niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział 3. "Pierwszy dzień w nowej szkole"


Dzisiejszego ranka obudziły mnie wrzaski Heleny.

- Laura wstawaj! - jazgotała nad moim uchem.

- Nie.- mruknęłam i przykryłam twarz poduszką, która natychmiast została mi zabrana. Zaraz potem moje nogi przeszedł dreszcz, ponieważ została z nich zdjęta cieplutka kołderka.

- Mówiłaś, że idziesz dziś do szkoły. Nastawiłam się na oprowadzenie Cię, nie psuj mi planów.- wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu.- Popatrz jaki mamy piękny dzień.- dodała podchodząc do okna i odsłaniając zasłonki.

- Faktycznie.- wymamrotałam. - Cudowny, a teraz mogę iść spać?

- No co ty? Musimy wyjść z domu za czterdzieści minut!

- Ok, ok już wstaję.- poddałam się niechętnie i wygramoliłam z łóżka.

- Super.- podskoczyła, klaszcząc w dłonie. - Idę przygotować śniadanie, ok?

- Hej Lena!- krzyknęłam za nią, a ta się odwróciła. - Chodzimy do jednej szkoły?

- Ty i ja tak. Moja siostra chodzi do zupełnie innej. Filip zresztą też.

-Monika nie chodzi z nami do szkoły?- nie chciałam pokazywać jak ta informacja OGROMNIE mnie ucieszyła, ale Helena na pewno to zauważyła, bo zaśmiała się pod nosem i wyszła z pokoju.

Szczerze mówiąc byłam pewna, że bliźniaczki chodzą do jednej klasy, a tu się okazuje, że nie uczęszczają nawet do jednej szkoły. Mi osobiście bardzo to pasowało. Zamieniłam z Moniką zaledwie parę zdań, a już nie mam ochoty się z nią widywać. Muszę znosić ją pod jednym dachem, ale bynajmniej w szkole nie będziemy wchodzić sobie w paradę. W takim razie nie powinno być aż tak źle. Lubię rysować, a z tego co wiem jestem w liceum plastycznym. Przyda mi się to później, by dostać się na Studia i zostać dekoratorką.


Podczas wybierania ubrań, kątem oka spojrzałam na telefon i przypomniało mi się, że wieczorem ktoś mi odpisał, ale ja ze zmęczenia darowałam sobie sprawdzenie, któż taki.

Tak jak się spodziewałam, odpisali mi i Pablo i Marcela. Chłopak poprosił żebym w wolnej chwili napisała lub zadzwoniła, a przyjaciółka, że jak tylko wrócę ze szkoły mam zasiadać przed laptopem, bo nie może się doczekać, żeby mi coś powiedzieć. Odpisałam im coś na szybkiego, dodając przy tym, że bardzo tęsknię, po czym wróciłam do wybierania ubrań. Niby nigdy nie zależało mi na mega super wyglądzie, ale pierwszy dzień w szkole, w której będziesz "tą nową" nieźle motywuje, żeby wypaść jak najlepiej. W końcu liczy się pierwsze wrażenie, a mam tu spędzić najbliższe lata swojego życia.

Jest Wrzesień, więc  pogoda jeszcze dopisuje. Dlatego zdecydowałam się na miętowe spodenki, biały crop top z czarnym napisem, oraz czarne trampki. Zabrałam to wszystko do łazienki gdzie szybko wykonałam poranne czynności i gotowa mogłam zejść na dół, aby zjeść śniadanie.

- A gdzie reszta?- spytałam Helenę, która właśnie kładła na stół, parujące jeszcze herbaty.
- Niestety dziś wspólne śniadanie jest niemożliwe. Twoja mama jeszcze śpi, tata musiał wyjść wcześnie do pracy, Monika jest już w szkolę, a Filip jak wiesz na wycieczce. Chociaż możliwe, że jest już w drodze z powrotem. - zamyśliła się przez chwilę, ale ostatecznie tylko wzruszyła ramionami.

Usiadłam do stołu, na którym stały świeżo zrobione tosty i mnóstwo dżemów w małych miseczkach. Od koloru do wyboru.

- Powiedz mi, jakim cudem twój brat jest na wycieczce szkolnej, skoro mamy początek roku szkolnego?- spytałam, przygotowując do spożycia jedną z grzanek.

- Bo mają zarąbistą wychowawczynię. - odpowiedziała krótko, lecz po chwili dodała: - co roku robi tak z każdą swoją klasą. Jakieś "miłe rozpoczęcie roku szkolnego", czy coś. Wyjeżdżają tak na cztery dni.

- Fajnie.- odparłam krótko i zajęłam się zajadaniem swojego śniadania. - Kiedy mieliście rozpoczęcie roku?

- Pierwszego Września. Mamy dopiero piąty, więc nie ominęło Cię za dużo.

- Uhm.

- Nie na rękę ci był przyjazd tutaj, prawda? - zadała pytanie, choć doskonale znała odpowiedź.

- Ta...

- Chłopak? - usiadła na krześle obok mojego.

- Nie tylko, ale tak... bardzo za nim tęsknię. Nie wyobrażam sobie żyć bez niego. - wyznałam, powstrzymując płacz.

- Nikt ci nie karze żyć bez niego... - niepewnie chwyciła moją dłoń. - Możecie komunikować się przez internet...

- To nie to samo... Zerwał ze mną. Powiedział, że na odległość nie ma sensu. -  poczułam dobrze mi już znane ukłucie w sercu, a spod moich powiek wypłynęły pierwsze krople łez.

- Wiem Laura, że musi Ci być bardzo ciężko. Nie rozumiem czemu nawet nie chciał spróbować takiego związku... - przerwała na moment i zamyśliła się, lecz po chwili dopowiedziała: - może przemyśli sprawę i do siebie wrócicie. Jestem pewna, że mój tata nie będzie miał nic przeciwko by cię odwiedzał. Ale na razie nie możesz chodzić nadąsana. Postaraj się odkryć pozytywy w tej przeprowadzce a zobaczysz, że wszystko się ułoży. Pamiętaj, ze zawsze możesz liczyć na mnie.

- Bardzo ci dziękuję.- uśmiechnęłam się. Jakoś zrobiło mi się ciepło na sercu... Pierwszy raz poczułam, że mogę tu się odnaleźć, że jest tu ktoś kto mnie rozumie... W tym momencie zaczęłam patrzeć na Helenę z trochę innej strony. Jeszcze wczoraj myślałam, że jest miła, bo tak wypada. Teraz widzę, że po prostu chce taka być. Kto wie? Może i się zaprzyjaźnimy... Na pewno byłoby super mieć kogoś bliskiego i tutaj. Oczywiście nie licząc mamy, ale to coś innego. Z nią mam ostatnio słaby kontakt. Nasze relacje pogorszyły się przez wyjazd.

- Drobnostka. A teraz chodź bo spóźnimy się na lekcję a pierwszą mamy matematykę. Nie chcesz przeskrobać sobie u Sadowskiej. - dziewczyna wyrwała mnie z moich rozmyśleń. Zauważyłam, że ostatnio zdarzają mi się one coraz częściej.

- Jak ma na imię?- spytałam, zabierając torbę z wieszaka. - Przecież nie będę się do niej zwracała po nazwisku.
Helena z początku patrzyła na mnie jak na wariatkę, która urwała się z choinki. Nie miałam pojęcia o co jej chodzi, póki nie zrobiła miny w stylu " NO JASNE!".

- Ah tak! Zapomniałam, że u was to inaczej wygląda. Ale by była wtopa jakbyś do Sadowskiej odezwała się po imieniu.- zaśmiała się. - Wiem, że w Hiszpanii faktycznie tak to się robi, ale w Polsce mówisz po prostu PANI. No wiesz: Proszę pani, proszę panią.

- Ale zrąbanie. - skwitowałam. - Musi być u was straszny rygor. Sama powiedziałaś, że lepiej jej nie podpaść.

- Tak, ale to jedna i jedyna ostra babka w szkole. - uśmiechnęła się. - Inni są całkiem spoko, a reszta wręcz super.

- Do tych super też mam się zwracać PER PANI/PAN? - zrobiłam zrezygnowaną minę. Zwracanie się do nauczycielami po imieniu automatycznie sprawiało, że mieliśmy z nimi lepsze kontakty. No! Bynajmniej w mojej szkole było brak tak zwanych "siekier". A tu miałam trafić na taką już na pierwszej lekcji.

- Tak. - odpowiedziała na moje pytanie.

- I tak trzy lata? Bo tyle będziemy się uczyć w tym liceum tak? Czy jak to działa? Szczerze nie miałam ochoty tego sprawdzać, jak jeszcze byłam w Madrycie. Było mi szkoda czasu...- przyznałam spuszczając głowę w dół.

- Tak. W liceum mamy trzy klasy, my jesteśmy w pierwszej. A teraz chodź!- pociągnęła mnie za rękę i poprowadziła do wyjścia.


Po drodze Helena pozywała mi każdy szczegół - nawet pęknięcie na chodniku - i miała z tym powiązaną jakąś historię. Ta dziewczyna mnie zadziwia. Znam ją drugi dzień, a już jestem pewna, że gdyby się postarała zagadałaby kogoś na śmierć. Naprawdę starałam się jej słuchać, ale kiedy tylko dostałam wiadomość od Pablo kompletnie odpłynęłam do innego świata. NASZEGO świata, do którego mieliśmy wstęp tylko my we dwoje, a jego strażniczką była nasza miłość...   Takie miejsce jest cudowne. Spędzacie czas tylko ze sobą nie ma nic ważniejszego, wszystko co was otacza jest jakby dodatkiem, aby wasze uczucie było jeszcze piękniejsze, ale to ono jest na pierwszym miejscu. Takiej miłości życzę każdemu... Choć już teraz powiem, że na odległość, jest okropnie trudno. CO Z TEGO, ŻE NIE JESTEŚMY RAZEM?! KOCHAM GO I JESTEM PEWNA, ŻE ON MNIE TAKŻE!

