliście mówić, że chcecie nas odwiedzić.
W sumie zdziwiłam się, jak zareagował, ale szybko uświadomiłam sobie, że przecież to jego żona go zostawiła, on tego nie chciał i zapewne nigdy nie miał żadnych spin z jej rodzicami.
- Dzień dobry. - moja mama wyciągnęła do nich dłoń.
- ŻADNE DOBRY! - wykrzyczała Pani Krysia.
Przedstawienie czas zacząć.
- Wczoraj dowiedziałam, się od mojego wnuka, że wyjeżdża. Byłam w szoku! Ale jak powiedział mi DLACZEGO wyjeżdża...
- To nasza decyzja, może Pani tego nie popierać. - Karol próbował na spokojnie.
- ALE JA TO POPIERAM. Popieram w stu procentach!
- A więc o co chodzi? Dlaczego te nerwy?
- Bo nie mogę pozwolić na to, żeby ta dwójka spotkała się chociaż jeszcze jeden raz, jako PARA. - udała, że ledwo przechodzi jej to słowo przez gardło. Już wiem po kim Lena ma zdolności aktorskie.
W tym momencie w salonie pojawił się Filip, który marszczył brwi, jakby nie wiedział o co chodzi.
- Dopilnujemy aby tak się nie stało - odezwała się mama.
- TAK? A jak chcecie to zrobić, kiedy przez całe ferie będziecie w pracy?
- Filip ma tam szkołę i wie, że jak się urwie to będę wiedział, że jest na spotkaniu z Laurą - odpowiedział Karol.
- I co wtedy zrobisz? - do rozmowy włączył się Pan Józek. - NIC NIE ZROBISZ.
- Laura też ma szkołę i będziemy pilnować by jej nie opuszczała. Dobrze wiedzą, że jeden telefon od nauczycieli i wiemy wszystko.
- O FERIACH MÓWIMY! Nawet jeśli oni wiedzą, że jeśli was okłamią to dorzucicie im jeszcze większe kary, to nic nie da. Są młodzi i sprytni. Filip powie, że jest chory narobi pełno zdjęć w łóżku z termometrem, w trzech różnych koszulkach w 10 minut, a później będzie wam je wysyłał w drodze do Warszawy. A zresztą mało tu internetowych kafejek, bibliotek z komputerami? Mogą rozmawiać całe dnie.
- Więc mam zamknąć moją córkę w pokoju na klucz? - Mama wydała się być już tym zdenerwowana.
- Mam lepszy pomysł. - Pani Krysia uśmiechnęła się sarkastycznie.
Nie poznawałam jej. Z miłej i przyjemnej kobiety zmieniła się we wredną jędze. A to znaczyło, że genialnie wczuwa się w swoją rolę.
- Weźmiemy dziewczyny na wieś. Nie będą miały gdzie iść, aby skontaktować się z Filipem. Zabierzemy im komórki. Oczywiście nie martw się, nie będziemy ich trzymać w pokoju. Chodzi tylko o utrudnienie kontaktu tej dwójce. - wskazała na mnie i Filipa. - Poza tym, dwutygodniowy odwyk od mediów społecznościowych dobrze im zrobi. Na wiosce jest dużo rzeczy które mogą robić. Pełne wyżywienie też dostaną. Włos im z głów nie spadnie.
- Nigdzie nie jedziemy! - "oburzyła się" Monika.
- Kochanie... - kobieta westchnęła. - Wiesz, że was bardzo kochamy i przepraszam was za te krzyki i tą awanturę. - Laura - spojrzała na mnie. - Ciebie też bardzo lubię, ale nie mogę pozwolić na to, abyście z Filipem byli razem. Mam nadzieje, że kiedyś nam wybaczycie i może nawet podziękujecie. BA! Na pewno to zrobicie.
- Nie wiem czy to jest taki dobry pomysł. - Helena spojrzała gniewnie na dziadków.
- A ja uważam, że to świetny pomysł. - odparł Karol.
- Nawet bardzo - dodała mama. - Zastanawiałam się jak przypilnujemy ich we ferie i oto mamy sposób.
- JESTEŚCIE NIENORMALNI! - wrzasnęłam, nie musząc nic udawać. Jasne, cieszyłam się, że wszystko poszło zgodnie z planem, ale oczy napełniły mi się łzami, kiedy oni tak po prostu zrobili kolejny krok, bylebym tylko nie mogła widzieć się z Filipem. MOJA WŁASNA MATKA robi mi coś takiego.
- Tak będzie najlepiej. Mówiłam ci Laura, że zrobię wszystko abyście nie byli razem. - Jej oczy również były pełne łez. Widziała z dnia na dzień, jak traci w moich oczach i zdawała sobie sprawę, że z każdym krokiem zbliża się do straty córki. A mimo wszystko brnęła w to dalej, myśląc, że ratuje naszą "rodzinę".
Decyzja została podjęta szybko. Ja jadę na pewno, dziewczyny mają wybór. Oczywiście powiedziały, że mnie z tym nie zostawią i jadą ze mną. Miałyśmy godzinę na spakowanie się, bo to już dziś miałyśmy wyjechać.
Filip cały czas był ze mną w pokoju. Oboje cieszyliśmy się i byliśmy załamani zachowaniem rodziców jednocześnie.
- A więc widzimy się w piątek wieczorem. - spojrzałam mu w oczy, gdy już skończyłam ładować rzeczy do walizki.
- Na to wygląda. Ale i tak dobrze, że w piątek niż... nie wiadomo kiedy.
- Masz rację...
- Kocham cię bardzo Laura. Naprawdę. I będę za tobą strasznie tęsknił, mimo, że to tylko 6 dni. Już tęsknie.
- Wiem kochanie, bo ja też. I też Cie bardzo kocham. - Filip starł łezkę, która spłynęła mi po policzku, a później pocałował tak czule, a zarazem delikatnie, jak nigdy.
- LAURA, LENA, MONIKA! - zawołał Karol, jak zegar tylko wybił 19:30.
Wszyscy zeszliśmy na dół. Nasze walizko zostały wpakowane do auta. Pożegnałam się z mamą oschle. Powiedziałam tylko "pa", natomiast Filipa przytuliłam, po to, aby zrobić jej na złość.
Razem z dziewczynami wsiadłyśmy do auta, a po nas wsiedli Państwo Kozłowscy.
Kiedy odjechaliśmy Pani Krystyna wybuchła śmiechem, a Pan Józek jej wtórował.
- Udało się! - zaśmiała się Monika.
Mimo wszystkiego wiedziałam, że będą to udane ferie.
