niedziela, 17 września 2017

31. "Trudna decyzja".

Usłyszałam dźwięk budzika, który po chwili sam się wyłączył. Zdziwiło mnie to, ale nie otworzyłam oczu, tylko jeszcze mocniej okryłam się ciepłą kołderką. Można by powiedzieć, że na wpół jeszcze spałam.
Nie wiem czy po minucie, czy po trzydziestu minutach, mój mózg ogarnął, że skoro budzik zadzwonił to powinnam wstać. Poderwałam się z łóżka w tempie ekspresowym i wtedy uświadomiłam sobie, że nie znajduję się w swoim pokoju. Szare ściany, nie moje biurko, nie moje szafy. No tak, pomyślałam, brawo Laura.
- Coś się stało? - Filip właśnie wszedł do pokoju. Nie miał na obie koszulki, a ten widok zawsze przyprawiał mnie o przyjemne dreszcze i atak gorąca.
Ułożyłam wargi w wąską linię, starając się nie zdradzać, ale wypieki na moich policzkach zrobiły swoje, bo Filip lekko się uśmiechnął.
Podszedł do szuflady i ku mojemu niezadowoleniu wyjął z niej szarą bluzę, wkładaną przez głowę, po czym ją na siebie włożył.
- Przepraszam, jeśli cię obudziłem. - Podszedł do mnie i ucałował mój zarumieniony policzek. - Dobrze spałaś? - Ten cwaniacki uśmieszek wciąż nie schodził mu z twarzy.
- Tak, bardzo dobrze. - powiedziałam w końcu.
- No to się cieszę. Na stole jest śniadanie, wstaw sobie tylko wodę na herbatę, bo tego nie zrobiłem. Myślałem, że pośpisz sobie trochę dłużej.
- Nie musiałeś robić mi śniadania.
- Nie. Ale chciałem.
- Mam wrażenie, że jesteś dla mnie ciut za dobry.
- Odwdzięczysz się pięknym uśmiechem i buziakiem, na dobry początek dnia.
Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu, po czym objęłam dłońmi jego twarz i złączyłam ze sobą nasze usta.
- Mogłabym tak zaczynać dzień, już zawsze. - stwierdziłam.
- Trzymam za słowo, że jeszcze tak będzie. - puścił mi oczko. - Muszę już lecieć na lekcje. Wracam dziś o piętnastej. Kocham cię. - Jeszcze raz musnął moje wargi.
- Ja ciebie też kocham.
Chwilę po tym, jak Filip opuścił mieszkanie, mój żołądek zaczął domagać się jedzenia. Poszłam więc do kuchni, gdzie czekały już na mnie płatki zbożowe w miseczce, zimne mleko w dzbanku ( Filip doskonale wie, że wolę płatki z zimnym mlekiem) oraz talerz z dwiema bułkami, posmarowanymi twarożkiem.
Ten to potrafi zadbać o dziewczynę, pomyślałam po czym podeszłam do gazówki, aby nastawić wodę na herbatę.
Ciekawe ile dziewczyn pozazdrościłoby mi takiego chłopaka. Sama myśl, że pewnie niewiele, bo tylko jakieś 99.9 % kobiet na tej Ziemi, była przerażająca. Filip wybrał właśnie mnie, a ja za nic nie mogłam zrozumieć dlaczego. On mógłby mieć praktycznie każdą. Przecież dziewczyny nie muszą go znać, żeby oglądać się za nim na ulicy i szeptać do koleżanek, jaki to on przystojny. Co dopiero jakby go poznały... Ponoć ideały nie istnieją, a on jest żywym argumentem, do obalenie tego stwierdzenia. Ideał dla wielu dziewcząt wybrał właśnie MNIE. Kto by się nie poczuł w tym momencie wyjątkowo?
Od razu zapragnęłam dać mu coś więcej od siebie i choć już wczoraj wiedziałam, że dziś przywitam go obiadem, to teraz wiedziałam, iż jego uśmiech, gdy wejdzie do kuchni, będzie tak szeroki, jak mój, podczas wczorajszej kolacji i dzisiejszego śniadania.
Miałam przed sobą wyzwanie, bo choć lubię gotować, to mistrzem kuchni (takim, jak mój chłopak) nie jestem, a ulubionym daniem Filipa jest pierś z kurczaka nadziewana szpinakiem, której oczywiście nigdy nie robiłam i jest wielka szansa na to, że to będzie wyglądać źle i jeszcze gorzej smakować. No ale się postaram. Liczą się chęci co nie?