- HALOOO LAURA!- Z tej cudownej krainy uwolnił mnie dopiero głos Leny, która machała mi dłonią przed oczami.

- Po pierwsze nie słuchałaś mnie - przemówiła z udawaną złością - a po drugie to jesteśmy.- wskazała na budynek przed nami.

- Faktycznie. - na jak długo odpłynęłam? Ponoć droga miała zająć z piętnaście minut. Mam wrażenie jakbyśmy szły ze trzy ... sekundy.

Kiedy tylko przekroczyłam próg drzwi wejściowych poczułam, jak wszystkie spojrzenia skierowane są na nas, ale to mnie przeszywały. Aż dostałam gęsiej skórki. Nienawidzę być w centrum uwagi, to takie krępujące. Każdy na ciebie spogląda i szepcze do pierwszej osoby pod ręką "to ta nowa?" "Ta Hiszpanka?"  To był ten pierwszy moment kiedy zaczęłam żałować, że tak dobrze nauczyłam się Polskiego. Wolałabym nie słyszeć, że większość rozmów odbywa się na mój temat.
Spojrzałam na Helenę błagalnym wzrokiem, a ona puściła mi oczko i otworzyła jakieś drzwi. Co się okazało - do damskiej łazienki. Były tam jakieś dwie dziewczyny, ale po chwili wyszły i zostałam tylko z Leną.

- Masakra.- jęknęłam i oparłam się rękoma o umywalkę.

- Ej spokojnie.- dziewczyna lekko się uśmiechnęła, dotykając mojego ramienia.- Wszystko będzie dobrze. No nie powiem jesteś taką troszkę naszą sensacją, ale dopiero było rozpoczęcie roku szkolnego, nie jesteś jedyną nową uczennicą.

- Tak wiem, ale jednak. - nie mogłam złapać oddechu. To zabawne, że dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem nieśmiała. Spojrzałam się w lustro i tak jak się spodziewałam, na moich policzkach widniały czerwone plamy.

- Każdy się stresuje pierwszym dniem w nowej szkole, a ty już znasz mnie. Wszystko będzie okej.- starała się mnie pocieszać.

- Obyś miała rację. - wypuściłam powietrze z płuc.

- Mam, nie martw się. Chodź już, zaraz dzwonek. - wyciągnęła ku mnie rękę.

Z toalety wyszłam niepewnym krokiem. Wiele osób nadal się mi przyglądało, ale starałam się już nie zwracać na to wielkiej uwagi i nawet nieźle mi to wychodziło. W najgorszych myślach, które chodziły mi po głowie miałam oczywiście wywrócenie się, wpadnięcie na szkolną divę i rozlaniu jej soku, ale na szczęście nic z tych rzeczy się nie przytrafiło i do klasy dotarłam jak normalny człowiek ( o ile normalnym człowiekiem można było nazwać dziewczynę z obcego kraju, na którą każdy się lampi).

- Usiądziemy razem, co? - zapytała Helena, kiedy już weszłyśmy do klasy.

- Pewnie. - uśmiechnęłam się, do niej, wdzięcznie. Ostatnie czego teraz chciałam to zasiąść do jednej ławki z obcym Polakiem lub Polką.

Kiedy tylko rozpakowałam książki do sali weszła jakaś kobieta. Zapewne Sadowska. Znaczy... PANI Sadowska. Już na pierwszy rzut oka wyglądała groźnie i aż zaczęłam się bać co będzie dalej. Była dość przy kości. Miała na nosie szare, okrągłe okulary, a czarne włosy upięła w bardzo ciasny kok. Ubrana była w białą koszulę, brązowy żakiet, spódnicę tego samego koloru, oraz czarne buty na dość niskim obcasie.

Wodziła wzrokiem po klasie, jakby kogoś szukała. Zorientowałam się, że o mnie chodzi, kiedy zatrzymała spojrzenie na mojej osobie.

- Ty.- powiedziała wskazując na mnie.- Podejdź tutaj. - przełknęłam ślinę po czym spojrzałam na Lenę, która puściła mi oczko, próbując mnie chyba wesprzeć.

Wstałam z ławki i na nogach jak z galarety podeszłam do nauczycielki.

- To nasza nowa uczennica, Laura. - zaczęła tłumaczyć klasie. - Przyjechała do nas z Hiszpanii i będzie się uczyła z wami. - powiedziała szorstkim głosem. Brzmiało to trochę tak, jakby mówiła do wojska, a nie do niewinnych (bynajmniej tak wyglądali w obecności nauczycielki) nastolatków. - Co tak stoisz? - pożarła mnie wzrokiem. - Siadaj do ławki.

Zgodnie z poleceniem, pospiesznie usiadłam na swoim miejscu.

Podczas gdy kobieta zaczęła lekcję, dopiero rozumiałam, że mój Polski wcale nie jest tak dobry, jak mogłoby mi się wydawać wcześniej. Orientowałam się może co drugie słowo. Na szczęście w momencie, kiedy kazała nam robić ćwiczenia, Helena mi wszystko tłumaczyła.

Dzwonek oznaczający przerwę był moim zbawieniem, choć wiedziałam, że teraz czeka mnie kolejna przerwa i kolejne przeszywające spojrzenia innych uczniów.

- Cześć! - usłyszałam czyiś pisk i gwałtownie się odwróciłam. Stała prze de mną jakaś czarnowłosa dziewczyna, ale nawet nie zdążyłam się jej przyjrzeć, bo już znajdowała się w objęciach Leny.

- Laura to jest Kornelia moja przyjaciółka, Kornelia to jest Laura moja nowa siostra.- troszkę dziwnie się poczułam kiedy nazwała mnie swoją siostrą. Jakby nie patrząc mama i Karol JESZCZE się nie pobrali. A zresztą... Kogo będę oszukiwać? Wkrótce wyznaczają datę ślubu.

- Miło mi cię poznać. Cała szkoła huczy o twoim przyjeździe.- uśmiechnęła się podając mi dłoń.

- Superrr... - wymamrotałam, witając się z nią. Właśnie takiej informacji było mi teraz potrzeba, że cała szkoła huczy o...

Nawet nie zdążyłam dokończyć myśli, bo już przerwał mi kolejny głos:

- Hej.- należał on do wysokiego blondyna. - Jestem Jacek. - przedstawił się. - Mnie pewnie nie kojarzysz, bo jestem w ostatniej klasie, ale go zapewne tak. To Maciek mój kumpel. Uczy się z wami. - wskazał na dość niskiego bruneta, którego faktycznie od razu rozpoznałam. Siedział z nami na matematyce i jako jedyny z całej klasy, miał odwagę pyskować Sadowskiej.

- No hejka... - przywitałam się.

- Więc co...? Jesteś Hiszpanką?- bardziej stwierdził, niż spytał Jacek, więc w odpowiedzi tylko przytaknęłam. - Jak to się stało, że znalazłaś się w Warszawie? - zagadywał dalej.

- Moja mama związała się z tatą Heleny. - odparłam krótko, ale na temat.

- Hej... - zaczął, nerwowo drapiąc się po karku.- Tak sobie pomyślałem, że może poszłabyś gdzieś ze mną po szkole? Pokazałbym ci miasto? - spytał z wyraźnym zamieszaniem wymalowanym na twarzy.

- E... no.. wiesz... bo...- zaczęłam się jąkać, nie wiedząc co powiedzieć. Jasne, że nie mogłam się na to zgodzić,  w ogóle ani trochę nie mam ochoty na randki czy "wspólne spędzanie czasu po szkole". Co prawda było mi miło i przyjemnie, że najwyraźniej wpadłam mu w oko... A może po prostu chciał być miły? Ale czy w takim razie byłby taki zmieszany? Nie wiem, ale jestem pewna, że nie chcę nigdzie wychodzić, tym bardziej z chłopakiem, którego nie znam. Wolę poświęcić ten czas na rozmowę z Marcelą, Pablo, Babcią... Jednak coś mu powiedzieć musiałam, a sprawić przykrości nie zamierzałam, więc wymyśliłam  szybko na poczekaniu, bo mój rozmówca wydawał się być zniecierpliwiony.

- Niestety nie mogę, bo muszę nadrobić zaległości sam rozumiesz... W Hiszpanii miałam troszkę inny materiał i w ogóle...

- Mogę ci w tym pomóc. Nie jestem geniuszem, ale całkiem nieźle się uczę. - No proszę, a już myślałam, że tak pięknie i umiejętnie wybrnęłam z sytuacji... Kiedy nie wiedziałam co dalej mówić z odsieczą przybyła mi Lena:

- Sorry Jacek, ale to ja ją będę uczyła. Sam rozumiesz.

- Jasne...- bąknął.

Gdy po chwili niezręcznej ciszy, jego twarz znów się rozpromieniła a on otworzył usta, by coś powiedzieć, zadzwonił dzwonek.

