niedziela, 17 września 2017

31. "Trudna decyzja".

Usłyszałam dźwięk budzika, który po chwili sam się wyłączył. Zdziwiło mnie to, ale nie otworzyłam oczu, tylko jeszcze mocniej okryłam się ciepłą kołderką. Można by powiedzieć, że na wpół jeszcze spałam.
Nie wiem czy po minucie, czy po trzydziestu minutach, mój mózg ogarnął, że skoro budzik zadzwonił to powinnam wstać. Poderwałam się z łóżka w tempie ekspresowym i wtedy uświadomiłam sobie, że nie znajduję się w swoim pokoju. Szare ściany, nie moje biurko, nie moje szafy. No tak, pomyślałam, brawo Laura.
- Coś się stało? - Filip właśnie wszedł do pokoju. Nie miał na obie koszulki, a ten widok zawsze przyprawiał mnie o przyjemne dreszcze i atak gorąca.
Ułożyłam wargi w wąską linię, starając się nie zdradzać, ale wypieki na moich policzkach zrobiły swoje, bo Filip lekko się uśmiechnął.
Podszedł do szuflady i ku mojemu niezadowoleniu wyjął z niej szarą bluzę, wkładaną przez głowę, po czym ją na siebie włożył.
- Przepraszam, jeśli cię obudziłem. - Podszedł do mnie i ucałował mój zarumieniony policzek. - Dobrze spałaś? - Ten cwaniacki uśmieszek wciąż nie schodził mu z twarzy.
- Tak, bardzo dobrze. - powiedziałam w końcu.
- No to się cieszę. Na stole jest śniadanie, wstaw sobie tylko wodę na herbatę, bo tego nie zrobiłem. Myślałem, że pośpisz sobie trochę dłużej.
- Nie musiałeś robić mi śniadania.
- Nie. Ale chciałem.
- Mam wrażenie, że jesteś dla mnie ciut za dobry.
- Odwdzięczysz się pięknym uśmiechem i buziakiem, na dobry początek dnia.
Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu, po czym objęłam dłońmi jego twarz i złączyłam ze sobą nasze usta.
- Mogłabym tak zaczynać dzień, już zawsze. - stwierdziłam.
- Trzymam za słowo, że jeszcze tak będzie. - puścił mi oczko. - Muszę już lecieć na lekcje. Wracam dziś o piętnastej. Kocham cię. - Jeszcze raz musnął moje wargi.
- Ja ciebie też kocham.
Chwilę po tym, jak Filip opuścił mieszkanie, mój żołądek zaczął domagać się jedzenia. Poszłam więc do kuchni, gdzie czekały już na mnie płatki zbożowe w miseczce, zimne mleko w dzbanku ( Filip doskonale wie, że wolę płatki z zimnym mlekiem) oraz talerz z dwiema bułkami, posmarowanymi twarożkiem.
Ten to potrafi zadbać o dziewczynę, pomyślałam po czym podeszłam do gazówki, aby nastawić wodę na herbatę.
Ciekawe ile dziewczyn pozazdrościłoby mi takiego chłopaka. Sama myśl, że pewnie niewiele, bo tylko jakieś 99.9 % kobiet na tej Ziemi, była przerażająca. Filip wybrał właśnie mnie, a ja za nic nie mogłam zrozumieć dlaczego. On mógłby mieć praktycznie każdą. Przecież dziewczyny nie muszą go znać, żeby oglądać się za nim na ulicy i szeptać do koleżanek, jaki to on przystojny. Co dopiero jakby go poznały... Ponoć ideały nie istnieją, a on jest żywym argumentem, do obalenie tego stwierdzenia. Ideał dla wielu dziewcząt wybrał właśnie MNIE. Kto by się nie poczuł w tym momencie wyjątkowo?
Od razu zapragnęłam dać mu coś więcej od siebie i choć już wczoraj wiedziałam, że dziś przywitam go obiadem, to teraz wiedziałam, iż jego uśmiech, gdy wejdzie do kuchni, będzie tak szeroki, jak mój, podczas wczorajszej kolacji i dzisiejszego śniadania.
Miałam przed sobą wyzwanie, bo choć lubię gotować, to mistrzem kuchni (takim, jak mój chłopak) nie jestem, a ulubionym daniem Filipa jest pierś z kurczaka nadziewana szpinakiem, której oczywiście nigdy nie robiłam i jest wielka szansa na to, że to będzie wyglądać źle i jeszcze gorzej smakować. No ale się postaram. Liczą się chęci co nie?

Szybciutko zjadłam śniadanie i posprzątałam po sobie, następnie ubrałam się, umyłam zęby, nałożyłam lekki makijaż i ubrałam się odpowiednio do pogody.
Zabrałam klucze, które wczoraj dostałam, ubrałam kozaki i założyłam kurtkę, po czym wyszłam z mieszkania, a następnie z bloku, w poszukiwaniu sklepów, w których dostanę potrzebne mi składniki.


- Wróciłem! - usłyszałam głos mojego chłopaka i szybko rzuciłam ścierkę, którą własnie ścierałam stół, w kąt szafki.
- Hej skarbie! - wybiegłam z kuchni cała w skowronkach.
Obiad stał już ciepły na stole i nieskromnie powiem, wyszło mi całkiem nieźle (jak na pierwszy raz i moje umiejętności).
- Dlaczego masz na sobie fartuszek? - uśmiechnął się szeroko na widok mojego zabrudzonego sosem i szpinakiem fartucha, którego w pośpiechu zapomniałam zdjąć. - Czy ty gotowałaś obiad? - uniósł zabawnie brwi.
- Nie no co ty. - prychnęłam. - Tak tylko założyłam fartuszek, obsmarowałam go i paraduje sobie po mieszkaniu.
- Kocham twój sarkazm.
- A ja kocham ciebie. - Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go. - Ale teraz chodź do kuchni, bo jak mi wystygnie to, nad czym męczyłam się pół dnia, to się zdenerwuję.
- Ooooo czyli jednak nie założyłaś fartuszka, żeby go poplamić i paradować w nim po domu.
- No widzisz. Jednak nie. - zaśmiałam się i w podskokach udałam się do kuchni, a Filip poszedł za mną.
- TAAAADAAAAM ! - wskazałam na nakryty stół i spojrzałam na mojego chłopaka. Jego twarz była taka rozpromieniona, że aż zrobiło mi się tak jakoś dziwnie fajnie.
- Zrobiłaś mi kurczaka ze szpinakiem. - powiedział (wciąż uśmiechnięty od ucha do ucha), nie odrywając wzroku od stołu.
- Zrobiłam. - zachichotałam.
- Wyjdź za mnie.
- Odbieram to jako oświadczyny i zaczynam planować nasz idealny ślub.
- Powiem ci tak. Mój ślub będzie idealny jeśli będzie na nim pierś z kurczaka nadziewana szpinakiem. No i oczywiście jeśli ty będziesz moją żoną, ale pierś z szpinakiem to podstawa.
- No dzięki. - szturchnęłam go w ramię.
- Oj wiesz, że żartuję.
- Siadaj i jedz. - wytknęłam mu język i zajęłam swoje miejsce. - Mam nadzieję, że się nie zatrujesz.
- Ja również mam taką nadzieję. - roześmiał się.
Zrobiłam groźną minę, którą udało mi się zachować aż 3 sekundy, bo potem wybuchnęłam śmiechem.



La(Laura): Tak, tak dziewczyny. Wszystko jest okej.
M(Monika): Dobrze się razem bawicie? - Dlaczego mówiąc to poruszała zabawnie brwiami?
F(Filip): Zrobiła mi kurczaka ze szpinakiem.
Le(Lena): Mówisz to czwarty raz. Ogarnij się człowieku. - zaśmiała się.
F: Nie moja wina, że żadna z was mi nigdy nie zrobiła mojego ulubionego dania i zawsze musiałem robić sobie sam. - zrobił minę płaczącego dziecka.
M: Zrobimy, jak nas odwiedzisz.
F: O ile ojciec wpuści mnie do domu.
Le: Tak sobie myślę, że macie dwa wyjścia. Albo iść w zaparte, że chcecie być razem i kropka i trwać tak, dopóki nie odpuszczą - a to może trochę potrwać. Albo z dnia na dzień stawać się coraz bardziej zobojętniałym, aż w końcu Laura powie, że mieli rację i dadzą jej więcej luzu, dzięki czemu będziecie mieli większe szanse na potajemne spotykanie się.
M: Oba są ryzykowne i trudne.
F: Jeśli powiemy im, że nie jesteśmy już razem, będziemy musieli się ukrywać nie wiadomo ile czasu i nawet nie chcę widzieć, co będzie, jak dowiedzą się, że znów ich okłamaliśmy. A jak będziemy iść w zaparte, może zmiękną.
La: Z drugiej strony, jeśli będziemy iść w zaparte, to będą mnie jeszcze bardziej pilnować i w ogóle stracimy jakikolwiek kontakt, a jeśli za jakiś czas powiem im, że mieli rację, to dadzą mi więcej luzu i wtedy będzie większa szansa na częstsze spotykanie się.
F: Dokładnie...
La: Co myślcie?
Le: To trudna decyzja i musicie podjąć ją sami... Oba pomysły prowadzą za sobą jakieś korzyści i wyrzeczenia.
M: Ja osobiście nie mam pojęcia.
La: Ja też nie...
F: Damy radę. Nie myślmy o tym teraz, proszę. Chcę się nacieszyć moją dziewczyną, więc przepraszam was kochane siostrzyczki, ale my już lecimy.
Filip wyszczerzył swoje lśniące ząbki i zamknął laptopa.

- To było niemiłe. - zaśmiałam się.
- Oj tam, przesadzasz. - pocałował mnie, więc przewróciłam się z brzucha na plecy i objęłam rękoma jego szyję.
- Odrobiłeś lekcje?
- Tak mamo.
- To możesz całować mnie dalej. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Właściwie, to chciałem zaproponować abyśmy poszli dziś do kina.
- No pewnie, a na co?
- A pamiętasz ten film, który reklamowali, na który tak bardzo chciałaś iść?
- Tak, tak, tak!
- No to idziemy na ten, który był reklamowany po nim.
- FLIP!
- Oj żartuję. Mam już bilety, film zaczyna się za dwie godziny.
- Jenki, to ja się muszę wyszykować!
Już chciałam poderwać się z łóżka i biec do łazienki, ale chłopak wciąż napierał na mnie swoim ciałem i nie chciał wypuścić z objęć.
- Podziękuj mi ładnie.
- Dziękuję. - zrobiłam słodką minkę, niewinnej dziewczynki.
- Inaczej dziękuję się najlepszemu chłopakowi na tej ziemi.
- A gdzie on jest? Bo nie wiem komu dziękować.
- Zaraz pójdziesz do kina sama. - zagroził, jednocześnie się uśmiechając.
- Dziękuje kochanie. - zrobiłam maślane oczka, po czym szybko wpiłam się w jego usta i zaczęłam całować.
 Nie wiem, kiedy się od siebie oderwaliśmy, ale jak już to zrobiliśmy, popędziłam do mojej tymczasowej szafy i zabrałam z niej cienkie rajstopy, rozkloszowaną, łososiową spódniczkę przed kolano i jasno - szarą bluzkę z długim rękawem, po czym udałam się do łazienki. Tam zmyłam mój dotychczasowy makijaż i nałożyłam nowy, troszkę mocniejszy. Ubrałam się, a na koniec wyprostowałam i upięłam włosy w wysokiego kitka.

Wchodząc z powrotem do pokoju, zauważyłam, że i Filip się przebrał. Miał teraz na sobie jeansową koszulę i czarne rurki.
- Ile kobieta może siedzieć w łazience?
- Tyle, żeby wyglądać przyzwoicie.
- Wyglądasz lepiej niż przyzwoicie.
- Miło mi to słyszeć, starałam się. Nie mogę narobić ci wstydu. Nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś okrzyknął cię największym przystojniakiem w tym mieście.
- W sumie kilka dziewczyn okrzyknęło mnie "największym przystojniakiem w szkole". - Wzruszył ramionami, jakby to co powiedział było NICZYM TAKIM.
- Żartujesz sobie ze mnie? - Poczułam, jak moja twarz staję się, powoli, czerwona.
- Tak, żartuję. - Na jego twarzy znów pojawił się ten głupi, triumfalny uśmieszek, a Filip podszedł do mnie i lekko musnął moje usta. - Truskawkowa?
- Twoja ulubiona. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Wiesz, że lubię cię denerwować.
- Powiedziałabym, że kochasz. - Wytknęłam mu język, po czym ruszyłam do przedpokoju, założyłam zimowy płaszcz i kozaki.
Wyszliśmy z mieszkania i spacerkiem udaliśmy się do kina, które jak się dowiedziałam, znajdowało się 2 ulice dalej.
- Mówiłam ci już, jak bardzo lubię zimę?
- Wspominałaś. Kilka razy. No. Może kilkadziesiąt. - objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie i pocałował w czoło.
- Szkoda, że niedługo się skończy. - Wtuliłam się w niego.
- Wiosna też jest fajna, wszystko budzi się do życia.
- Prawda. Szkoda tylko, że mi nie będzie chciało się z tego cieszyć, kiedy nie będzie cię przy mnie.
W tym momencie on stanął, więc i ja razem z nim. Obrócił mnie w swoją stronę, tak abym patrzyła mu w oczy.
- Będę przy tobie. Może nie będę mógł cię przytulać codziennie, ale obiecuję, że z tobą będę. Znajdziemy sposób na rozmawianie, chociażbym miał wysyłać ci listy pocztą gołębią. I znajdziemy też sposób na spotykanie się. Nie wiem jak często, ale damy radę. Obiecuję ci to.
- Wiem Filip. Ja też cię nie zostawię. Zawsze będziemy razem. A jak oni tego nie zaakceptują, to trudno. Za dwa lata będę pełnoletnia. Wtedy mogę nawet wynieść się z domu, jeśli będzie taka potrzeba.
- Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby.
- Kocham cię. - powiedziałam, mając już łzy w oczach.
- Nie płacz, bo ci policzki zamarzną. - uśmiechnął się i ja mimowolnie też. - Ja ciebie też kocham. To jest najważniejsze.  A teraz bez smutków, bo idziemy na film, na który czekałaś pół roku, a poza tym całe 2 tygodnie przed nami.


