niedziela, 25 czerwca 2017

27. "Nienawidzę Was"

Zapadła cisza. Cisza, która mnie przeraziła, a nawet nie miałam odwagi jej przerwać. Tak bardzo chciałam poczuć ulgę, jednak nie byłam w stanie przewidzieć tego, jak zareagują. Ich miny nie zdradzały nic, może dlatego, że wyglądali, jakby byli z kamienia. Stali nieruchomo, gapiąc się na nas tymi skamieniałymi twarzami. Powiedzcie coś, prosiłam w myślach, patrząc co róż to na Karola, to na mamę, jeszcze innym razem na Filipa. Nikt się nie odzywał. Nie wiem czy trwało to kilka sekund, czy może kilka minut - dla mnie trwało to wieczność - ale w końcu ciszę przerwał Karol.
- Chyba sobie żartujecie. - Jego głos był pełen wyrzutu. 
Poczułam, że zaczynam mieć problemy z oddychaniem, pożałowałam tego co się stało, chciałam cofnąć czas, czułam, że za chwilę spełnią się moje największe obawy. Moja jedyna nadzieja pokładała się teraz w mamie, lecz ona szybko ją zburzyła. 
- Błagam Laura, powiedz, że to głupi żart. - W przeciwieństwie do swojego narzeczonego, ona mówiła głosem pełnym nadziei i rozpaczy, co zabolało mnie jeszcze bardziej. 
Mogliście jednak nic nie mówić, pomyślałam i szybko spuściłam spojrzenie w dół, nie byłam w stanie dłużej patrzeć na zdruzgotaną minę mamy, nabierającą purpury twarz Karola, ani tym bardziej na bezradność Filipa. 
Gdy tylko spojrzałam na swoje buty, jak na znak, z ust Karola wydobył się niesamowity krzyk. Zaczął wydzierać się na swojego syna. Jego słowa tak gwałtownie przerwały ciszę, że zakręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się słabo. Podniosłam spojrzenie, na Filipa, który już teraz również krzyczał. Nawet nie wiedziałam co mówią. Przekrzykiwali się zbyt mocno, aby można było cokolwiek z tego zrozumieć. Moja mama nie wplątała się w tę dyskusję, jedynie usiadła na kanapie, najwyraźniej poczuła się tak słaba, jak ja. 
Nie miałam nawet siły, aby popatrzeć jej w oczy, choć wiedziałam, że bacznie mnie obserwuje. Nabrałam jednak siły, aby jak tchórz uciec z salonu. Prawie przewróciłam się na schodach, bo już w połowie drogi, widziałam wszystko niewyraźnie, przez łzy. 
Zwiałam do swojego pokoju, obwiniając się za to, już w momencie opuszczenia salonu. Jednak nie mogłam tam zostać. Nie mogłam znieść spojrzenia mamy, nie mogłam znieść pełnego wściekłości krzyku Karola i pełnego żalu krzyku Filipa. 
Nie pofatygowałam się nawet żeby pójść na łóżko i rozmazać tusz do rzęs na poduszkach. Zsunęłam się tylko po drzwiach i schowałam twarz w dłonie. Płakałam. Po prostu płakałam, starając nie słuchać się tego co na dole. Miałam ochotę spakować się i uciec gdzieś daleko razem ze swoim chłopakiem. Teraz już wiedziałam, że nasz związek nie zostanie zaakceptowany. Wszystko zaczęło do mnie docierać, a moje szlochanie stawało się coraz głośniejsze. Zakuło mnie w sercu, rozbolała mnie głowa, zatkał mi się nos, a ja płakałam i płakałam, nie mogąc przestać. W mojej głowie wszystko zaczęło się układać, zaczęło do mnie dochodzić to, że nie ma idealnej rodzinki. Kocham Filipa i nie zrezygnuje z niego, choćby nie wiem co - to wiedziałam na pewno. Wiedziałam jednak też, że póki z niego nie zrezygnuje, moja mama i Karol nam tego nie wybaczą. Nie wybaczą nam zepsucia im życia, które nareszcie zaczęło się układać. 


