sobota, 17 września 2016

5. "Otrząśnij się! On Cię już nie kocha!"

- Piękne miejsce. - przyznałam rozglądając się wokół. Stare miasto wyglądało fantastycznie. Niby nic takiego: rynek i charakterystyczne kamieniczki, ale takie miejsca są najwspanialsze. Każdy zakątek przenika historią, której bądź co bądź nie znałam.
- W 1944 całe to miejsce było zrównane z ziemią, podczas Powstania Warszawskiego. - powiedział Filip, jakby czytał mi w myślach. - W 1995 zostało zupełnie odbudowane, ale na szczęście zachowało swoją historię.
- Pokażesz mi tę słynną syrenkę?
- Jasne. - zaśmiał się i złapał mnie za rękę ciągnąc za sobą. Przez ten dotyk przeszedł mnie przyjemny dreszcz przeszywający całe moje ciało, ale starałam się to ukryć.
Filip pokazał mi chyba wszystko co mogłam tu zobaczyć i opowiadał wszystko co wiedział, a ja chłonęłam jego słowa z wielkim zainteresowaniem, zastanawiając się w między czasie, czy nie jest przypadkiem ulubionym uczniem historyka, w swojej szkole.
Przeszliśmy znaczną część starówki rozmawiając i śmiejąc się aż w końcu oboje stwierdziliśmy, że jesteśmy zmęczeni więc po prostu udaliśmy się do ulubionej kawiarni chłopaka.
Usiedliśmy przy jednym z okrągłych stoliczków i zaczęliśmy czytać kartę, przyniesioną przez kelnera.
- Jakie jest najpopularniejsze ciasto w Polce? - zapytałam.
- Sam nie wiem...- zastanowił się przez chwile. - Myślę, że każdy chyba nie raz piekł w swoim domu sernik, więc powiedziałbym, że to.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niego najpiękniej jak potrafiłam, nie wiedząc dlaczego aż tak się staram.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć sobie na to pytanie, do naszego stolika podeszła kelnerka.
- Czy mogę przyjąć od państwa zamówienie?
- Tak proszę. Laura co zamawiasz?
- Poproszę sernik podawany z gałką lodów śmietankowych i bitą śmietaną, oraz sok pomarańczowy świeżo wyciskany. - kobieta szybko to zapisała i przeniosła spojrzenie na Filipa.
- To samo poproszę.
- Czy to wszystko?
- Tak dziękujemy.
Kiedy odeszła między mną a Filipem zapadła dziwna, nieco krępująca cisza, którą on przerwał jeszcze bardziej krępującym pytaniem.
- Laura... - zaczął niepewnie. - Jesteś strasznie zamknięta w sobie prawda?
- To nie tak. - westchnęłam lekko podirytowana tym, jak odbiera moje zachowanie. - Byłam normalną, przeważnie optymistycznie nastawioną do świata dziewczyną, ale... - zacięłam się, żałując tego, że po prostu nie przytaknęłam na jego stwierdzenie. Wzrok chłopka tylko uświadamiał mnie w tym, że czeka na dalszą część wypowiedzi, a ja próbowałam coś szybko wymyślić. Po chwili milczenia poddałam się i głęboko odetchnęłam. - Ale kiedy Pablo ze mną zerwał... I to tylko dlatego, że wyjechałam mój świat się zawalił. Bardzo go kocham, nie potrafię podnieść się po tym rozstaniu...
- Dlatego jesteś tak do wszystkiego negatywnie nastawiona... - odparł współczującym tonem, a mnie zrobiło się lżej na sercu. - Podchodzisz tak źle do zmiany otoczenia, bo myślisz, że to przez to straciłaś miłość swojego życia.
- Jak to MYŚLĘ? - przymrużyłam oczy. - Ja to wiem.
W tym momencie do naszego stolika podeszła ta sama kelnerka co poprzednio i postawiła przed nami zamówione wcześniej desery. Kiedy oddaliła się, życząc nam smacznego, Filip popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Nie uważam, że miłość twojego życia zostawiłaby cię tylko dlatego, że wyjeżdżasz i w dodatku nie masz na to wpływu. Może i przeprowadzka przyspieszyła wasze rozstanie, ale jestem pewien, że to i tak w końcu by nastąpiło. Zasługujesz na kogoś lepszego. - dokończył swoją wypowiedź, a ja poczułam jak krew mnie zalewa, a na mojej twarzy pojawiają się wypieki.
- Po pierwsze nic o nim nie wiesz. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - A po drugie: nic nie wiesz o mnie. Wiec skąd możesz wiedzieć na kogo zasługuje a na kogo nie? - powstrzymywałam się od krzyku, zaciskając ręce w pięści.
- Nie zrozum mnie źle. - próbował się jakoś wytłumaczyć. - Chodzi mi o to, że ta jedyna prawdziwa miłość nie zostawiła by Cię w takim momencie. Chociaż spróbowałby o ciebie walczyć gdyby mu zależało. Tym bardziej, że zapewne wie ile kosztuje cię to rozstanie i zapewne wie, że kosztuje cię o wiele więcej niż to, że po prostu się nie widzicie. On wie, że wolałabyś związek na odległość niż to co jest teraz. To nie jest ten jedyny La...
- Nie mów nic więcej. NIC O NAS NIE WIESZ NIE UDZIELAJ SIĘ. - oznajmiłam dostatecznie głośno, by ludzie siedzący stolik dalej dziwnie się na mnie spojrzeli.
- Wybacz chciałem pomóc uwolnić ci się od tych nieracjonalnych myśli. Musisz myśleć pozytywnie, bo świat nie kończy się na jednym złamanym sercu.
- Kończysz tą beznadziejną gadkę, czy ja mam skończyć to spotkanie? - wsłuchując się we własne słowa, doszłam do wniosku, że wygłosiłam mu coś w rodzaju szantażu co było trochę dziwne, ale podziałało. Wymruczał tylko pospieszne "przepraszam, chciałem dobrze" i wbił wzrok w swój talerz, oddzielając widelcem kawałek ciasta, po czym wepchnął go do buzi.
Ja zrobiłam to samo, chociaż cały apetyt ze mnie odleciał. Deser był przepyszny, ale nie miałam nawet ochoty się nim delektować. Ledwie przełykałam kawałki wypieku przez gulę w gardle, spowodowaną łzami, które cisnęły mi się na powieki. Jednak nie były to łzy tęsknoty za domem, były to raczej łzy rozgoryczenia, ponieważ każdy próbował wcisnąć mi ten sam kit! Może nie dosłownie, może i subtelnie ale i mama i Marcela i teraz także Filip swoimi mądrościami mówili mi jedno "Otrząśnij się! On Cię już nie kocha!".
- Chyba powinniśmy się już zbierać. - odparł zmieszany, po kilkuminutowej ciszy.
- Chyba masz rację. - odparowałam, nadal żywiąc do niego urazę.
Spacer z powrotem raczej nie był spacerem. Szliśmy tak szybko, że prawie biegliśmy. Dla obojga z nas to było krępujące, a ja marzyłam teraz tylko o tym, aby przestać udawać twardzielkę i zaszyć się w swoim pokoju płacząc. Moja matka, moja przyjaciółka... one popierały zdanie Filipa, a przecież nie pożalę się Pablo... Moją jedyną deską ratunku okazała się Helena... I miałam szczerą nadzieje, że choć ona spojrzy na to inaczej.