Film był naprawdę genialny. Najlepszy, na którym byłam, w najlepszym towarzystwie. Śmiałam się, płakałam, a czasem byłam przerażona. Takie mieszanki emocjonalne lubię najbardziej.
Gdy wróciliśmy do mieszkania, ja poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic i zmyć makijaż, a Filip postanowił zrobić nam kanapki, po czym sam poszedł się wykąpać, a ja w tym czasie rozczesałam włosy.
Wrócił po jakiś pięciu minutach i razem usiedliśmy się do łóżka, zabierając naszą kolację ze sobą.
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję za dzisiejszy wieczór. - powiedziałam, wpychając do ust kawałek chleba z szynką i pomidorem.
- Nie dziękuj, ja też świetnie się bawiłem.
- Filip... - zaczęłam.
- Tak?
- Co myślisz o rodzicach i o tym co powinniśmy zrobić?
- Naprawę nie wiem, ale nie zadręczaj się tym teraz.
- Może i masz rację. Musimy się nad tym zastanowić. Na poważnie. I porozmawiać o tym.
- Tu masz rację. Jeśli chcesz możemy porozmawiać nawet teraz.
- Nie teraz. - uśmiechnęłam się zalotnie i wygramoliłam spod kołdry, aby móc usiąść mu na kolanach. Objęłam jego twarz dłońmi i zaczęłam całować.
Robiło się coraz bardziej gorąco, jego dłonie jeździły po moich plecach, a ja zjechałam ręką na jego tors i ścisnęłam skrawek jego koszulki.
Przez całe moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze i miałam ochotę mieć go tylko dla siebie, całego. Starałam się pogłębiać nasze pocałunki i przybliżać ciało do jego ciała, tak by dzieliła nas jak najmniejsza odległość.
- Kocham cię. - szepnęłam między pocałunkami.
- A ja kocham ciebie.





WITAM!!!
Pozwólcie, że nie będę się tłumaczyć z dłuższej nieobecności, bo nie napisałabym nic innego, jak to co zawsze.
Więc pomińmy tę część i przejdźmy do czegoś, na co wpadłam pisząc ten rozdział.
Mianowicie.
Co powiecie na to, aby zdecydować, jak ma potoczyć się to dalej? Mowa oczywiście o tytułowej "TRUDNEJ DECYZJI".
Oczywiście jeśli nie podoba wam się ten pomysł i wolicie abym sama wybrała to śmiało piszcie. Jednak, jeśli chcielibyście się w tym udzielić to piszcie na dole w komentarzach, który sposób mają wybrać. Wszystkie komentarze wezmę pod uwagę <3

POZDRAWIAM WSZYSTKICH BARDZO SERDECZNIE!

LAURA LAUREN <3

PS. Jak tam po powrocie ze szkoły? Bo jak dla mnie to jest w porządku, ale mogłyby być już wakacje :p Albo chociaż święta :D.




niedziela, 20 sierpnia 2017

30. "Wielki dzień"

- No Laura - zaczęła pani Krysia, podczas kolacji. - Wyśpij się porządnie, bo jutro wielki dzień. - Uśmiechnęła się, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Była niedziela, a mój "wielki dzień" miał nadejść dopiero w piątek, kiedy znów zobaczę się z Filipem.
- Nie rozumiem?
Pani Krysia i Pan Józek spojrzeli na siebie porozumiewawczo. 
Nagle mężczyzna wstał i podszedł do kredensu, wyjął z niego jakąś kopertę, wrócił na swoje miejsce, po czym wręczył mi jej zawartość. 
W pierwszej chwili nie wiedziałam co trzymam w ręku, dopiero poźniej do mnie dotarło, że to bilet na pociąg do Zakopanego.
- A-ale ja nic nie rozumiem.
- No jak to nie. - Zaśmiał się pan Józek. - Nie chcemy cię tu, pakuj rzeczy z powrotem do walizki i jedź do swojego chłopaka. 
- No ale przecież mama, Karol... Jeśli oni się dowiedzą...
- Nikt im nie powie. - Monika pościła mi oczko. 
- Jeśli tu przyjadą?
- Uwierz, że nie przyjadą. Mają dużo pracy w firmie. 
- A nawet jeśli, to będziemy udawać, że nie ma nas w domu. - dodała pani Krysia ze śmiechem. 
- Umówimy się z nimi na następny dzień i zadzwonimy do ciebie abyś wracała. - Helena wzruszyła ramionami. 
- A jak zadzwonią i będą chcieli ze mną rozmawiać? 
- Zadzwonimy do ciebie z innego telefonu, zrobimy na głośno mówiący i z nimi pogadasz. Nie zorientują się. 
- Widzę, że macie wszystko przemyślane. - rozpromieniłam się. 
- Nie żeby to było ważne... ALE TO MÓJ POMYSŁ! - odparła zadowolona z siebie Lena. 
- Dziękuję bardzo! - rzuciłam się jej na szyje, choć wciąż byłam jeszcze oszołomiona. - Dziękuje wam wszystkim! - przytuliłam każdego po kolei.
Kiedy wszystkie informacje do mnie dotarły, myślałam, że zwariuje ze szczęścia. 
- Czy Filip wie? 
- Jasne. Już nie może się doczekać jutra. 
- Ja też. - Uśmiechnęłam się od ucha do ucha. 

Kłaść szłam się taka podekscytowana, że myślałam, iż nie zasnę, jednak zmęczona całym dniem i wrażeniami z nim związanymi, nawet nie wiem, kiedy zamknęłam oczy i odpłynęłam. 


Rano wstałam o 08:00. Pociąg był na 12:00, a dworzec jakieś 40 minut drogi stąd. 
Jak się okazało, nie tylko ja byłam już na nogach. Pani Krysia już krzątała się po kuchni i sądząc po zapachu, szykowała jajecznice na śniadanie. 
- Dzień dobry. - przywitałam się. 
- O Laura. Cześć słońce. - obdarzyła mnie promiennym uśmiechem, aż zrobiło mi się cieplej na sercu. 
- Może pomogę?
- Nie, nie trzeba. Już prawie skończyłam. Czekam tylko, aż Józek wróci ze świeżymi bułkami, więc możesz  iść i obudzić dziewczyny na śniadanie. 
- Jasne. - opuściłam kuchnię. 

- Uważaj na siebie i pozdrów Filipa. - Lena przytuliła mnie chyba najmocniej jak umiała. - Pisz jak ci się będzie nudzić w pociągu. W końcu to całe 6 godzin. 
- Na pewno będę pisać. Tak bardzo się cieszę. 
- Zdajemy sobie sprawę. - Monika również mnie przytuliła. - Ode mnie też go pozdrów. 
- No i od nas. - dodała Pani Krysia. 
- Naprawdę jeszcze raz bardzo, bardzo wam dziękuje. - spojrzałam na wszystkich. Nawet nie wiem jak wam dziękować. To jest... - nie mogłam mówić dalej bo łzy stanęły mi w oczach. To jest prawdziwa rodzina... Zatroszczyli się o mnie i moje szczęście i zrobili wszystko co w ich mocy, abym mogła być z kimś kogo kocham, chociaż przez te dwa tygodnie ferii. Za to moja mama zrobiła wszystko co w jej mocy, żebyśmy już nigdy razem nie byli... 
Nie wiedziałam czy łzy płyną mi ze szczęścia, bo jadę do Filipa, czy ze wzruszenia, bo jego siostry i dziadkowie zrobili dla nas coś takiego, czy z żalu do mojej własnej mamy. Naprawdę nie wiedziałam, ale wchodząc do pociągu byłam cała zapłakana i jeszcze długo nie mogłam się uspokoić...


Od: Lenka <3

I jak mija Ci podróż? 


Do: Lenka <3

Super :D Jeszcze 3 godziny i jestem na miejscu, więc połowa za mną. Jeeeenny! Tak się cieszę!!


Od: Lenka <3 

Słyszę to już dziś setny raz haha :P Do nas jutro przyjeżdżają Antek i Dominik. Zostają na kilka dni. 


Do: Lenka <3 

No to super ;) Bawcie się dobrze i pozdrów ich ode mnie! 


Od: Lenka <3 

Pozdrowię, pozdrowię. Muszę kończyć, bo wołają na obiad :p Napisz jak dojedziesz <3 
Buziaki!!!! 


Do: Lenka <3 

Jasne, jasne. Buziaki i smacznego :*


Wyjęłam słuchawki z kieszeni i podłączyłam je do telefonu. Włączyłam swoja play - listę i zaczęłam słuchać swoich ulubionych piosenek. Oparłam głowę o siedzenie i zajrzałam przez okno. 
Malutkie płatki śniegu delikatnie opadały na szybę pociągu. Za oknem było biało - wszystko pokrył jasny puch.
W Hiszpanii zima wygląda zupełnie inaczej. Śnieg tam raczej nie występuję, a szkoda, bo kiedy spada i pokrywa ziemię wszystko wygląda bajecznie. A może tak mi się teraz wydaje, bo jestem przepełniona radością? Cóż... Jestem pewna, że nawet wielka ulewa wydałaby mi się teraz bajeczna. 
Minął tylko jeden dzień, a ja już czuję, jak bardzo za nim tęsknię. 
Nie pocałował mnie wczoraj na dobranoc, pierwszy raz od bardzo dawna... Zapewne gdyby nie to, jak bardzo cieszyłam się z dzisiejszego wyjazdu, to przepłakałabym całą noc. 
Co prawda w końcu i tak przyjdzie czas pożegnania, to jest nieuniknione, a mój wyjazd to tylko odwlekanie go w czasie, ale jestem pewna, że wszystko będzie wyglądać inaczej. Mam za sobą tylu wspaniałych ludzi, którzy staną na głowie, aby nam pomóc... Jestem przekonana, że nam pomogą, tak jak zrobili to teraz.


Kiedy dojechałam na miejsce myślałam, że serce mi wyskoczy. Wysiadłam z wagonu chyba jako pierwsza i od razu zaczęłam się rozglądać. 
Niestety to nie było zbyt proste, bo zaraz zasypał mnie tłum ludzi i musiałam się z niego wydostać. Nagle ktoś złapał moją rękę i aż się wzdrygnęłam. 
Patrzył na mnie z wielką radością wypisaną na twarzy i błyskiem w oczach. 
- Myślałem, że zwariuje w tej szkole. Cały czas patrzyłem na zegarek. - uśmiechnął się jeszcze szerzej i wpił w moje usta. 
Oplotłam rękoma jego szyję, a on złapał mnie za tył głowy, przyciskając mocno do siebie. 
Trwaliśmy w tym pocałunku bardzo długo, przekazaliśmy w nim całą radość, która w nas teraz była. 
- Tak bardzo cię kocham. - wyszeptał. 
- A ja kocham ciebie. - Wtuliłam się w niego i staliśmy tak w milczeniu, napawając się swoją obecnością.


- Oprowadzę cię po moim mieszkaniu, chcesz? Oj przepraszam. Naszym, na te dwa tygodnie. - Przekręcił klucz w zamku i otworzył przede mną drzwi, prowadzące na korytarz. 
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wielka ramka ze zdjęciami powieszona na samym końcu korytarza. Na każdym zdjęciu był Filip wraz ze mną. 
- Twojemu tacie i mojej mamie się to raczej nie spodoba. - wskazałam na nie. 
- Nie obchodzi mnie to. - Filip wzruszył ramionami. - Powiedział, że mogę urządzić mieszkanie po swojemu. Tu jest łazienka. - otworzył białe drzwi. 
Była wykładana jasnymi kafelkami. Na końcu w rogu stał prysznic, a na dwóch bocznych ścianach toaleta i umywalka wraz z koszem na pranie. 
- Trochę tu pusto, ale wierzę, że jutro to się zmieni. - zaśmiał się, a ja szturchnęłam go w ramię. 
- Nie ładnie naśmiewać się z kobiecej kosmetyczki. 
- Chyba 10 kosmetyczek. 
- Mam tylko dwie. - prychnęłam. 

Sypialnia Filipa była piękna. Pamiętam, że razem z Leną pomagałyśmy mu wybierać meble w jedną sobotę kiedy rodzice pojechali do pracy i o dziwo nie dali nam miliona zadań do wykonania, Filip miał co prawda jechać sam, ale chyba nie sądzili, iż nie wykorzystamy takiej okazji. 

Ściany były szare, a podłoga wyłożona została jasnymi panelami. Na środku bocznej ściany stało wielkie białe łóżko, pokryte szaro-niebieską pościelą. Obok stała również biała szafka nocna, natomiast na przeciwko, wielka czarno-szara przesuwana szafa. Na wprost od drzwi znajdowało się wielkie okno, które aktualnie było przysłonięte roletami, a obok niego czarne biurko z z białym fotelem. 
Zauważyłam, że i tutaj wiszą nasze zdjęcia. 
- Chcę abyś była pierwszą osobą jaką zobaczę po przebudzeniu i ostatnią jaką zobaczę przed zaśnięciem. Nie moja wina, że jesteś w Warszawie i to nie możesz być ty, tylko twoje zdjęcie. Nie wyrobię bez patrzenia na twój uśmiech, a na tych zdjęciach uśmiechasz się najpiękniej. 
Poczułam, jak pojedyncza łza spływa po moim policzku. 
- To co powiedziałeś, jest najwspanialszą rzeczą, jaką ktokolwiek mi kiedykolwiek powiedział. 
- Nie płacz - Przejechał kciukiem po moim policzku. 
- To ze wzruszenia. 
Pocałował mnie w czoło, po czym mocno do siebie przytulił. 
- Obiecuję, że nam się uda, i że nie tylko na zdjęciu będę cię codziennie widywał. Nie obchodzi mnie co mówi tata i twoja mama. Kocham cię i zrobię wszystko żeby być z tobą. 
- Ja też zrobię wszystko żeby z tobą być Filip... Nie chcę aby ktokolwiek zniszczył to co jest między nami. 
- Nikt tego nie zniszczy. 
- Ani nic. 
- Dokładnie. A teraz koniec tego smutku. Został nam jeszcze salon i kuchnia.
Salon był połączony z kuchnią białym łukiem, nad którym zawieszone były okrągłe lampki. 
Ściany były kremowe, podłoga, wykładana  panelami z jasnego drewna - takimi samymi jak w sypialni. Na środku salonu, na białym, okrągłym dywanie stała szara kanapa, przed nią drewniany stoliczek do kawy, a kawałek dalej komoda z telewizorem. 