- Może innym razem, - odparł zrezygnowany i wszedł do jakiejś klasy. Szczerze mówiąc zrobiło mi się go żal, ale moje serce należy do Pablo i w takim razie, nie powinnam umawiać się z kimś innym. Źle bym się z tym czuła.

- Biedny Jacek.- zachichotała Helena, którą najwyraźniej bardzo to bawiło. Rzuciłam jej za to groźne spojrzenie.

- Szkoda mi go. - powiedziałam krzyżując ręce na piersi, aby zrozumiała, że nie ma się nabijać.

- Tylko mi nie mów, że chcesz się z nim umówić? - nagle jej roześmiana twarz przybrała poważniejszy wyraz.

- Nie! Zapomniałaś już o Pablo? - spytałam z poirytowaniem.

- Ah ten chłopiec z Hiszpanii. No tak. A z nim się nie umawiaj. - zabrzmiało to trochę jak zakaz. A może ostrzeżenie?

- A to niby czemu?- chciałam złapać ją za język.

-Bo to szkolny podrywacz.

- Wyglądał na zmieszanego, jak mnie zapraszał.

- Najwyraźniej jego nowa metoda na zdobycie dziewczyny. - zrobiło mi się mega głupio. Choć nie zależało mi na tym, żeby mnie zaprosił, bo i tak się nie zgodziłam, to świadomość, że się komuś podobasz może cię dowartościować, szczególnie jeśli nie masz się za szczególnie urodziwą i nadzwyczajną dziewczynę, a raczej za totalnie przeciętną i w niczym wyjątkową.

Naszą kolejną lekcją był Angielski z Mikołajem. Yhhhhh nie Mikołaj! Ja się nigdy nie przyzwyczaję! Z PANEM Nobrzyńskim. Był on znacznie milszy niż matematyczka. Podejrzewam, że każdy nauczyciel tutaj będzie milszy niż ona. Po prostu nie można jej przebić. Bycie wredną wychodzi jej idealnie. Jednak zawsze jest jakieś ale... Sadowska, bynajmniej nie powiedziała do mnie " w takim razie opowiedz nam coś o sobie"... To było dla mnie straszne. Stanęłam na środku klasy i zaczęłam spoglądać na uczniów w ławkach... Kojarzyłam jedynie Lenę i Maćka, nikogo więcej... Ręce zaczęły mi drżeć i miałam wrażenie jakby w gardle stanęła mi wielka gula, przez którą nie mogłam nic z siebie wydusić.

- Wszystko w porządku?- spytał Nobrzyński, uważając by mówić wolno i wyraźnie, bo nie opanowałam jeszcze Polskiego do perfekcji. W sumie to było miłe z jego strony.

- Yhm...- wybełkotałam. Dobra Laura, pomyślałam, weź się w garść! Taki duchowy doping nawet mi pomógł. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam: - Jestem Laura Moreno. Mam 16 lat... Przyjechałam tu z mamą. Wcześniej mieszkałam w stolicy Hiszpanii - Madrycie.. Najbardziej interesuje się dekoracją wnętrz, a także tańcem. - nie wiem jak, ale wszystkie te informacje wypowiedziałam na jednym wydechu.  - To wszystko.- zwróciłam się do nauczyciela. Naprawdę nie miałam ochoty wyjawiać, jak narzazie dla mnie obcym ludziom, całego mojego życiorysu, więc ominęłam kilka faktów, takich jak to, że mama jest z Karolem, a z tatą kontakt mam znikomy.

Mikołaj PFFFFF Pan Nobrzyński,  przyjaźnie się uśmiechnął i porozumiewawczo kiwnął głową, więc odebrałam to jako znak, że mogę wrócić na swoje miejsce.

Cała lekcja minęła na fajnej i luźnej atmosferze. Zupełne przeciwieństwo tej poprzedniej. Z mowy nauczyciela rozumiałam wszystko, a nawet jeśli jakieś pojedyncze słówka mi uciekły, miałam czas żeby zapytać o nie Helenę, ponieważ dyktował wszystko powoli i wyraźnie. Większość mówił po Angielsku, a ten język już dawno opanowałam, więc było OK.

Na przerwie była mała powtórka z tamtej. Jacek zajął mi całe dziesięć minut, wypytując czy na pewno nigdzie z nim nie wyjdę, a może jak skończę naukę, a może pouczymy się w trójkę, a może wyskoczę z nim wieczorem na karaoke. Ostatecznie, a bynajmniej mam taką nadzieję, dałam mu do zrozumienia, że NIE MA OPCJI, bo jestem zajęta nauką z Leną. Żeby się odczepił powiedziałam mu nawet, że może INNYM razem. Ciekawe czy się zorientował, że INNYM RAZEM znaczy NIGDY. Raczej nie... Widać, że jest strasznie uparty i musi dostać to czego chce. Najwyraźniej jestem jego kolejnym "celem" do zdobycia. I chyba pierwszą porażką.

Cały dzień w szkole minął mi zadziwiająco dobrze. Pomijając pierwszą lekcję i zaloty Jacka, wszystko było świetnie. Dzięki Helenie poznałam wiele ciekawych i sympatycznych osób, a jej optymizm i nastawienie do wszystkiego spowodowały, że uśmiech zagościł na mojej twarzy i już nie schodził.

W końcu skończyła się moja ostatnia lekcja tego dnia, czyli historia.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek, spakowałam swoje rzeczy i wyszłam na korytarz czekając na Helenę, która pojawiła się zaraz po mnie. Nie zdążyłam słowem się odezwać, a moje uszy już zaczęczły boleć, kiedy dziewczyna głośno zawołała:

- Antek! - podbiegła do średniego wzrostu szatyna i  rzuciła mu się na szyję. - Ale tęskniłam.

- Ja też skarbie. - odpowiedział, mocno ściskając ją w tali.

Nagle Helena odskoczyła od, jak już się zdążyłam zorientować, swojego chłopaka. Pierwszy raz dzisiaj wyszła z niej ta radość z życia, a  na jej twarzy pojawiło się zmieszanie. Spojrzała na mnie przepraszająco i dopiero wtedy zrozumiałam o co jej chodzi. Pomyślałam, że to miłe z jej strony, ale i bez sensu. To, że ja niewyobrażalnie tęsknię za miłością mojego życia, nie znaczy, że Lena nie ma prawa okazywać swoich uczuć do... Antka?

Aby pokazać nastolatce, że absolutnie nic się nie stało, wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu i podeszłam bliżej zakochanych, po czym wyciągnęłam rękę do chłopaka.

- Laura jestem.- powiedziałam, starając się zabrzmieć jak najserdeczniej się dało. - Nowa siostra Leny. wymieniłam z dziewczyną porozumiewawcze spojrzenia.

- A ja Antek. Chłopak tej ślicznotki.- wskazał na Helenę, a ona oblała się rumieńcem.

- Zdążyłam się domyślić.- zaśmiałam się.

- Antek właśnie wrócił z wycieczki, na której był też Filip. I przyszedł do mnie specjalnie. - uśmiechnęła się do niego. - Antek i Filip uczą się w szkole obok. To mój KOCHANY - słowo KOCHANY wypowiedziała z sarkazmem, tworząc cudzysłów w powietrzu. - brat nas zapoznał. Przyjaźnią się. - wytłumaczyła.

- Miałabyś coś przeciwko, żebym ją Ci teraz ukradł? - Antek przyciągnął blondynkę do siebie i musnął jej usta.

- Ale jak to?- zdziwiła się.

- Chcę iść z tobą na spacer.

- Ale Laura... - nie zdążyła dokończyć, bo jej przerwałam.

- Nie ma sprawy. Wybiorę się sama, pamiętam drogę. Najwyżej zadzwonię po mamę. Idźcie.

- Na pewno?

- Tak na pewno.- wywróciłam teatralnie oczami i lekko pchnęłam ją w stronę chłopaka.

- Dzięki.- uśmiechnęła się i złapała chłopaka za rękę.

Tak bardzo im teraz zazdroszczę. Wszystko bym oddała, aby w tym momencie móc przytulic się do Pablo i pójść z nim na spacer. Głęboko westchnęłam i wyciągnęłam z torby komórkę z zamiarem napisania do ukochanego.

Jednak nie pomyślałam o tym, aby stanąć w miejscu i zamiast tego, zaczęłam iść przed siebie. Jak można się domyśleć, to nie mogło się skończyć bezboleśnie. Potknęłam się o coś i upadłam na podłogę z wielkim hukiem. BRAWO. Nie dość, że wzbudziłam sensację bycia nową, to jeszcze upokarzam się na oczach połowy szkoły.