Zapukałam do drzwi od pokoju Leny, ale nikt mi nie odpowiedział, więc delikatnie nacisnęłam na klamkę i je otworzyłam. Wchodząc do sypialni mojej przyszłej siostry, od razu wiedziałam kto ją urządzał. Oczywiście przyszła dekoratorka wnętrz. Zaczęłam się zastanawiać czy nie zajmowała się dekorowaniem całego domu.
Jej pokój różnił się od mojego, co było widać na pierwszy rzut oka. Tutaj dwie równoległe do siebie ściany były jasno-szare, a pozostałe dwie bladoróżowe. Chociaż meble tak jak ja miała białe, to dodatki na nich były bardziej w stonowanych kolorach niż moje. Wszystkie szczegóły wydawały się być zachowane kolorystycznie do ogólnego wystroju. Przeważały tutaj szarość, róż, biel i troszkę fioletu. Nawet zdjęcia rozrzucone po całej - przeciwległej do mnie - ścianie, były czarno - białe. Dlatego właśnie to pomieszczenie wydawało się takie spokojne i zarazem przytulne. Widać było, że to musi być pokój modnej, ale za razem spokojnej dziewczyny. Taka właśnie była Lena.
- Szukasz mnie może? - usłyszałam za sobą, już dobrze mi znany, głos.
- Tak. - uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam zaskoczoną dziewczynę. - Musisz mi pomóc. - powiedziałam błagalnym tonem i podeszłam do drzwi, aby je zamknąć, po czym usiadłam na łóżku.
- Co się stało? - spytała ze słyszalną troską w głosie.
- Mam dość Lena. - pisnęłam i aż sama siebie zadziwiłam, kiedy momentalnie zaczęłam płakać, nie mogąc się uspokoić.
Helena nieco zaniepokojona moim nagłym wybuchem, ostrożnie mnie do siebie przytuliła. Dzięki temu drobnemu gestowi poczułam się lepiej. Może nie dobrze, bo łzy nadal ciurkiem spływały po moich policzkach, ale na tyle w porządku, aby zacząć rozmowę.
- To wszystko jest takie trudne... - wyszeptałam, ocierając łzy.
- Przeprowadzka?
- To też, ale chodzi mi teraz o konkretną rzecz. Lena... Wszyscy wokół powtarzają mi, że Pablo mnie nie kocha... Mama, moja najlepsza przyjaciółka, a dziś nawet twój brat, który przecież nawet go nie zna. Oni wszyscy mówią, że przestał mnie kochać, dlatego mnie zostawił. A to tak okropnie boli Lena... Chcę wierzyć w to, że mu na mnie zależy, tak bardzo go kocham. Wiem, że są inne wytłumaczenia tego, czemu postanowił zakończyć ten związek, nie rozumiem czemu każdy stara się mnie na siłę dobić. - powiedziałam i schowałam twarz w dłonie.
- Oni nie chcą cię na siłę dobić Laura... Nie wierzę w to, nie ma takiej opcji. Na pewno się o ciebie martwią i może myślą, że takim gadaniem pomogą ci o nim zapomnieć. Hm...- zamyśliła się przez chwilę - być może Pablo naprawdę cię kocha. Posłuchaj nie wiem jak to dokładnie było między wami, więc nie powinnam tego oceniać, ale może przerosło go to? Może stwierdził, że nie ma co próbować, bo nie potrafi uwierzyć w to, że na odległość także da się utrzymać związek. Może powinnaś z nim porozmawiać?
- Już próbowałam. Przed wyjazdem milion razy starałam się go przekonać. - przyznałam z rezygnacją.
- A więc może spróbuj raz jeszcze. Cóż może odkąd jesteś tutaj coś się zmieniło, coś w nim pękło? Jeśli naprawdę się kochacie musi wam się udać, jestem pewna. Głowa do góry i nie przejmuj się gadaniem innych, ale także się na nich nie wściekaj. Chcą pomóc.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się z wdzięcznością. - Może i chcą, ale to ty mi teraz pomogłaś. Teraz już wiem. Dam mu czas... Kiedy przyjadę do Polski na pierwsze odwiedziny szczerze z nim porozmawiam.
- Tak trzymaj. - wyszczerzyła zęby, zauważając, że udało jej się poprawić mi humor.
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuje Helena. - mocno ją przytuliłam, a ona odwzajemniła uścisk.
- Zawsze do usług. Możesz na mnie liczyć.
- Wiem. - wstałam z łóżka. - Przygotujemy razem kolację? Opowiesz mi przy okazji, jak spotkanie z Antkiem.
- Pewnie. - zachichotała i razem zeszłyśmy do kuchni.