Wchodząc do kuchni nie zwróciłam uwagi na jej wygląd, bo mój wzrok przykuł jasno-drewniany, okrągły stolik. Przykryty był białym obrusem, a nakryty dla dwóch osób. Na środku, między talerzami stało kilka długich świec, a obok wielka miska sałatki.
- Zrobiłeś nam kolację? - spytałam rozpromieniona. 
- Prawię. Muszę jeszcze wstawić lasagne do piekarnika, bo bałem się, że mi się zjara zanim wrócimy. Także moja droga damo, kolacja za jakieś 45 minut. 
- Jesteś najlepszym chłopakiem pod słońcem. - Objęłam go. 
- Tylko pod słońcem? 
- I bardzo skromnym. - Wywróciłam oczami, po czym się zaśmiałam. - Dlaczego tam są kieliszki do wina? - poruszałam zabawnie brwiami, wskazując palcem na nakryty stół. 
- O nie, nie moja droga, nie myśl sobie. Ja cię demoralizował nie będę. Kieliszki są bo ładnie wyglądają, ale o tam na szafce stoi soczek porzeczkowy i to go będziemy pić. 
Spojrzałam we wskazane przez niego miejsce i faktycznie stał tam sok. 
- Jesteś nienormalny. - Roześmiałam się głośno, a on wziął mnie na ręce i tak poszedł do salonu, po czym przerzucił mnie sobie przez ramię i w wolną rękę złapał rączkę mojej walizki. 
Zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku, po czym delikatnie pocałował. Chciał się odsunąć, ale przycisnęłam go mocno do siebie i nie pozwoliłam odrywać naszych ust. Pogłębiałam nasze pocałunki, a mu się to bardzo podobało, jednak tą cudowną chwilę musiał przerwać mój cudowny brzuch, który zaczął burczeć. 
- Koniec tego dobrego, ktoś tu jest głodny. - Odsunął się ode mnie. 
- Wcale, że nie. - I wtedy mój brzuch znowu wydał dźwięk przypominający bulgot. 
- On  twierdzi inaczej. - Puścił mi oczko. - Panienka rozpakuje walizkę, a ja panience zrobię najpyszniejszą kolację, jaką panienka jadła. 
- Panienka nie wątpi.


Po kolacji, która faktycznie była przepyszna, poszłam wziąć prysznic, zmyć makijaż i przygotować się do snu, po czym położyłam się do łóżka, aby zaczekać na Filipa. 
Naprawdę chciałam na niego zaczekać, ale gdy tylko otuliłam się ciepłą kołderką, zamknęłam oczy, "tak na chwilę" i zasnęłam. 




Witajcie kochani po dłuższej przerwie (ZNOWU)!
Wy mnie w końcu zostawicie samą z tym opowiadaniem, bo się na mnie wkurzycie haha 
Nie no oczywiście bardzo Wam dziękuje za cierpliwość i wszystkie miłe komentarze. 
Mam nadzieje, że rozdział Wam się spodobał. 

LAURA LAUREN <3 

PS. Zauważyliście, że nie skończyłam rozdziału w napięciu? :D 





niedziela, 30 lipca 2017

29. "Przedstawienie czas zacząć"

- O czym ty mówisz? - czułam ten dreszczyk emocji, który przeszedł przez moją skórę, ale jednocześnie karciłam się za to. Nie chciałam zawieść się ponownie. Bardzo chciałam, aby jego plan wypalił, jednak wiedziałam, iż szansę na przechytrzenie mamy i Karola są minimalne.
- Słuchaj - nie mówił, już szeptem, ale półgłosem, więc położyłam mu dłoń na ustach i spojrzałam nerwowo na drzwi. - Przepraszam - wyszeptał. - Nie zrobimy tak, jak mówi Lena, bo to serio nie ma sensu, ale szła dobrym tropem - uśmiechnął się, coraz bardziej zadowolony z siebie. - Z rana zadzwonię do babci i poproszę, aby wieczorem zrobiła nam wjazd do domu. Nawrzeszczy na mojego ojca, jak to mógł nas nie dopilnować, po czym nawrzeszczy na nas, jak mogliśmy być tacy głupi.
- Czyli, jak na razie, tak samo, jak mówiła Lena. - przerwałam mu
- Tak. Ale teraz uważaj. W pewnym momencie babcia wykrzyczy, że tak nie może być, że dziewczyny o tym wiedziały i to akceptują, więc na pewno pomogą nam się spotykać, albo kontaktować. Powiemy im, żeby zrobili aferę, że przecież są ferie, a rodzice oboje pracują, więc będziecie miały pół dnia na siedzenie i gadanie ze mną. Wtedy pewnie rodzice powiedzą, że zabiorą komórki też dziewczynom, ale babcia powie, że można iść byle gdzie i pożyczyć telefon. Ogólnie powiemy im, aby zrobili jak największą aferę i wymyślali jak najwięcej argumentów, dla których nie możecie zostać same w domu.
Chłonęłam każde jego słowo.
- I to ma niby pomóc? - Nie rozumiałam do czego zmierza, ale wiedziałam, że cokolwiek wymyślił - wymyślił to sprytnie.
- Daj mi skończyć. - Uśmiechnął się. - No więc - kontynuował. - Jak już wykrzyczą te wszystkie argumenty, powiedzą: "Dajcie je do nas! 2 tygodnie bez kontaktu z Filipem Laura ma zagwarantowane!". Uwierz skarbie, że się zgodzą, a wtedy w te dwa weekendy jestem u was. Może to nie dużo, ale zawsze dobre na początek.
- Filip... TO NAPRAWDĘ MOŻE SIĘ UDAĆ. - Powiedziałam, ledwo nie piszcząc. Rzuciłam się chłopakowi, gwałtownie, na szyję, aż opadł na łóżko, a ja razem z nim.
Byłam taka szczęśliwa! Niesamowite jak można być szczęśliwym, bo zobaczy się ze swoim chłopakiem kilka razy, zanim będziemy musieli rozstać się na dłużej. Teraz wiem, że zawsze uda nam się wymyślić coś, żeby być razem i się spotkać. Chociażby wyjeżdżać co jakiś weekend do dziadów.
Leżąc tak na nim, zbliżyłam swoje wargi do jego ust i złożyłam na nich słodki i delikatny pocałunek.



Następnego dnia, wstałam bardzo wcześnie, a przecież była sobota. To już wczoraj spałam dłużej i w sumie nawet nie poszłam do szkoły, a mama nie protestowała. Pewnie dlatego, że w czwartek wieczorem bolała mnie strasznie głowa, oczywiście ja wiem, że od płaczu i nerwów.
Jednak dziś czułam się o dziwo wypoczęta i gotowa do działania. Miałam ogromną nadzieję, że plan Filia wypali.
Była 06:00 rano, a więc mama i Karol jeszcze nie wyszli do pracy. Nie chciało mi się wychodzić z pokoju, skoro nie mogłam udać się do Filipa.
W takim wypadku usiadłam na łóżko i złapałam za książkę, leżącą na stoliczku nocnym. Próbowałam coś czytać, ale nie mogłam się skupić. W głowie cały czas miałam nowe argumenty, które dziadkowie Filipa i dziewczyn mogliby przedstawić rodzicom. AŻ CAŁA SIĘ TRZĘSŁAM Z PODEKSCYTOWANIA!
Godzina dłużyła mi się baaaaardzo. Najdłuższa godzina w moim życiu, ale gdy tylko usłyszałam, że z podjazdu odjeżdża samochód, wyparowałam z pokoju i wbiegłam do pokoju swojego chłopaka.
Co się okazało on też nie spał.
- Własnie miałem do ciebie iść - zaśmiał się.
- Mamy jakieś dwie godziny.
- Jak to dwie? - zmarszczył czoło. - Przecież pracę kończą za jakieś 8 godzin.
- Tak, ale za jakieś dwie domyślą się, że pewnie już nie śpimy i zadzwonią, aby dać nam kupę rzeczy do zrobienia, najlepiej w dwóch różnych częściach miasta.
- Pewnie tak - ponownie się roześmiał. Był dziś w tak dobrym humorze, jak ja. - Zadzwonię do dziadków.
- O siódmej rano?
- I tak już pewnie nie śpią, a nie wytrzymam już dłużej.
Podszedł do biurka i zabrał z niego komórkę, po czym wybrał numer, nacisnął zieloną słuchawkę i ustawił tryb głośnomówiący.
Po pokoju rozległy się 3 długie sygnały i ktoś po drugiej stronie podniósł słuchawkę:
D (Dziadek): Halo?
F: Hej dziadku! Filip z tej strony, mógłbyś zawołać babcię? Mam do was interes.
Chłopak puścił mi oczko.
Po pewnym czasie pojawiła się Pani Krysia i wtedy przedstawiliśmy im całą sytuację i plan działania. Tak jak myśleliśmy byli oburzeni, zachowaniem rodziców i bez wahania postanowili nam pomóc.
Kiedy Filip się rozłączył, rzucił komórkę na łóżko i podniósł mnie, po czym zaczął się kręcić w kółko.
- MONIKA, LENA! - zawołał nagle. - WSTAWAJCIE I CHODŹCIE TU SZYBKO!


Z Dziadkami Filipa i dziewczyn, umówiliśmy się na 18:00. Mama i Karol wrócili do domu o 16:00.
Siedziałam z Leną i Moniką na kanapie w salonie i oglądałyśmy jakiś film, nawet nie wiem jaki, bo cały czas patrzyłam na zegarek. Akurat kiedy był jakiś ciekawy moment i na serio mnie zaciekawiło to, co dzieje się na ekranie, usłyszałam dźwięk dzwonka. Prawie podskoczyłam, ale starałam się opanować i nie pokazać po sobie jak bardzo się stresuje.
Kontem oka widziałam, że to mama idzie otworzyć drzwi i nawet zrobiło mi się jej trochę żal, że zobaczy przed sobą dwóch wściekłych, nieznanych jej staruszków.
- O babcia, dziadek, co wy tu robicie? - Helena tak idealnie udawała zaskoczoną, że chyba powinna iść za aktorkę.
Wtedy w salonie pojawił się Karol, który również nie krył zdziwienia, ale w przeciwieństwie do Leny, on tego nie udawał.
Przed roześmianiem się powstrzymywał mnie tylko fakt, że jeden zły ruch i wszystko zepsuję.
- Pani Krysia i Pan Józek - uśmiechnął się. - Jak długo was nie widziałem. Kochanie - zwrócił się do mamy. - Poznaj proszę rodziców mojej byłej żony. Wspaniali ludzie. Mogliście mówić, że chcecie nas odwiedzić.
W sumie zdziwiłam się, jak zareagował, ale szybko uświadomiłam sobie, że przecież to jego żona go zostawiła, on tego nie chciał i zapewne nigdy nie miał żadnych spin z jej rodzicami.
- Dzień dobry. - moja mama wyciągnęła do nich dłoń.
- ŻADNE DOBRY! - wykrzyczała Pani Krysia.
Przedstawienie czas zacząć.
- Wczoraj dowiedziałam, się od mojego wnuka, że wyjeżdża. Byłam w szoku! Ale jak powiedział mi DLACZEGO wyjeżdża...
- To nasza decyzja, może Pani tego nie popierać. - Karol próbował na spokojnie.
- ALE JA TO POPIERAM. Popieram w stu procentach!
- A więc o co chodzi? Dlaczego te nerwy?
- Bo nie mogę pozwolić na to, żeby ta dwójka spotkała się chociaż jeszcze jeden raz, jako PARA. - udała, że ledwo przechodzi jej to słowo przez gardło. Już wiem po kim Lena ma zdolności aktorskie.
W tym momencie w salonie pojawił się Filip, który marszczył brwi, jakby nie wiedział o co chodzi.
- Dopilnujemy aby tak się nie stało - odezwała się mama.
- TAK? A jak chcecie to zrobić, kiedy przez całe ferie będziecie w pracy?
- Filip ma tam szkołę i wie, że jak się urwie to będę wiedział, że jest na spotkaniu z Laurą - odpowiedział Karol.
- I co wtedy zrobisz? - do rozmowy włączył się Pan Józek. - NIC NIE ZROBISZ.
- Laura też ma szkołę i będziemy pilnować by jej nie opuszczała. Dobrze wiedzą, że jeden telefon od nauczycieli i wiemy wszystko.
- O FERIACH MÓWIMY! Nawet jeśli oni wiedzą, że jeśli was okłamią to dorzucicie im jeszcze większe kary, to nic nie da. Są młodzi i sprytni. Filip powie, że jest chory narobi pełno zdjęć w łóżku z termometrem, w trzech różnych koszulkach w 10 minut, a później będzie wam je wysyłał w drodze do Warszawy. A zresztą mało tu internetowych kafejek, bibliotek z komputerami? Mogą rozmawiać całe dnie.
- Więc mam zamknąć moją córkę w pokoju na klucz? - Mama wydała się być już tym zdenerwowana.
- Mam lepszy pomysł. - Pani Krysia uśmiechnęła się sarkastycznie.
Nie poznawałam jej. Z miłej i przyjemnej kobiety zmieniła się we wredną jędze. A to znaczyło, że genialnie wczuwa się w swoją rolę.
 - Weźmiemy dziewczyny na wieś. Nie będą miały gdzie iść, aby skontaktować się z Filipem. Zabierzemy im komórki. Oczywiście nie martw się, nie będziemy ich trzymać w pokoju. Chodzi tylko o utrudnienie kontaktu tej dwójce. - wskazała na mnie i Filipa. - Poza tym, dwutygodniowy odwyk od mediów społecznościowych dobrze im zrobi. Na wiosce jest dużo rzeczy które mogą robić. Pełne wyżywienie też dostaną. Włos im z głów nie spadnie.
- Nigdzie nie jedziemy! - "oburzyła się" Monika.
- Kochanie... - kobieta westchnęła. - Wiesz, że was bardzo kochamy i przepraszam was za te krzyki i tą awanturę. - Laura - spojrzała na mnie. - Ciebie też bardzo lubię, ale nie mogę pozwolić na to, abyście z Filipem byli razem. Mam nadzieje, że kiedyś nam wybaczycie i może nawet podziękujecie. BA! Na pewno to zrobicie.
- Nie wiem czy to jest taki dobry pomysł. - Helena spojrzała gniewnie na dziadków.
- A ja uważam, że to świetny pomysł. - odparł Karol.
- Nawet bardzo - dodała mama. - Zastanawiałam się jak przypilnujemy ich we ferie i oto mamy sposób.
- JESTEŚCIE NIENORMALNI! - wrzasnęłam, nie musząc nic udawać. Jasne, cieszyłam się, że wszystko poszło zgodnie z planem, ale oczy napełniły mi się łzami, kiedy oni tak po prostu zrobili kolejny krok, bylebym tylko nie mogła widzieć się z Filipem. MOJA WŁASNA MATKA robi mi coś takiego.
- Tak będzie najlepiej. Mówiłam ci Laura, że zrobię wszystko abyście nie byli razem. - Jej oczy również były pełne łez. Widziała z dnia na dzień, jak traci w moich oczach i zdawała sobie sprawę, że z każdym krokiem zbliża się do straty córki. A mimo wszystko brnęła w to dalej, myśląc, że ratuje naszą "rodzinę".