Witam wszystkich!
Przepraszam Was, że rozdział pojawił się dziś, a nie tydzień temu...
Myślałam, że podczas wakacji będę miała więcej czasu, a okazało się, że wcale nie jest tak łatwo zasiąść i napisać rozdział.
Mam nadzieję, że Wam się podoba! Co myślicie o pomyśle Filipa ?
Pozdrawiam <3
LAURA LAUREN <3
niedziela, 16 lipca 2017
28. "Dni mijają"
Dni mijały, a oni wydawali się coraz bardziej zdeterminowani, aby nas rozdzielić. Karol już przeniósł Filipa do jednego z lepszych liceów i znalazł mu mieszkanie - ładne i przestronne w samym centrum miasta.
Kuchnia, łazienka, salon i sypialnia - Wszystko pięknie urządzone, na najwyższym poziomie, tak aby mieszkało mu się jak najlepiej. Ciekawe czy to możliwe? Mi na pewno nie będzie tu dobrze, dopóki nie zobaczę Filipa. "Zobaczę" to dużo powiedziane i prawie nierealne. Gdybym tylko mogła z nim porozmawiać...
Już teraz jest ciężko, bo Karol i mama skutecznie próbują nam skrócić czas spędzony razem. Cały czas wymyślają nam coś do roboty. A my robimy to, o co nas proszą, mając nadzieję, że oni jeszcze się opamiętają. Złudne marzenia.
Święta minęły nam potwornie. Najgorsze święta w moim życiu. Co prawda wybraliśmy się do Hiszpanii, zobaczyłam się z babcią, Marcelą i Pablo też. Lecz przez te kilka dni atmosfera była napięta tak samo, jak wcześniej w domu. Podczas składania sobie życzeń, mama życzyła mi wiele szczęścia. CO ZA HIPOKRYZJA! Przecież planuje mi odebrać moje największe szczęście!
Tak naprawdę tylko w Hiszpanii ja i Filip mieliśmy odrobinę czasu dla siebie. Kiedy to poszłam przedstawić go Marcelii i Pablo. Oczywiście Helena i Monika poszły z nami, inaczej nie wypuściliby nas z domu, ale akurat one mi nie przeszkadzały. Trzymałam Filipa za rękę i szłam przez ulicę Madrytu, ciesząc się chwilą.
Po powrocie do Polski wszystko było tak samo, jak gdy z niej wyjeżdżaliśmy: "Filip proszę jedź na zakupy", a gdy tylko wracał "Laura, proszę pójdź na pocztę". I tak w kółko. Jednak to i tak nic w porównaniu z tym, co będzie gdy Filip wyjedzie. A to zbliża się okropnie szybko. Już za parę dni się wyprowadzi i nie wiem kiedy znowu go zobaczę. Karol i mama już postarają się, aby nie odbyło się to prędko. Kategoryczny zakaz wychodzenia z domu, konfiskacja telefonu i laptopa. Czy to wszystko nie przesada?
Wydawałoby się, że Filip może tu przyjechać i spotkać się ze mną w każdej chwili. Ale oczywiście jak mamy się zobaczyć, kiedy po powrocie ze szkoły, będę musiała zostać w domu? Wychodzić będę mogła chyba tylko z mamą lub Karolem. Nawet z dziewczynami nie będę mogła, bo oni doskonale wiedzą, że Helena i Monika są po naszej stronie i bez problemu mogłyby kryć nasze spotkania.
Swoją drogą nie byli z tego zadowoleni. Dziewczyny miały nieźle gadane za "ukrywanie tego karygodnego związku". Starały się nas bronić, ale do Karola i mamy, jak do ściany.
Nie mam już na to sił. Serce mi się kraja, jak tylko pomyślę o tym, że nie będę w stanie widywać Filipa, że nie będę mogła z nim nawet rozmawiać. Jak mamy przetrwać? Jak mamy być razem, skoro nie będziemy mieli kontaktu?
To wszystko mnie przerasta, płacze co noc i prawie nic nie jem. Filip na mnie krzyczy i sam wciska mi jedzenie na talerz. Jest opiekuńczy i bardzo się o mnie martwi. Stara się grać twardziela, żeby mnie wesprzeć, ale widzę jak cierpi i staram się być dla niego oporą, tak jak on jest dla mnie. Nie wiem jak poradzę sobie bez jego pocałunku na dobranoc i przytulania mnie mocno do siebie. Jak narazie, kiedy tylko może wymyka się z pokoju w nocy, żeby chociaż na chwilę mnie przytulić. Nasze "tajne" spotkania nie trwają oczywiście długo. Boimy się, że Karol i mama się dowiedzą, a nie wiem co jeszcze może wpaść im do głowy, żeby nas rozdzielić. Zamknięcie mnie w wieży i totalne odcięcie od cywilizacji?
-LAURA!
- Już idę! - odkrzyknęłam zachrypniętym głosem.
Leniwie odgarnęłam kołdrę z nóg i usiadłam na łóżku, stawiając bose stopy na podłodze. Odruchowo spojrzałam na kalendarz i zobaczyłam na nim dzisiejszą datę. Za 4 dni Filip wyjeżdża. Oczy mnie zapiekły, ale nie poleciały z nich łzy. Przez ostatni miesiąc wyczerpałam chyba zbiorniki.
Włożyłam kapcie i zarzuciłam na siebie szlafrok, a następnie udałam się po schodach prosto do kuchni.
- Jestem - oznajmiłam obojętnie.
- Obudziłam cię ?- wydawała się być zdziwiona.
- NIE absolutnie. - odparłam sarkastycznie.
Na mamie nie robiło to już żadnego wrażenia. Nasze rozmowy codziennie wyglądały tak samo. Ona wiedziała, że mam do niej żal i nie mogła się mi dziwić. Mimo to wciąż uważała, iż postępuje słusznie.
- Myślałam, że po prostu jesteś w pokoju - to powiedziała, ale wiedziałam, że pomyślała: "myślałam, że jesteś z Filipem".
- Co chciałaś?
niedziela, 9 lipca 2017
Co za gafa haha
Hej kochani!!!!
Bardzo was przepraszam za brak rozdziału. Po prostu nie bardzo mam możliwość napisania go :/
Dlatego pojawi się on za tydzień w niedzielę, ale już wtedy będę miała czas i wstawiać je będę systematycznie. Dziękuję za cierpliwość i wyrozumiałość <3
A i jeszcze jedno. Dopiero teraz to zauważyłam. W sumie nie wiem czy mam się z tego śmiać czy płakać nad moim roztrzepaniem. Ale chyba jednak zrobię to pierwsze.