W pewnym momencie poczułam lekkie uderzenie w plecy, co oznaczało, że ktoś próbuje otworzyć drzwi. Odskoczyłam od nich z nadzieją, że to Filip. Jednak to nie był mój chłopak, ale mama.
Na początku nic nie mówiła. Wpatrywała się we mnie, a ja miałam wrażenie, że zastanawia się co powiedzieć. Patrzyłyśmy na siebie przez pewien czas w ciszy, aż w końcu westchnęła.
- Laura, czemu ty mi to robisz. - mówiła głosem pełnym zawodu, co bardzo mnie zabolało. Wolałabym żeby krzyczała, żeby się na mnie wydarła, tak głośno, jak tylko potrafi. To byłoby znacznie lepsze niż głos, dający mi do zrozumienia, jak bardzo ją zawiodłam.
Mogłam powiedzieć "przepraszam", ale dlaczego? Dlaczego miałam przepraszać za coś czego nie żałuje? Za coś co z pewnością bym powtórzyła, gdybym mogła cofnąć czas. Za to, że się zakochałam.
- Mamo, kocham go. - wyznałam zachrypniętym głosem. - Tak bardzo go kocham.
- Laura. Jesteś taka młoda. Pokochasz jeszcze kogoś innego. Proszę Cię. Naprawdę Cię proszę.
- Znowu mówisz mi coś takiego. Z Pablo było tak samo. Nie rozumiesz, że takie coś bardzo boli?! - podniosłam ton głosu, choć wcale tego nie chciałam.
- Właśnie Laura. - odparła spokojnie. - Wtedy mówiłam tak samo, bo wiedziałam, że mam rację i teraz, na pewno, też ją mam.
- Nie mamo. To jest coś innego. Kochałam Pablo, to prawda. Był moją pierwszą miłością, ale to co czuje do Filipa jest... - Nie wiedziałam, jak ubrać to w słowa. Czy coś takiego można w ogóle opisać? To nie były tylko motyle w brzuchu, za tą miłością kryło się coś więcej. Mogłabym śmiało powiedzieć, że to ON ten JEDYNY, ale na co by mi to było? Nie uwierzyłaby mi. Powiedziałaby, że o Pablo też tak mówiłam. Tylko ja mogę potwierdzić, że uczucie do Filipa jest inne. Trwalsze. Mocniejsze.
- Proszę cię Laura! - tym razem ona krzyknęła. - Mieliśmy okazję stworzyć szczęśliwą rodzinę! Nie niszczcie tego, poznasz jeszcze kogoś! Filip też.
- Mieliśmy szansę stworzyć szczęśliwą rodzinę? - prychnęłam drwiąco. - Przypomnieć ci, że moim kosztem? Przypomnieć ci jak musiałam zostawić WSZYSTKO co kochałam, żebyś TY była szczęśliwa? Teraz mam znowu to zrobić? Czy muszę dbać tylko o CIEBIE?!
- Nie tym tonem, to po pierwsze. A po drugie - doskonale wiedziałam, że się tu odnajdziesz, że wszystko się ułoży. Wiesz dlaczego? Bo znam życie lepiej niż ty. Wiedziałam, że kogoś poznasz, że zapomnisz o Pablo, że poznasz nowych przyjaciół i polubisz to miejsce.
- Miałaś rację - uśmiechnęłam się ironicznie. - Poznałam kogoś i zapomniałam, a raczej przestałam kochać Pablo. Poznałam Filipa.
Mama zacisnęła ręce w pięści.
- Myślałam raczej o kimś mniej związanym z MOIM NARZECZONYM!