Decyzja została podjęta szybko. Ja jadę na pewno, dziewczyny mają wybór. Oczywiście powiedziały, że mnie z tym nie zostawią i jadą ze mną. Miałyśmy godzinę na spakowanie się, bo to już dziś miałyśmy wyjechać.
Filip cały czas był ze mną w pokoju. Oboje cieszyliśmy się i byliśmy załamani zachowaniem rodziców jednocześnie.
- A więc widzimy się w piątek wieczorem. - spojrzałam mu w oczy, gdy już skończyłam ładować rzeczy do walizki.
- Na to wygląda. Ale i tak dobrze, że w piątek niż... nie wiadomo kiedy.
- Masz rację...
- Kocham cię bardzo Laura. Naprawdę. I będę za tobą strasznie tęsknił, mimo, że to tylko 6 dni. Już tęsknie.
- Wiem kochanie, bo ja też. I też Cie bardzo kocham. - Filip starł łezkę, która spłynęła mi po policzku, a później pocałował tak czule, a zarazem delikatnie, jak nigdy.
- LAURA, LENA, MONIKA! - zawołał Karol, jak zegar tylko wybił 19:30.
Wszyscy zeszliśmy na dół. Nasze walizko zostały wpakowane do auta. Pożegnałam się z mamą oschle. Powiedziałam tylko "pa", natomiast Filipa przytuliłam, po to, aby zrobić jej na złość.
Razem z dziewczynami wsiadłyśmy do auta, a po nas wsiedli Państwo Kozłowscy.
Kiedy odjechaliśmy Pani Krystyna wybuchła śmiechem, a Pan Józek jej wtórował.
- Udało się! - zaśmiała się Monika.
Mimo wszystkiego wiedziałam, że będą to udane ferie.




Witam wszystkich!
Przepraszam Was, że rozdział pojawił się dziś, a nie tydzień temu...
Myślałam, że podczas wakacji będę miała więcej czasu, a okazało się, że wcale nie jest tak łatwo zasiąść i napisać rozdział.
Mam nadzieję, że Wam się podoba! Co myślicie o pomyśle Filipa ?
Pozdrawiam <3

LAURA LAUREN <3




niedziela, 16 lipca 2017

28. "Dni mijają"

Kiedy się uspokoiłam, zaczęłam myśleć, że i oni się uspokoją. Myślałam, że ochłoną, nerwy i emocje opadną, a oni zrozumieją, że wyrzucanie Filipa z domu to najgorszy pomysł, jaki mógł im wpaść do głów. Naprawdę miałam nadzieję, że zmienią zdanie, może nie od razu nas zaakceptują, ale chociaż pozwolą mu zostać. Nic bardziej mylnego.
Dni mijały, a oni wydawali się coraz bardziej zdeterminowani, aby nas rozdzielić. Karol już przeniósł Filipa do jednego z lepszych liceów i znalazł mu mieszkanie - ładne i przestronne w samym centrum miasta.
Kuchnia, łazienka, salon i sypialnia - Wszystko pięknie urządzone, na najwyższym poziomie, tak aby mieszkało mu się jak najlepiej. Ciekawe czy to możliwe? Mi na pewno nie będzie tu dobrze, dopóki nie zobaczę Filipa. "Zobaczę" to dużo powiedziane i prawie nierealne. Gdybym tylko mogła z nim porozmawiać...
Już teraz jest ciężko, bo Karol i mama skutecznie próbują nam skrócić czas spędzony razem. Cały czas wymyślają nam coś do roboty. A my robimy to, o co nas proszą, mając nadzieję, że oni jeszcze się opamiętają.  Złudne marzenia.
Święta minęły nam potwornie. Najgorsze święta w moim życiu. Co prawda wybraliśmy się do Hiszpanii, zobaczyłam się z babcią, Marcelą i Pablo też. Lecz przez te kilka dni atmosfera była napięta tak samo, jak wcześniej w domu. Podczas składania sobie życzeń, mama życzyła  mi wiele szczęścia. CO ZA HIPOKRYZJA! Przecież planuje mi odebrać moje największe szczęście!
Tak naprawdę tylko w Hiszpanii ja i Filip mieliśmy odrobinę czasu dla siebie. Kiedy to poszłam przedstawić go Marcelii i Pablo. Oczywiście Helena i Monika poszły z nami, inaczej nie wypuściliby nas z domu, ale akurat one mi nie przeszkadzały. Trzymałam Filipa za rękę i szłam przez ulicę Madrytu, ciesząc się chwilą.
Po powrocie do Polski wszystko było tak samo, jak gdy z niej wyjeżdżaliśmy: "Filip proszę jedź na zakupy", a gdy tylko wracał "Laura, proszę pójdź na pocztę". I tak w kółko. Jednak to i tak nic w porównaniu z tym, co będzie gdy Filip wyjedzie. A to zbliża się okropnie szybko. Już za parę dni się wyprowadzi i nie wiem kiedy znowu go zobaczę. Karol i mama już postarają się, aby nie odbyło się to prędko. Kategoryczny zakaz wychodzenia z domu, konfiskacja telefonu i laptopa. Czy to wszystko nie przesada?
Wydawałoby się, że Filip może tu przyjechać i spotkać się ze mną w każdej chwili. Ale oczywiście jak mamy się zobaczyć, kiedy po powrocie ze szkoły, będę musiała zostać w domu? Wychodzić będę mogła chyba tylko z mamą lub Karolem. Nawet z dziewczynami nie będę mogła, bo oni doskonale wiedzą, że Helena i Monika są po naszej stronie i bez problemu mogłyby kryć nasze spotkania.
Swoją drogą nie byli z tego zadowoleni. Dziewczyny miały nieźle gadane za "ukrywanie tego karygodnego związku". Starały się nas bronić, ale do Karola i mamy, jak do ściany.
Nie mam już na to sił. Serce mi się kraja, jak tylko pomyślę o tym, że nie będę w stanie widywać Filipa, że nie będę mogła z nim nawet rozmawiać. Jak mamy przetrwać? Jak mamy być razem, skoro nie będziemy mieli kontaktu?
To wszystko mnie przerasta, płacze co noc i prawie nic nie jem. Filip na mnie krzyczy i sam wciska mi jedzenie na talerz. Jest opiekuńczy i bardzo się o mnie martwi. Stara się grać twardziela, żeby mnie wesprzeć, ale widzę jak cierpi i staram się być dla niego oporą, tak jak on jest dla mnie. Nie wiem jak poradzę sobie bez jego pocałunku na dobranoc i przytulania mnie mocno do siebie. Jak narazie, kiedy tylko może wymyka się z pokoju w nocy, żeby chociaż na chwilę mnie przytulić. Nasze "tajne" spotkania nie trwają oczywiście długo. Boimy się, że Karol i mama się dowiedzą, a nie wiem co jeszcze może wpaść im do głowy, żeby nas rozdzielić. Zamknięcie mnie w wieży i totalne odcięcie od cywilizacji?
- Laura! - usłyszałam wołanie mamy. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegar. Była już 10:00. Nic dziwnego, pomyślałam, przecież zw nocy znowu nie mogłam spać i zasnąłem nad ranem. Wyciągnęłam się na łóżku, po czym znowu usłyszałam:
-LAURA!
- Już idę! - odkrzyknęłam zachrypniętym głosem. 
Leniwie odgarnęłam kołdrę z nóg i usiadłam na łóżku, stawiając bose stopy na podłodze. Odruchowo spojrzałam na kalendarz i zobaczyłam na nim dzisiejszą datę. Za 4 dni Filip wyjeżdża. Oczy mnie zapiekły, ale nie poleciały z nich łzy. Przez ostatni miesiąc wyczerpałam chyba zbiorniki.
Włożyłam kapcie i zarzuciłam na siebie szlafrok, a następnie udałam się po schodach prosto do kuchni.
- Jestem - oznajmiłam obojętnie.
- Obudziłam cię ?- wydawała się być zdziwiona.
- NIE absolutnie. - odparłam sarkastycznie.
Na mamie nie robiło to już żadnego wrażenia.  Nasze rozmowy codziennie wyglądały tak samo. Ona wiedziała, że mam do niej żal i nie mogła się mi dziwić. Mimo to wciąż uważała, iż postępuje słusznie.
- Myślałam, że po prostu jesteś w pokoju -  to powiedziała, ale wiedziałam, że pomyślała: "myślałam, że jesteś z Filipem".
- Co chciałaś?
- Zapytać czy... - zacięła się na moment. - Nie chcesz nic zjeść? 
- Następnym razem jak będziesz mnie wołać, żeby odciągnąć od Filipa, wymyśl najpierw dobrą wymówkę. - prychnęłam i opuściłam kuchnię. 
Prosto stamtąd udałam się do pokoju mojego chłopaka. Nie zapukałam tylko weszłam do środka. 
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko. Chciał podejść, już rozkładał ramiona, żeby mnie przytulić i nagle moich uszu, znów dobiegł głos mamy:
- Filip!
- No to są chyba jakieś żarty. - Zacisnęłam ręce w pięści. 
- Już idę! - odkrzyknął, udając spokojnego, ale wiedziałam, że targają nim nerwy.
- Zaraz się zdenerwuje. - wycedziłam przez zęby. 
Filip doskonale wiedział, że i tak już jestem strasznie, ale to strasznie zdenerwowana. 
- No chodź. - Przytulił mnie mocno do siebie. 
Musiałam przyznać, że nerwy mnie opuściły - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Właśnie tak działa na mnie mój chłopak. Przytula, pozwala wdychać zapach swojej skóry i słyszeć bicie swojego serca, a ja zapominam o problemach, napawając się jego bliskością. 
Jednak oczywiście, ktoś musi mi to zepsuć, a mówiąc "ktoś" mam na myśli mamę, która po raz kolejny, donośnym głosem zawołała Filipa. 
- Pójdę zobaczyć co chce, bo i tak się nie odczepi - westchnął, po czym delikatnie musnął moje usta i wyszedł z pokoju. 
Stałam tam jeszcze chwilę, wgapiając się w podłogę, ale po chwili wyszłam, gdyż wiedziałam, że mama już pewnie wysłała gdzieś Filipa. 
Ogarnęłam się trochę i ubrałam w jakieś luźne ciuchy, po czym położyłam na swoje łóżko, z zamiarem przeczytania książki. 
- Hej Laura. - Do mojego pokoju zawitała Helena. 
- Hej Lenka. - Uśmiechnęłam się do niej, choć nie byłam w nastroju do rozmowy.
- Słuchaj przyszłam tu, bo wpadłam na super pomysł. Ale nie wiem czy na sto procent wypali, więc w sumie mogłam Ci tego nie mówić teraz... - jej entuzjazm trochę osłabł.
- No już teraz to mów. - zaśmiałam się. 
- No okej, słuchaj. Myślałam o tym trochę i pomyślałam, że mogłabym zapewnić tobie i Filipowi kilka dni sam, na sam. No może nie dosłownie, ale bez rodziców bynajmniej. 
- Niby jak chcesz to zrobić? - byłam bardzo ciekawa i podekscytowana, za co karciłam się w myślach, bo wiedziałam, że mama i Karol są teraz bardzo czujni. 
- No więc tak. Mamy jeszcze tydzień ferii, a Filip wyjeżdża pojutrze. - Coś zakuło mnie w sercu, gdy to powiedziała. Chodź wiedziałam o tym cały czas, gdy usłyszałam to na głos, okropnie zabolało. 
Na początku w planach było, że Filip wyjeżdża po feriach, ale nie przewidzieli tego, że ferie w Zakopanem kończą się, gdy nasze się zaczynają. 
- No więc teraz uważaj. Pomyślałam, że zaangażujemy w to dziadków od strony mamy. Powiem im, aby przyjechali jutro w odwiedziny, aby dowiedzieć się "co skłoniło Filipa do wyjazdu". Kiedy tata i twoja mama im powiedzą oni zaczną krzyczeć na Filipa, że jak mógł, że to złe, niedobre i karygodne, po czym wściekli na was wyjdą. 
Filip wyjedzie i pójdzie do szkoły. A na weekend przyjedzie do dziadków, Ja powiem, że cię tam zabieram, żebyś odsapnęła. W życiu się nie domyślą, że Filip też tam jest. 
- Lena... - westchnęłam głęboko, bo całe moje nadzieje mnie opuściły. - Jak chcesz mnie zabrać do dziadków, abym "odsapnęła", skoro oni na mnie i na Filipa będą "wściekli".
- Tego nie przemyślałam. - odparła zrezygnowana i spojrzała na mnie przepraszająco. - Wybacz mi Laura. Narobiłam ci nadziei. Nie potrzebnie przyszłam tu z takim totalnie spontanicznym, nieprzemyślanym pomysłem. 
- No nieprzemyślany to on jest, ale mnie nie przepraszaj. Chciałaś dobrze i jestem ci wdzięczna za to, że starasz się nam pomóc. 
- Jak widać nieskutecznie. - W jej oczach pojawiły się łzy. 
- Ej nie waż mi się płakać wariatko! Na pewno coś wymyślimy, spokojnie. 
- Nie pocieszaj mnie, to ja chciałam pocieszyć ciebie i mi nie wyszło. Słaba ze mnie przyjaciółka. - Jej twarz jeszcze bardziej posmutniała. 
Choć było mi przykro, że jej plan okazał się niewypałem, to absolutnie nie byłam na nią zła. Byłam jej wdzięczna za to, że stara się pomóc. 
Przytuliłam ją mocno do siebie. 
- Lena. Kiedy tu przyjechałam byłam wściekła na cały świat, nawet na ciebie choć od początku byłaś dla mnie taka miła. To dzięki Filipowi i w dużej mierze dzięki tobie poczułam, że mogę być tu szczęśliwa. Marcela zawsze była i będzie dla nie jak siostra i nie spodziewałam się, że znajdę w życiu jeszcze taką przyjaciółkę, która będzie potrafiła mnie tak zrozumieć, wysłuchać i pocieszyć. Nie jesteś słabą przyjaciółką, jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką można mieć, i nigdy więcej w to nie wątp. 
- Kocham cię bardzo. 
- Ja ciebie też kocham. - uśmiechnęłam się do niej.