Nie wiem dlaczego napisalam, że Filip wysłany będzie do Barcelony. W glowie mi się chyba coś poprzewracało. Przecież oni mieszkają w Polsce nie w Hiszpanii. Ehhhh brawa dla mnie. Oczywiście już to zmienię na Zakopane, ale no. Jak ja mogłam to przeoczyć przecież czytałam to!!! Dobra mam nadzieję że będziecie śmiać się razem ze mną xD następnym razem jak by coś was dziwiło to pisać śmiało, jak widać czasem mi się zdarza popełniać gafy. Eh jakie to nieprofesjonalne haha dobrze już się nie śmieje hyhy idę to zmienić :D
Laura Lauren <3
niedziela, 25 czerwca 2017
27. "Nienawidzę Was"
W pewnym momencie poczułam lekkie uderzenie w plecy, co oznaczało, że ktoś próbuje otworzyć drzwi. Odskoczyłam od nich z nadzieją, że to Filip. Jednak to nie był mój chłopak, ale mama.
Na początku nic nie mówiła. Wpatrywała się we mnie, a ja miałam wrażenie, że zastanawia się co powiedzieć. Patrzyłyśmy na siebie przez pewien czas w ciszy, aż w końcu westchnęła.
- Laura, czemu ty mi to robisz. - mówiła głosem pełnym zawodu, co bardzo mnie zabolało. Wolałabym żeby krzyczała, żeby się na mnie wydarła, tak głośno, jak tylko potrafi. To byłoby znacznie lepsze niż głos, dający mi do zrozumienia, jak bardzo ją zawiodłam.
Mogłam powiedzieć "przepraszam", ale dlaczego? Dlaczego miałam przepraszać za coś czego nie żałuje? Za coś co z pewnością bym powtórzyła, gdybym mogła cofnąć czas. Za to, że się zakochałam.
- Mamo, kocham go. - wyznałam zachrypniętym głosem. - Tak bardzo go kocham.
- Laura. Jesteś taka młoda. Pokochasz jeszcze kogoś innego. Proszę Cię. Naprawdę Cię proszę.
- Znowu mówisz mi coś takiego. Z Pablo było tak samo. Nie rozumiesz, że takie coś bardzo boli?! - podniosłam ton głosu, choć wcale tego nie chciałam.
- Właśnie Laura. - odparła spokojnie. - Wtedy mówiłam tak samo, bo wiedziałam, że mam rację i teraz, na pewno, też ją mam.
- Nie mamo. To jest coś innego. Kochałam Pablo, to prawda. Był moją pierwszą miłością, ale to co czuje do Filipa jest... - Nie wiedziałam, jak ubrać to w słowa. Czy coś takiego można w ogóle opisać? To nie były tylko motyle w brzuchu, za tą miłością kryło się coś więcej. Mogłabym śmiało powiedzieć, że to ON ten JEDYNY, ale na co by mi to było? Nie uwierzyłaby mi. Powiedziałaby, że o Pablo też tak mówiłam. Tylko ja mogę potwierdzić, że uczucie do Filipa jest inne. Trwalsze. Mocniejsze.
- Proszę cię Laura! - tym razem ona krzyknęła. - Mieliśmy okazję stworzyć szczęśliwą rodzinę! Nie niszczcie tego, poznasz jeszcze kogoś! Filip też.
- Mieliśmy szansę stworzyć szczęśliwą rodzinę? - prychnęłam drwiąco. - Przypomnieć ci, że moim kosztem? Przypomnieć ci jak musiałam zostawić WSZYSTKO co kochałam, żebyś TY była szczęśliwa? Teraz mam znowu to zrobić? Czy muszę dbać tylko o CIEBIE?!
- Nie tym tonem, to po pierwsze. A po drugie - doskonale wiedziałam, że się tu odnajdziesz, że wszystko się ułoży. Wiesz dlaczego? Bo znam życie lepiej niż ty. Wiedziałam, że kogoś poznasz, że zapomnisz o Pablo, że poznasz nowych przyjaciół i polubisz to miejsce.
- Miałaś rację - uśmiechnęłam się ironicznie. - Poznałam kogoś i zapomniałam, a raczej przestałam kochać Pablo. Poznałam Filipa.
Mama zacisnęła ręce w pięści.
- Myślałam raczej o kimś mniej związanym z MOIM NARZECZONYM!
- Filip nie jest moją rodziną, więc ani ty, ani Karol, ani NIKT nie zabroni nam bycia ze sobą.
- Póki jesteś niepełnoletnia mogę zabronić ci więcej rzeczy niż ci się wydaje.
- Tak myślisz? W takim razie zabroń mi spotykać się z Filipem. Ostrzegam, że to będzie trudne, zważając na to, że mieszkamy pod jednym dachem.
- Przestań pyskować! Nie możesz zrozumieć tego. że WSZYSTKO tym niszczycie? Karol i ja mamy się pobrać, a wy pewnie i tak za chwilę się rozstaniecie! Jesteście młodzi i głupi!
- Tak myślisz? To ci powiem, że się mylisz. Nie zamierzam rozstawać się z Filipem!
- Nie rób tego dla mnie. Zrób to dla całej tej rodziny.
- DLACZEGO TO JA MAM SIĘ ZNOWU POŚWIĘCAĆ? Skoro tak ci przeszkadza to, że jestem z synem twojego narzeczonego, to ty rozstań się z Karolem. Nie mam zamiaru po raz kolejny rezygnować z tego co dla mnie dobre, przez ciebie.
Nic już nie powiedziała. Popatrzyła na mnie jeszcze z ogromnym wyrzutem i żalem, po czym wyszła z mojego pokoju, trzaskając drzwiami.
Przez całą naszą rozmowę nie uroniłam ani jednej łzy, ale kiedy opuściła mój pokój, coś we mnie pękło. Znowu zaczęłam płakać, tym razem opadłam na łóżko - nie na podłogę. Płakałam podkurczając nogi i przyciskając do siebie poduszkę.
W takim stanie zastał mnie Filip. Nie musiałam podnosić głowy, żeby wiedzieć, że to on. Drzwi zamknął delikatnie, ostrożnie położył się obok mnie, powoli zabrał z moich rąk poduszkę i mocno mnie do siebie przytulił.
Przez chwilę tak leżeliśmy - ja moczyłam jego biały T-shirt, a on szeptał mi do ucha pocieszające słowa,w międzyczasie całując mnie w czubek głowy.
