niedziela, 29 stycznia 2017

Na wieś

Drżącą dłonią zapukałam do drzwi. Nie usłyszawszy żadnego "proszę", po prostu je otworzyłam. Ilekroć wchodziłam do tego pokoju (co zdarzyło się do tej pory może ze dwa razy, kiedy musiałam zawołać Monikę na obiad), zdawałam sobie sprawę jak bardzo różni się on od sypialni Heleny. Ten zdecydowanie nie sprawiał wrażenia pokoju, w którym mieszka słodka, niewinna nastolatka. Nie był dziewczęcy, ale był za to typowo młodzieżowy. Ściana, na której znajdowały się drzwi, podobnie jak stojąca naprzeciwko były ciemno- szare, natomiast dwie pozostałe śnieżno białe. Na ścianie po prawej stało wielkie białe łóżko pokryte pościelą o ciemnych barwach. Zaraz obok była czarno-biała szafka nocna, a przy niej białe biurko. Naprzeciw łóżka wisiał plazmowy telewizor, wokół którego, zawieszone zostały lampki, dzięki czemu był on podświetlony - osobiście bardzo mi się to podobało. Zaraz obok rozciągała się ogromna szafa, w tych samych kolorach, co szafeczka przy łóżku. Natomiast ścianę, na której stałam zajmował wielki sprzęt grający, oraz półki z przeróżnymi płytami muzycznymi. Naprzeciw znajdowało się ogromne okno, z wyjściem na balkon, na którym także zawieszone były lampki. Cóż pokój bardzo nowoczesny i zupełnie w stylu Moniki.
- Czego chcesz? - dziewczyna siedząca na łóżku, uniosła spojrzenie na mnie i zdjęła z uszu słuchawki.
- Chciałam porozmawiać. - choć nie przepadałam za Moniką, coś podpowiadało mi, że muszę wyjaśnić sobie z nią kilka spraw.
- Porozmawiać? - prychnęła lekceważąco, jak to miała w zwyczaju, jednak wyczułam, że jest zaintrygowana.
- Tak porozmawiać. - uśmiechnęłam się dość niepewnie.
- Masz chwilę.
- Jasne. - zabrałam krzesło, które stało przy biurku, przybliżyłam je do łóżka, na którym siedziała Monika i usiadłam. - Chodzi mi o relację między mną a tobą,,, - otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam jej przerwać. - Proszę zaczekaj aż skończę. - wywróciła oczami, ale posłuchała mnie. - To, że mieszkałyśmy razem, że nasi rodzice są ze sobą, to ani nie moja ani nie twoja wina... Rozumiem cię w stu procentach. Bardzo byś chciała, aby twoja rodzina był w komplecie, żeby twój ojciec był z twoją matką. Ja też wolałabym mieć ojca, który się mną interesuje, również chciałabym mieć możliwość wychowania się w pełnej rodzinie, ale nie mamy na to wpływu. To z kim są, kogo kochają... to ich sprawa i ich decyzja... Możesz się z nią nie zgadzać, możesz mieć żal do ojca, że jest z moją mamą, możesz mieć żal do mojej mamy, że jest z twoim ojcem. Posłuchaj, ja naprawdę cię rozumiem... Sama kiedy tu przyjechałam byłam negatywnie nastawiona, nie miałam na nic ochoty i z góry chciałam być obrażona na cały świat, ale to byłoby bez sensu... Moja matka jest szczęśliwa z Karolem, a mi udało się odkryć pozytywy tego, że tu jestem. Może to dla ciebie trudne, wierzę w to, ale daj nam chociaż szansę... Postaraj się pogodzić z tą sytuacją i pokażmy naszym rodzicom, że potrafimy akceptować ich wybory i cieszyć się z ich szczęścia. Odkryj pozytywy...
- Pozytywy? - znowu prychnęła, a w jej oczach nie dostrzegłam tego co chciałam dostrzec. Myślałam, że się przełamie, że zrozumie, że poprze moje zdanie... Jednak z każdym moim słowem, widziałam jak jej frustracja rośnie. - Ty je masz. Odkryłaś sobie nowych przyjaciół, nową rodzinę. Filip i Lena. To są twoje pozytywy. Twoi dwaj nowi kompanii życiowi.
- Nigdy nie chciałam zabierać ci rodzeństwa... - przełknęłam ślinę.
- Ale to zrobiłaś. - odparła oskarżycielsko.
- Nie prawda... Oni mieli inne nastawienie, chcieli mnie poznać, wiedzieli, że jest mi ciężko. Ja od samego początku byłam negatywnie nastawiona, ale oni pomogli mi się tu oswoić. Teraz przyszłam prosić ciebie o zakopanie toporu wojennego.
- A kiedy im się to udało, postanowiliście tworzyć zgraną paczkę, razem z chłopakiem mojej siostry, od siedmiu boleści.
- Widzisz... teraz obrażasz niewinnego Antka. Co on ma do tej całej sytuacji? Gdybyś chociaż postarała się zrozumieć i zaakceptować stan rzeczy, moglibyśmy wszyscy razem tworzyć zgraną paczkę.