- Filip nie jest moją rodziną, więc ani ty, ani Karol, ani NIKT nie zabroni nam bycia ze sobą.
- Póki jesteś niepełnoletnia mogę zabronić ci więcej rzeczy niż ci się wydaje.
- Tak myślisz? W takim razie zabroń mi spotykać się z Filipem. Ostrzegam, że to będzie trudne, zważając na to, że mieszkamy pod jednym dachem.
- Przestań pyskować! Nie możesz zrozumieć tego. że WSZYSTKO tym niszczycie? Karol i ja mamy się pobrać, a wy pewnie i tak za chwilę się rozstaniecie! Jesteście młodzi i głupi!
- Tak myślisz? To ci powiem, że się mylisz. Nie zamierzam rozstawać się z Filipem!
- Nie rób tego dla mnie. Zrób to dla całej tej rodziny.
- DLACZEGO TO JA MAM SIĘ ZNOWU POŚWIĘCAĆ? Skoro tak ci przeszkadza to, że jestem z synem twojego narzeczonego, to ty rozstań się z Karolem. Nie mam zamiaru po raz kolejny rezygnować z tego co dla mnie dobre, przez ciebie.
Nic już nie powiedziała. Popatrzyła na mnie jeszcze z ogromnym wyrzutem i żalem, po czym wyszła z mojego pokoju, trzaskając drzwiami.
Przez całą naszą rozmowę nie uroniłam ani jednej łzy, ale kiedy opuściła mój pokój, coś we mnie pękło. Znowu zaczęłam płakać, tym razem opadłam na łóżko - nie na podłogę. Płakałam podkurczając nogi i przyciskając do siebie poduszkę.
W takim stanie zastał mnie Filip. Nie musiałam podnosić głowy, żeby wiedzieć, że to on. Drzwi zamknął delikatnie, ostrożnie położył się obok mnie, powoli zabrał z moich rąk poduszkę i mocno mnie do siebie przytulił.
Przez chwilę tak leżeliśmy - ja moczyłam jego biały T-shirt, a on szeptał mi do ucha pocieszające słowa,w międzyczasie całując mnie w czubek głowy.
- Co my teraz zrobimy? - spytałam, uspokojona pod wpływem jego dotyku.
- Pytanie co oni zrobią. Próbowałem rozmawiać z ojcem, ale kazał mi iść, a do siebie zawołał twoją mamę.
- Filip. Oni chcą nas rozdzielić.
- Wiem kochanie. - Otarł moje mokre policzki. - Ale obiecałem ci, że im się to nie uda. Proszę ufaj bardziej moim słowom.
- Ufam. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Wszystko będzie dobrze nie martw się.
- Co jeśli odeślą mnie do Hiszpanii?
- Nie zrobią tego. Twoja mama jest na ciebie wściekła, ale nigdy by tego nie zrobiła. Nie odeśle cię do ojca, ani nie zrzuci na głowę babci. Do nikogo z rodziny też cię nie pośle, możesz być pewna, że twoja mama nie odeślę cię z powrotem do Hiszpanii, kiedy już zaklimatyzowałaś się tutaj.
- Myślisz, że tak po prostu pozwolą nam tu zostać? W jednym domu?
- Zapewne będą nas pilnować i będziemy mieli zakaz wychodzenia.
- Oby tylko tak było. - Wtuliłam się mocniej w jego tors, napawając się zapachem jego perfum.