- Hej... Nic ci nie jest? - odezwał się do mnie jakiś chłopak. Kimkolwiek by nie był, słyszałam jak powstrzymuje się od śmiechu. Spojrzałam na niego z zamiarem nakrzyczenia, bo przecież nie wolno naśmiewać się z czyjeś niezdarności, jednak jak tylko moje oczy spotkały się z jego solidnie brązowymi tęczówkami, po prostu zesztywniałam. Moje ciało zdawało się wręcz płonąć, ale to był przyjemny ogień. Mózg zaczął szaleć, aż zakręciło mi się w głowie. - Ej... wszystko gra?- znów się odezwał, a mój żołądek zaczął wariować. - Chodź pomogę Ci wstać.- wyciągnął do mnie rękę. Niepewnie ją złapałam, a wtedy przez ciało przeszedł mnie niesamowity dreszcz. Oderwałam wzrok od jego oczu i spojrzałam na nasze splecione palce. Zorientowałam się, że mimo, iż stoję na własnych nogach, nadal kurczowo trzymam się jego dłoni. Co więcej na moich rękach widniała gęsia skóra. Rany dziewczyno opanuj się! Co się z tobą dzieje? Zachowuje się jakbym zmysły postradała. Moją wewnętrzną kłótnię, przerwał już trochę zaniepokojony głos chłopaka. - Nic Ci nie jest? -Serce podskoczyło mi do gardła, po czym zaczęło uderzać jak szalone. Jednak starałam się opanować. Szybko, chyba nawet za ostro, wyrwałam dłoń z jego uścisku. Ignorując pytanie, uważnie mu się przyjrzałam, lecz to był błąd. Był niesamowicie przystojny. Jego oczy stanowiły główny punkt twarzy, bo spojrzenia nie dało się od nich oderwać. Jestem pewna, że nie jedną dziewczynę przyprawiają o zawroty głowy. Nos miał tak idealnie prosty, że aż miałam ochotę sprawdzić czy jest prawdziwy, ale ostatecznie się od tego powstrzymałam. Włosy idealnie ułożone, a  koloru bardzo ciemnego brązu, tak samo jak brwi, które teraz marszczył, próbując zapewne rozszyfrować z mojej buzi, o czym rozmyślam i czy aby na pewno nic mi nie jest. Ja - choć sama się sobie dziwie - w tej chwili czułam się nieziemsko.

- Wszystko gra.- wydukałam w końcu i aż się skrzywiłam, gdy usłyszałam, jak ochryple to zabrzmiało. Dopiero się zorientowałam, że mam sucho w gardle.

- Jesteś pewna?- on zapewne też to zauważył, bo szeroko się uśmiechnął. Nawet uśmiech miał nie z tej ziemi. Kolana się po de mną ugięły.

- Tak.- wymamrotałam, starając unikać się jego hipnotyzującego spojrzenia.

- Może jednak pójdziemy do higienistki?

- Nie ma takiej potrzeby. - powiedziałam, szczerze mówiąc, wbrew sobie, bo tak naprawdę miałam ochotę spędzić z nim więcej czasu. O rany czy ja serio to pomyślałam? LAURA!, zaczęłam się karcić w myślach.

- Ja jednak myślę, że to będzie dobry pomysł.- zaczął się chichrać. Wiedziałam, że bawi go moje zachowanie, ale nie miałam nic przeciwko temu, żeby się śmiał. To była wręcz muzyka dla mych uszu.  - Jak masz na imię? Będę Cię musiał przedstawić tej higienistce, bo nie jestem pewien czy sama dasz radę.- zażartował, na co ja parsknęłam śmiechem.

- Laura jestem.

- Laura?- zmarszczył czoło, zastanawiając się nad czymś przez chwilę. Później coś do mnie mówił, ale niestety... Widziałam tylko, jak poruszają mu się usta nie słyszałam absolutnie żadnego dźwięku. Przegrałam walkę z samą sobą i skusiłam się by spojrzeć w te oczy... I totalnie odpłynęłam. Z transu wybudził mnie dopiero chłopak, kiedy zaczął mi pstrykać palcami przed oczami.

- Przepraszam co-co mówiłeś?- czy ja się właśnie zająknęłam? - wiesz nie jestem stąd. Jeszcze nie do końca rozumiem Polski. - pięknie wybrnęłam z sytuacji, choć nie wiem czy on to kupił. Ale czy to ma jakieś znaczenie? I tak wystarczająco się dziś przed nim ośmieszyłam.

- Właśnie pytałem, czy przeprowadziłaś się z mamą do Karola i czy jesteś z Hiszpanii? - tym razem słuchałam go uważnie i analizowałam każde słowo.

- Tak, skąd wiesz?

- Bo jestem Filip. Wiedziałem, że skądś cię kojarzę. Twoja mama kiedyś pokazywała nam zdjęcia. Cóż. Na żywo jesteś ładniejsza. - wyszczerzył zęby i podał mi rękę.- Popatrz co za przypadek - roześmiał się - moja nowa siostra potknęła się o moją walizkę. Miło cię poznać.

- Że co?! Że ty jestem Filip? Mój nowy BRAT?- poczułam jakby ktoś oblał mnie kubłem zimnej wody. Wszystko w mojej głowie wróciło na swoje miejsce, a ja uwolniłam się z przedziwnego transu.

- Jeszcze nie, ale kto wie...

- Mi też miło cię poznać.- wymamrotałam.- Czyli co... - głośno przełknęłam ślinę, co on chyba zauważył.- Mieszkamy razem?

- Tak.

Nie wiedziałam co się ze mną dzieje z jednej strony czułam wielką euforię, bo z dziwnych przyczyn nie chciałam tracić go z pola widzenia, a z drugiej byłam rozczarowana, że to on ma być moim przyszłym bratem... Ale... Czemu byłam rozczarowana? Czemu ogarniała mnie chęć przebywania blisko niego? TO CHORE. Zdecydowanie porąbane i nie na miejscu!

- Super. A nie miałeś być na wycieczce? - zmieniłam temat.

- Właśnie wróciłem. W sumie to przepraszam. Potknęłaś się o moją walizkę. Mogłem bardziej uważać na to, gdzie ją kładę.

- Daj spokój. - machnęłam ręką na znak, że nie mam mu tego za złe. - W ramach rekompensaty możesz odprowadzić mnie do domu. Lena poszła gdzieś z Antkiem, a ja powiedziałam, że dam sobie radę, ale tak na prawdę nie mam pojęcia gdzie iść. - rozchichotałam się i poczułam, że moje policzki ZNOWU stają się ciepłe.

- Jasne. - posłał mi pogodny uśmiech.- Jak ci się podoba szkoła?- zadał pytanie, kiedy opuściliśmy budynek.

- Jest fajnie. Super nauczyciele. No poza Sadowską. - wzdrygnęłam się na myśl o kobiecie.

- Tak, Lena też się na nią skarżyła. - zaśmiał się.

- Apropo Leny i szkoły...Twoja siostra mówiła, że uczysz się gdzieś indziej. Co robiłeś u nas?

-Przyszedłem się z kimś przywitać, a gdy to zrobiłem pewna dziewczyna potknęła się o moją walizkę. - zaśmiał się

- Bardzo śmieszne.- udałam obrażoną, ale po chwili również się śmiałam. - To musiało wyglądać komicznie.

- Tak było.- nie przestawał się śmiać.

W tym momencie przyszedł do mnie SMS. Był od Pablo... Napisał, że już chce mnie zobaczyć, i że bardzo tęskni... Zrobiło mi się potwornie głupio z racji tego, co wydarzyło się przed chwilą. Zaczęłam się obwiniać, ale czy to w ogóle moja wina, że tak zareagowałam na Filipa? No niby moja, bo czyja inna, ale ... naprawdę nie miałam nad tym kontroli... To było takie... Chwilowe zaćmienie umysłu. Naprawdę cholernie zależy mi na Pablo i nikogo nie kocham tak bardzo jak jego. Dlaczego więc mam poczucie winy idąc teraz ramie w ramię z chłopakiem , do którego wręcz WZDYCHAŁAM parę minut temu? Tego nie wiem... I nie jestem pewna czy chce wiedzieć...  Poza tym czy to normalne, że czuję się winna skoro to Pablo ZERWAŁ ZE MNĄ ?No to już wiem, o czym szczególnie będę musiała opowiedzieć Marcelii jak wreszcie odpalę kamerkę internetową.

- Kto to? - zapytał Filip, kiedy gapiłam się, w już wygaszony, ekran telefonu. - Jeśli można wiedzieć oczywiście.

- Mój były chłopak... - westchnęłam ciężko, bo naprawdę było mi okropnie przykro tak o nim mówić. POWINNAM POWIEDZIEĆ MÓJ CHŁOPAK! Miłość mojego życia. Ten jedyny... A nie "BYŁY".

- Widzę, że za nim tęsknisz. - stwierdził zatroskanym głosem.

- Bardzo.- wyznałam szczerze, chodź to, że za nim tęsknie, martwiło mnie teraz najmniej... Bardziej stresuje się tym, co odwaliłam, jednak z tym już się z Filipem nie podzielę. Dlaczego przez to, jak zareagowałam na PRZYSZŁEGO BRATA, czuję się jakbym zdradziła chłopaka, z którym już od dawna nie jestem? Może dlatego, że prawda jest taka, iż nie dopuszczam do siebie myśli, że ja i Pablo to już naprawdę skończone? Chyba jednak trzeba było iść do higienistki... Od tego upadku nieźle poprzekręcało mi się w głowie.

- Rozumiem cię... Pewnie nie masz ochoty o tym rozmawiać w porządku. Może powiedz jak dogadujesz się z bliźniaczkami? - zmienił temat, za co byłam mu bardzo wdzięczna.

- Z Leną bardzo dobrze, jest super. Z Moniką troszkę gorzej, ale to nie jej wina... Wiesz, ja w sumie też nie byłam zbyt uszczęśliwiona tym, że muszę tu mieszkać.

- Nie byłaś, czy nie jesteś? - tym totalnie zbił mnie z tropu. Tak oczywiste pytanie... Przecież to banalne... Jednak już teraz wcale nie jestem taka pewna odpowiedzi... CZEMU?! Teraz czuję się jeszcze bardziej dziwacznie. Jednak potrząsnęłam głową i poukładam w niej wszystko po kolei... Kto jest dla mnie najważniejszy na świecie i za kim tęsknię najbardziej?