- Na pewno. - zaśmiała się ironicznie. - A może gdybyś nie wlazła z buciorami do naszej rodziny, moglibyśmy tworzyć zgraną paczkę? Przyszłaś tu, bo masz poczucie winy, a poczucie winy masz, ponieważ wiesz, że zabrałaś mi rodzeństwo.
- Po prostu mają dość twojego głupiego zachowania - tym razem mnie ogarnęła złość. - Wiem, że z początku robiłam to co ty, ale szybko pogodziłam się z tym, że tu jestem i bardzo się z tego cieszę. Może gdybyś to ty przestała strzelać fochy, twoje rodzeństwo lubiłoby spędzać z tobą czas i nie musiałabyś być zazdrosna o mnie! Lena i Filip mają racje, nie mam co się obwiniać. Znalazłam przyjaciół i co z tego? Nikogo ci nie zabrałam, twoim księżniczkowatym zachowaniem sama ich od siebie odpychasz! - tak szybko jak ten potok słów ze mnie wypłynął, tak szybo go pożałowałam. Nie chciałam się z nią kłócić, a już na pewno nie chciałam jej obwiniać... - przepraszam...- powiedziałam skruszona, spoglądając na zszokowaną Monikę. Nie chciałam sprawiać ci przykrości, ja tylko...
- Idź już lepiej. - powiedziała przełykając ślinę. Wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać, a ja nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Siedziałam i wpatrywałam się w nią, jak jakaś idiotka.
- POWIEDZIAŁAM, ŻE MASZ STĄD WYJŚĆ! - powiedziała szorstkim głosem i wskazała drzwi.
Odetchnęłam głęboko i rzuciwszy jeszcze jedno "przepraszam" wyszłam.
Cholernie żałowałam, że tak się to potoczyło. Mogłam po prostu wyjść, nic nie mówiąc. Nic by to nie zmieniło, Monika dalej by mnie nienawidziła i okazywała to na każdym kroku, ale było mi strasznie głupio, że sprawiłam jej przykrość. Przecież na jej miejscu też byłabym przybita tym, że nagle pojawiła się jakaś dziewczyna i "przywłaszczyła sobie" moje rodzeństwo... Ale czy nie miałam prawa się rozzłościć? To co powiedziałam było prawdą. Gdyby postarała się inaczej na to spojrzeć, wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Przecież nie przestanę spędzać czasu z Filipem i Leną, tylko dlatego, że ona nie może się z tym pogodzić. Jestem pewna, że odrobina chęci i nie musiałaby być zazdrosna, jednak ona woli obrazić się na cały świat, niż spróbować cokolwiek zrozumieć! NIE WIERZĘ, ŻE JA TEŻ TAKA BYŁAM! Co prawda dość szybko mi przeszło, bo Lena, Filip i Marcela byli przy mnie i wyciągnęli mnie z tego. Pomogli mi a ja przyjęłam ich pomoc, ale co mogę poradzić na to, że Monika jej nie chce?
Nadal żałując, że nie załatwiłam tego troszkę inaczej, położyłam się do łóżka i starałam myśleć się o przyjemnych rzeczach. Pierwsze co wpadło mi do głowy to moja dzisiejsza rozmowa z Marcelą:
Kiedy tylko wróciłam ze szkoły usiadłam do laptopa i odpaliłam kamerkę. Na ekranie od razu pojawiła się moja przyjaciółka, informując mnie, że nie ma zbyt czasu, bo jest umówiona z Sergio. Ja tylko się zaśmiałam i powiedziałam, ze to zajmie najwyżej sekundę.
- Możesz wejść! - krzyknęłam, a w moim pokoju pojawił się Filip. - Marcela... - zaczęłam, przypatrując się zdezorientowanej Hiszpance - tak się składa, że posłuchałam twoich rad i poszłam za głosem serca, więc teraz oficjalnie przedstawiam mojego chłopaka. - uśmiechnęłam się do niej i wtuliłam w Filipa.
- NIE WIERZĘ! - pisnęła uszczęśliwiona. - Ale jak, gdzie, kiedy, co?! Opowiadaj!
- Nie masz randki? - zaśmiałam się.
- SERGIO POCZEKA! - Wrzasnęła podekscytowana.
- Nie ma mowy. - roześmiałam się. - Ty idziesz ze swoim chłopakiem na randkę, a ja z moim idziemy zjeść obiad. Opowiem ci wszystko wieczorem. Buziaki.
- Ale Laura!!! - Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale się rozłączyłam.
- To było wredne. - Filip również się zaśmiał.
- I tak nic nie rozumiałeś.
- Ej no. Przecież mam Hiszpański. Poza tym dało się zorientować, jak to rozegrałaś. Nie ładnie.
- Nie chciałam psuć jej randki. - odparłam niewinnie. - Sergio by się na nią zaczekał.
- Okej tego z waszej rozmowy nie wyłapałem, ale powiedzmy, że ci wierzę.
I wtedy mnie pocałował.
Rozmyślając nad pocałunkami, którymi mnie wtedy obdarzył, nad cudownym zapachem jego perfum i przyjemnym uczuciu, które pojawiało się kiedy mnie dotykał, momentalnie zasnęłam.