Leżeliśmy tak może godzinę, a może cztery. Nie patrzyłam nawet na zegarek, bo gdy jestem z Filipem, w ogóle tego nie potrzebuje. Jestem z nim, a wtedy czas przestaje istnieć.
Rozmawialiśmy bardzo długo. Powiedziałam mu o rozmowie z mamą, a on mnie pocieszał. Powiedziałam mu o moich obawach, a on mnie pocieszał. W takich chwilach rozumiem, że on nie jest TYLKO moją wielką miłością. Jest moim przyjacielem, wsparciem, pocieszeniem, największym szczęściem i choćby nie wiem co się działo, co by nie postanowili nasi rodzice, nie pozwolę im aby zniszczyli to co jest między nami. Myślę, że to i tak obroniłoby się samo. Takie uczucie wydaje się być najszczersze i najtrwalsze.

Naszą zawziętą rozmowę, przerwał Karol. Zawołał nas na dół i dopiero wtedy spojrzałam na zegarek. Była już 21:00.
Zeszliśmy po schodach, a ja bałam się tak strasznie, że trzęsły mi się ręce. Filip to wyczuł, bo zanim weszliśmy do salonu, ujął moją dłoń. Nie wiedziałam, czy to dobry pomysł, ale nie protestowałam. Weszliśmy do pomieszczenia, trzymając się za ręce.
- Powiem krótko. - odezwał się mężczyzna, zaczynając chodzić po linii prostej od mamy do kanapy i z powrotem. W końcu przystanął i spojrzał na nas. - Jesteście pewni, że nie rozstaniecie się po dobroci? Dla dobra całej naszej rodziny?
- Dla twojego dobra. - sprostował Filip. - A raczej waszego. - Wskazał na mamę. - Monika i Lena wiedzą od dawna i wspierają nas.
Karol był zaskoczony, ale starał się to ukryć.
- Wiecie co ludzie będą gadać? - spytała mama.
- Nie obchodzi nas to. Bardziej interesuje was gadanie ludzi niż szczęście waszych dzieci? - oburzyłam się.
- W takim razie nie pozostawiacie nam wyboru. - rzekł Karol. - Filip. Zbliżają się ferie, a co za tym idzie koniec pierwszego semestru. Do tego czasu zostaniesz i dokończysz naukę tutaj. W ferie wyjedziesz do Zakopanego. Do tego czasu załatwię przeniesienie cię do dobrej szkoły i kupię lub wynajmę jakieś mieszkanie. Oczywiście będę ci przesyłał pieniądze, o to nie musisz się martwić. Jak skończysz szkołę to raczej tam zostaniesz, i tak miałem zamiar poszerzyć działalność firmy i myślę, że nowa siedziba w Zakopanem z tobą jako kierownikiem, to dobry pomysł. Oczywiście będziesz musiał zrobić studia, ale przez te lata pomagania mi, praktycznie wszystko już umiesz.
- A tobie Laura skonfiskuje laptop. - dodała mama. - Telefon będę sprawdzać i nawet nie próbuj usuwać rozmów. Zresztą i tak dostawać go będziesz tylko do szkoły, zaraz po powrocie oddajesz go do mnie. A z laptopa korzystać będziesz wyłącznie do rozmowy z Marcelą, albo babcią, lub innymi znajomymi, czy rodziną. Jak się dowiem, że piszecie po nocach, zabiorę ci komórkę na dobre.

Osłupiałam. Nie tylko ja, lecz Filip też. Wielu rzeczy się spodziewałam, ale nie tego. Nie tak idealnego planu odcięcia nas od siebie.