Około pierwszej w nocy do mojego pokoju przyszedł Filip.
Czekaliśmy, aż wszyscy zasną. 
Po cichu wgramolił się pod kołdrę i objął mnie ramieniem. Prawie się nie odzywaliśmy, baliśmy się, że ktoś usłyszy, ale też tego nie potrzebowaliśmy. Cieszyliśmy się swoją obecnością, leżąc w swoich objęciach. 
Jedynie troszkę poszeptaliśmy o minionym dniu. Najciszej jak umiałam opowiedziałam mu o pomyśle Heleny. On tylko się uśmiechnął i znowu zapadło milczenie. Miałam wrażenie, że głęboko się nad czymś zastanawia. Nagle podniósł się do pozycji siedzącej i powiedział:
- Moja siostra jest geniuszem. 
- O czym ty mówisz, przecież jej pomysł w życiu nie wypali?
- Może nie do końca, ale jeśli rozegramy to troszkę inaczej, to ma dużą szansę wypalić. - uśmiechnął się, jakby sam do siebie, a ja poczułam, że serce wali mi mocniej.



HEJ WSZYSTKIM!!!! 
Już was przepraszałam ostatnio za brak rozdziału, ale jednak w wakacje mam mniej czasu wolnego, niż myślałam. Jeśli chodzi o ten, który ma pojawić się w przyszłym tygodniu:
istnieje duża możliwość, że będzie krótszy, ponieważ nie bardzo kiedy mam go napisać. Oczywiście postaram się by był mniej więcej takiej długości, jak ten powyżej, ale tak wolę powiedzieć z góry

Zapraszam serdecznie do wyrażenia swojej opinii w komentarzach! Pozdrawiam Was cieplutko!!!

LAURA LAUREN <3

niedziela, 9 lipca 2017

Co za gafa haha

Hej kochani!!!!
Bardzo was przepraszam za brak rozdziału. Po prostu nie bardzo mam możliwość napisania go :/
Dlatego pojawi się on za tydzień w niedzielę, ale  już wtedy będę miała czas i wstawiać je będę systematycznie. Dziękuję za cierpliwość i wyrozumiałość <3
A i jeszcze jedno. Dopiero teraz to zauważyłam. W sumie nie wiem czy mam się z tego śmiać czy płakać nad moim roztrzepaniem. Ale chyba jednak zrobię to pierwsze.
Nie wiem dlaczego napisalam, że Filip wysłany będzie do Barcelony.  W glowie mi się chyba coś poprzewracało. Przecież oni mieszkają w Polsce nie w Hiszpanii. Ehhhh brawa dla mnie. Oczywiście już to zmienię na Zakopane, ale no. Jak ja mogłam to przeoczyć przecież czytałam to!!! Dobra mam nadzieję że będziecie śmiać się razem ze mną xD następnym razem jak by coś was dziwiło to pisać śmiało, jak widać czasem mi się zdarza popełniać gafy.  Eh jakie to nieprofesjonalne haha dobrze już się nie śmieje hyhy idę to zmienić :D
Laura Lauren <3

niedziela, 25 czerwca 2017

27. "Nienawidzę Was"

Zapadła cisza. Cisza, która mnie przeraziła, a nawet nie miałam odwagi jej przerwać. Tak bardzo chciałam poczuć ulgę, jednak nie byłam w stanie przewidzieć tego, jak zareagują. Ich miny nie zdradzały nic, może dlatego, że wyglądali, jakby byli z kamienia. Stali nieruchomo, gapiąc się na nas tymi skamieniałymi twarzami. Powiedzcie coś, prosiłam w myślach, patrząc co róż to na Karola, to na mamę, jeszcze innym razem na Filipa. Nikt się nie odzywał. Nie wiem czy trwało to kilka sekund, czy może kilka minut - dla mnie trwało to wieczność - ale w końcu ciszę przerwał Karol.
- Chyba sobie żartujecie. - Jego głos był pełen wyrzutu. 
Poczułam, że zaczynam mieć problemy z oddychaniem, pożałowałam tego co się stało, chciałam cofnąć czas, czułam, że za chwilę spełnią się moje największe obawy. Moja jedyna nadzieja pokładała się teraz w mamie, lecz ona szybko ją zburzyła. 
- Błagam Laura, powiedz, że to głupi żart. - W przeciwieństwie do swojego narzeczonego, ona mówiła głosem pełnym nadziei i rozpaczy, co zabolało mnie jeszcze bardziej. 
Mogliście jednak nic nie mówić, pomyślałam i szybko spuściłam spojrzenie w dół, nie byłam w stanie dłużej patrzeć na zdruzgotaną minę mamy, nabierającą purpury twarz Karola, ani tym bardziej na bezradność Filipa. 
Gdy tylko spojrzałam na swoje buty, jak na znak, z ust Karola wydobył się niesamowity krzyk. Zaczął wydzierać się na swojego syna. Jego słowa tak gwałtownie przerwały ciszę, że zakręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się słabo. Podniosłam spojrzenie, na Filipa, który już teraz również krzyczał. Nawet nie wiedziałam co mówią. Przekrzykiwali się zbyt mocno, aby można było cokolwiek z tego zrozumieć. Moja mama nie wplątała się w tę dyskusję, jedynie usiadła na kanapie, najwyraźniej poczuła się tak słaba, jak ja. 
Nie miałam nawet siły, aby popatrzeć jej w oczy, choć wiedziałam, że bacznie mnie obserwuje. Nabrałam jednak siły, aby jak tchórz uciec z salonu. Prawie przewróciłam się na schodach, bo już w połowie drogi, widziałam wszystko niewyraźnie, przez łzy. 
Zwiałam do swojego pokoju, obwiniając się za to, już w momencie opuszczenia salonu. Jednak nie mogłam tam zostać. Nie mogłam znieść spojrzenia mamy, nie mogłam znieść pełnego wściekłości krzyku Karola i pełnego żalu krzyku Filipa. 
Nie pofatygowałam się nawet żeby pójść na łóżko i rozmazać tusz do rzęs na poduszkach. Zsunęłam się tylko po drzwiach i schowałam twarz w dłonie. Płakałam. Po prostu płakałam, starając nie słuchać się tego co na dole. Miałam ochotę spakować się i uciec gdzieś daleko razem ze swoim chłopakiem. Teraz już wiedziałam, że nasz związek nie zostanie zaakceptowany. Wszystko zaczęło do mnie docierać, a moje szlochanie stawało się coraz głośniejsze. Zakuło mnie w sercu, rozbolała mnie głowa, zatkał mi się nos, a ja płakałam i płakałam, nie mogąc przestać. W mojej głowie wszystko zaczęło się układać, zaczęło do mnie dochodzić to, że nie ma idealnej rodzinki. Kocham Filipa i nie zrezygnuje z niego, choćby nie wiem co - to wiedziałam na pewno. Wiedziałam jednak też, że póki z niego nie zrezygnuje, moja mama i Karol nam tego nie wybaczą. Nie wybaczą nam zepsucia im życia, które nareszcie zaczęło się układać. 


W pewnym momencie poczułam lekkie uderzenie w plecy, co oznaczało, że ktoś próbuje otworzyć drzwi. Odskoczyłam od nich z nadzieją, że to Filip. Jednak to nie był mój chłopak, ale mama.
Na początku nic nie mówiła. Wpatrywała się we mnie, a ja miałam wrażenie, że zastanawia się co powiedzieć. Patrzyłyśmy na siebie przez pewien czas w ciszy, aż w końcu westchnęła.
- Laura, czemu ty mi to robisz. - mówiła głosem pełnym zawodu, co bardzo mnie zabolało. Wolałabym żeby krzyczała, żeby się na mnie wydarła, tak głośno, jak tylko potrafi. To byłoby znacznie lepsze niż głos, dający mi do zrozumienia, jak bardzo ją zawiodłam.
Mogłam powiedzieć "przepraszam", ale dlaczego? Dlaczego miałam przepraszać za coś czego nie żałuje? Za coś co z pewnością bym powtórzyła, gdybym mogła cofnąć czas. Za to, że się zakochałam.
- Mamo, kocham go. - wyznałam zachrypniętym głosem. - Tak bardzo go kocham.
- Laura. Jesteś taka młoda. Pokochasz jeszcze kogoś innego. Proszę Cię. Naprawdę Cię proszę.
- Znowu mówisz mi coś takiego. Z Pablo było tak samo. Nie rozumiesz, że takie coś bardzo boli?! - podniosłam ton głosu, choć wcale tego nie chciałam.
- Właśnie Laura. - odparła spokojnie. - Wtedy mówiłam tak samo, bo wiedziałam, że mam rację i teraz, na pewno, też ją mam.
- Nie mamo. To jest coś innego. Kochałam Pablo, to prawda. Był moją pierwszą miłością, ale to co czuje do Filipa jest... - Nie wiedziałam, jak ubrać to w słowa. Czy coś takiego można w ogóle opisać? To nie były tylko motyle w brzuchu, za tą miłością kryło się coś więcej. Mogłabym śmiało powiedzieć, że to ON ten JEDYNY, ale na co by mi to było? Nie uwierzyłaby mi. Powiedziałaby, że o Pablo też tak mówiłam. Tylko ja mogę potwierdzić, że uczucie do Filipa jest inne. Trwalsze. Mocniejsze.
- Proszę cię Laura! - tym razem ona krzyknęła. - Mieliśmy okazję stworzyć szczęśliwą rodzinę! Nie niszczcie tego, poznasz jeszcze kogoś! Filip też.
- Mieliśmy szansę stworzyć szczęśliwą rodzinę? - prychnęłam drwiąco. - Przypomnieć ci, że moim kosztem? Przypomnieć ci jak musiałam zostawić WSZYSTKO co kochałam, żebyś TY była szczęśliwa? Teraz mam znowu to zrobić? Czy muszę dbać tylko o CIEBIE?!
- Nie tym tonem, to po pierwsze. A po drugie - doskonale wiedziałam, że się tu odnajdziesz, że wszystko się ułoży. Wiesz dlaczego? Bo znam życie lepiej niż ty. Wiedziałam, że kogoś poznasz, że zapomnisz o Pablo, że poznasz nowych przyjaciół i polubisz to miejsce.
- Miałaś rację - uśmiechnęłam się ironicznie. - Poznałam kogoś i zapomniałam, a raczej przestałam kochać Pablo. Poznałam Filipa.
Mama zacisnęła ręce w pięści.
- Myślałam raczej o kimś mniej związanym z MOIM NARZECZONYM!
- Filip nie jest moją rodziną, więc ani ty, ani Karol, ani NIKT nie zabroni nam bycia ze sobą.
- Póki jesteś niepełnoletnia mogę zabronić ci więcej rzeczy niż ci się wydaje.
- Tak myślisz? W takim razie zabroń mi spotykać się z Filipem. Ostrzegam, że to będzie trudne, zważając na to, że mieszkamy pod jednym dachem.
- Przestań pyskować! Nie możesz zrozumieć tego. że WSZYSTKO tym niszczycie? Karol i ja mamy się pobrać, a wy pewnie i tak za chwilę się rozstaniecie! Jesteście młodzi i głupi!
- Tak myślisz? To ci powiem, że się mylisz. Nie zamierzam rozstawać się z Filipem!
- Nie rób tego dla mnie. Zrób to dla całej tej rodziny.
- DLACZEGO TO JA MAM SIĘ ZNOWU POŚWIĘCAĆ? Skoro tak ci przeszkadza to, że jestem z synem twojego narzeczonego, to ty rozstań się z Karolem. Nie mam zamiaru po raz kolejny rezygnować z tego co dla mnie dobre, przez ciebie.
Nic już nie powiedziała. Popatrzyła na mnie jeszcze z ogromnym wyrzutem i żalem, po czym wyszła z mojego pokoju, trzaskając drzwiami.
Przez całą naszą rozmowę nie uroniłam ani jednej łzy, ale kiedy opuściła mój pokój, coś we mnie pękło. Znowu zaczęłam płakać, tym razem opadłam na łóżko - nie na podłogę. Płakałam podkurczając nogi i przyciskając do siebie poduszkę.
W takim stanie zastał mnie Filip. Nie musiałam podnosić głowy, żeby wiedzieć, że to on. Drzwi zamknął delikatnie, ostrożnie położył się obok mnie, powoli zabrał z moich rąk poduszkę i mocno mnie do siebie przytulił.
Przez chwilę tak leżeliśmy - ja moczyłam jego biały T-shirt, a on szeptał mi do ucha pocieszające słowa,w międzyczasie całując mnie w czubek głowy.
- Co my teraz zrobimy? - spytałam, uspokojona pod wpływem jego dotyku.
- Pytanie co oni zrobią. Próbowałem rozmawiać z ojcem, ale kazał mi iść, a do siebie zawołał twoją mamę.
- Filip. Oni chcą nas rozdzielić.
- Wiem kochanie. - Otarł moje mokre policzki. - Ale obiecałem ci, że im się to nie uda. Proszę ufaj bardziej moim słowom.
- Ufam. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Wszystko będzie dobrze nie martw się.
- Co jeśli odeślą mnie do Hiszpanii?
- Nie zrobią tego. Twoja mama jest na ciebie wściekła, ale nigdy by tego nie zrobiła. Nie odeśle cię do ojca, ani nie zrzuci na głowę babci. Do nikogo z rodziny też cię nie pośle, możesz być pewna, że twoja mama nie odeślę cię z powrotem do Hiszpanii, kiedy już zaklimatyzowałaś się tutaj.
- Myślisz, że tak po prostu pozwolą nam tu zostać? W jednym domu?
- Zapewne będą nas pilnować i będziemy mieli zakaz wychodzenia.
- Oby tylko tak było. - Wtuliłam się mocniej w jego tors, napawając się zapachem jego perfum.


Leżeliśmy tak może godzinę, a może cztery. Nie patrzyłam nawet na zegarek, bo gdy jestem z Filipem, w ogóle tego nie potrzebuje. Jestem z nim, a wtedy czas przestaje istnieć.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Powiedziałam mu o rozmowie z mamą, a on mnie pocieszał. Powiedziałam mu o moich obawach, a on mnie pocieszał. W takich chwilach rozumiem, że on nie jest TYLKO moją wielką miłością. Jest moim przyjacielem, wsparciem, pocieszeniem, największym szczęściem i choćby nie wiem co się działo, co by nie postanowili nasi rodzice, nie pozwolę im aby zniszczyli to co jest między nami. Myślę, że to i tak obroniłoby się samo. Takie uczucie wydaje się być najszczersze i najtrwalsze.