- Nie jestem. - odpowiedziałam szepcząc, jednak chłopak wszystko słyszał, bo już się nie odezwał. Spojrzałam na niego ciekawa reakcji z jego strony. Jego twarz wydawała się smutniejsza niż chwilę temu. Jednak nie zdążyłam się nad tym głębiej zastanowić, bo gdy zauważył, że mu się przyglądam, również spojrzał na mnie. Wtedy ja gwałtownie odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku. Jeszcze przez kilka długich chwil czułam jego spojrzenie na sobie. Zapewne próbował mnie rozszyfrować, jednak ja patrzyłam teraz na czubki swoich butów, starając się przybrać obojętną minę. W pewnym momencie w końcu spojrzał przed siebie, a ja odetchnęłam z ulgą.

 Do domu dotarliśmy w totalnym milczeniu...



WITAM WSZYSTKICH Z 3 ROZDZIAŁEM!
Mam nadzieję, że się podoba. Jak widzicie macie zajawkę nietypowej relacji Laury z ... nowym bratem.
A wy jak sądzicie? Co prawda to dopiero początek opowiadania, ale może ktoś ma już swoje typy? Filip, czy Pablo? Pablo czy Filip? A może Jacek? Haha o to jest pytanie :P Piszcie w komentarzach :)
Bardzo proszę o zostawienie choć krótkiego kom "Fajne", bądź "nie podoba mi się". Widzę wyświetlenia, ale nadal nie znam waszej opinii. :/ Więc jeśli byście mogli to byłabym wdzięczna za szczere komentarze :)

DO ZOBACZENIA !

Laura Lauren <3

czwartek, 16 czerwca 2016

2. Nowy "DOM".

Kiedy wyszłam z samochodu, moim oczom ukazał się dom z ogrodem, które wcześniej widziałam na zdjęciach. Beżowe ściany, podjazd wyłożony kostką, biała altanka na środku podwórka... Typowy jednorodzinny dom. A właściwie wyglądał jakby mieszkało w nim kilka rodzin, bo mimo tradycyjnego wyglądu, naprawdę zadziwiał wielkością. Na zdjęciach wydawał się mniejszy.

- Witajcie w domu. - odezwał się Karol, ku mojemu zdziwieniu po Hiszpańsku.

Mama oczywiście oniemiała z zachwytu, ile to musiał się tego uczyć - choć według mnie pokaleczył to zdanie. Ja natomiast, rzuciłam mu tylko nienawistne spojrzenie. DOM, to zdecydowanie za DUŻE określenie, na budynek, który stał prze de mną. Bynajmniej za duże, co do mojej osoby. To, że obecnie jestem tu zameldowana, wcale nie oznacza, że mój dom jest tutaj. Mój dom znajduje się w Hiszpanii, w Madrycie. TAM gdzie moja rodzina, przyjaciele i Pablo, ale na pewno nie TUTAJ.

- Chodźmy. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. tym razem zwracając się już do nas w swoim ojczystym języku- Moje córki na pewno już czekają z kolacją.

Ciągnąc za sobą walizkę weszłam do "mojego nowego domu". Nie wiem kto go urządzał, ale miał on dobry gust, skoro nawet korytarz potrafił wzbudzić we mnie zachwyt. Co jak co, ale od zawsze marzyłam by pracować jako dekoratorka wnętrz i bardzo się tym interesuje, więc dobrze się na tym znam, a to pomieszczenie na prawdę wzbudza zachwyt. Ściany były w odcieniach brązu i beżu - podobnego, do elewacji budynku. W rogu przy drzwiach stał czarny wieszak na ubrania, a przy nim skrzynia, wykonana z jasnego drewna. Ściany pokrywały biało czarne zdjęcia, oprawione w białe ramki, natomiast znajdujące się między nimi drzwi, prowadzące do różnych pomieszczeń w domu, były wykonane z tego samego drewna co skrzynka przy wieszaku. Calutki korytarz przecinały szklane schody. Aż pierwszy raz podekscytowałam się przeprowadzką, nie mogąc się doczekać zwiedzania reszty.

Nagle jedne z drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich bardzo ładna blondynka. Włosy sięgały jej za łopatki i kręciły się na końcówkach. Oczy miała koloru intensywnie niebieskiego, a osłaniały je długie, gęste, czarne rzęsy. Jej nosek był mały i zgrabny, za to usta - duże i pełne. Dziewczyna wyglądała po prostu jak Miss Universe 2016, nic dodać nic ująć.

Suuuuuper. Jeśli każda tutejsza nastolatka to taka piękność, to mam przerąbane. Niby nie jestem brzydka, czy coś. Wiele osób mówiło, że zazdrości mi moich lekko kręconych,  brązowych włosów, ale poza nimi nie widziałam w sobie nic nadzwyczajnego. Typowa nastolatka. No może z Polek będą wyróżniać mnie lekko ciemniejsza cera i brązowe, prawie czarne oczy. Poza tym chyba (mam nadzieję) wmieszam się w tłum.Mam dość mały nos i średniego rozmiaru usta. To chyba normalne. Przeciętna uroda, za to takiej piękności jak córka Karola nie spotyka się na ulicach.

- Laura...- z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos mężczyzny. - To jest Helena.

- Możesz mówić po prostu Lena - posłała mi (jak można się łatwo domyśleć) idealny uśmiech, który starałam się odwzajemnić, i podała mi rękę.

- Laura. - przedstawiłam się.

- Gdzie Monika?- zwrócił się do dziewczyny jej ojciec.

- Powiedziała, że tu nie przyjdzie...- odparła troszkę zmieszana. - Jest na górze.

- Przepraszam, zaraz wrócę.

- Monika to moja siostra bliźniaczka, więc tak jak ja, jest w twoim wieku. - po raz kolejny się do mnie uśmiechnęła, jednak tym razem nie chciało mi się już zmuszać do odwzajemnienia jej gestu.

- Jesteście identyczne? - zapytałam udając zaciekawienie. Szczerze powiedziawszy, w ogóle nie interesowało mnie to, czy w domu są dwie zniewalająco śliczne dziewczyny, czy może przy drugiej nie będę się czuła jak brzydkie kaczątko. Mało co mnie interesowało co Helena, w ogóle do mnie mówi. Było mi głupio z tego powodu, bo wydaje się być naprawdę sympatyczną osobą. Widzę, że stara się nawiązać ze mną kontakt, abym poczuła się bardziej komfortowo w nowej sytuacji, w której się znalazłam, ale prawda jest taka, że żadna uprzejma osoba nie jest w stanie mnie rozchmurzyć. To nie moja wina, że nie potrafię udawać, iż wszystko gra, kiedy nie mogę przytulić Pablo, bo jest 3 316 km. o de mnie.
- Tak.- odpowiedziała mi i podeszła do mojej mamy, najwyraźniej zauważając, że nie mam ochoty na rozmowę.

- Hej.- usłyszałam nieprzyjemne mruknięcie i spojrzałam na schody, na których pojawiła się dziewczyna żadnym detalem nie różniąca się od Heleny. No może poza miną i tym, że w jej oczach nie dało się wyczytać tego entuzjazmu co u jej siostry.

- Hej.- odparłam jej tym samym tonem, aż się zdziwiła. Zapewne spodziewała się uradowanej nastolatki, cieszącej się na wyprowadzkę do tak luksusowego domu biznesmena, więc zszokowało ją moje zachowanie. Wiedziałam, że nie jest zadowolona z naszej wprowadzki, to i ja nie miałam zamiaru udawać.

- Kolacja jest na stole. Chodźcie, bo zaraz wystygnie. Potem oprowadzę Cię po domu Laura.- zawołała Helena, wyczuwając panujące napicie między mną, a drugą z bliźniaczek.

Wszyscy posłusznie, bez słowa weszliśmy do, jak się zdążyłam zorientować, jadali.

I tutaj oniemiałam z zachwytu. Chyba serio zapytam Karola, czy czasem nie zatrudniali profesjonalisty do zaprojektowania domu. Na samym środku stał wielki, biały stół, w okół którego ustawione były szare krzesła. Na każdym z nich leżała śnieżnobiała, puchata poduszka ozdobna.

Na przeciwko nas widniały wielkie drzwi tarasowe, zajmujące większą część ściany. Na prostopadłej to tej ścianie, znajdował się kominek z szarej cegły, nad którym wisiał ogromny portret. Rozpoznałam na nim Helenę, Monikę oraz Karola. Był tam jeszcze jeden chłopak, zapewne trzecie dziecko mężczyzny, które nie wiadomo gdzie jest, ale nie przyjrzałam mu się uważnie. Kiedy spojrzałam na kolejną ze ścian, zrozumiałam, że w tym domu musi panować prawdziwie rodzinna atmosfera między mężczyznom, a jego dziećmi. Sama ścianka pokryta była tą samą cegłą co kominek, a na niej wisiało pełno białych półek wypełnionych kwiatami i zdjęciami rodzinnymi. To nadawało temu nowoczesnemu pomieszczeniu, przytulność, co mega mi się spodobało.

- To jest przepyszne, prawda Laura?- mama szturchnęła mnie w ramię, a ja powróciłam do rzeczywistości. Kiedy ja niby zdążyłam usiąść do stołu i nałożyć sobie stek?

- Tak bardzo.- uśmiechnęłam się do Heleny. Nie sadziłam, że tak łatwo będzie mi odróżniać bliźniaczki, ale nadąsana mina Moniki niczym nie przypominała rozpromienionej buzi Leny.