- Wyrzucasz mnie z domu? - powiedział Filip, przez zaciśnięte zęby.
- Naprawdę tego nie chcę. Macie szansę. Rozstańcie się. Ale na serio, nie dla zmyłki. Żadnego wychodzenia z domu razem, żadnego pisania po nocach. Będziemy was pilnować. Oczywiście, że nie chcę cię wyrzucać, ale...
- ALE TO ROBISZ! Wyrzucasz z domu własnego syna!
- Dla twojego, WASZEGO dobra.
- Nie! Dla mnie dobre jest bycie z Laurą, bo ją kocham! Przestańcie wkręcać nam kity, że to dla naszego dobra! To tylko i wyłącznie dla waszego dobra! Nie wierzę, że łatwiej jest ci mnie wyrzucić z domu, niż zaakceptować to, że jestem z Laurą, która NIE JEST i NIGDY NIE BĘDZIE moją biologiczną siostrą.
- Jest córką mojej narzeczonej. Nie będziecie razem. Wyjedziesz. A za parę miesięcy, może lat będziecie się śmiać z tego kretyńskiego pomysłu bycia razem, kiedy twoje dzieci będą mówiły do Laury "ciociu", a nie "mamo". Znajdziesz kogoś, z kim będziesz chciał spędzić życie, tak samo jak ty Laura. - Spojrzał na mnie, ale nie mogłam nic z siebie wyrzucić. Obdarowałam go wrednym spojrzeniem.
- I masz zamiar wysłać mnie do Zakopanego, albo mówiąc prościej, WYRZUCIĆ MNIE Z DOMU, a Laurę trzymać jak w wieży, żebyśmy o sobie zapomnieli? To chore i szczeniackie!
- Szczeniacki jest wasz związek. Podjęliśmy już decyzję. Macie czas do świąt, aby powiedzieć co wy postanowiliście.
- Nienawidzę was! - wykrzyczałam przez łzy i wybiegłam. W pośpiechu założyłam buty i sięgnęłam po kurtkę, której nawet nie nałożyłam na siebie. Wyszłam na dwór w krótkim rękawku. Miałam to gdzieś, że było już bardzo zimno. Jedyne czego chciałam tu gdzieś uciec, bo czułam, że jak zostanę w domu choć chwilę dłużej, to zacznę się dusić.
Nie zdążyłam jednak dobiec nawet do furtki, bo za mój nadgarstek już zdążył złapać Filip. Przyciągnął mnie mocno do siebie.
- Zwariowałaś? - spojrzał na moje gołe ręce.
- Mam to gdzieś.
- Nawet mnie nie denerwuj. Już wkładaj tą kurtkę. - Nie mogłam nawet zaprotestować, bo zabrał mi ją z rąk i sam pomógł założyć, po czym zapiął pod samą szyję. - Tak lepiej.
- Nie próbuj udawać, że wszystko jest w porządku! Nic nie jest! - wyrwałam się z jego objęć.
- Laura proszę. - złapał mnie za ramiona. - Obiecuję, że znajdziemy sposób, aby być razem. - Pocałował mnie w czubek głowy, a ja po raz kolejny się rozpłakałam. Ryczałam, jak dziecko tuląc się do Filipa i marząc aby to wszystko okazało się głupim snem.






Witam wszystkich!
Bardzo was przepraszam, że rozdział pojawił się nie po dwóch, a po trzech tygodniach.
Ale zaczęły się wakacje i myślę, że teraz już uda mi się dodawać rozdziały, tak jak dawniej co tydzień. NIC NIE OBIECUJE, ale tak mi się wydaje.
Chciałabym bardzo podziękować wszystkim za wytrwałość i wyrozumiałość, oraz za motywujące komentarze.
No i witam bardzo serdecznie Weronikę - nową czytelniczkę! Nie wiesz jak się ucieszyłam, jak zobaczyłam nowy komentarz.


Jak już mówiłam zaczęły się wakacje, więc życzę wszystkim udanego i bezpiecznego wypoczynku!

POZDRAWIAM SERDECZNIE <3


LAURA LAUREN <3

niedziela, 4 czerwca 2017

26. Zazdrosna

- I jak jesteś gotowa? - Filip wszedł do mojego pokoju.
- Już prawię. - Uśmiechnęłam się, chowając krótkie spodenki do torby sportowej. - Teraz już jestem. - zadowolona zarzuciłam ją przez ramię. 
- Tato, Nina. My z Laurą jedziemy na tańce.
- Tak, wiemy. - odparła zadowolona mama.
 Od kiedy zauważyła, że odnalazłam się w Polsce lepiej i szybciej, niż ktoś mógłby pomyśleć, jest bardzo szczęśliwa. Nadal pamiętam ten burzliwy rok, który był ostatnim w Hiszpanii. Kłóciłyśmy się praktycznie codziennie. Kiedyś, w przypływie złości, wykrzyczałam jej nawet, że nigdzie z nią nie pojadę i zamieszkam u ojca. A ona wykrzyczała, że on ma nową rodzinę, a ja go nie interesuje. Widziałam od razu, że tego pożałowała, bo powiedziała to na głos, ale prawda jest taka, że obie to wiedziałyśmy.
 Było to zupełnie szczere, bo on miał mnie gdzieś. Nie interesowało go co się ze mną dzieje już kiedy z nami mieszkał, a po rozwodzie z mamą chyba w ogóle zapomniał, że ma dziecko. To znaczy mnie, bo o swoim nowym dziecku pamięta na pewno. Jakby się zastanowić to o mnie też. Od czasu do czasu, na przykład kiedy mam urodziny, albo są święta. Zadzwoni z życzeniami, albo NAWET WYŚLE PREZENT... Jednak to wszystko. Ostatni raz byłam u niego 5 lat temu, bo stwierdził, że chce odnowić ze mną kontakty. Bałam się, ale byłam bardzo szczęśliwa. Niestety później coś mu się odwidziało, bo znowu nie odzywał się przez miesiące. Płakałam wtedy w poduszkę z własnej naiwności. 
Kiedy to sobie wykrzyczałyśmy obie zaczęłyśmy płakać. Więcej nasze kłótnie nie były aż tak bolesne, ale jednak były i nie znikały przez calutki rok. 
A teraz stoję tu uśmiechnięta od ucha do ucha i odbieram od równie uśmiechniętej mamy butelkę wody i jabłko, aby wziąć je ze sobą na lekcję z tańca. 