Naszą zawziętą rozmowę, przerwał Karol. Zawołał nas na dół i dopiero wtedy spojrzałam na zegarek. Była już 21:00.
Zeszliśmy po schodach, a ja bałam się tak strasznie, że trzęsły mi się ręce. Filip to wyczuł, bo zanim weszliśmy do salonu, ujął moją dłoń. Nie wiedziałam, czy to dobry pomysł, ale nie protestowałam. Weszliśmy do pomieszczenia, trzymając się za ręce.
- Powiem krótko. - odezwał się mężczyzna, zaczynając chodzić po linii prostej od mamy do kanapy i z powrotem. W końcu przystanął i spojrzał na nas. - Jesteście pewni, że nie rozstaniecie się po dobroci? Dla dobra całej naszej rodziny?
- Dla twojego dobra. - sprostował Filip. - A raczej waszego. - Wskazał na mamę. - Monika i Lena wiedzą od dawna i wspierają nas.
Karol był zaskoczony, ale starał się to ukryć.
- Wiecie co ludzie będą gadać? - spytała mama.
- Nie obchodzi nas to. Bardziej interesuje was gadanie ludzi niż szczęście waszych dzieci? - oburzyłam się.
- W takim razie nie pozostawiacie nam wyboru. - rzekł Karol. - Filip. Zbliżają się ferie, a co za tym idzie koniec pierwszego semestru. Do tego czasu zostaniesz i dokończysz naukę tutaj. W ferie wyjedziesz do Zakopanego. Do tego czasu załatwię przeniesienie cię do dobrej szkoły i kupię lub wynajmę jakieś mieszkanie. Oczywiście będę ci przesyłał pieniądze, o to nie musisz się martwić. Jak skończysz szkołę to raczej tam zostaniesz, i tak miałem zamiar poszerzyć działalność firmy i myślę, że nowa siedziba w Zakopanem z tobą jako kierownikiem, to dobry pomysł. Oczywiście będziesz musiał zrobić studia, ale przez te lata pomagania mi, praktycznie wszystko już umiesz.
- A tobie Laura skonfiskuje laptop. - dodała mama. - Telefon będę sprawdzać i nawet nie próbuj usuwać rozmów. Zresztą i tak dostawać go będziesz tylko do szkoły, zaraz po powrocie oddajesz go do mnie. A z laptopa korzystać będziesz wyłącznie do rozmowy z Marcelą, albo babcią, lub innymi znajomymi, czy rodziną. Jak się dowiem, że piszecie po nocach, zabiorę ci komórkę na dobre.

Osłupiałam. Nie tylko ja, lecz Filip też. Wielu rzeczy się spodziewałam, ale nie tego. Nie tak idealnego planu odcięcia nas od siebie.

- Wyrzucasz mnie z domu? - powiedział Filip, przez zaciśnięte zęby.
- Naprawdę tego nie chcę. Macie szansę. Rozstańcie się. Ale na serio, nie dla zmyłki. Żadnego wychodzenia z domu razem, żadnego pisania po nocach. Będziemy was pilnować. Oczywiście, że nie chcę cię wyrzucać, ale...
- ALE TO ROBISZ! Wyrzucasz z domu własnego syna!
- Dla twojego, WASZEGO dobra.
- Nie! Dla mnie dobre jest bycie z Laurą, bo ją kocham! Przestańcie wkręcać nam kity, że to dla naszego dobra! To tylko i wyłącznie dla waszego dobra! Nie wierzę, że łatwiej jest ci mnie wyrzucić z domu, niż zaakceptować to, że jestem z Laurą, która NIE JEST i NIGDY NIE BĘDZIE moją biologiczną siostrą.
- Jest córką mojej narzeczonej. Nie będziecie razem. Wyjedziesz. A za parę miesięcy, może lat będziecie się śmiać z tego kretyńskiego pomysłu bycia razem, kiedy twoje dzieci będą mówiły do Laury "ciociu", a nie "mamo". Znajdziesz kogoś, z kim będziesz chciał spędzić życie, tak samo jak ty Laura. - Spojrzał na mnie, ale nie mogłam nic z siebie wyrzucić. Obdarowałam go wrednym spojrzeniem.
- I masz zamiar wysłać mnie do Zakopanego, albo mówiąc prościej, WYRZUCIĆ MNIE Z DOMU, a Laurę trzymać jak w wieży, żebyśmy o sobie zapomnieli? To chore i szczeniackie!
- Szczeniacki jest wasz związek. Podjęliśmy już decyzję. Macie czas do świąt, aby powiedzieć co wy postanowiliście.
- Nienawidzę was! - wykrzyczałam przez łzy i wybiegłam. W pośpiechu założyłam buty i sięgnęłam po kurtkę, której nawet nie nałożyłam na siebie. Wyszłam na dwór w krótkim rękawku. Miałam to gdzieś, że było już bardzo zimno. Jedyne czego chciałam tu gdzieś uciec, bo czułam, że jak zostanę w domu choć chwilę dłużej, to zacznę się dusić.
Nie zdążyłam jednak dobiec nawet do furtki, bo za mój nadgarstek już zdążył złapać Filip. Przyciągnął mnie mocno do siebie.
- Zwariowałaś? - spojrzał na moje gołe ręce.
- Mam to gdzieś.
- Nawet mnie nie denerwuj. Już wkładaj tą kurtkę. - Nie mogłam nawet zaprotestować, bo zabrał mi ją z rąk i sam pomógł założyć, po czym zapiął pod samą szyję. - Tak lepiej.
- Nie próbuj udawać, że wszystko jest w porządku! Nic nie jest! - wyrwałam się z jego objęć.
- Laura proszę. - złapał mnie za ramiona. - Obiecuję, że znajdziemy sposób, aby być razem. - Pocałował mnie w czubek głowy, a ja po raz kolejny się rozpłakałam. Ryczałam, jak dziecko tuląc się do Filipa i marząc aby to wszystko okazało się głupim snem.






Witam wszystkich!
Bardzo was przepraszam, że rozdział pojawił się nie po dwóch, a po trzech tygodniach.
Ale zaczęły się wakacje i myślę, że teraz już uda mi się dodawać rozdziały, tak jak dawniej co tydzień. NIC NIE OBIECUJE, ale tak mi się wydaje.
Chciałabym bardzo podziękować wszystkim za wytrwałość i wyrozumiałość, oraz za motywujące komentarze.
No i witam bardzo serdecznie Weronikę - nową czytelniczkę! Nie wiesz jak się ucieszyłam, jak zobaczyłam nowy komentarz.


Jak już mówiłam zaczęły się wakacje, więc życzę wszystkim udanego i bezpiecznego wypoczynku!

POZDRAWIAM SERDECZNIE <3


LAURA LAUREN <3

niedziela, 4 czerwca 2017

26. Zazdrosna

- I jak jesteś gotowa? - Filip wszedł do mojego pokoju.
- Już prawię. - Uśmiechnęłam się, chowając krótkie spodenki do torby sportowej. - Teraz już jestem. - zadowolona zarzuciłam ją przez ramię. 
- Tato, Nina. My z Laurą jedziemy na tańce.
- Tak, wiemy. - odparła zadowolona mama.
 Od kiedy zauważyła, że odnalazłam się w Polsce lepiej i szybciej, niż ktoś mógłby pomyśleć, jest bardzo szczęśliwa. Nadal pamiętam ten burzliwy rok, który był ostatnim w Hiszpanii. Kłóciłyśmy się praktycznie codziennie. Kiedyś, w przypływie złości, wykrzyczałam jej nawet, że nigdzie z nią nie pojadę i zamieszkam u ojca. A ona wykrzyczała, że on ma nową rodzinę, a ja go nie interesuje. Widziałam od razu, że tego pożałowała, bo powiedziała to na głos, ale prawda jest taka, że obie to wiedziałyśmy.
 Było to zupełnie szczere, bo on miał mnie gdzieś. Nie interesowało go co się ze mną dzieje już kiedy z nami mieszkał, a po rozwodzie z mamą chyba w ogóle zapomniał, że ma dziecko. To znaczy mnie, bo o swoim nowym dziecku pamięta na pewno. Jakby się zastanowić to o mnie też. Od czasu do czasu, na przykład kiedy mam urodziny, albo są święta. Zadzwoni z życzeniami, albo NAWET WYŚLE PREZENT... Jednak to wszystko. Ostatni raz byłam u niego 5 lat temu, bo stwierdził, że chce odnowić ze mną kontakty. Bałam się, ale byłam bardzo szczęśliwa. Niestety później coś mu się odwidziało, bo znowu nie odzywał się przez miesiące. Płakałam wtedy w poduszkę z własnej naiwności. 
Kiedy to sobie wykrzyczałyśmy obie zaczęłyśmy płakać. Więcej nasze kłótnie nie były aż tak bolesne, ale jednak były i nie znikały przez calutki rok. 
A teraz stoję tu uśmiechnięta od ucha do ucha i odbieram od równie uśmiechniętej mamy butelkę wody i jabłko, aby wziąć je ze sobą na lekcję z tańca. 


Na miejsce dojechaliśmy jeszcze grubo przed czasem, jak ostatnio mieliśmy w zwyczaju. Filip zaparkował samochód przed budynkiem, w którym mamy zajęcia, ale nie weszliśmy do środka. Spacerkiem udaliśmy się do parku obok i usiedliśmy na jednej z ławek, w miarę cichym miejscu. Lubiliśmy to robić, bo to oznaczało, że możemy spokojnie porozmawiać, na róże tematy. 
Kocham to jak się rozumiemy. Możemy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Mamy wiele wspólnego, więc możemy o tym gawędzić, ale także dużo nas dzieli i dzięki temu możemy wciąż odkrywać w sobie coś nowego i dzielić się tym ze sobą. 
- A więc to dziś wraca Wiktoria. - westchnęłam głęboko. 
Kiedy na ostatnich zajęciach Krystian powiedział, że po długiej przerwie do naszej grupy wraca WIKTORIA, myślałam, że się przesłyszałam. Co prawda po naszej kłótni z Filipem WŁASNIE O NIĄ, "wymknął się" do mnie i powiedział mi trochę o tym, jak to między nimi było i dodał, że również tańczyła w naszej grupie, ale wypisała się, bo miała inne zajęcia i jej się pokrywały.
- Przestań się tym zadręczać kochanie. - Widziałam, że już wyciąga rękę, aby złapać moją dłoń, więc szybko ją zabrałam, bo za jego plecami pojawił się Krystian. 
- Jak zwykle już jesteście - zaśmiał się. - No ale nie siedźcie tak na mrozie i chodźcie do środka. Pokaże wam co nowego wymyśliłem, za to, że zawsze jesteście szybciej niż ja. - Puścił do nas oczko i poszedł dalej w stronę szkoły tańca, a my z Filipem westchnęliśmy lekko i poszliśmy za nim. 
- Nadrobimy rozmowę po zajęciach. - szepnął mi na ucho. Byliśmy na tyle daleko od nauczyciela, żeby nie mógł tego usłyszeć. 
Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, gdy jego usta zetknęły się z moim troszkę zmarzniętym uchem. 

Byłam z siebie dumna. Przetrwałam całą lekcję i ani na chwilę nie spojrzałam morderczo na Wiktorię, choć robiła wszystko, aby znaleźć się bliżej Filipa. Co prawda, tylko na twarzy byłam oazą spokoju, bo w środku się gotowałam. No okej... może nie taką znowu OAZĄ SPOKOJU.Raz pomyliłam kroki... No dobra dwa, ale to i tak nic w porównaniu do tego NA ILE BYŁAM ZAZDROSNA. Czułam, że gdybym mogła to podeszłabym do Filipa, przytuliła go i perfidnie pocałowała. Wiem, że to wredne, ale nie mogłam patrzeć jak się do niego BEZCZELNIE PRZYMILA. 
Na szczęście Filip starał się ją ignorować, jednak to nie było łatwe i zdaje sobie z tego sprawę. 

- Dobra kochani, przerwa. - odezwał się Krystian. - Napijcie się, odpocznijcie i za 5 minut lecimy dalej. 
Podeszłam do swojej torby i wyjęłam z niej butelkę wody, a gdy odwróciłam się, aby spojrzeć na Filipa, Wiktoria już do niego szła z przyklejoną na twarzy przymilną minką. Poczułam jak krew mnie zalewa i pierwszy raz chciałam, aby te zajęcia dobiegły już końca. Chyba każda ZAKOCHANA dziewczyna zna to uczucie. Kiedy serce wali ci jak oszalałe, jesteś wściekła i aż zaciskasz ręce w pięści. Zazdrość sama w sobie nie jest przyjemnym uczuciem, a fakt, że nie możesz nic zrobić, bo przecież ona nawet nie wie, że TWÓJ CHŁOPAK jest zajęty, nie pomaga i pogarsza całą sytuację. 
W pewnym momencie, gdy była już blisko, ta NIESTETY NIEBRZYDKA dziewczyna "potknęła się" - ciekawe o co? -  i "niechcący" upadła PROSTO NA Filipa, w skutek czego się przewrócili. Teraz ona leżała na nim, a on był w szoku i nie wiedział co się dzieje. Wiktoria głupio zachichotała, zamiast po prostu się podnieść. Leżała na nim i mogę przysiąc, że przybliżała swoją twarz do jego! 
I wtedy nie wytrzymałam. Myślałam, że trzymam nerwy na wodzy, ale się myliłam. Wszystkie emocje wybuchnęły we mnie i znalazłam się przy nich, nawet nie wiem jak. 
- MOŻESZ WRESZCIE ZOSTAWIĆ W SPOKOJU MOJEGO CHŁOPAKA?! - wykrzyczałam na całe gardło, a wszystkie szmery w sali po prostu ucichły. Każdy spojrzał w moją stronę z zapewne zszokowanymi minami, ale nawet na nich nie spojrzałam. Już zdawałam sobie sprawę, co głupiego zrobiłam, ale mimo to nie miałam zamiaru przestać. Wszystko we mnie buzowało, choć poczułam ulgę, gdy Wiktoria podniosła się wreszcie z Filipa - dodam sobie, że prawie błyskawicznie - i spojrzała na mnie wzrokiem wściekłym i zdziwionym zarazem.
- Chyba sobie żartujesz. - wycedziła przez zaciśnięte zęby. 
Filip również podniósł się z podłogi i stanął blisko mnie, niepewien co powiedzieć, ale widziałam, że jest gotowy, aby w każdej chwili nas rozdzielić. 
- To co słyszałaś. Filip jest MOIM chłopakiem, więc przestań się do niego tak subtelnie - to słowo powiedziałam z sarkazmem tak wielkim, jak droga stąd do Madrytu - dobierać. 
- Chyba sobie żartujesz! - zaśmiała się nerwowo. - On jest twoim bratem. 
- O nie, nie, nie moja droga. - Podeszłam bliżej niej, ale Filip złapał mnie za rękę, jakby bał się, że zaraz się na nią rzucę.W sumie się nie mylił, bo byłam temu bliska.- Filip jest tylko synem faceta mojej mamy, więc nie jestem jego siostrą, ale dziewczyną już tak, więc zostaw go w spokoju. 
- PRZECIEŻ TO JEST NIENORMALNE. 
- Mam gdzieś twoje zdanie, myślę, że Filip też. 
Dziewczyna  w trybie natychmiastowym wyszła z sali, odgarniając wcześniej włosy na plecy. 
Dopiero wtedy popatrzyłam na osłupiałe miny wszystkich znajomych z grupy i Krystiana. Poczułam jak ich spojrzenia przeszywają mnie na wylot. Od tych zdziwionych, przez te pogardliwe, aż do tych współczujących. 
- Krystian. - Filip zwrócił się do nauczyciela. - Wybacz, ale z Laurą wyjdziemy dziś szybciej. 
Mężczyzna kiwnął tylko głową i od razu nakazał koniec przerwy. 
Razem z chłopakiem zabraliśmy swoje rzeczy i opuściliśmy salę, a później budynek. Bez słowa weszłam do samochodu. 
Filip nic nie powiedział, ale też nie odpalił wozu. Staliśmy na parkingu w milczeniu, aż w końcu odważyłam się na niego spojrzeć. 
- Jesteś na mnie zły? 
- Dlaczego miałbym być? 
- No wiesz... Cały czas odwlekałam rozmowę z rodzicami, żeby teraz wygadać się przy całej grupie tanecznej, że jesteśmy razem. Chyba nici z planu poświątecznego. Musimy zrobić to dziś. - Serce znów zaczęło mi szybciej walić i zrobiło mi się gorąco, choć w aucie było dość zimno, gdyż jeszcze nie zdążyło się nagrzać. A mimo to, że byłam teraz przerażona i zupełnie niegotowa, wciąż nie żałowałam tego cyrku przed momentem. 
Chłopak wyciągnął do mnie otwartą dłoń, którą złapałam w swoją. 
- Wiesz chyba, że od dawna chciałem im powiedzieć... Czy samolubne będzie jak powiem, że nie jestem zły, a nawet się troszkę cieszę?
- Nie, Filip. - Uśmiechnęłam się do niego - To ja byłam samolubna, kiedy tak to przekładałam, bo nie mylisz się, że wiedziałam, ze ty chcesz już im powiedzieć. Chciałeś tego od początku. 
- Nie przeszkadzało mi, że czekamy. 
- Bo jesteś wspaniałym chłopakiem. 
- Staram się jak mogę. - Chciał rozładować atmosferę, ale widziałam, że jest spięty. 
- Dobra Filip. - westchnęłam. - Jedź i miejmy to za sobą. 
Chłopak kiwnął porozumiewawczo głową i odpalił samochód. 