- Hej Laura. - w kuchni powitała mnie, zakatarzona Lena, która właśnie łykała jakąś tabletkę.
- Hej, źle się czujesz?
- Nie, co ty - odarła ironicznie. - Tylko tak sobie chodzę w samym szlafroku, z zatkanym nosem. -  chciała się zaśmiać, ale zamiast tego z jej gardła wydostał się kaszel.
- Powinnaś pójść do lekarza.
- Umówiłam się dziś, na 11:00.
- Spójrz na plus, nie idziesz dziś do szkoły.
- Eeeekstra, ale przez to nie wiem, czy nie zepsuje planów Filipa i twoich. - wyciągnęła chusteczkę z kieszeni szlafroka i wydmuchała nos.
- Jakich planów? - spytałam zdziwiona i zaczęłam myśleć, czy o czymś zapomniałam, ale nic nie wpadło mi do głowy.
- Niech sam ci powie - wskazała palcem na drzwi, w których jak się okazało, stał Filip.
- Cześć. - uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka w policzek. - O jakich NASZYCH planach mówi Lena?
- Jesteś chora? - ignorując moje pytanie, zwrócił się do siostry.
- Tak. - westchnęła. - Idę się położyć, bo jeszcze was pozarażam. Do zobaczenia później. Aha! Mam nadzieję, że jak tym razem was nie przypilnuje, to nie będziecie takimi głupcami i nie dacie się przyłapać. - zmroziła nas spojrzeniem, ale na jej ustach tlił się uśmieszek.
- Poradzimy sobie. - zaśmiałam się.
- Zdrowiej. - dodał Filip. - Do Piątku masz być zdrowa.
- O jakich planach mówiła? - powtórzyłam pytanie, gdy Helena wyszła z kuchni.
- Opowiem ci wszystko w drodze do szkoły, okej?
- Niech będzie.
Razem zjedliśmy śniadanie i razem wyszliśmy z domu, ograniczając swoje czułości do minimum. Oboje do pierwszej lekcji mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc usiedliśmy na ławeczce w parku, pobliżu naszych szkół.
- A więc jak mówiłem, chciałem zrobić coś, abyśmy mogli spędzić trochę czasu razem, nie musząc się ukrywać.
- Tak, mówiłeś. I co wymyśliłeś?- wpatrywałam się w niego uśmiechnięta i zaciekawiona.
- Cóż... Może to nie mega romantyczne, ale... w wiosce przy Warszawie mieszkają nasi dziadkowie, od strony mamy. Z nią prawie nie ma kontaktu, ale z nimi stosunki mamy bardzo dobre. Opowiedziałem im wszystko o Tobie. Powiedzieli, że chętnie cię poznają i co najważniejsze dotrzymają tajemnicy. Więc moja propozycja wygląda tak : w piątek pakujemy się i jedziemy do nich, razem z Heleną i Antkiem, bo gdybyśmy pojechali sami, byłoby to trochę podejrzane. Nie ma opcji żeby rodzice się dowiedzieli, bo mój tata nie był tam od wielu lat i nie ma stamtąd żadnych znajomych. Możemy chodzić po ulicach, trzymając się za ręce i nikt nie pomyśli nawet, że jesteś moją "siostrą". Co na to powiesz?
- JESTEŚ GENIALNY - rzuciłam mu się na szyje. - Kocham wieś. Taki idealny odpoczynek od zgiełku miasta i w dodatku z tobą. To jest... - chciałam powiedzieć NIESAMOWITE, ale tak bardzo się cieszyłam, że po prostu przycisnęłam swoje usta do jego ust.
- Proszę, proszę, proszę... - kiedy usłyszałam ten głos i klaskanie w dłonie, zamarłam. Oderwałam się od Filipa i spojrzałam w stronę, z której te dźwięki dochodziły. Choć przed chwilą nikogo tu nie było, teraz nagle jak z ziemi wyrosła Monika...