Na miejsce dojechaliśmy jeszcze grubo przed czasem, jak ostatnio mieliśmy w zwyczaju. Filip zaparkował samochód przed budynkiem, w którym mamy zajęcia, ale nie weszliśmy do środka. Spacerkiem udaliśmy się do parku obok i usiedliśmy na jednej z ławek, w miarę cichym miejscu. Lubiliśmy to robić, bo to oznaczało, że możemy spokojnie porozmawiać, na róże tematy. 
Kocham to jak się rozumiemy. Możemy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Mamy wiele wspólnego, więc możemy o tym gawędzić, ale także dużo nas dzieli i dzięki temu możemy wciąż odkrywać w sobie coś nowego i dzielić się tym ze sobą. 
- A więc to dziś wraca Wiktoria. - westchnęłam głęboko. 
Kiedy na ostatnich zajęciach Krystian powiedział, że po długiej przerwie do naszej grupy wraca WIKTORIA, myślałam, że się przesłyszałam. Co prawda po naszej kłótni z Filipem WŁASNIE O NIĄ, "wymknął się" do mnie i powiedział mi trochę o tym, jak to między nimi było i dodał, że również tańczyła w naszej grupie, ale wypisała się, bo miała inne zajęcia i jej się pokrywały.
- Przestań się tym zadręczać kochanie. - Widziałam, że już wyciąga rękę, aby złapać moją dłoń, więc szybko ją zabrałam, bo za jego plecami pojawił się Krystian. 
- Jak zwykle już jesteście - zaśmiał się. - No ale nie siedźcie tak na mrozie i chodźcie do środka. Pokaże wam co nowego wymyśliłem, za to, że zawsze jesteście szybciej niż ja. - Puścił do nas oczko i poszedł dalej w stronę szkoły tańca, a my z Filipem westchnęliśmy lekko i poszliśmy za nim. 
- Nadrobimy rozmowę po zajęciach. - szepnął mi na ucho. Byliśmy na tyle daleko od nauczyciela, żeby nie mógł tego usłyszeć. 
Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, gdy jego usta zetknęły się z moim troszkę zmarzniętym uchem. 

Byłam z siebie dumna. Przetrwałam całą lekcję i ani na chwilę nie spojrzałam morderczo na Wiktorię, choć robiła wszystko, aby znaleźć się bliżej Filipa. Co prawda, tylko na twarzy byłam oazą spokoju, bo w środku się gotowałam. No okej... może nie taką znowu OAZĄ SPOKOJU.Raz pomyliłam kroki... No dobra dwa, ale to i tak nic w porównaniu do tego NA ILE BYŁAM ZAZDROSNA. Czułam, że gdybym mogła to podeszłabym do Filipa, przytuliła go i perfidnie pocałowała. Wiem, że to wredne, ale nie mogłam patrzeć jak się do niego BEZCZELNIE PRZYMILA. 
Na szczęście Filip starał się ją ignorować, jednak to nie było łatwe i zdaje sobie z tego sprawę. 