- Co my teraz zrobimy? - spytałam, uspokojona pod wpływem jego dotyku.
- Pytanie co oni zrobią. Próbowałem rozmawiać z ojcem, ale kazał mi iść, a do siebie zawołał twoją mamę.
- Filip. Oni chcą nas rozdzielić.
- Wiem kochanie. - Otarł moje mokre policzki. - Ale obiecałem ci, że im się to nie uda. Proszę ufaj bardziej moim słowom.
- Ufam. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Wszystko będzie dobrze nie martw się.
- Co jeśli odeślą mnie do Hiszpanii?
- Nie zrobią tego. Twoja mama jest na ciebie wściekła, ale nigdy by tego nie zrobiła. Nie odeśle cię do ojca, ani nie zrzuci na głowę babci. Do nikogo z rodziny też cię nie pośle, możesz być pewna, że twoja mama nie odeślę cię z powrotem do Hiszpanii, kiedy już zaklimatyzowałaś się tutaj.
- Myślisz, że tak po prostu pozwolą nam tu zostać? W jednym domu?
- Zapewne będą nas pilnować i będziemy mieli zakaz wychodzenia.
- Oby tylko tak było. - Wtuliłam się mocniej w jego tors, napawając się zapachem jego perfum.
Leżeliśmy tak może godzinę, a może cztery. Nie patrzyłam nawet na zegarek, bo gdy jestem z Filipem, w ogóle tego nie potrzebuje. Jestem z nim, a wtedy czas przestaje istnieć.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Powiedziałam mu o rozmowie z mamą, a on mnie pocieszał. Powiedziałam mu o moich obawach, a on mnie pocieszał. W takich chwilach rozumiem, że on nie jest TYLKO moją wielką miłością. Jest moim przyjacielem, wsparciem, pocieszeniem, największym szczęściem i choćby nie wiem co się działo, co by nie postanowili nasi rodzice, nie pozwolę im aby zniszczyli to co jest między nami. Myślę, że to i tak obroniłoby się samo. Takie uczucie wydaje się być najszczersze i najtrwalsze.
Naszą zawziętą rozmowę, przerwał Karol. Zawołał nas na dół i dopiero wtedy spojrzałam na zegarek. Była już 21:00.
Zeszliśmy po schodach, a ja bałam się tak strasznie, że trzęsły mi się ręce. Filip to wyczuł, bo zanim weszliśmy do salonu, ujął moją dłoń. Nie wiedziałam, czy to dobry pomysł, ale nie protestowałam. Weszliśmy do pomieszczenia, trzymając się za ręce.
- Powiem krótko. - odezwał się mężczyzna, zaczynając chodzić po linii prostej od mamy do kanapy i z powrotem. W końcu przystanął i spojrzał na nas. - Jesteście pewni, że nie rozstaniecie się po dobroci? Dla dobra całej naszej rodziny?
- Dla twojego dobra. - sprostował Filip. - A raczej waszego. - Wskazał na mamę. - Monika i Lena wiedzą od dawna i wspierają nas.
Karol był zaskoczony, ale starał się to ukryć.
- Wiecie co ludzie będą gadać? - spytała mama.
- Nie obchodzi nas to. Bardziej interesuje was gadanie ludzi niż szczęście waszych dzieci? - oburzyłam się.
- W takim razie nie pozostawiacie nam wyboru. - rzekł Karol. - Filip. Zbliżają się ferie, a co za tym idzie koniec pierwszego semestru. Do tego czasu zostaniesz i dokończysz naukę tutaj. W ferie wyjedziesz do Zakopanego. Do tego czasu załatwię przeniesienie cię do dobrej szkoły i kupię lub wynajmę jakieś mieszkanie. Oczywiście będę ci przesyłał pieniądze, o to nie musisz się martwić. Jak skończysz szkołę to raczej tam zostaniesz, i tak miałem zamiar poszerzyć działalność firmy i myślę, że nowa siedziba w Zakopanem z tobą jako kierownikiem, to dobry pomysł. Oczywiście będziesz musiał zrobić studia, ale przez te lata pomagania mi, praktycznie wszystko już umiesz.
- A tobie Laura skonfiskuje laptop. - dodała mama. - Telefon będę sprawdzać i nawet nie próbuj usuwać rozmów. Zresztą i tak dostawać go będziesz tylko do szkoły, zaraz po powrocie oddajesz go do mnie. A z laptopa korzystać będziesz wyłącznie do rozmowy z Marcelą, albo babcią, lub innymi znajomymi, czy rodziną. Jak się dowiem, że piszecie po nocach, zabiorę ci komórkę na dobre.
Osłupiałam. Nie tylko ja, lecz Filip też. Wielu rzeczy się spodziewałam, ale nie tego. Nie tak idealnego planu odcięcia nas od siebie.
- Wyrzucasz mnie z domu? - powiedział Filip, przez zaciśnięte zęby.
- Naprawdę tego nie chcę. Macie szansę. Rozstańcie się. Ale na serio, nie dla zmyłki. Żadnego wychodzenia z domu razem, żadnego pisania po nocach. Będziemy was pilnować. Oczywiście, że nie chcę cię wyrzucać, ale...
- ALE TO ROBISZ! Wyrzucasz z domu własnego syna!
- Dla twojego, WASZEGO dobra.
- Nie! Dla mnie dobre jest bycie z Laurą, bo ją kocham! Przestańcie wkręcać nam kity, że to dla naszego dobra! To tylko i wyłącznie dla waszego dobra! Nie wierzę, że łatwiej jest ci mnie wyrzucić z domu, niż zaakceptować to, że jestem z Laurą, która NIE JEST i NIGDY NIE BĘDZIE moją biologiczną siostrą.
- Jest córką mojej narzeczonej. Nie będziecie razem. Wyjedziesz. A za parę miesięcy, może lat będziecie się śmiać z tego kretyńskiego pomysłu bycia razem, kiedy twoje dzieci będą mówiły do Laury "ciociu", a nie "mamo". Znajdziesz kogoś, z kim będziesz chciał spędzić życie, tak samo jak ty Laura. - Spojrzał na mnie, ale nie mogłam nic z siebie wyrzucić. Obdarowałam go wrednym spojrzeniem.
- I masz zamiar wysłać mnie do Zakopanego, albo mówiąc prościej, WYRZUCIĆ MNIE Z DOMU, a Laurę trzymać jak w wieży, żebyśmy o sobie zapomnieli? To chore i szczeniackie!
- Szczeniacki jest wasz związek. Podjęliśmy już decyzję. Macie czas do świąt, aby powiedzieć co wy postanowiliście.