- To ty najczęściej przygotowujesz posiłki, prawda? - zapytałam podczas krojenia ogórka na sałatkę.
- Najczęściej. - przyznała. - Czasem robi to tata, ale raczej on słabo gotuje, więc i tak trzeba po nim poprawić. - roześmiała się.
- A co z Moniką? Nie pomaga ci?
- Raczej nie. Wiesz odkąd mama odeszła od nas do innego faceta, ona siedzi zamknięta w swoim pokoju i nie chce mieć z nikim kontaktu. No nikim oprócz swojego chłopaka, rzecz jasna. I nawet jak zmuszę ją do pomocy to tylko stoi i marudzi, więc wolę po prostu gotować sama.
- Więc twoja mama odeszła do innego? - pożałowałam tego pytania, jak tylko spojrzałam na grymas, który na twarzy Heleny, zastąpił pogodny uśmiech. - Przepraszam...
- Nie szkodzi... - westchnęła i dalej mieszała jakieś składniki na sos. - To stało się trzy lata temu... Byłyśmy wtedy w pierwszej, a Filip w trzeciej gimnazjum. Chociaż rozwód rodziców był przewidywalny, bo wiecznie się kłócili, dzień, w którym spakowała rzeczy i oznajmiła, że odchodzi do niejakiego  Marka, był szokiem. Wyjechała do Anglii. Mamy z nią kontakt, ale bardzo znikomy. Z własnego wyboru i jej chyba też. Nawet nie starała się o nas walczyć... Do tej pory zastanawiam się czy dlatego, że w jej nowym życiu bylibyśmy tylko ciężkim balastem, czy dlatego, ze wiedziała, iż nie ma szans, abyśmy opuścili ojca...
Nie byłam pewna czy powinnam się odezwać, ale gdy po dłuższym czasie Lena nic nie dopowiedziała, zrozumiałam, że zakończyła tą wypowiedź.
- Bardzo mi przykro... Ale nie jesteś sama. Mojego tatę odkąd pamiętam interesowała tylko praca, dla nas nie miał czasu. Teraz ma nową rodzinę i chyba nawet nie wie, do której poszłam klasy.
- Widzę, że mamy podobne przeżycia życiowe. - delikatnie się uśmiechnęła, chociaż widziałam, że jej oczy są zaszklone. Poczułam się winna, bo to ja zaczęłam temat, więc dla rozluźnienia atmosfery, spytałam jak przebiegło spotkanie z Antkiem.
Ta jak myślałam, to ją rozpromieniło i z wielkim entuzjazmem zaczęła mi wszystko opowiadać, więc poczułam ulgę.




Witam wszystkich, którzy dobrnęli do momentu przeczytania tego.
Witam was po dość długim czasie z 5 rozdziałem. :) Mam nadzieje, że się podoba mimo jego "bardzo powalającej " długości. :P
Postaram się aby następny był dłuższy.
To do następnego <3 pozdrawiam