- Dobra kochani, przerwa. - odezwał się Krystian. - Napijcie się, odpocznijcie i za 5 minut lecimy dalej. 
Podeszłam do swojej torby i wyjęłam z niej butelkę wody, a gdy odwróciłam się, aby spojrzeć na Filipa, Wiktoria już do niego szła z przyklejoną na twarzy przymilną minką. Poczułam jak krew mnie zalewa i pierwszy raz chciałam, aby te zajęcia dobiegły już końca. Chyba każda ZAKOCHANA dziewczyna zna to uczucie. Kiedy serce wali ci jak oszalałe, jesteś wściekła i aż zaciskasz ręce w pięści. Zazdrość sama w sobie nie jest przyjemnym uczuciem, a fakt, że nie możesz nic zrobić, bo przecież ona nawet nie wie, że TWÓJ CHŁOPAK jest zajęty, nie pomaga i pogarsza całą sytuację. 
W pewnym momencie, gdy była już blisko, ta NIESTETY NIEBRZYDKA dziewczyna "potknęła się" - ciekawe o co? -  i "niechcący" upadła PROSTO NA Filipa, w skutek czego się przewrócili. Teraz ona leżała na nim, a on był w szoku i nie wiedział co się dzieje. Wiktoria głupio zachichotała, zamiast po prostu się podnieść. Leżała na nim i mogę przysiąc, że przybliżała swoją twarz do jego! 
I wtedy nie wytrzymałam. Myślałam, że trzymam nerwy na wodzy, ale się myliłam. Wszystkie emocje wybuchnęły we mnie i znalazłam się przy nich, nawet nie wiem jak. 
- MOŻESZ WRESZCIE ZOSTAWIĆ W SPOKOJU MOJEGO CHŁOPAKA?! - wykrzyczałam na całe gardło, a wszystkie szmery w sali po prostu ucichły. Każdy spojrzał w moją stronę z zapewne zszokowanymi minami, ale nawet na nich nie spojrzałam. Już zdawałam sobie sprawę, co głupiego zrobiłam, ale mimo to nie miałam zamiaru przestać. Wszystko we mnie buzowało, choć poczułam ulgę, gdy Wiktoria podniosła się wreszcie z Filipa - dodam sobie, że prawie błyskawicznie - i spojrzała na mnie wzrokiem wściekłym i zdziwionym zarazem.
- Chyba sobie żartujesz. - wycedziła przez zaciśnięte zęby. 
Filip również podniósł się z podłogi i stanął blisko mnie, niepewien co powiedzieć, ale widziałam, że jest gotowy, aby w każdej chwili nas rozdzielić. 
- To co słyszałaś. Filip jest MOIM chłopakiem, więc przestań się do niego tak subtelnie - to słowo powiedziałam z sarkazmem tak wielkim, jak droga stąd do Madrytu - dobierać. 
- Chyba sobie żartujesz! - zaśmiała się nerwowo. - On jest twoim bratem. 
- O nie, nie, nie moja droga. - Podeszłam bliżej niej, ale Filip złapał mnie za rękę, jakby bał się, że zaraz się na nią rzucę.W sumie się nie mylił, bo byłam temu bliska.- Filip jest tylko synem faceta mojej mamy, więc nie jestem jego siostrą, ale dziewczyną już tak, więc zostaw go w spokoju. 
- PRZECIEŻ TO JEST NIENORMALNE. 
- Mam gdzieś twoje zdanie, myślę, że Filip też. 
Dziewczyna  w trybie natychmiastowym wyszła z sali, odgarniając wcześniej włosy na plecy. 
Dopiero wtedy popatrzyłam na osłupiałe miny wszystkich znajomych z grupy i Krystiana. Poczułam jak ich spojrzenia przeszywają mnie na wylot. Od tych zdziwionych, przez te pogardliwe, aż do tych współczujących. 
- Krystian. - Filip zwrócił się do nauczyciela. - Wybacz, ale z Laurą wyjdziemy dziś szybciej. 
Mężczyzna kiwnął tylko głową i od razu nakazał koniec przerwy. 
Razem z chłopakiem zabraliśmy swoje rzeczy i opuściliśmy salę, a później budynek. Bez słowa weszłam do samochodu. 
Filip nic nie powiedział, ale też nie odpalił wozu. Staliśmy na parkingu w milczeniu, aż w końcu odważyłam się na niego spojrzeć. 
- Jesteś na mnie zły? 
- Dlaczego miałbym być? 
- No wiesz... Cały czas odwlekałam rozmowę z rodzicami, żeby teraz wygadać się przy całej grupie tanecznej, że jesteśmy razem. Chyba nici z planu poświątecznego. Musimy zrobić to dziś. - Serce znów zaczęło mi szybciej walić i zrobiło mi się gorąco, choć w aucie było dość zimno, gdyż jeszcze nie zdążyło się nagrzać. A mimo to, że byłam teraz przerażona i zupełnie niegotowa, wciąż nie żałowałam tego cyrku przed momentem. 
Chłopak wyciągnął do mnie otwartą dłoń, którą złapałam w swoją. 
- Wiesz chyba, że od dawna chciałem im powiedzieć... Czy samolubne będzie jak powiem, że nie jestem zły, a nawet się troszkę cieszę?
- Nie, Filip. - Uśmiechnęłam się do niego - To ja byłam samolubna, kiedy tak to przekładałam, bo nie mylisz się, że wiedziałam, ze ty chcesz już im powiedzieć. Chciałeś tego od początku. 
- Nie przeszkadzało mi, że czekamy. 
- Bo jesteś wspaniałym chłopakiem. 
- Staram się jak mogę. - Chciał rozładować atmosferę, ale widziałam, że jest spięty. 
- Dobra Filip. - westchnęłam. - Jedź i miejmy to za sobą. 
Chłopak kiwnął porozumiewawczo głową i odpalił samochód. 