- Nienawidzę was! - wykrzyczałam przez łzy i wybiegłam. W pośpiechu założyłam buty i sięgnęłam po kurtkę, której nawet nie nałożyłam na siebie. Wyszłam na dwór w krótkim rękawku. Miałam to gdzieś, że było już bardzo zimno. Jedyne czego chciałam tu gdzieś uciec, bo czułam, że jak zostanę w domu choć chwilę dłużej, to zacznę się dusić.
Nie zdążyłam jednak dobiec nawet do furtki, bo za mój nadgarstek już zdążył złapać Filip. Przyciągnął mnie mocno do siebie.
- Zwariowałaś? - spojrzał na moje gołe ręce.
- Mam to gdzieś.
- Nawet mnie nie denerwuj. Już wkładaj tą kurtkę. - Nie mogłam nawet zaprotestować, bo zabrał mi ją z rąk i sam pomógł założyć, po czym zapiął pod samą szyję. - Tak lepiej.
- Nie próbuj udawać, że wszystko jest w porządku! Nic nie jest! - wyrwałam się z jego objęć.
- Laura proszę. - złapał mnie za ramiona. - Obiecuję, że znajdziemy sposób, aby być razem. - Pocałował mnie w czubek głowy, a ja po raz kolejny się rozpłakałam. Ryczałam, jak dziecko tuląc się do Filipa i marząc aby to wszystko okazało się głupim snem.
Witam wszystkich!
Bardzo was przepraszam, że rozdział pojawił się nie po dwóch, a po trzech tygodniach.
Ale zaczęły się wakacje i myślę, że teraz już uda mi się dodawać rozdziały, tak jak dawniej co tydzień. NIC NIE OBIECUJE, ale tak mi się wydaje.
Chciałabym bardzo podziękować wszystkim za wytrwałość i wyrozumiałość, oraz za motywujące komentarze.
No i witam bardzo serdecznie Weronikę - nową czytelniczkę! Nie wiesz jak się ucieszyłam, jak zobaczyłam nowy komentarz.
Jak już mówiłam zaczęły się wakacje, więc życzę wszystkim udanego i bezpiecznego wypoczynku!
POZDRAWIAM SERDECZNIE <3
LAURA LAUREN <3
niedziela, 4 czerwca 2017
26. Zazdrosna
niedziela, 21 maja 2017
25. Decyzja
Zadowolona mocno się przeciągnęłam i przewróciłam z boku na plecy, wpatrując się w sufit. I nagle przypomniało mi się, że przecież wcale nie zasypiałam w swoim łóżku, tylko w objęciach Filipa. Spojrzałam w bok, aby upewnić się, czy aby na pewno jestem w swoim pokoju. Zabrałam telefon z szafki nocnej i sprawdziłam na nim godzinę. Była 10:00.
Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku, po czym wyczołgałam się z niego, poszukałam czegoś do ubrania i udałam się do łazienki, aby wykonać poranne czynności.
- Nadal uważam, że to nie fair, że przeniosłeś mnie do mojego pokoju. - powiedziałam do Filipa, gdy wsiedliśmy do samochodu, aby pojechać do domu, po mszy.
- O co chodzi? - odezwała się, siedząca z tyłu, Helena.
- O to, że Laura przypałętała się wczoraj do mojego łóżka i zasnęła, bełkocząc coś pod nosem, że dobrze jeśli nas nakryją, a ja zaniosłem ją grzecznie do jej pokoju, bo nie chciałem, aby później żałowała sposobu w jaki rodzice się dowiedzieli. Zmęczony człowiek nie myśli logicznie. - Chłopak popatrzył na mnie z politowaniem i odpalił silnik samochodu.
Z racji tego, że jest nas dość sporo, mama z Karolem jechali drugim autem, dlatego mogliśmy pozwolić sobie na luźną rozmowę o mnie i Filipie.
- No czy cię do końca pogrzało?! - krzyknęła Helena. - TAKI sposób powiedzenia o tym rodzicom to byłaby totalna masakra. W ogóle co to ma być za wychodzenie po nocach do Filipa? To bardzo ryzykowne!
- Wyluzuj Lena. - Monika była rozbawiona zachowaniem siostry. Ja troszkę też. - Przecież mają wszystko pod kontrolą.
- Jak widać to, że porozmawiałaś z tatą dużo ci dało. - zauważyła Lena. - Może wy też powinniście to zrobić, zamiast wpadać na takie pomysły? - Popatrzyła na mnie gniewnie.
- Przestań Helena. - powiedział Filip, nie odrywając wzroku od jezdni. - Powiemy im, kiedy oboje będziemy gotowi, nie rozumiem o co ci teraz chodzi?
- Przepraszam - westchnęła. - Odrobinę mnie ponosi. Po prostu boję się ich reakcji, tak samo jak wy. Polubiłam taką wersję naszej rodziny, nie chce żeby to się rozpadło. - Kątem oka zauważyłam, jak przykłada sobie dłoń do ust, jakby chciała się powstrzymać od powiedzenia czegoś, lecz się spóźniła.
Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze... Helena - trochę nieświadomie - powiedziała coś, co od dawna krążyło w mojej głowie i nie dawało mi spokoju... Co jeśli TEGO już będzie dla nich za dużo? Jeśli nie udźwigną tego, że ich dzieci się spotykają i ich związek przestanie mieć jakikolwiek sens? Albo - co gorsza - jeśli jedno z nich zaakceptuje, a drugie nie i stanie się to powodem ich rozstania?
- Nie przejmuj się moim głupim gadaniem Laura. Naprawdę nie wiem już co mówię, nie chciałam cię martwić.
- Tak wiem. - Spojrzałam na nią i wymusiłam uśmiech. - Nic się nie dzieję.
- Wszystko okej? - Filip zamknął za sobą drzwi mojej sypialni.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Widziałem, że uwaga mojej siostry trochę cię zestresowała.
- Czyli nie udało mi się tego ukryć. - z westchnieniem opadłam na łóżko.
- Niestety. - Chłopak położył się obok mnie. - Nie byłabyś najlepszą aktorką.
- Tak wiem. - przekręciłam się na bok, aby spojrzeć mu w oczy.
- Nie mówiłaś serio dzisiejszej nocy? - Również się przekręcił. - Nie chciałaś żeby dowiedzieli się przez przypadek? O ile przypadkiem można nazwać to, że zasnęłaś wtulona we mnie i zadowolona z tego, iż zaraz nas nakryją. - Kąciki ust lekko mu się podniosły.