Całą drogę do domu przegadaliśmy o tym jak im to powiedzieć. A raczej ja gadałam bez przerwy, a Filip starał się mnie uspokoić. Obydwoje stwierdziliśmy, że nie będziemy owijać w bawełnę i powiemy prosto z mostu. 
Gdy wchodziliśmy przez drzwi, byłam tak zestresowana, jak nigdy. A właściwie to raz już tak było, kiedy wchodziłam do domu, z nastawieniem, że musimy powiedzieć mamie i Karolowi, bo jak nie to Monika to zrobi. Wtedy nam się upiekło, ale teraz już nie ma opcji. Nie ma odwrotu. 
Usiadłam na kanapie i spróbowałam poukładać myśli, a Filip zawołał mamę i Karola. 
Weszli do salonu i usiedli na fotelach. 
- Musimy wam coś powiedzieć - zaczął chłopak, a moje serce zaczęło dudnić jeszcze bardziej. Ręce zaczęły mi się pocić, a nogi trząść. Dobrze, że siedziałam, bo pewnie inaczej bym upadła. 
Filip usiadł na kanapie, obok mnie. 
- Bo... - wydusiłam z siebie, choć byłam w szoku, że w ogóle zdołałam to zrobić. - My jesteśmy... - i na tym było koniec. Wiedziałam, że już nic więcej nie powiem, nie w tej chwili. Po prostu nie mogłam nic powiedzieć, jakby zabrakło mi języka. 
- Laura i ja jesteśmy razem. 






HEJ KOCHANI!!! 
Szczerze nie wiem, jakiej długości wyszedł ten rozdział, ale mam nadzieję, że w odpowiedniej. 
Ogólnie to miałam te dwa wydarzenia (zajęcia i powiedzenie rodzicom) podzielić na dwa rozdziały, ale stwierdziłam, że jednak postaram się was zaskoczyć, bo jakbyście czekali już z myślą, że w następnym rozdziale pewnie im powiedzą, to nie byłoby to samo. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIKT SIĘ NIE SPODZIEWAŁ TAKIEGO OBROTU SPRAWY, ale jeśli ktoś miał takie przypuszczenia to koniecznie dać mi znać :D 

Pozdrawiam was bardzo cieplutko <3 
A no i z tego wszystkiego zapomniałam dodać, że rozdział znów pojawił się z opóźnieniem, przepraszam, ale mam nadzieję, że wam się podoba ! 


LAURA LAUREN <3



niedziela, 21 maja 2017

25. Decyzja

Rano obudziłam się przez... w sumie nic. Ani budzik, ani natarczywe słońce, ani żadne odgłosy nie wyrwały mnie ze snu. WYSPAŁAM SIĘ! To było ostatnio rzadkością, chyba nie tylko dla mnie. Kto wysypia się w rok szkolny? No chyba, że jest niedziela, tak jak dzisiaj.
Zadowolona mocno się przeciągnęłam i przewróciłam z boku na plecy, wpatrując się w sufit. I nagle przypomniało mi się, że przecież wcale nie zasypiałam w swoim łóżku, tylko w objęciach Filipa. Spojrzałam w bok, aby upewnić się, czy aby na pewno jestem w swoim pokoju. Zabrałam telefon z szafki nocnej i sprawdziłam na nim godzinę. Była 10:00.
Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku, po czym wyczołgałam się z niego, poszukałam czegoś do ubrania i udałam się do łazienki, aby wykonać poranne czynności.



- Nadal uważam, że to nie fair, że przeniosłeś mnie do mojego pokoju. - powiedziałam do Filipa, gdy wsiedliśmy do samochodu, aby pojechać do domu, po mszy.
- O co chodzi? - odezwała się, siedząca z tyłu, Helena.
- O to, że Laura przypałętała się wczoraj do mojego łóżka i zasnęła, bełkocząc coś pod nosem, że dobrze jeśli nas nakryją, a ja zaniosłem ją grzecznie do jej pokoju, bo nie chciałem, aby później żałowała sposobu w jaki rodzice się dowiedzieli. Zmęczony człowiek nie myśli logicznie. - Chłopak popatrzył na mnie z politowaniem i odpalił silnik samochodu.
Z racji tego, że jest nas dość sporo, mama z Karolem jechali drugim autem, dlatego mogliśmy pozwolić sobie na luźną rozmowę o mnie i Filipie.
- No czy cię do końca pogrzało?! - krzyknęła Helena. - TAKI sposób powiedzenia o tym rodzicom to byłaby totalna masakra. W ogóle co to ma być za wychodzenie po nocach do Filipa? To bardzo ryzykowne!
- Wyluzuj Lena. - Monika była rozbawiona zachowaniem siostry. Ja troszkę też. - Przecież mają wszystko pod kontrolą.
- Jak widać to, że porozmawiałaś z tatą dużo ci dało. - zauważyła Lena. - Może wy też powinniście to zrobić, zamiast wpadać na takie pomysły? - Popatrzyła na mnie gniewnie.
- Przestań Helena. - powiedział Filip, nie odrywając wzroku od jezdni. - Powiemy im, kiedy oboje będziemy gotowi, nie rozumiem o co ci teraz chodzi?
- Przepraszam - westchnęła. - Odrobinę mnie ponosi. Po prostu boję się ich reakcji, tak samo jak wy. Polubiłam taką wersję naszej rodziny, nie chce żeby to się rozpadło. - Kątem oka zauważyłam, jak przykłada sobie dłoń do ust, jakby chciała się powstrzymać od powiedzenia czegoś, lecz się spóźniła.
Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze... Helena - trochę nieświadomie - powiedziała coś, co od dawna krążyło w mojej głowie i nie dawało mi spokoju... Co jeśli TEGO już będzie dla nich za dużo? Jeśli nie udźwigną tego, że ich dzieci się spotykają i ich związek przestanie mieć jakikolwiek sens? Albo - co gorsza - jeśli jedno z nich zaakceptuje, a drugie nie i stanie się to powodem ich rozstania?
- Nie przejmuj się moim głupim gadaniem Laura. Naprawdę nie wiem już co mówię, nie chciałam cię martwić.
- Tak wiem. - Spojrzałam na nią i wymusiłam uśmiech. - Nic się nie dzieję.


- Wszystko okej? - Filip zamknął za sobą drzwi mojej sypialni.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Widziałem, że uwaga mojej siostry trochę cię zestresowała.
- Czyli nie udało mi się tego ukryć. - z westchnieniem opadłam na łóżko.
- Niestety. - Chłopak położył się obok mnie. - Nie byłabyś najlepszą aktorką.
- Tak wiem. - przekręciłam się na bok, aby spojrzeć mu w oczy.
- Nie mówiłaś serio dzisiejszej nocy? - Również się przekręcił. - Nie chciałaś żeby dowiedzieli się przez przypadek? O ile przypadkiem można nazwać to, że zasnęłaś wtulona we mnie i zadowolona z tego, iż zaraz nas nakryją. - Kąciki ust lekko mu się podniosły.
- Jasne, że nie. Po prostu... Ciągle się zbieram, żeby być gotową, ale kiedy już myślę, że to jest ten moment, strach mnie paraliżuje. Więc wpadłam na całkiem niezły plan. - Podniosłam się i zaczęłam chodzić po pokoju.
- Jaki plan?
- Święta.
- Cały twój wielki plan mieście się w jednym słowie? - zaśmiał się. - Bo jeśli tak, to nie rozumiem.
- Po prostu wyznaczmy datę i się jej trzymajmy. Proponuję Święta. Będziemy siedzieć wszyscy razem, przy stole...
- Nie uważasz, że to niezbyt odpowiedni moment?
- Uważasz, że tą wiadomością zepsujemy im święta? Czyli masz te same obawy co ja. ZNIENAWIDZĄ NAS.
- Ej, ej, ej - Filip podszedł do mnie i złapał za ramiona. - Nie boję się, że nas znienawidzą, ale nie sądzę, żeby ta wiadomość była dla nich ucieszeniem. Bynajmniej nie na początku. Będzie trzeba dać im czas. A Święta nie są dobrym czasem na takie wyznania. Sam nie wiem...
- Masz rację. Jestem głupia - jęknęłam.
- Nie jesteś głupia. Twój plan jest bardzo dobry, przełóż po prostu ten termin.
- 28. 27 wracamy, a następnego dnia im powiemy - odparłam stanowczo, ale po chwili dodałam: - Zgoda?
- Zgoda. - Uśmiechnął się promiennie. Cieszył się, wiedziałam to. Od początku chciał aby się o tym dowiedzieli. Bał się, ale wolał mieć to za sobą. Czekał, jednak, aż będę gotowa.
Filip ujął moje policzki w dłonie i czule mnie pocałował.
- Nie denerwuj się tak - powiedział, jakby przez dotknięcie mojego ciała, wyczuł wszystkie emocje, które mną targają,
- Wiem, że trochę za bardzo panikuję, przytłacza cię to?
- Troszeczkę, ale nie denerwuję się tak bardzo, jak ty. Cokolwiek się stanie jesteśmy w tym razem i sobie poradzimy. Bardzo cię kocham.
- Nie o to mi chodziło. Pytam czy przytłacza cię moje zdenerwowanie. No wiesz to, że panikuje, jestem poddenerwowana,..
- Nie - przewał mi. - Bardziej martwię się o ciebie. Myślisz, że nie wiem, że czasem nie śpisz w nocy, bo układasz w głowie każde z możliwych scenariuszy?
- Skąd wiesz? - westchnęłam, uświadamiając sobie, że jednak nie udało mi się tego ukryć.
- Po pierwsze: rano jesteś zmęczona, niewyspana i strasznie marudna - zaśmiał się. - Po drugie to, że jesteś dostępna na wszystkich portalach społecznościowych o 03:00 w nocy daje mi podpowiedź, że nie możesz spać, a już sam domyślam się dlaczego.
- Jesteś taki błyskotliwy, czy za dobrze mnie znasz?
- Można powiedzieć, że i to i to. - Puścił mi oczko i rozszerzył ramiona, abym mogła się w nie wtulić. - Obiecasz mi, że przestaniesz się tak zadręczać i po prostu poczekasz na 28 ze świadomością, że co będzie, to będzie? I że nieważne co się stanie zawsze możesz na mnie liczyć i poradzimy sobie i z rodzicami i wszystkimi?
- To nie takie proste - jęknęłam, nie chcąc obiecywać niemożliwego.
- To chociaż się postaraj, co?
- Tak, to chyba mogę ci obiecać.
Nie widziałam jego twarzy, ale czułam, że się uśmiecha,
- Ja też cię kocham. - powiedziałam, po czym poczułam jak jego usta muskają moje czoło.


- Hej, hej kochana! - Marcela machała energicznie dłonią.
- No hej, hej! - zaśmiałam się i położyłam się na brzuchu, kładąc laptopa przed sobą.
- Co u ciebie?
- Podjęliśmy decyzje.
- O SUPER! KIEDY IM POWIECIE?
- Csiiiii - uciszyłam przyjaciółkę, a ona zakryła usta dłonią.
- Przepraszam - wyszeptała
- W porządku. - uśmiechnęłam się i odruchowo spojrzałam na drzwi, aby upewnić się, że nikt tu zaraz nie wparuje. - Powiemy im dzień po powrocie z Hiszpanii.
- I prawidłowo. Nareszcie przestaniesz się tym zadręczać.
- Serio, aż tak bardzo to widać? Filip mi to też wypomniał.
- Co tam u niego? - Poruszała zabawnie brwiami.
- Bardzo dobrze, dziękuje. - zaczęłam śmiać się z jej śmiesznej miny. - A co u twojego chłopca? - Marcela od razu się rozpromieniła.
- Super! Poznałam ostatnio jego rodziców! Znaczy no znam ich od dawna, ale wiesz... Tak oficjalnie, przedstawił mnie im. I BYŁO ŚWIETNIE. Jego mama jest taka zabawna, a tata mega sympatyczny. Sergio mówi, że bardzo mnie polubili i zapraszają do siebie na drugi dzień świąt. Będzie cała jego rodzina, trochę się stresuje, ale pewnie będzie super. W ogóle to nie powiedziałam ci, że jak ostatnio byliśmy w kawiarni to spotkaliśmy jego kuzyna, który tak naprawdę to nie jest jego kuzynem , bo ich rodzice się po prostu kumplują, a najlepsze jest to, że siedział w tej kawiarni z kuzynką Sergia, ale taka już prawdziwą i jak nas zobaczyli to...
- MARCELA! Zwolnij. - roześmiałam się w głos, chociaż wiedziałam, że niektórzy domownicy już śpią. - Po pierwsze to nie stresuj się. Będzie dobrze, ciebie po prostu nie da się nie kochać, tylko może nie zasypuj ich takim potokiem słów.
- Tak, masz rację. - Również się zaśmiała. - Jeeeeeny Lauurenka! Zadzwonię do ciebie jutro, trochę wcześniej niż dziś, bo zdałam sobie sprawę, że zapomniałam napisać referat na hiszpański.
- Brawo mózgu. - Zaczęłam klaskać.
- No dzięki. - Udała obrażoną. - Kolorowych snów i do jutra! - posłała mi buziaka.
- Dobranoc. - powiedziałam, a ona się rozłączyła.
Odłożyłam laptopa na biurko i korzystając z dobrego humoru, postanowiłam położyć się spać, nie zadręczając się już rozmową z mamą i Karolem. W końcu obiecałam to Filipowi.