Szybciutko zjadłam śniadanie i posprzątałam po sobie, następnie ubrałam się, umyłam zęby, nałożyłam lekki makijaż i ubrałam się odpowiednio do pogody.
Zabrałam klucze, które wczoraj dostałam, ubrałam kozaki i założyłam kurtkę, po czym wyszłam z mieszkania, a następnie z bloku, w poszukiwaniu sklepów, w których dostanę potrzebne mi składniki.


- Wróciłem! - usłyszałam głos mojego chłopaka i szybko rzuciłam ścierkę, którą własnie ścierałam stół, w kąt szafki.
- Hej skarbie! - wybiegłam z kuchni cała w skowronkach.
Obiad stał już ciepły na stole i nieskromnie powiem, wyszło mi całkiem nieźle (jak na pierwszy raz i moje umiejętności).
- Dlaczego masz na sobie fartuszek? - uśmiechnął się szeroko na widok mojego zabrudzonego sosem i szpinakiem fartucha, którego w pośpiechu zapomniałam zdjąć. - Czy ty gotowałaś obiad? - uniósł zabawnie brwi.
- Nie no co ty. - prychnęłam. - Tak tylko założyłam fartuszek, obsmarowałam go i paraduje sobie po mieszkaniu.
- Kocham twój sarkazm.
- A ja kocham ciebie. - Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam go. - Ale teraz chodź do kuchni, bo jak mi wystygnie to, nad czym męczyłam się pół dnia, to się zdenerwuję.
- Ooooo czyli jednak nie założyłaś fartuszka, żeby go poplamić i paradować w nim po domu.
- No widzisz. Jednak nie. - zaśmiałam się i w podskokach udałam się do kuchni, a Filip poszedł za mną.
- TAAAADAAAAM ! - wskazałam na nakryty stół i spojrzałam na mojego chłopaka. Jego twarz była taka rozpromieniona, że aż zrobiło mi się tak jakoś dziwnie fajnie.
- Zrobiłaś mi kurczaka ze szpinakiem. - powiedział (wciąż uśmiechnięty od ucha do ucha), nie odrywając wzroku od stołu.
- Zrobiłam. - zachichotałam.
- Wyjdź za mnie.
- Odbieram to jako oświadczyny i zaczynam planować nasz idealny ślub.
- Powiem ci tak. Mój ślub będzie idealny jeśli będzie na nim pierś z kurczaka nadziewana szpinakiem. No i oczywiście jeśli ty będziesz moją żoną, ale pierś z szpinakiem to podstawa.
- No dzięki. - szturchnęłam go w ramię.
- Oj wiesz, że żartuję.
- Siadaj i jedz. - wytknęłam mu język i zajęłam swoje miejsce. - Mam nadzieję, że się nie zatrujesz.
- Ja również mam taką nadzieję. - roześmiał się.
Zrobiłam groźną minę, którą udało mi się zachować aż 3 sekundy, bo potem wybuchnęłam śmiechem.



La(Laura): Tak, tak dziewczyny. Wszystko jest okej.
M(Monika): Dobrze się razem bawicie? - Dlaczego mówiąc to poruszała zabawnie brwiami?
F(Filip): Zrobiła mi kurczaka ze szpinakiem.
Le(Lena): Mówisz to czwarty raz. Ogarnij się człowieku. - zaśmiała się.
F: Nie moja wina, że żadna z was mi nigdy nie zrobiła mojego ulubionego dania i zawsze musiałem robić sobie sam. - zrobił minę płaczącego dziecka.
M: Zrobimy, jak nas odwiedzisz.
F: O ile ojciec wpuści mnie do domu.
Le: Tak sobie myślę, że macie dwa wyjścia. Albo iść w zaparte, że chcecie być razem i kropka i trwać tak, dopóki nie odpuszczą - a to może trochę potrwać. Albo z dnia na dzień stawać się coraz bardziej zobojętniałym, aż w końcu Laura powie, że mieli rację i dadzą jej więcej luzu, dzięki czemu będziecie mieli większe szanse na potajemne spotykanie się.
M: Oba są ryzykowne i trudne.
F: Jeśli powiemy im, że nie jesteśmy już razem, będziemy musieli się ukrywać nie wiadomo ile czasu i nawet nie chcę widzieć, co będzie, jak dowiedzą się, że znów ich okłamaliśmy. A jak będziemy iść w zaparte, może zmiękną.
La: Z drugiej strony, jeśli będziemy iść w zaparte, to będą mnie jeszcze bardziej pilnować i w ogóle stracimy jakikolwiek kontakt, a jeśli za jakiś czas powiem im, że mieli rację, to dadzą mi więcej luzu i wtedy będzie większa szansa na częstsze spotykanie się.
F: Dokładnie...
La: Co myślcie?
Le: To trudna decyzja i musicie podjąć ją sami... Oba pomysły prowadzą za sobą jakieś korzyści i wyrzeczenia.
M: Ja osobiście nie mam pojęcia.
La: Ja też nie...
F: Damy radę. Nie myślmy o tym teraz, proszę. Chcę się nacieszyć moją dziewczyną, więc przepraszam was kochane siostrzyczki, ale my już lecimy.
Filip wyszczerzył swoje lśniące ząbki i zamknął laptopa.