Witam wszystkich!!
Mam do was dwie sprawy...
PO 1 chciałabym was jeszcze raz bardzo przeprosić za nie dodanie rozdziału tydzień temu. Obiecałam, że wam to wynagrodzę i na pewno to zrobię. Jak tylko znajdę więcej czasu, dodam dwa rozdziały w tygodniu, może być? A może macie jakieś inne pomysły? Piszcie śmiało <3
I PO 2 może zauważyliście, a może nie, ale coś nie zgadza się w nazwie bloga... Wiem, że raczej wiele osób nie zagłębia się w te sprawy, ale ostatnio doszłam do wniosku, że pomyliłam dwa pojęcia. Cóż Filip byłby bratem PRZYRODNIM Laury, gdyby mieli wspólnego rodzica, jednak nie mają, tylko ich rodzice są razem, więc po ich ślubie nie będą PRZYRODNIM rodzeństwem, a PRZYBRANYM... Wiem głupia pomyłka, ale powinnam  z nią coś zrobić. Dlatego zmienię nazwę, ale nie dziś, czy jutro, ale przed dodaniem kolejnego rozdziału, tak żebyście nie mieli problemu ze znalezieniem bloga, bo teraz słowo PRZYRODNI, zastąpi słowo PRZYBRANY.
Ehhhhh głupie niedopatrzenie, no ale już nic nie poradzę.  W każdym razie mam nadzieję, że rozdział się podobał <3 (znowu kończę w napięciu, wiem, wiem :D)
Do następnego


LAURA LAUREN <3

wtorek, 24 stycznia 2017

BARDZO PRZEPRASZAM

Witam Wszystkich!!!!
Bardzo, bardzo przepraszam, że w Niedziele nie pojawił się rozdział... Szczerze ostatni tydzień miałam cały zawalony, mało czasu na to żeby w ogóle odpalić bloggera, a co dopiero napisać rozdział.
Raczej przed niedzielą się już nie pojawi, ale postaram się wam to jakoś wynagrodzić.
Pozdrawiam i przepraszam, że dopiero teraz wyjaśniam.

Laura Lauren <3

niedziela, 15 stycznia 2017

16. Monika

Dziś obudziłam się sama. Bez pomocy budzika, czy krzyków Heleny. Wstałam grubo przed czasem, ale przypominając sobie wydarzenia zeszłego wieczoru dosłownie wyskoczyłam spod kołdry i zaczęłam radośnie skakać po pokoju. Wspaniałe uczucie obudzić się z rozpierająca cię energią, bo wiesz, że już nie musisz się martwić, a bynajmniej na razie. W każdym razie jesteśmy w tym razem. RAZEM! FILIP I JA, JA I FILIP! Żadne zmartwienia rodzicami, nie popsują mi tej radości, spowodowanej byciem z nim! Cieszyłam się jak dziecko! Az przyłożyłam sobie dłoń do czoła, aby sprawdzić, czy nie mam gorączki, jednak wszystko było w porządku. "Kobieta zmienną jest"- to prawda! Wczoraj wielce zmartwiona, dziś szczęśliwa. I choć wiem, że to nie koniec, a zaledwie początek naszych problemów, to chce mi się wyć ze szczęścia, bo teraz nie musimy niczego udawać, chociaż przed sobą nawzajem. Kiedy tylko znajdziemy się sami mogę bezkarnie go pocałować i wtulić się w niego tak mocno, jak tylko zapragnę.
Wręcz w tanecznym kroku podbiegłam do szafki i zaczęłam szukać w niej czegoś odpowiedniego. Chciałam dziś wyglądać ślicznie, choć wiem że to głupie. Przecież Filip ze mną mieszka, widujemy się codziennie, on podoba mi się już od dłuższego czasu, ale to właśnie dziś chcę wyglądać lepiej niż zwykle. Logika dziewczyn... Tego nikt nie zrozumie, czasem nawet same dziewczyny. 
Wybrałam jasno jeansowe  rurki i swoją nową, pódrowo - różową bluzkę, którą kupiłam w Hiszpanii. Dorzuciłam do tego srebrną bransoletkę. 
Po założeniu na siebie tego wszystkiego, pomknęłam do łazienki i tam wykonałam wszystkie poranne czynności. Nie przesadzałam z makijażem, bo wiedziałam, że Filipowi się taki nie podoba, natomiast podrasowałam fryzurę, prostując sobie włosy, czego raczej często nie robię. 
Spoglądając w lustro na efekt końcowy, mogłam nieskromnie powiedzieć, że bardzo mi się spodobał. Uśmiechnęłam się szeroko do własnego odbicia i wyszłam z łazienki, pewnym krokiem kierując się na dół. 
W kuchni zastałam całą trójkę rodzeństwa, dlatego od razu pomyślałam, że Monika mogłaby się zmyć. Momentalnie jednak, zrobiło mi się głupio. Filip to jej brat, a Lena to jej siostra, a zdecydowanie spędza z nimi mniej czasu niż ja. Zastanawia mnie czasami, czy czuje się odtrącona. Przyjaciółka i CHŁOPAK mówią mi oczywiście, że ona tak zawsze, że ma swój świat, i tak dalej, ale mimo to, często miewam wyrzuty i myślę, iż to moja wina. Obwiniam się, że weszłam z buciorami do tej trójki. 
- Cześć wszystkim. - odrzuciłam wszystkie złe myśli, kiedy Filip oderwał się od swoich kanapek i spojrzał na mnie. Widziałam jak zaświeciły mu się oczy, kiedy mnie zobaczył, i zapragnęłam, aby zawsze tak świeciły.
- Cześć. -powiedział, starając się zabrzmieć normalnie, lecz wyczułam, że ostro się hamuje. 
- No hej, hej. - Lena popatrzyła na mnie znacząco, co dało mi do zrozumienia, że brat zdał jej szczegółowe relacje. 
- Cześć. - Monika uśmiechnęła się ironicznie i wróciła do spożywania swoich płatków z mlekiem. 
Cóż, mój żołądek także dał mi doszczętnie znać, że jest głodny, więc i ja zabrałam się za  przygotowanie sobie czegoś, do zjedzenia. 