Całą drogę do domu przegadaliśmy o tym jak im to powiedzieć. A raczej ja gadałam bez przerwy, a Filip starał się mnie uspokoić. Obydwoje stwierdziliśmy, że nie będziemy owijać w bawełnę i powiemy prosto z mostu. 
Gdy wchodziliśmy przez drzwi, byłam tak zestresowana, jak nigdy. A właściwie to raz już tak było, kiedy wchodziłam do domu, z nastawieniem, że musimy powiedzieć mamie i Karolowi, bo jak nie to Monika to zrobi. Wtedy nam się upiekło, ale teraz już nie ma opcji. Nie ma odwrotu. 
Usiadłam na kanapie i spróbowałam poukładać myśli, a Filip zawołał mamę i Karola. 
Weszli do salonu i usiedli na fotelach. 
- Musimy wam coś powiedzieć - zaczął chłopak, a moje serce zaczęło dudnić jeszcze bardziej. Ręce zaczęły mi się pocić, a nogi trząść. Dobrze, że siedziałam, bo pewnie inaczej bym upadła. 
Filip usiadł na kanapie, obok mnie. 
- Bo... - wydusiłam z siebie, choć byłam w szoku, że w ogóle zdołałam to zrobić. - My jesteśmy... - i na tym było koniec. Wiedziałam, że już nic więcej nie powiem, nie w tej chwili. Po prostu nie mogłam nic powiedzieć, jakby zabrakło mi języka. 
- Laura i ja jesteśmy razem. 






HEJ KOCHANI!!! 
Szczerze nie wiem, jakiej długości wyszedł ten rozdział, ale mam nadzieję, że w odpowiedniej. 
Ogólnie to miałam te dwa wydarzenia (zajęcia i powiedzenie rodzicom) podzielić na dwa rozdziały, ale stwierdziłam, że jednak postaram się was zaskoczyć, bo jakbyście czekali już z myślą, że w następnym rozdziale pewnie im powiedzą, to nie byłoby to samo. MAM NADZIEJĘ, ŻE NIKT SIĘ NIE SPODZIEWAŁ TAKIEGO OBROTU SPRAWY, ale jeśli ktoś miał takie przypuszczenia to koniecznie dać mi znać :D 

Pozdrawiam was bardzo cieplutko <3 
A no i z tego wszystkiego zapomniałam dodać, że rozdział znów pojawił się z opóźnieniem, przepraszam, ale mam nadzieję, że wam się podoba ! 


LAURA LAUREN <3