- To było niemiłe. - zaśmiałam się.
- Oj tam, przesadzasz. - pocałował mnie, więc przewróciłam się z brzucha na plecy i objęłam rękoma jego szyję.
- Odrobiłeś lekcje?
- Tak mamo.
- To możesz całować mnie dalej. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Właściwie, to chciałem zaproponować abyśmy poszli dziś do kina.
- No pewnie, a na co?
- A pamiętasz ten film, który reklamowali, na który tak bardzo chciałaś iść?
- Tak, tak, tak!
- No to idziemy na ten, który był reklamowany po nim.
- FLIP!
- Oj żartuję. Mam już bilety, film zaczyna się za dwie godziny.
- Jenki, to ja się muszę wyszykować!
Już chciałam poderwać się z łóżka i biec do łazienki, ale chłopak wciąż napierał na mnie swoim ciałem i nie chciał wypuścić z objęć.
- Podziękuj mi ładnie.
- Dziękuję. - zrobiłam słodką minkę, niewinnej dziewczynki.
- Inaczej dziękuję się najlepszemu chłopakowi na tej ziemi.
- A gdzie on jest? Bo nie wiem komu dziękować.
- Zaraz pójdziesz do kina sama. - zagroził, jednocześnie się uśmiechając.
- Dziękuje kochanie. - zrobiłam maślane oczka, po czym szybko wpiłam się w jego usta i zaczęłam całować.
 Nie wiem, kiedy się od siebie oderwaliśmy, ale jak już to zrobiliśmy, popędziłam do mojej tymczasowej szafy i zabrałam z niej cienkie rajstopy, rozkloszowaną, łososiową spódniczkę przed kolano i jasno - szarą bluzkę z długim rękawem, po czym udałam się do łazienki. Tam zmyłam mój dotychczasowy makijaż i nałożyłam nowy, troszkę mocniejszy. Ubrałam się, a na koniec wyprostowałam i upięłam włosy w wysokiego kitka.