- Uczyłam się tego przepisu z dwa miesiące, mam nadzieje, że smakuje.- zaśmiała się.

- Tak jest cudowne. - pochwaliła ją moja rodzicielka, za to na mnie popatrzyła karcąco. Chyba nie zrobiłam takiego pierwszego wrażenia, jakie by mama chciała abym zrobiła. Nie obchodziło mnie to jednak. Skoro ona nie liczy się z moimi uczuciami, dlaczego ja mam przejmować się tym, czy jest jej za mnie wstyd czy nie? Mam to wręcz w głębokim poważaniu.

- Od kiedy idziesz do szkoły Laura? - zadziwiające jest to, jak Helenie bardzo zależy na złapaniu ze mną kontaktu. Przez to jest mi jeszcze bardziej głupio, że tak lekceważąco do niej podchodzę. Jednak w tym momencie byłam na tyle zła, że po prostu wzruszyłam ramionami. - Ogólnie rok szkolny zaczął się tydzień temu, a jutro poniedziałek... - przerwała, biorąc łyk świeżo wyciskanego soku pomarańczowego. - ale zapewne jesteś zmęczona podróżą, więc jutro jeszcze z nami nie pójdziesz.- dodała.

- Właściwie to nie ma problemu. Nie jestem zmęczona, zresztą na pewno zdołam się wyspać. Nie chcę mieć jeszcze więcej zaległości. Pójdę jutro. -postanowiłam. Serio wolałam iść do szkoły, niż siedzieć i dobijać się myślami, słuchając narzekań mamy, jak to zawiodłam jej oczekiwania.

- Fajnie. Chętnie Cię oprowadzę.

- Yhm.- wybąkałam, urywając tym samym rozmowę.

Przez chwilę znów panowała niezręczna, chodź dla mych uszu kojąca cisza, ale oczywiście musiała być ona przerwana przez moją mamę.

- A gdzie Filip?

- A no tak.- zaśmiał się jej narzeczony. - Jest na klasowej wycieczce do Krakowa. - sprostował. - Filip to, jak już się pewnie domyśliłaś, mój najstarszy syn. Ma osiemnaście lat. - zwrócił się do mnie.

- Aha. - odparłam bez entuzjazmu - Super. - dodałam sarkastycznie, choć nie planowałam by tak to zabrzmiało.

- Laura!- moje imię, mama wycedziła przez zęby i już wiedziałam, że jak tylko znajdziemy się sam na sam, dostanę niezły ochrzan. Jednak w ogóle mnie to nie rusza.

- Co Laura?- odparłam ironicznie. - Nie mam zamiaru...- zaczęłam z zamiarem wyrzucenia z siebie wszystkiego co mnie dręczy, ale przerwała mi Monika, gwałtownie wstając od stołu.

- Słuchaj młoda!- spojrzała na mnie złowrogo.- Mi też nie uśmiecha się mieszkać z tobą pod jednym dachem, ale zaciśnij zęby i się trochę ogarnij, co?! - wrzasnęła.

- Monika! - krzyknął Karol.

- Tobie też to radzę.- prychnęłam.

- Laura!- moja rodzicielka, również podniosła ton głosu.

- Dziękuję najadłam się.- odparła blondynka i odeszła od stołu. Miałam ochotę zrobić to samo, ale nawet nie wiedziałam gdzie mogę się udać, więc po prostu usiadłam z spowrotem. Choć nie patrzyłam na mamę, czułam jej wzrok na sobie i to, że moje kłopoty wzrastają coraz bardziej. Natomiast ja coraz bardziej miałam to gdzieś.

Reszta kolacji przebiegła raczej w napiętej atmosferze. Na koniec Karol zaproponował, aby Helena pokazała mi mój nowy pokój, a on posprząta po kolacji. Moja mama od razu zaoferowała pomoc, ale po jej spojrzeniu, rzucanym w moją stronę, łatwo było się domyślić, że zaraz potem przyjdzie do mnie. Zresztą, Polak miał zamiar zrobić to samo w przypadku swojej córki, której nie przypadłam do gustu - ze wzajemnością.

- Słabo wyszło. Przepraszam Cię za moją siostrę. - powiedziała Lena, kiedy już byłyśmy na piętrze. Swoją drogą ten korytarz wyglądał jak bliźniak tego na dole. To był ciekawy pomysł. EJ LAURA DZIEWCZYNA DO CIEBIE MÓWI, A TY SIĘ KORYTARZEM ZACHWYCASZ.

- Nie masz za co. Mogłam być bardziej taktowna, w rozmowie. Strasznie Cię przepraszam za moją dzisiejszą złość i niechęć. To nie tak, że Cię nie lubię Po prostu...

- Tak wiem.- przerwała mi.- Na pewno jest Ci ciężko. Podejrzewam, że w Hiszpanii zostawiłaś wiele bliskich osób, by móc wprowadzić się do nowego faceta twojej mamy. Nie wiem, czy ja bym w ogóle się na coś takiego zgodziła. Pewnie bym się sprzeciwiła. - No nie powiem, byłam w szoku. Ona i sprzeciw? Jest taka idealna i grzeczna. A może tylko mi się tak wydaje? Nie podzieliłam się jednak z nią moimi rozmyśleniami, bo może sprawiłabym jej tym przykrość, więc tylko przytaknęłam.- No nic. - uśmiechnęła się. - Ty masz pokój tu, mam nadzieje, że Ci się spodoba. Pomagałam w wystroju. Zostawię Cię, bo pewnie chcesz być teraz sama. W razie jakby co, moje królestwo jest tutaj.- otworzyła drzwi, które znajdował się naprzeciwko moich. - Wbijaj kiedy chcesz.- dodała i weszła do środka.

Z głośnym westchnieniem nacisnęłam klamkę, i również weszłam do swojej sypialni.

- Wow.- z zachwytu szepnęłam sama do siebie. Ten pokój był powalający, rewelacyjny, fantastyczny. Zaczynam się zastanawiać, czy Lena nie jest jakąś legendarną postacią z bajek, bo dopasowała wszystko idealnie w stu, a nawet dwustu procentach do mojego gustu. Na miętowe ściany mojego pokoju, mogłabym wgapiać się godzinami. Świetny kolor, cudowny odcień, po prostu niesamowity. Na jednej z ścian stało ogromne BIAŁE łóżko z wieloma kolorowymi poduszkami na nim. Z jego prawej strony znajdowała się malutka szafeczka nocna, tego samego koloru, a na niej stała lampka nocna, której klosz pokryty był kolorowymi kwiatkami. Na ścianie nad łóżkiem widniały kolorowe lampki, które mnie po prostu zachwyciły. Na przeciwko drzwi mieści się dość spore okno, pod którym jest biała szuflada, a na niej jasno różowy materac, niebieski kocyk i kolorowa poduszka. Wszystko razem sprawia wrażenie kanapy pod oknem. TAKIE COŚ MARZYŁO MI SIĘ OD ZAWSZE! Zaraz obok "sofy" stoi biurko z krzesłem obrotowym. Na blacie zauważyłam miętową, pustą ramkę, abym mogła włożyć tam sobie jakieś zdjęcie. Ścianę na przeciw łóżka w całości zajmują szafy na ubrania a zaraz przy drzwiach mam półki na książki. Oczywiście wszystkie meble są koloru białego, a w połączeniu z kolorowymi ozdobnikami, na nich i miętowymi ściananami daje efekt WOW.

Zachwycanie się moją nową sypialnią, przyniosło mi chwilę radości. Chwila, czyli jakieś dwie minuty, bo już po chwili przypomniałam sobie, że ten wymarzony i wyśniony pokój, znajduje się ponad 3 000 kilometrów od Pablo, Marcelii i całej mojej rodziny. Po raz setny dzisiaj, do oczu napłynęły mi łzy...  Jednak zanim pozwolę im swobodnie popłynąć po policzkach, muszę zacisnąć zęby i iść z całego serca podziękować Helenie, bo bardzo się postarała.

Kiedy już miałam otwierać drzwi, do pokoju wparowała moja mama. Teraz to się zacznie, pomyślałam. Jednak zamiast krzyku, dostałam rozczarowanie.

- Czemu mi to robisz, dziecko.- westchnęła i usiadła na łóżku.- Dlaczego się tak zachowujesz?

- Ja?! - naprawdę starałam się łagodnie, ale aż wszystko we mnie buzowało. - Czy ty chociaż raz spytałaś czy w ogóle chcę tu być?!

- Laura...

- NIE MAMO! Musiałam zostawić Pablo i Marcele i...

- LAURA! Nie jesteś pierwszą, ani ostatnią nastolatką, która musiała wyjechać, bo rodzice postanowili się wyprowadzić. Wiem, że Ci ciężko, ale zrozum, że po czasie się zaklimatyzujesz. Jestem pewna, że Ci się tu spodoba.

- Mogłam zostać z babcią.

- I siedzieć jej na głowie?

- Nie byłabym dla niej ciężarem.

- Jesteś moją córką i chcę cie wychować.

- Jestem prawie dorosła.

- Właśnie prawie! Proszę nie odnoś się tak do Karola i dziewcząt.- zmieniła temat.

- A Monika może?

- Karol z nią rozmawia. Musicie się jakoś dogadać.

- Nic nie muszę.

- Helena i Karol próbują być dla Ciebie mili. Dlaczego tego nie doceniasz?

- Helenę już przeprosiłam, Karola przeproszę przy śniadaniu, pasuje?