Witam wszystkich!!!!
Znowu mnie tu troszkę nie było, ale już nie tak długo jak wcześniej.
Mam nadzieję, że w końcu zacznę dodawać te rozdziały na czas. Ale już wam mówiłam jak jest, czasem po prostu człowiekowi się nie chce. Ale te komentarze są po prostu tak motywujące!
Bardzo wam dziękuje za ciepłe słowa i wszystko co piszecie SHINY I LENKA<3 
Pozdrawiam bardzo serdecznie! 

LAURA LAUREN <3


czwartek, 4 maja 2017

24. Rodzina

Zostawiając dziewczyny same w salonie, podeszłam do drzwi wyjściowych i otowrzyłam je. Pierwsze co ujrzałam to ogromnej wielkości dwa pluszowe misie i obejmujące je ręce. Po chwili miedzy pluszakami wyłoniła się głowa Filipa.
- Tak myślałem, że otworzysz drzwi. - uśmiechnął się.
-Co ty wyrabiasz? - starałam się ukryć rozbawienie, ale na nic mi się to nie dało. Widok chłopaka, siłującego się z utrzymaniem misiów, był bezcenny.
- Co cię tak bawi? Chciałbyś iść z tymi wielkimi gośćmi przez pół miasta?
Zakryłam usta dłonią, aby nie wybuchnąć śmiechem, na myśl o minach ludzi, którzy go mijali.
- Przestań mnie rozśmieszać! - wyszłam na zewnątrz i zamknęłam za sobą drzwi. - Dziewczyny siedzą tam i poważnie rozmawiają. - Naprawdę zrobiło mi się głupio, ale myślę, że i one roześmiałyby się w głos. Filip był aż czerwony na twarzy, tak się zmęczył.
- Liczyłem na to, że wpuścisz mnie do środka. Są serio ciężkie.
- Po co ci one?
- Chętnie opowiem, ale błagam, wejdźmy do domu.
- Idź prosto na górę. - Rozkazałam i otworzyłam drzwi.
Filip pomknął do swojego pokoju, a ja oznajmiłam Helenie i Monice, że zaraz wrócę. Poszłam za chłopakiem.
Usiedliśmy na łóżku.
- A więc byłem u Dominika, ale nie zastałem go, więc stwierdziłem, że wracam do domu. No i tak sobie szedłem i rozmyślałem, aż stwierdziłem, że to co zrobiłem było mega głupie. Zdenerwowałem się na Monike zamiast trochę ją wesprzeć. W dodatku chciałem obwinić za wszystko Dominika, choć pewnie to był ich wspólny wybór. Zdałem sobie sprawe, że Monice musi być teraz ciężko, i że od ojca dostanie jej się niezły opieprz, więc ja, jako starszy brat, powinienem jej pomóc, a nie dobijać. Kiepski ze mnie brat. - Jego twarz momentalnie posmutniała, a ja zapominając zupełnie, że jeszcze dziś darliśmy koty, mocno go przytuliłam.
- Nie jesteś złym bratem. Twoja reakcja pokazała tylko, że się o nia troszczysz. Poniosło cię, ale postanowiłeś ją przeprosić. Bo rozumiem, że to dla niej ci kolesie. - zaśmiałam się, odsuwając od chłopaka.
- Ten tak - wskazał na wielkiego, białego misia, siedzącego na podłodze.
- Więc dla kogo jest ten drugi? - spojrzałam na towarzysza prezentu dla Moniki - brązowego misiaka, trzymającego w pluszowych łapkach ogromne serduszko.
- Domyśl się. - Popatrzył na mnie. - Ten spacer byl dość długi, więc zdążyłem zorientować się, że masz rację. Wiele mówiłaś mi o sobie i Pablo, a ja nic nie wspomniałem, że całkiem niedawno umawiałem się z jakąś dziewczyną.  Powinnaś wiedzieć takie rzeczy. Rozumiem, że mogłaś uznać, że z jakichś przyczyn nie chce ci o tym powiedzieć, ale uwierz, że po prostu nie wiedziałem, że to tak istotne. Niepotrzebnie się wtedy uniosłem. Przepraszam.
- Nie Filip, nie przepraszaj mnie - jęknęłam. -To ja powinnam przeprosić ciebie i naprawdę chciałam to zrobić. Twoje siostry mnie w tym uświadomiły. To ja niepowinnam na ciebie tak naskakiwać. To normalne, że miałeś przede mną inne dziewczyny i nie będziemy o wszystkich rozmawiać, bo nie ma takiej potrzeby. Więc to ja cię przepraszam.
On już nic nie odpowiedział, tylko porwał mnie w swoje ramiona i mocno przytulił.
- Kocham cię wiesz? - szepnął mi do ucha, odgarnowszy moje włosy. 
- Też cię kocham. - szepnęłam, napawając się zapachem jego perfum.


- Tak zachowałeś się jak palant - przyznała Monika, po wysłuchaniu przeprosin brata - ale i tak cię kocham. - uśmiechnęła się. - Dziękuję. - popatrzyła na pluszaka.
- Kiedy powiemy tacie?
- My? - spytała zaskoczona.
- No tak. Jesteśmyw tym razem.
- To ja bede miała dziecko, Filip - westchnęła.
- To nie znaczy, że nie możemy być przy tobie, kiedy będziesz mu o tym mówić. I ewentualnie stanąć po twojej stronie.
Monika się uśmiechnęła, ale w jej oczach widać było przerażenie. 
- Dziękuję Filip, ale myślę, że będę musiała załatwić to sama.
- Jak chcesz. - Niepewnie rozłożył ramiona, a dziewczyna w nie wpadła.
- Powiem mu dziś wieczorem. Chcę mieć to z głowy.

- Nie dam rady. - Monika ze strachem wypisanym na twarzy, siedziała na kanapie i oczekiwała przybycia Karola i mojej mamy, którzy przed chwilą wjezdżali na podjazd.
- Nie musisz robić tego teraz. - Helena obejmowała ją mocno, starając się dodać otuchy.
- Muszę. - odparła stanowczo i poderwała się z miejsca, zaczynając chodzić nerwowo po salonie.
- Jesteś pewna, że nie mamy zostać z tobą? - spytałam.
- Jestem pewna - odparła i w tym momencie usłyszeliśmy, że rodzice weszli do domu.
- A co tu takie zbiorowisko? - Karol uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Tato... - Monika przełknęła śline. - Musimy porozmawiać.
- Co się stało? - jego twarz przybrała zatroskany wyraz. Zmarszczył brwi i podszedł bliżej córki.
- W cztery oczy.
Od razu zrozumieliśmy to hasło i wyszliśmy z pomieszczenia, zabierając po drodze zdziwioną mamę. 
- O co chodzi? - spytała.
- Karol na pewno ci opowie - odparłam.
Razem z Filipem i Leną udaliśmy sie do mojego pokoju. Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi, w całym domu rozległ się krzyk Karola: "Niech ja go zobaczę!".
- Biedna Monia. - Helena jęknęła mrużąc oczy.
Później słychać było tylko trzask drzwi i płacz dziewczyny.
- Ja do niej pójdę. - powiedziała Lena, kiedy zobaczyła, że naciskam na klamkę. 
Kiwnęłam twierdząco głową i przepuściłam blondynkę.
- Moja reakcja była taka sama. - westchnął Filip, gdy zostaliśmy sami.
- Mam nadzieję, że późniejsza reakcja Karola również będzie taka sama jak twoja. - usiadłam obok niego i mocno przytuliłam.
- Laura co tam sie stało? - Do pokoju wparowała zaniepokojona mama. Gdy nas zobaczyła natychmiast umilkła, a ja odskoczyłam od chłopaka. - I co tutaj się dzieje?
- Ja tylko chciałam go pocieszyć. Obwinia się, bo nakrzyczał na Monike, tak samo jak Karol. - Chciałam wyglądać na opanowaną, aby nie wzbudzać podejrzeń, ale moje serce dudniło jak oszalałe.
- Właśnie. Dlaczego tak nakrzyczał? - odetchnęłam z ulgą.
- Monika jest w ciąży. - Filip odpowiedział za mnie.
Mama wytrzeszczyła oczy. Chciała coś powiedzieć, ale chyba nie mogła nic z siebie wykrztusić, bo ostatecznie się nie odezwała. 
Staliśmy dłuższą chwilę w ciszy, którą przerwała wchodząca do pokoju Helena.
- Wypłakała mi się w ramię i usunęła na kanapie. Mógłbyś przenieść ją do pokoju? - zwróciła się do brata, który skinął twierdząco głową i wyszedł z mojej sypialni.


- Gdzie on jest tak długo? - mama powtórzyła to pytanie już po raz setny, przy przygotowywaniu kolacji. Martwiła się o Karola, co było normalne, bo wyszedł z domu i nie odbierał telefonu.
Nagle, jak na zawołanie, pojawił się w kuchni. Kobieta wywarła ręce w ścierkę i podeszła do niego.
- Gdzieś ty się włuczył?
- Musiałem się przejść. Dziwisz się? - odparł niemile. Widziałam, że mamie zrobiło się przykro. On chyba też to zauważył, bo natychmiast zrobił skruszoną minę. - Przepraszam - westchnął. - Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. Jestem wściekły i zmartwiony zarazem.
- Rozumiem cię kochanie. - Mama dotknęła jego ramienia. - Wcale ci się nie dziwię, ale musisz wiedzieć, że Monika tego nie planowała i jej również jest ciężko. Co się stanie to sie nie odstanie. Musimy jej pomóc, a nie wyprzeć się na nią. 
- Masz rację Nino. - uśmiechnął się i przytulił ją  mocno.
Dosadnie zrozumiałam, że teraz Karol nie jest tylko narzeczonym mamy, a dziewczyny, Filip i ja to nie tylko dzieciaki, których rodzice się spotykają. Stajemy się powoli prawdziwą rodziną. Ta myśl mnie przeraziła i mimowolnie spojrzałam w stronę mojego chłopaka.
- Tato... - w drzwiach pojawiła się Monika. Policzki miała mokre od łez, a oczy mocno podpuchnięte. - Ja naprawdę nie chciałam. - Próbowała powstrzymać kolejny potok łez. - Nie chciałam robić wam kłopotu. Przepraszam.
Widziałam, że w oczach Karola gniew na córkę zmienia się stopniowo w szczerą, ojcowską troskę. Odsunął sie od mojej mamy i delikatnie przytulił Monikę, lekko wzdychając.
- Jakoś to będzie. - powiedział, choć widać było, że jest pełen obaw.


Kręciłam się na łóżku już drugą godzinę i próbowałam zasnąć, ale za nic mi to nie wychodziło. Zrezygnowana sięgnęłam po komórkę, leżąca na szafce nocnej. Odpaliłam czat internetowy i zobaczyłam, że Filip jest dostępny. Umiechnęłam się do ekranu i napisałam do niego: "Jeszcze nie śpisz?"
Nie musiałam czekać długo na odpowiedź: " Przecież wiesz, że ja chodzę spać późno. Ale ty powinnaś już chrapać ". Już miałam zamiar mu odpisać, ale do mojej głowy wpadł lepszy pomysł. Zarzuciłam kołdrę z nóg i po omacku odszukałam drzwi. Wyszłam z pokoju i na paluszkach udałam się do sypialni Filipa. Najciszej jak umiałam weszłam do środka i wgramoliłam się do jego łóżka.
- Co ty wyrabiasz? - spytał, nie kryjąc zadowolenia.
- Stęskniłam się. - Uśmiechnęłam się szeroko i musnęłam jego usta. Poza tym nie mogę zasnąć.
- Dlaczego? - Objął mnie.
- Cały czas myślę o tym co się  stało.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. Monika sobie poradzi, a my jej pomożemy. Skończy szkołę i pójdzie na studia.
- Nie w tym rzecz, Filip...
- Więc o co chodzi?
- To jak dziś mama mówiła do Karola... Oni się naprawdę kochają.
- Wiem to od dawna.
- Filip będziemy niedługo rodziną. Taką prawdziwą. A my jeszcze nie powiedzieliśmy im o nas. Monika jest taka odważna, że powiedziała o ciąży od razu. My skrywamy nasz związek  ponad dwa miesiące. 
- Jeśli tylko chcesz...
- Boję się, że nigdy nie będę gotowa. Teraz martwią się sprawą ciąży Moniki. Co to bedzie jak dowiedzą się, że ty i ja się spotkamy...
- Laura rozmawialiśmy o tym. - Przytulił mnie mocniej do siebie. - Zrozumieją to. Zobaczysz.
- Mam taką nadzieję. - Ziewnęłam.
- Może powinnaś iść do siebie? Chyba, że chcesz żeby rodzice zastali nas razem w łóżku. 
- A może chcę? - Wtuliłam się mocniej w jego tors. - Nie wiem kiedy zdobęde się na odwagę żeby sama im powiedzieć. Tak byłoby łatwiej. A właśnie. Wcale nie chrapię.
Filip się zaśmiał, po czym pocałował mnie w czoło. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.







Witam wszystkich po bardzo bardzo bardzo długiej przerwie! Mam szczerą nadzieję, że nie jesteście na mnie za bardzo wściekli.
Naprawdę przepraszam.
Piszcie wszystko co myślicie o rozdziale <3

Do nastepnego


LAURA LAUREN <3