- Jasne, że nie. Po prostu... Ciągle się zbieram, żeby być gotową, ale kiedy już myślę, że to jest ten moment, strach mnie paraliżuje. Więc wpadłam na całkiem niezły plan. - Podniosłam się i zaczęłam chodzić po pokoju.
- Jaki plan?
- Święta.
- Cały twój wielki plan mieście się w jednym słowie? - zaśmiał się. - Bo jeśli tak, to nie rozumiem.
- Po prostu wyznaczmy datę i się jej trzymajmy. Proponuję Święta. Będziemy siedzieć wszyscy razem, przy stole...
- Nie uważasz, że to niezbyt odpowiedni moment?
- Uważasz, że tą wiadomością zepsujemy im święta? Czyli masz te same obawy co ja. ZNIENAWIDZĄ NAS.
- Ej, ej, ej - Filip podszedł do mnie i złapał za ramiona. - Nie boję się, że nas znienawidzą, ale nie sądzę, żeby ta wiadomość była dla nich ucieszeniem. Bynajmniej nie na początku. Będzie trzeba dać im czas. A Święta nie są dobrym czasem na takie wyznania. Sam nie wiem...
- Masz rację. Jestem głupia - jęknęłam.
- Nie jesteś głupia. Twój plan jest bardzo dobry, przełóż po prostu ten termin.
- 28. 27 wracamy, a następnego dnia im powiemy - odparłam stanowczo, ale po chwili dodałam: - Zgoda?
- Zgoda. - Uśmiechnął się promiennie. Cieszył się, wiedziałam to. Od początku chciał aby się o tym dowiedzieli. Bał się, ale wolał mieć to za sobą. Czekał, jednak, aż będę gotowa.
Filip ujął moje policzki w dłonie i czule mnie pocałował.
- Nie denerwuj się tak - powiedział, jakby przez dotknięcie mojego ciała, wyczuł wszystkie emocje, które mną targają,
- Wiem, że trochę za bardzo panikuję, przytłacza cię to?
- Troszeczkę, ale nie denerwuję się tak bardzo, jak ty. Cokolwiek się stanie jesteśmy w tym razem i sobie poradzimy. Bardzo cię kocham.
- Nie o to mi chodziło. Pytam czy przytłacza cię moje zdenerwowanie. No wiesz to, że panikuje, jestem poddenerwowana,..
- Nie - przewał mi. - Bardziej martwię się o ciebie. Myślisz, że nie wiem, że czasem nie śpisz w nocy, bo układasz w głowie każde z możliwych scenariuszy?
- Skąd wiesz? - westchnęłam, uświadamiając sobie, że jednak nie udało mi się tego ukryć.
- Po pierwsze: rano jesteś zmęczona, niewyspana i strasznie marudna - zaśmiał się. - Po drugie to, że jesteś dostępna na wszystkich portalach społecznościowych o 03:00 w nocy daje mi podpowiedź, że nie możesz spać, a już sam domyślam się dlaczego.
- Jesteś taki błyskotliwy, czy za dobrze mnie znasz?
- Można powiedzieć, że i to i to. - Puścił mi oczko i rozszerzył ramiona, abym mogła się w nie wtulić. - Obiecasz mi, że przestaniesz się tak zadręczać i po prostu poczekasz na 28 ze świadomością, że co będzie, to będzie? I że nieważne co się stanie zawsze możesz na mnie liczyć i poradzimy sobie i z rodzicami i wszystkimi?
- To nie takie proste - jęknęłam, nie chcąc obiecywać niemożliwego.
- To chociaż się postaraj, co?
- Tak, to chyba mogę ci obiecać.
Nie widziałam jego twarzy, ale czułam, że się uśmiecha,
- Ja też cię kocham. - powiedziałam, po czym poczułam jak jego usta muskają moje czoło.
- Hej, hej kochana! - Marcela machała energicznie dłonią.
- No hej, hej! - zaśmiałam się i położyłam się na brzuchu, kładąc laptopa przed sobą.
- Co u ciebie?
- Podjęliśmy decyzje.
- O SUPER! KIEDY IM POWIECIE?
- Csiiiii - uciszyłam przyjaciółkę, a ona zakryła usta dłonią.
- Przepraszam - wyszeptała
- W porządku. - uśmiechnęłam się i odruchowo spojrzałam na drzwi, aby upewnić się, że nikt tu zaraz nie wparuje. - Powiemy im dzień po powrocie z Hiszpanii.
- I prawidłowo. Nareszcie przestaniesz się tym zadręczać.
- Serio, aż tak bardzo to widać? Filip mi to też wypomniał.
- Co tam u niego? - Poruszała zabawnie brwiami.
- Bardzo dobrze, dziękuje. - zaczęłam śmiać się z jej śmiesznej miny. - A co u twojego chłopca? - Marcela od razu się rozpromieniła.
- Super! Poznałam ostatnio jego rodziców! Znaczy no znam ich od dawna, ale wiesz... Tak oficjalnie, przedstawił mnie im. I BYŁO ŚWIETNIE. Jego mama jest taka zabawna, a tata mega sympatyczny. Sergio mówi, że bardzo mnie polubili i zapraszają do siebie na drugi dzień świąt. Będzie cała jego rodzina, trochę się stresuje, ale pewnie będzie super. W ogóle to nie powiedziałam ci, że jak ostatnio byliśmy w kawiarni to spotkaliśmy jego kuzyna, który tak naprawdę to nie jest jego kuzynem , bo ich rodzice się po prostu kumplują, a najlepsze jest to, że siedział w tej kawiarni z kuzynką Sergia, ale taka już prawdziwą i jak nas zobaczyli to...
- MARCELA! Zwolnij. - roześmiałam się w głos, chociaż wiedziałam, że niektórzy domownicy już śpią. - Po pierwsze to nie stresuj się. Będzie dobrze, ciebie po prostu nie da się nie kochać, tylko może nie zasypuj ich takim potokiem słów.
- Tak, masz rację. - Również się zaśmiała. - Jeeeeeny Lauurenka! Zadzwonię do ciebie jutro, trochę wcześniej niż dziś, bo zdałam sobie sprawę, że zapomniałam napisać referat na hiszpański.
- Brawo mózgu. - Zaczęłam klaskać.
- No dzięki. - Udała obrażoną. - Kolorowych snów i do jutra! - posłała mi buziaka.
- Dobranoc. - powiedziałam, a ona się rozłączyła.