Siedzieliśmy przy stole i się nie odzywaliśmy. Zajęłam miejsce obok Filipa, mając nadzieje, że to nie zburzy naszego planu. Tak, czy siak, nie mogłam się powstrzymać. Doskonale wiedziałam, że Filip, Lena i ja czekamy na to samo... Aż Monika wyjdzie... Po raz kolejny zrobiło mi się głupio, i to do tego stopnia, że aż obdarzyłam dziewczynę współczującym spojrzeniem. Na szczęście nic nie zauważyła, bo pochłonięta była przeglądaniem czegoś na telefonie i jedzeniem. 
W końcu jednak skończyła, wstała od stołu, odniosła miskę do zlewu i wyszła. 
Lena dała nam znak, abyśmy byli cicho, przykładając sobie palec do warg. Podeszła do drzwi, rozejrzała się, czy aby na pewno "teren jest czysty", po czym zamknęła je z trzaskiem i piszcząc podbiegła do nas. 
- GRATULACJE KOCHANI! - Przytuliła najpierw brata, później mnie. - Szczerze ci powiem, że to było strasznie trudne nie wygadać ci się, ale było warto! - klasnęła w dłonie. - Wiedziałam, że on ci się podoba. Ale czemu nic nie powiedziałaś? - skrzyżowała ręce na piersi, udając obrażoną, ale za nim coś odpowiedziałam, wykrzyknęła znowu: - tak strasznie się cieszę! Wiem, że to trochę kontrowersyjny związek, ale rodzice na pewno zrozumieją. A no tak ukrywacie się, nie martwcie się ja nic nie powiem, buzia na kłódkę. - zrobiła tradycyjny znak "zamykania" ust, przekręcenia kluczyka i wyrzucenia go za siebie. 
- Dasz mi coś powiedzieć? - Filip był nie mniej rozbawiony, jak ja. 
- Yhm. - odparła przez, nadal, zaciśnięte usta.
- Prześlicznie dziś wyglądasz. - złapał moją dłoń i nachylił się lekko, aby mnie pocałować.
- Blee nie przy ludziach. -jego siostra zaśmiała się, a on zgromił ją wzrokiem. 
- Tak? A mam ci przypomnieć, jak tata kazał mi iść zobaczyć co wy tam na  górze robicie i... 
- Nie ważne! - powstrzymała go swoim donośnym głosem i lekko się zarumieniła, natomiast ja obdarzyłam ją znaczącym spojrzeniem. 
- To było dawno i nie prawda. - prychnęła. - Zostawiam was chwilę samych, postoje na czatach. - zaśmiała się i faktycznie otworzyła drzwi i w nich stanęła. 
- To jest twoim zdaniem zostawienie nas samych? - Filip wskazał palcem na siostrę, która patrzyła się prosto na nas, a ona roześmiana odwróciła się w przeciwną stronę, zrobiła krok na przód i zamknęła drzwi. 
- Dziękuje. - odpowiedziałam na wcześniejszy komplement. 
- Muszę ci coś powiedzieć. Ale nie teraz, bo to nie jest pewne. W każdym razie wymyśliłem coś, żebyśmy mogli spędzić ze sobą trochę czasu, nie musząc zaszywać się po kątach, chcesz? 
- Jeszcze pytasz? 
- Świetnie. - wyszczerzył zęby w triumfalnym uśmiechu. 
- OOOOOO DZIEŃ DOBRY TATO!! - usłyszeliśmy, jak Lena BARDZO GŁOŚNO wita Karola. Wiem, że chciała dać nam tym znak, abyśmy przestali robić cokolwiek niewskazanego dla przyjaciół i byłam jej za to wdzięczna, ale strasznie rozbawiła mnie myśl, o tym jaką Karol musi mieć teraz minę. 
Oczywiście puściliśmy swoje ręce, a kiedy mężczyzna wszedł do pomieszczenia, udawaliśmy, że jemy śniadanie.
- Czy twoja siostra wymknęła się w nocy do jakiegoś klubu i zażyła środki odurzające? - zwrócił się do syna, wciąż wpatrując się w stojącą w drzwiach, głupkowato uśmiechającą się Lenę.
- Ona? - Filip wskazał palcem, na dziewczynę. - Nie ma takiej opcji. Nad Moniką bym się zastanowił.
- Bądź milszy. - odchrząknął.
- Nie moja wina, że mnie denerwuje. Zachowuje się jak zbuntowana księżniczka, mógłbyś doprowadzić ją do pionu. - powiedział z  pretensją.
- To nie takie proste. - jego ojciec odetchnął głęboko. - Ma ciężki charakter. Staram się, wiesz o tym.
-Wiem tato, ale denerwuje mnie jej podejście do Laury. - odparł widocznie zdenerwowany. - I do Niny, oczywiście. - dodał, starając się naprostować sytuację.
- Ważne, że my je lubimy. - puścił do mnie oczko, więc się uśmiechnęłam. - Monika też się w końcu przyzwyczai.
- Oby. - odburknął.
- Na nas już pora. - Helena wparowała do kuchni, aby przerwać napiętą atmosferę i podała mi torbę. - Zaraz się spóźnimy.
- Do później - obdarowałam chłopaka i jego tatę całusem w policzek, po czym razem z dziewczyną wyszłyśmy.
Kiedy narzuciłam na siebie płaszcz i założyłam buty, na korytarzu pojawił się Filip. Zamknął za sobą drzwi i musnął moje usta.