Wchodząc z powrotem do pokoju, zauważyłam, że i Filip się przebrał. Miał teraz na sobie jeansową koszulę i czarne rurki.
- Ile kobieta może siedzieć w łazience?
- Tyle, żeby wyglądać przyzwoicie.
- Wyglądasz lepiej niż przyzwoicie.
- Miło mi to słyszeć, starałam się. Nie mogę narobić ci wstydu. Nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś okrzyknął cię największym przystojniakiem w tym mieście.
- W sumie kilka dziewczyn okrzyknęło mnie "największym przystojniakiem w szkole". - Wzruszył ramionami, jakby to co powiedział było NICZYM TAKIM.
- Żartujesz sobie ze mnie? - Poczułam, jak moja twarz staję się, powoli, czerwona.
- Tak, żartuję. - Na jego twarzy znów pojawił się ten głupi, triumfalny uśmieszek, a Filip podszedł do mnie i lekko musnął moje usta. - Truskawkowa?
- Twoja ulubiona. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Wiesz, że lubię cię denerwować.
- Powiedziałabym, że kochasz. - Wytknęłam mu język, po czym ruszyłam do przedpokoju, założyłam zimowy płaszcz i kozaki.
Wyszliśmy z mieszkania i spacerkiem udaliśmy się do kina, które jak się dowiedziałam, znajdowało się 2 ulice dalej.
- Mówiłam ci już, jak bardzo lubię zimę?
- Wspominałaś. Kilka razy. No. Może kilkadziesiąt. - objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie i pocałował w czoło.
- Szkoda, że niedługo się skończy. - Wtuliłam się w niego.
- Wiosna też jest fajna, wszystko budzi się do życia.
- Prawda. Szkoda tylko, że mi nie będzie chciało się z tego cieszyć, kiedy nie będzie cię przy mnie.
W tym momencie on stanął, więc i ja razem z nim. Obrócił mnie w swoją stronę, tak abym patrzyła mu w oczy.
- Będę przy tobie. Może nie będę mógł cię przytulać codziennie, ale obiecuję, że z tobą będę. Znajdziemy sposób na rozmawianie, chociażbym miał wysyłać ci listy pocztą gołębią. I znajdziemy też sposób na spotykanie się. Nie wiem jak często, ale damy radę. Obiecuję ci to.
- Wiem Filip. Ja też cię nie zostawię. Zawsze będziemy razem. A jak oni tego nie zaakceptują, to trudno. Za dwa lata będę pełnoletnia. Wtedy mogę nawet wynieść się z domu, jeśli będzie taka potrzeba.
- Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby.
- Kocham cię. - powiedziałam, mając już łzy w oczach.
- Nie płacz, bo ci policzki zamarzną. - uśmiechnął się i ja mimowolnie też. - Ja ciebie też kocham. To jest najważniejsze.  A teraz bez smutków, bo idziemy na film, na który czekałaś pół roku, a poza tym całe 2 tygodnie przed nami.


Film był naprawdę genialny. Najlepszy, na którym byłam, w najlepszym towarzystwie. Śmiałam się, płakałam, a czasem byłam przerażona. Takie mieszanki emocjonalne lubię najbardziej.
Gdy wróciliśmy do mieszkania, ja poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic i zmyć makijaż, a Filip postanowił zrobić nam kanapki, po czym sam poszedł się wykąpać, a ja w tym czasie rozczesałam włosy.
Wrócił po jakiś pięciu minutach i razem usiedliśmy się do łóżka, zabierając naszą kolację ze sobą.
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję za dzisiejszy wieczór. - powiedziałam, wpychając do ust kawałek chleba z szynką i pomidorem.
- Nie dziękuj, ja też świetnie się bawiłem.
- Filip... - zaczęłam.
- Tak?
- Co myślisz o rodzicach i o tym co powinniśmy zrobić?
- Naprawę nie wiem, ale nie zadręczaj się tym teraz.
- Może i masz rację. Musimy się nad tym zastanowić. Na poważnie. I porozmawiać o tym.
- Tu masz rację. Jeśli chcesz możemy porozmawiać nawet teraz.
- Nie teraz. - uśmiechnęłam się zalotnie i wygramoliłam spod kołdry, aby móc usiąść mu na kolanach. Objęłam jego twarz dłońmi i zaczęłam całować.
Robiło się coraz bardziej gorąco, jego dłonie jeździły po moich plecach, a ja zjechałam ręką na jego tors i ścisnęłam skrawek jego koszulki.
Przez całe moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze i miałam ochotę mieć go tylko dla siebie, całego. Starałam się pogłębiać nasze pocałunki i przybliżać ciało do jego ciała, tak by dzieliła nas jak najmniejsza odległość.
- Kocham cię. - szepnęłam między pocałunkami.
- A ja kocham ciebie.





WITAM!!!
Pozwólcie, że nie będę się tłumaczyć z dłuższej nieobecności, bo nie napisałabym nic innego, jak to co zawsze.
Więc pomińmy tę część i przejdźmy do czegoś, na co wpadłam pisząc ten rozdział.
Mianowicie.
Co powiecie na to, aby zdecydować, jak ma potoczyć się to dalej? Mowa oczywiście o tytułowej "TRUDNEJ DECYZJI".
Oczywiście jeśli nie podoba wam się ten pomysł i wolicie abym sama wybrała to śmiało piszcie. Jednak, jeśli chcielibyście się w tym udzielić to piszcie na dole w komentarzach, który sposób mają wybrać. Wszystkie komentarze wezmę pod uwagę <3

POZDRAWIAM WSZYSTKICH BARDZO SERDECZNIE!

LAURA LAUREN <3

PS. Jak tam po powrocie ze szkoły? Bo jak dla mnie to jest w porządku, ale mogłyby być już wakacje :p Albo chociaż święta :D.