Odłożyłam laptopa na biurko i korzystając z dobrego humoru, postanowiłam położyć się spać, nie zadręczając się już rozmową z mamą i Karolem. W końcu obiecałam to Filipowi.
Witam wszystkich!!!!
Znowu mnie tu troszkę nie było, ale już nie tak długo jak wcześniej.
Mam nadzieję, że w końcu zacznę dodawać te rozdziały na czas. Ale już wam mówiłam jak jest, czasem po prostu człowiekowi się nie chce. Ale te komentarze są po prostu tak motywujące!
czwartek, 4 maja 2017
24. Rodzina
- Tak myślałem, że otworzysz drzwi. - uśmiechnął się.
-Co ty wyrabiasz? - starałam się ukryć rozbawienie, ale na nic mi się to nie dało. Widok chłopaka, siłującego się z utrzymaniem misiów, był bezcenny.
- Co cię tak bawi? Chciałbyś iść z tymi wielkimi gośćmi przez pół miasta?
Zakryłam usta dłonią, aby nie wybuchnąć śmiechem, na myśl o minach ludzi, którzy go mijali.
- Przestań mnie rozśmieszać! - wyszłam na zewnątrz i zamknęłam za sobą drzwi. - Dziewczyny siedzą tam i poważnie rozmawiają. - Naprawdę zrobiło mi się głupio, ale myślę, że i one roześmiałyby się w głos. Filip był aż czerwony na twarzy, tak się zmęczył.
- Liczyłem na to, że wpuścisz mnie do środka. Są serio ciężkie.
- Po co ci one?
- Chętnie opowiem, ale błagam, wejdźmy do domu.
- Idź prosto na górę. - Rozkazałam i otworzyłam drzwi.
Filip pomknął do swojego pokoju, a ja oznajmiłam Helenie i Monice, że zaraz wrócę. Poszłam za chłopakiem.
Usiedliśmy na łóżku.
- A więc byłem u Dominika, ale nie zastałem go, więc stwierdziłem, że wracam do domu. No i tak sobie szedłem i rozmyślałem, aż stwierdziłem, że to co zrobiłem było mega głupie. Zdenerwowałem się na Monike zamiast trochę ją wesprzeć. W dodatku chciałem obwinić za wszystko Dominika, choć pewnie to był ich wspólny wybór. Zdałem sobie sprawe, że Monice musi być teraz ciężko, i że od ojca dostanie jej się niezły opieprz, więc ja, jako starszy brat, powinienem jej pomóc, a nie dobijać. Kiepski ze mnie brat. - Jego twarz momentalnie posmutniała, a ja zapominając zupełnie, że jeszcze dziś darliśmy koty, mocno go przytuliłam.
- Nie jesteś złym bratem. Twoja reakcja pokazała tylko, że się o nia troszczysz. Poniosło cię, ale postanowiłeś ją przeprosić. Bo rozumiem, że to dla niej ci kolesie. - zaśmiałam się, odsuwając od chłopaka.
- Ten tak - wskazał na wielkiego, białego misia, siedzącego na podłodze.
- Więc dla kogo jest ten drugi? - spojrzałam na towarzysza prezentu dla Moniki - brązowego misiaka, trzymającego w pluszowych łapkach ogromne serduszko.
- Domyśl się. - Popatrzył na mnie. - Ten spacer byl dość długi, więc zdążyłem zorientować się, że masz rację. Wiele mówiłaś mi o sobie i Pablo, a ja nic nie wspomniałem, że całkiem niedawno umawiałem się z jakąś dziewczyną. Powinnaś wiedzieć takie rzeczy. Rozumiem, że mogłaś uznać, że z jakichś przyczyn nie chce ci o tym powiedzieć, ale uwierz, że po prostu nie wiedziałem, że to tak istotne. Niepotrzebnie się wtedy uniosłem. Przepraszam.
- Nie Filip, nie przepraszaj mnie - jęknęłam. -To ja powinnam przeprosić ciebie i naprawdę chciałam to zrobić. Twoje siostry mnie w tym uświadomiły. To ja niepowinnam na ciebie tak naskakiwać. To normalne, że miałeś przede mną inne dziewczyny i nie będziemy o wszystkich rozmawiać, bo nie ma takiej potrzeby. Więc to ja cię przepraszam.
On już nic nie odpowiedział, tylko porwał mnie w swoje ramiona i mocno przytulił.
- Kocham cię wiesz? - szepnął mi do ucha, odgarnowszy moje włosy.
- Też cię kocham. - szepnęłam, napawając się zapachem jego perfum.
- Tak zachowałeś się jak palant - przyznała Monika, po wysłuchaniu przeprosin brata - ale i tak cię kocham. - uśmiechnęła się. - Dziękuję. - popatrzyła na pluszaka.
- Kiedy powiemy tacie?
- My? - spytała zaskoczona.
- No tak. Jesteśmyw tym razem.
- To ja bede miała dziecko, Filip - westchnęła.
- To nie znaczy, że nie możemy być przy tobie, kiedy będziesz mu o tym mówić. I ewentualnie stanąć po twojej stronie.
Monika się uśmiechnęła, ale w jej oczach widać było przerażenie.
- Dziękuję Filip, ale myślę, że będę musiała załatwić to sama.
- Jak chcesz. - Niepewnie rozłożył ramiona, a dziewczyna w nie wpadła.
- Powiem mu dziś wieczorem. Chcę mieć to z głowy.
- Nie dam rady. - Monika ze strachem wypisanym na twarzy, siedziała na kanapie i oczekiwała przybycia Karola i mojej mamy, którzy przed chwilą wjezdżali na podjazd.
- Nie musisz robić tego teraz. - Helena obejmowała ją mocno, starając się dodać otuchy.
- Muszę. - odparła stanowczo i poderwała się z miejsca, zaczynając chodzić nerwowo po salonie.
- Jesteś pewna, że nie mamy zostać z tobą? - spytałam.
- Jestem pewna - odparła i w tym momencie usłyszeliśmy, że rodzice weszli do domu.
- A co tu takie zbiorowisko? - Karol uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Tato... - Monika przełknęła śline. - Musimy porozmawiać.
- Co się stało? - jego twarz przybrała zatroskany wyraz. Zmarszczył brwi i podszedł bliżej córki.
- W cztery oczy.
Od razu zrozumieliśmy to hasło i wyszliśmy z pomieszczenia, zabierając po drodze zdziwioną mamę.
- O co chodzi? - spytała.
- Karol na pewno ci opowie - odparłam.
Razem z Filipem i Leną udaliśmy sie do mojego pokoju. Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi, w całym domu rozległ się krzyk Karola: "Niech ja go zobaczę!".