- Miłego dnia.
- EJ,EJ EJ  Chcecie zostać zdemaskowani pierwszego dnia? - Helena odsunęła go ode mnie.
- Nie... - poczułam, że lekko się rumienie.
- A no właśnie. Od teraz będę waszym tajniakiem. - odparła zadowolona.
- Że kim będziesz?
- No tajniakiem. Wiecie, tą osobą, którą będzie pilnować, abyście się nie ujawniali. Bo zakochani tracą kontrole.
- Ty wiesz o tym najlepiej. - chłopak zesznurował usta, aby powstrzymać się od wybuchu śmiechu, ale i tak dostał za swój "żart" z pięści w ramię.
- Sami potrafimy się pilnować Lena. - zaśmiałam się, widząc z jakim zapałem do tego podeszła.
- Własnie widać. - zmierzyła brata wzrokiem.
- Okej, będę grzeczny. - uniósł ręce.
- Tylko raz. - zaśmiał się i łapiąc mnie w talii, przycisnął do siebie.
- NIE! - Helena z prędkością światła, przyłożyła swoją dłoń do moich ust, i to jej palce Filip pocałował zamiast mnie.
- Dzięki. - bąknęłam.
- Mówię poważnie, pilnujcie się. - spojrzała na jego dłonie, które wciąż oplatały mnie w pasie. Z wielkim westchnieniem, zabrał je.
- Ona ma trochę racji. - szepnęłam, wskazując palcem na schody, na których pojawiła się mama.
- Hej Nina. - Lena uśmiechnęła się słodko, po czym zwycięsko spojrzała na brata. - Nie ma za co. - szepnęła i pociągnęła mnie za rękę, do wyjścia.
Na dworze było chłodno. Ja tylko znalazłam się na podwórku poczułam silny powiew zimnego wiatru.
- Uwielbiam jesień. - powiedziała ironicznie  Lena przycisnęła swoją chustę do szyi.
- Bynajmniej jest kolorowo. - uśmiechnęłam się szeroko, pragnąc czerpać radość z każdej drobnostki.
- Widzę, że humor ci dopisuje. - spojrzała na mnie, mrużąc oczy, przed kolejnym atakiem wiatru.
- Jakżeby inaczej?
- No ta, ale serio musicie się pilnować, jeśli to ma być sekret.
- Filip mówił coś o tobie i Antku? - popatrzyłam znacząco na przyjaciółkę, ale ta nic nie odpowiedziała. - 1:0, ale tak serio to muszę o coś spytać, nawet jak odpowiedź zrujnuje mi dzień.
- Tak Filip jest naprawdę zakochany. Od pierwszego wejrzenia, to urocze.
- Nie o to chodziło, ale dzięki. - zaśmiałam się.
- A o co?
- O Monikę... Nie mogę pozbyć się wrażenia, że weszłam między waszą dwójkę, a nią.
- Nie Laura... Monika ma swój świat i zawsze go miała... Bynajmniej odkąd mama nas opuściła. Starałam się do niej dotrzeć, ale zawsze mnie odtrącała. - westchnęła i spojrzała na czubki swoich butów. - Nie musisz się martwić. Antek i Filip to przyjaciele i to najlepsi. Odkąd zaczęłam spotykać się z Antkiem, automatycznie stałam się dla Filipa nie tylko siostrą, ale też dziewczyną przyjaciela, co oznacza, że mamy teraz wspólnych znajomych. Monika ma swoją paczkę, więc raczej nigdzie z nami nie wychodziła, ewentualnie robiliśmy sobie rodzinne wypady, czasami...
-Jednak teraz tego nie robicie...
- Nie będę cię okłamywać Monika po tym jak mama zostawiła nas dla innego zaczęła się buntować, ale odkąd tata oznajmił nam o Ninie... Wtedy zaczęła jeszcze bardziej okazywać swoją niechęć. Ale Filip i ja wiemy, że to nie twoja wina, a jej. Dlatego tak zdenerwowanie podszedł dziś do tematu.
-Właśnie... Był na maksa wkurzony, czy ona zanim się pojawiłam, mówiła coś o mnie...
- Tak... - znowu westchnęła. - Mówiła coś w stylu, że "księżniczka zajmuje łazienkę", albo, że "przywłaszczyłaś sobie nas"...Ale nie przejmuj się, to głupie gadanie, jest zazdrosna.
- No właśnie. "przywłaszczyłam" - opuściłam głowę w dół, czując się zawstydzona.
- Nie Laura! - Lena mnie bardzo mocno przytuliła. - Zawsze pytaliśmy, czy chce iść z nami i namawialiśmy, żeby zmieniła podejście, ale ona nie chce. Nie dogadywałyśmy się długo przed twoim przyjazdem, i to niczyja wina, że ona tak się zachowuje. Nie jest dzieckiem i powinna zrozumieć kilka spraw. A już na pewno nie powinna być zazdrosna o ciebie. Zresztą to jej zachowanie powoduje to, że nie mam ochoty z nią przebywać. Pewnie gdyby nie ty, to całymi dniami wychodziłbym z Antkiem i Kornelią, bo serio ta dziewczyna choć jest moją bliźniaczką, działa mi na nerwy.
- Skoro tak uważasz..., dziękuje. Za szczerość.
- Nie ma za co - uśmiechnęła się.
- Jasne.
Nie powiedziałam tego Lenie, ale ta rozmowa tylko potwierdziła mnie w przekonaniu, że nie mogę tej sprawy ta zostawić.