- Dziękuję. - westchnęła.

- Spoko. A teraz przepraszam, ale chcę się rozpakować.

- Jasne.... - odparła i wyszła, spoglądając na mnie ze zmartwieniem.

Zrezygnowałam z podziękowania Lenie. Zrobię to jutro. Przy moim teraźniejszym humorze, znów ją urażę na 100 %.

W sumie wyciągnięcie wszystkiego z walizek i poukładanie na swoje nowe miejsca wcale nie zajęło jakoś mega wiele czasu, chociaż jak skończyłam była już 20:00. Zabrałam z szafy pidżamę, kosmetyczkę i udałam się ze wszystkim w poszukiwaniu łazienki...

 Dla mnie, jak i zapewne dla wielu osób prysznic jest specjalnym miejscem do przemyśleń... Czy aby na pewno dobrze robię oburzając się na cały świat? Przecież nie ma szans, aby mama zmieniła swoją decyzję, a ja nie mogę chodzić cały czas naburmuszona. Więc co mam zrobić? Udawać, że wszystko gra, choć tak naprawdę mam ochotę rozryczeć się jak dziecko?

Spod kabiny wyszłam w jeszcze gorszym humorze niż weszłam. Bo przecież smutek, zażenowanie i żal są gorszymi uczuciami od wściekłości i rozdrażnienia.

Jednym z ręczników szybko owinęłam mokre włosy, a drugim wytarłam ciało do sucha, po czym ubrałam moją ulubioną, dwuczęściową pidżamę w pandy. Następnie umyłam zęby, zmyłam makijaż, którego i tak już praktycznie nie było i nakremowałam twarz kremem nawilżającym, po czym wyszłam z łazienki. W tym samym czasie ze swojego pokoju wychodziła Helena, z zamiarem udania się do toalety (co stwierdziłam po trzymanych w jej rękach pidżamie i ręczniku).

No nic... Skoro się spotykamy, podziękowania należy wygłosić już teraz, choć nie mam na to minimalnej ochoty.

- Helena...- zaczęłam, jednak ta weszła mi w słowo.

- Proszę mów Lena. Nie lubię jak używa się mojego pełnego imienia.- zaśmiała się.

- Dobrze... więc Lena...- poprawiłam się.- Chciałam Ci bardzo podziękować za wystrój pokoju, jest nieziemski.

- Cieszę się, że ci się podoba.

- Skąd wiedziałaś, że tak uderzysz w mój gust? - Spytałam, aby upewnić się czy na pewno nie jest jakąś wiedźmą, ale dobrą, najwyraźniej.

- Twoja mama jak ostatnio u nas była, powiedziała mi, że robiłaś projekt wymarzonego pokoju. Postarałam się go w miarę odtworzyć. Sądząc po twojej minie, chyba mi się udało. - uśmiechnęła się, a ja zdałam sobie sprawę, że również się szczerzę. Chyba po raz pierwszy, zupełnie bez żadnego udawania, odkąd tu przyjechałam.

- Zdecydowanie. Jest mega. - przyznałam.

- Cieszę się.

Właśnie w tej chwili, usłyszałam z mojego pokoju, charakterystyczny dźwięk przychodzącego SMS'A, więc przeprosiłam Helenę i udałam się do sypialni. Od razu rzuciłam się na łóżko, zabierając po drodze komórkę z biurka. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam 4 nieodczytanych wiadomości w tym 2 od Pablo i 2 od Marcelii. Poczułam się idiotycznie, że dopiero teraz to zauważyłam, no ale to się da prosto wyjaśnić. Przejechałam palcem po ekranie i odblokowałam sprzęt, po czym weszłam w wiadomości i otworzyłam te od chłopaka.

"Hej Laura... Wiem, że masz teraz dużo na głowie i w ogóle, ale bardzo bym chciał wiedzieć, jak się trzymasz i jak minął Ci lot ? "

Zaraz po niej przeczytałam kolejną:

"Heeeej Laura? Powiedz czy wszystko w porządku? Zrobiłem coś nie tak? Proszę odezwij się, bo martwię się o Ciebie :/ "


Tę ostatnią wysłał przed chwilą więc szybko zaczęłam odpisywać.


"Cześć Pablo. Nie nic złego nie zrobiłeś, przepraszam, że dopiero teraz piszę, ale nawet nie zaglądałam w komórkę... Lot minął całkiem w porządku. Spędziłam go na spaniu. Tutaj jest w miarę... Piękny dom. Karol jest spoko, tak jak jego córka Helena. Wierz, że odtworzyła mój projekt pokoju? Muszę wysłać Ci zdjęcia, bo jest zniewalający. Za to jej bliźniaczka - Monika, jest identyczna z wygląda, ale ona w przeciwieństwie do Leny ( bo tak kazała do siebie mówić) nie jest zadowolona, że tu jesteśmy. Ja też nie. Raczej się z nią nie dogadam. Jest jeszcze jakiś starszy syn, ale ponoć znajduje się obecnie w Krakowie na wycieczce szkolnej czy coś. A co do tego jak się trzymam to będę z Tobą szczera. ŹLE. Tak bardzo bym chciała żebyś tu teraz był i mnie mocno do siebie przytulił... :'( Po przyjacielsku... oczywiście."


Po wysłaniu SMS'A natychmiast odczytałam co takiego wypisuje moja przyjaciółka.


"Hej kochana... Jak Ci minął lot? Poznałaś już kogoś? Spoko są? Jak nowy dom? Kiedy przyjedziesz? Kiedy idziesz tam do szkoły? Jak tam twoja mama? Pozdrów ją. Tęsknię :("


Cała Marcela. Milion pytań.


" LAURA! Musze Ci coś koniecznie opowiedzieć! Jak będziesz miała czas proszę odpal kamerkę internetową i do mnie zadzwoń! "


No tak. Tym faktycznie mnie zaintrygowała. Co takiego ma mi do powiedzenia? Spojrzałam na zegarek... 21:30. Ok... Jest za późno, na rozmowę przez kamerkę. Nacisnęłam na budkę z napisem "odpisz" i wystukałam na klawiaturze:


" Hej kochana. Dziś to już nie dam rady. Wybacz Marcela, ale jestem na maksa zmęczona Wszystko opowiem Ci jutro, zgoda? Buziaki <3 "


Odłożyłam telefon na szafkę nocną i choć usłyszałam, że któreś z nich mi odpisało już nie chciało mi się sprawdzać, a tym bardziej odpisywać. Oczy same mi się kleiły i już po chwili odpłynęłam w objęcia Morfeusza.



Witam wszystkich :* Tak zapowiada sie rozdzial drugi :* mam szczerą nadzieję ze wam sie podoba. Jesli nie smialo napiszcie co jest nie tak a postaram sie to naprawic. Zerkajac na statystyki jest coraz wiecej wyswieten. Bardzo mi milo :*
No to co? Ja lece i bardzo prosze o szczere komentarze. Chcialabym poznac wasza opinie.
Do nastepnego rozdzialu :*
aaa wlasnie. Tak jak pytalam pod poprzednim postem. Jesli chcecie aby rozdzialy byly dluzsze lub krotsze piszcie ;)
no to papa :*
Milego wieczoru.



Laura Lauren <3



środa, 15 czerwca 2016

1. Żegnaj Hiszpanio witaj Polonio.