- Biedna Monia. - Helena jęknęła mrużąc oczy.
Później słychać było tylko trzask drzwi i płacz dziewczyny.
- Ja do niej pójdę. - powiedziała Lena, kiedy zobaczyła, że naciskam na klamkę.
Kiwnęłam twierdząco głową i przepuściłam blondynkę.
- Moja reakcja była taka sama. - westchnął Filip, gdy zostaliśmy sami.
- Mam nadzieję, że późniejsza reakcja Karola również będzie taka sama jak twoja. - usiadłam obok niego i mocno przytuliłam.
- Laura co tam sie stało? - Do pokoju wparowała zaniepokojona mama. Gdy nas zobaczyła natychmiast umilkła, a ja odskoczyłam od chłopaka. - I co tutaj się dzieje?
- Ja tylko chciałam go pocieszyć. Obwinia się, bo nakrzyczał na Monike, tak samo jak Karol. - Chciałam wyglądać na opanowaną, aby nie wzbudzać podejrzeń, ale moje serce dudniło jak oszalałe.
- Właśnie. Dlaczego tak nakrzyczał? - odetchnęłam z ulgą.
- Monika jest w ciąży. - Filip odpowiedział za mnie.
Mama wytrzeszczyła oczy. Chciała coś powiedzieć, ale chyba nie mogła nic z siebie wykrztusić, bo ostatecznie się nie odezwała.
Staliśmy dłuższą chwilę w ciszy, którą przerwała wchodząca do pokoju Helena.
- Wypłakała mi się w ramię i usunęła na kanapie. Mógłbyś przenieść ją do pokoju? - zwróciła się do brata, który skinął twierdząco głową i wyszedł z mojej sypialni.
- Gdzie on jest tak długo? - mama powtórzyła to pytanie już po raz setny, przy przygotowywaniu kolacji. Martwiła się o Karola, co było normalne, bo wyszedł z domu i nie odbierał telefonu.
Nagle, jak na zawołanie, pojawił się w kuchni. Kobieta wywarła ręce w ścierkę i podeszła do niego.
- Gdzieś ty się włuczył?
- Musiałem się przejść. Dziwisz się? - odparł niemile. Widziałam, że mamie zrobiło się przykro. On chyba też to zauważył, bo natychmiast zrobił skruszoną minę. - Przepraszam - westchnął. - Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. Jestem wściekły i zmartwiony zarazem.
- Rozumiem cię kochanie. - Mama dotknęła jego ramienia. - Wcale ci się nie dziwię, ale musisz wiedzieć, że Monika tego nie planowała i jej również jest ciężko. Co się stanie to sie nie odstanie. Musimy jej pomóc, a nie wyprzeć się na nią.
- Masz rację Nino. - uśmiechnął się i przytulił ją mocno.
Dosadnie zrozumiałam, że teraz Karol nie jest tylko narzeczonym mamy, a dziewczyny, Filip i ja to nie tylko dzieciaki, których rodzice się spotykają. Stajemy się powoli prawdziwą rodziną. Ta myśl mnie przeraziła i mimowolnie spojrzałam w stronę mojego chłopaka.
- Tato... - w drzwiach pojawiła się Monika. Policzki miała mokre od łez, a oczy mocno podpuchnięte. - Ja naprawdę nie chciałam. - Próbowała powstrzymać kolejny potok łez. - Nie chciałam robić wam kłopotu. Przepraszam.
Widziałam, że w oczach Karola gniew na córkę zmienia się stopniowo w szczerą, ojcowską troskę. Odsunął sie od mojej mamy i delikatnie przytulił Monikę, lekko wzdychając.
- Jakoś to będzie. - powiedział, choć widać było, że jest pełen obaw.
Kręciłam się na łóżku już drugą godzinę i próbowałam zasnąć, ale za nic mi to nie wychodziło. Zrezygnowana sięgnęłam po komórkę, leżąca na szafce nocnej. Odpaliłam czat internetowy i zobaczyłam, że Filip jest dostępny. Umiechnęłam się do ekranu i napisałam do niego: "Jeszcze nie śpisz?"
Nie musiałam czekać długo na odpowiedź: " Przecież wiesz, że ja chodzę spać późno. Ale ty powinnaś już chrapać ". Już miałam zamiar mu odpisać, ale do mojej głowy wpadł lepszy pomysł. Zarzuciłam kołdrę z nóg i po omacku odszukałam drzwi. Wyszłam z pokoju i na paluszkach udałam się do sypialni Filipa. Najciszej jak umiałam weszłam do środka i wgramoliłam się do jego łóżka.
- Co ty wyrabiasz? - spytał, nie kryjąc zadowolenia.
- Stęskniłam się. - Uśmiechnęłam się szeroko i musnęłam jego usta. Poza tym nie mogę zasnąć.
- Dlaczego? - Objął mnie.
- Cały czas myślę o tym co się stało.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. Monika sobie poradzi, a my jej pomożemy. Skończy szkołę i pójdzie na studia.
- Nie w tym rzecz, Filip...
- Więc o co chodzi?
- To jak dziś mama mówiła do Karola... Oni się naprawdę kochają.
- Wiem to od dawna.
- Filip będziemy niedługo rodziną. Taką prawdziwą. A my jeszcze nie powiedzieliśmy im o nas. Monika jest taka odważna, że powiedziała o ciąży od razu. My skrywamy nasz związek ponad dwa miesiące.
- Jeśli tylko chcesz...
- Boję się, że nigdy nie będę gotowa. Teraz martwią się sprawą ciąży Moniki. Co to bedzie jak dowiedzą się, że ty i ja się spotkamy...
- Laura rozmawialiśmy o tym. - Przytulił mnie mocniej do siebie. - Zrozumieją to. Zobaczysz.
- Mam taką nadzieję. - Ziewnęłam.
- Może powinnaś iść do siebie? Chyba, że chcesz żeby rodzice zastali nas razem w łóżku.
- A może chcę? - Wtuliłam się mocniej w jego tors. - Nie wiem kiedy zdobęde się na odwagę żeby sama im powiedzieć. Tak byłoby łatwiej. A właśnie. Wcale nie chrapię.
Filip się zaśmiał, po czym pocałował mnie w czoło. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
Witam wszystkich po bardzo bardzo bardzo długiej przerwie! Mam szczerą nadzieję, że nie jesteście na mnie za bardzo wściekli.
Naprawdę przepraszam.
Piszcie wszystko co myślicie o rozdziale <3
Do nastepnego
LAURA LAUREN <3