Wychodząc z czwartej lekcji usiadłyśmy razem z Leną i Kornelią w bibliotece. Na moje ogromne szczęście, siedział tam też Jacek, choć na pewno nie przez zamiłowanie do książek.
- Wow Laura! - oczywiście od razu podbiegł do mnie, jak tylko jego oczy się na mnie zatrzymały. - Mówił ci ktoś dzisiaj, że cudownie wyglądasz? - Złapał moją dłoń i uniósł ją na wysokość swoich ust, ale zdążyłam wyrwać ją, zanim się z nimi zetknęła.
- A wiesz, że mówił? - uśmiechnęłam się drwiąco.
- Nic dziwnego, co to za okazja?
Tak bardzo miałam mu ochotę powiedzieć, że to dla mojego chłopaka!. ale oczywiście nie mogłam...  Nie mogłam, bo nikt nie mógł się dowiedzieć, że kogoś mam. Zaczęły by się pytania "kto to taki?", a przecież tego nie mogłam ujawniać.
- To już nie można dobrze wyglądać? - uniknęłam odpowiedzi, odpowiadając pytaniem na pytanie.
- Przecież ty zawsze wyglądasz świetnie. - posłał mi zawadiacki uśmieszek.
- Ona to wie - nagle do rozmowy dołączyła Kornelia. - i serio, nie musi jej tego udowadniać taki prostak, jak ty. - parsknęłam śmiechem, na te słowa.
Przyjaciółka Leny jest bardzo miła, zabawna, fajna i towarzyska, ale potrafi pokazać pazurki. Niby pierwszoklasistka, a BARDZO pewna siebie. Nie raz odpyskowała szkolnej divie z klasy maturalnej, co mnie bardzo szokowało, a jednocześnie imponowało.
- Kornelia, jak zawsze urocza. - wykrzywił usta w ironicznym uśmiechu.
- Jacek, jak zwykle nachalny.
- Komplementowałem koleżankę.
- Oh, nie obraź się skarbie, ale słowa z twoich ust, są puste i nic nie warte.
- Ałć - zmarszczył nos - nie tak ostro SKARBIE - specjalnie podkreślił ostatnie słowo.
- Jeszcze nie wiesz na co mnie stać, więc lepiej nie wchodź w drogę ani mnie, ani moim znajomym, okej? - odparła stanowczo i obdarowała go spojrzeniem, przez które ciarki przeszły nawet mnie.
- Dobra, dobra. - uniósł ręce, na znak że się poddaje. - Oddaje cię nerwowej koleżance - z powrotem wrócił do rozmowy ze mną. - Widzimy się potem.
- Nie. - powiedziałam, ale on tylko pościł mi perskie oko.
- Co za palant. - westchnęłam.
- Taki już jest.
- Dzięki wielkie, byłaś niezła.
- Wiem. - wzruszyła ramionami, i obie się zaśmiałyśmy.
- Gdzie Helena?
- Szuka jakiejś książki, pomożemy jej?
- Jasne.