Siedziałam w tej PIEPRZONEJ taksówce i na poziomie profesjonalnym ignorowałam trajkotanie mojej mamy. Zapewne znowu mówiła do mnie coś po polsku, aby lepiej "zapoznać mnie z językiem".Jakby to, że przez calutki rok przychodziła do mnie jej koleżanka - Polka, ucząc mnie go CO DZIENNIE, nie starczało. Trzysta sześćdziesiąt godzinnych, indywidualnych lekcji zdecydowanie wystarczyło abym nauczyła się w miarę porozumiewać po polsku. Tym bardziej, że posiadam smykałkę do języków obcych i uczenie się ich przychodzi mi z łatwością. Ale oczywiście moja mama tego nie rozumie. Ona nic nie rozumie. Nie rozumie nawet tego, że rujnuje moje życie tą całą przeprowadzką. CHOLERA! W polskim podoba mi się to rozszerzone pole do popisu w przeklinaniu, bo tylko wulgaryzmy cisną mi się teraz na usta. A co innego miałabym mówić, kiedy moje serce jest rozdarte na milion kawałeczków? Sama już nie wiem czego siedzi we mnie więcej? Złości, czy smutku i rozżalenia? Jestem wściekła na swoją rodzicielkę za to, że układa sobie życie nie zważając na to co czuję...
Karola poznała 2 lata temu, kiedy była w Warszawie na wyjeździe służbowym. Oczywiście jak to w tanich romansidłach bywa, poznali się przypadkiem i tak jakoś zakochali. Rok temu podjęli decyzje o ślubie... Bardzo spontaniczną i nie do końca przemyślaną decyzję, moim skromnym zdaniem. Ale oni twierdzą, że są sobie przeznaczeni i nie ma na co czekać Kiedy mama powiedziała mi, że wyprowadzamy się do Polski, mój świat się zawalił. Postanowiła, że zostaniemy w Hiszpanii do końca roku szkolnego i wakacji, abym miała czas nauczyć się języka i przygotować na tę wielką zmianę. SZLACHETNIE Z ICH STRONY, prawda? Jednak rok minął bardzo szybko. Zdecydowanie za szybko, jak na pożegnanie się z wszystkimi znajomymi, calutką rodziną, moją najukochańszą w świecie przyjaciółką i z nim - miłością mojego życia.  PIERDZIELE! 2 LATA BYCIA RAZEM, aby teraz wszystko się rozwaliło przez moją głupią przeprowadzkę! "Przepraszam Cię Laura, ale... przemyślałem to sobie i na odległość... To nie będzie miało sensu. Chyba lepiej będzie, jak zostaniemy przyjaciółmi". Te słowa pozostaną w mojej głowie do końca mojego marnego życia i jestem pewna, że za każdym razem będą boleć tak samo! Od zerwania minęło już przecież kilka miesięcy. Gdyby miało mi przejść, już dawno by przeszło, a tymczasem tęsknota mnie rozbraja. Niczego nie pragnę tak bardzo jak bycia z nim i zostania tu - w Madrycie.
- Laura! - z rozmyśleń wyrwał mnie dopiero lekko podniesiony ton głosu mamy. - Mówię do ciebie przecież. Dlaczego mnie nie słuchasz?
- A ty mnie słuchasz, kiedy coś do ciebie mówię? - zapytałam z wyraźną ironią w głosie.
-Nie pyskuj Laura. - odparła już trochę łagodniej.
- Będę robiła i mówiła to na co mam ochotę. - bąknęłam.
- Nie tym tonem, dziecko.
Zignorowałam tę uwagę i wcisnęłam do uszu słuchawki. Ustawiwszy głośność na MAXIMUM, oparłam głowę o oparcie siedzenia i i wyjrzałam przez okno, pomimo tego, że wszystkie widoki widziałam jakby były zamazane, bo pod powiekami zbierały mi się łzy. Popłynęły mi po policzkach, więc zamknęłam oczy. Nie wiem kiedy, ale na małą chwilę musiałam przysnąć. Nie na długo, bo na lotnisko nie miałam znów, aż tak daleko. Obudziłam się dopiero, kiedy ktoś wyjął mi z uszu słuchawki. Co się okazało - była to sprawka mojej mamy stającej na de mną, w otwartych drzwiach taksówki. 
- Wysiadamy Laura. - powiedziała łagodnym tonem, jakby zapomniała o kłótni sprzed chwili. 
- Ta... - mruknęłam i przetarłam zaspane oczy. - Już idę.
Lotnisko w Madrycie odwiedzałam już nie po raz pierwszy, jednak nigdy nie wywoływało u mnie takich odczuć, jak dziś. Kiedy byłam tu po raz pierwszy - jako pięciolatka, lecieliśmy do Paryża, na urodziny ciotki. Wtedy czułam lekki strach związany z pierwszym lotem, połączony z ekscytacją. Zawsze lubiłam podróże i loty samolotem. Dzisiaj najchętniej wzięłabym nogi za pas i uciekła od tego miejsca jak najdalej. Sama myśl o tym, że jeszcze dziś wieczorem znajdę się  w Polsce, przyprawiła mnie o dreszcze. Po raz kolejny zapiekły mnie oczy i miałam ochotę płakać jak dziecko, jednak nawet nie miałam na to czasu,.bo już musiałam pójść na odprawę. Panie, których praca polega na próbowaniu wyszukać się u kogoś czegoś, czego nie można przenieść na pokład samolotu, niczego u nas nie znalazły - jak chyba w większości przypadkach. Razem z mamą usiadłyśmy na dość niewygodnych krzesłach i czekałyśmy na nasz samolot do Warszawy.
- Hej... rozchmurz się trochę. - odezwała się. Nie rozumiem tego, dlaczego myśli, że swoim przesłodzonym głosem mnie udobrucha, kiedy ja jestem na nią zwyczajnie wściekła. 
- Nie mam nastroju na dobry humor.
- Córeczko... Nie możesz mieć mi za złe tego, że chcę ułożyć sobie życie na nowo. - powiedziała, a bardziej jęknęła.
- Masz racje. - spojrzałam jej prosto w oczy.- Ale to, że rujnujesz mi życie, każesz rozstawać się z najlepszą przyjaciółką i to, że z twojej winy zerwał ze mną Pablo już mogę mieć ci za złe, co? 
- Gdyby cię kochał, nie zostawiłby cię Laura. - odpowiedziała w pośpiechu, ale w jej spojrzeniu dało się zauważyć, że żałuje tych słów.
- Przesadziłaś mamo. - szepnęłam, bo tylko na szept mogłam się zdobyć. Poczułam jakby wielka gula utknęła mi w gardle. Wstałam ze swojego miejsca, z zamiarem przeniesienia się na drugi koniec korytarza.
- Przepraszam... - powiedziała z kruchą. 
- Daj spokój. Mówisz to, co myślisz. - po tych słowach, tak jak planowałam, poszłam w innym kierunku. 
Usiadłam na jednym z miejsc i postanowiłam posłuchać muzyki. Niestety historia lubi się powtarzać, bo gdy tylko zamknęłam oczy, słuchawki z uszy wyciągnęła mi mama, oznajmiając, że idziemy do samolotu.
Tam szybko usnęłam. Byłam zmęczona pożegnaniami, a od ciągłego płaczu bolała mnie głowa. Nigdy wcześniej nie zasnęłam podczas lotu, bo zawsze podziwiałam widoki zza okna. Dziś nie miałam na to najmniejszej ochoty, więc po prostu dałam się porwać w objęcia Morfeusza. 

Z lotniska odebrał nas Karol. Mama od razu rzuciła się mu w objęcia, ja natomiast wolałam poczekać sobie na walizki, aż podjadą do mnie na taśmie. 
- Hola Laura! - narzeczony mamy podszedł do mnie i uściskał. 
- Umiem mówić po Polsku Karol. - westchnęłam i odwzajemniłam uścisk. 
- Chciał być miły. - skarciła mnie rodzicielka. 
- Wiem, przepraszam Karol. - mężczyzna pozwolił mi mówić do siebie po imieniu. - Miałam ciężki dzień. 
- Podejrzewam. - uśmiechnął się, dając mi do zrozumienia, że doskonale mnie rozumie. - Jak minął wam lot?- szybko zmienił temat. 
- Laura cały czas spała. - zaśmiała się mama, wtulając w jego ramię. Musiała się za nim bardzo stęsknić.
- Walizki już są. - zawołałam, a nasze gołąbeczki pomogły mi z bagażem. 
Zanieśliśmy wszystko do czerwonego Audi Karola, po czym wsiedliśmy do niego. 








Hej hej. Przed wami rozdział pierwszy. Wyszedł bardzo króciutko, ale to dlatego, że chciałam was zapoznać z moim stylem pisania, zapytać czy takowy wam odpowiada i spytać, czy wolicie czytać krótkie czy dłuższe rozdziały? Jeżeli wolelibyście dłuższe to piszcie, a będą dłuższe. 
No i oczywiście chciałam zapytać jak wam się podoba? Wszelkie sugestię i uwagi piszcie proszę w komentarzach, a postaram się dostosować. Miłego dnia :*


Laura Lauren <3

wtorek, 14 czerwca 2016

PROLOG

Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że złamane serce naprawdę można wyleczyć, że "prawdziwa, wielka miłość" jest tylko etapem przejściowym do tego jedynego chłopaka, który czeka na mnie gdzieś w świecie. Nigdy, przenigdy nie pomyślałabym, że moje nieszczęście okaże się moją przepustką do niepojętego szczęścia, że wyjazd z ukochanego miejsca na Ziemi otwiera mi tak wiele dróg do miłości, przyjaźni i rozwijania swojej pasji.
Gdyby ktoś zapytał mnie wtedy "Laura, czy wierzysz w to, że opuszczenie Hiszpanii i wyjazd do Polski będzie najlepszą rzeczą jaką w życiu mogłaś zrobić?" pomyślałabym, że ten ktoś jest totalnym szajbusem. Kimś kto ma nie po kolei w głowie, kimś niespełna rozumnym. Tak samo wyśmiałabym tego "ktosia" gdyby zasugerował mi tak nietypową relację związkową w jaką dałam się wplątać. A tu proszę. Życie lubi nas zaskakiwać. Okazuje się, że nasze myślenie i pogląd na świat może się kolosalnie zmienić w zaledwie kilka chwil. Myślę, że moja historia idealnie to ukazała. Nie mam nic do ukrycia. Wyjazd, który do niedawna wydawał mi się najgorszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała, okazuje się być dla mnie idealnym wyjściem, czymś czego zdecydowanie nie żałuję.

Witam wszystkich !

Witam wszystkich na moim najnowszym blogu!!! Kilka słów o mnie:
A więc tak. Kim jestem? Dla was Laura Lauren - Ogromna fanka książek i pisania. Naprawdę jest to moja wielka pasja, ale wiadomo jestem amatorką. Będę tu wrzucała kolejne rozdziały opowiadania mojego autorstwa, które mam nadzieję się wam spodoba. Czekam na wasze pierwsze SZCZERE opinie. Obiecuję, że każde słowo wezmę pod uwagę i przejmę wszelką krytykę. Liczę na to, że będziemy się tu wspólnie razem bawić bo własnie o to mi chodzi. Pisanie jest dla mnie zabawą, a jeśli komuś przyjemność będzie sprawiało czytanie mojego opowiadania, będę bardzo szczęśliwa.
No to chyba na tyle jeśli chodzi o mnie i tego bloga. A no i jeszcze posty będę starała się wrzucać regularnie ;) Zaraz dodam prolog. No to miłego czytania kochani :*

Laura Lauren <3