Witam wszystkich !!!
Mówiłam poprzednio, że ten rozdział będzie dłuższy, nić poprzedni i mam nadzieje, że mi się to udało, ale jeśli nie to bardzo przepraszam.
Mam nadzieje, że wam się podoba :) <3 Co myślicie o Jacku? Podda się w końcu? Mi dziś do głowy wpadł pewien pomysł na niego...
Trzymajcie się cieplutko <3

LAURA LAUREN <3

niedziela, 8 stycznia 2017

15. "Całowałam swojego chłopaka"

Cały czas wpatrywałam się w prawy, górny róg ekranu komórki. Kiedy była 21:00 nie martwiłam się, bo wiedziałam, że jeszcze sporo czasu przede mną. Słyszałam, że około 21:30 na górę weszli mama i Karol, zapewne bardzo zmęczeni, bo wczoraj późno położyli się spać, a dziś musieli wcześnie wstać. Kiedy była  22:00 ktoś zapukał do moich drzwi. Wiedziałam, że to nie Filip, bo było za wcześnie, ale mimo to serce mi podskoczyło.
- Proszę. - powiedziałam niepewnie.
Na szczęście moje domysły były słuszne i w moim pokoju stanęła Lena.
- Chciałam tylko powiedzieć dobranoc. - uśmiechnęła się i posłała buziaka w powietrzu.
- Dziękuje. Antkowych snów. - obie się zaśmiałyśmy i znowu zostałam sama.
Więc została tylko Monika, pomyślałam. Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia kiedy pójdzie spać i jak Filip to oceni. Minuty leciały, a później godziny. Mimo to nie chciało mi się spać. Im później się robiło, tym bardziej zbliżała się nasza rozmowa, a ta wiadomość mnie rozbudzała. Z jednej strony mogłam przez całą noc wpatrywać się w czekoladowe oczy Filipa, napawać się jego zapachem i kosztować jego ust, a z drugiej musiałam odbyć z nim poważną rozmowę, której okropnie się bałam. Jednak postanowiłam powiedzieć mu wszystko co czuje i co sobie przemyślałam.
Nagle zobaczyłam, że drzwi lekko się uchylają i pojawia się w nich, nie kto inny jak, Filip.
- Cześć. - wyszeptałam siadając po turecku.
- Hej. - również szepnął i usiadł obok mnie.
- Strasznie cię przepraszam Filip. - złapałam jego dłoń, w swoją. - To całe unikanie cię dzisiaj... To nie dlatego, że żałuje tego co się stało... Wręcz przeciwnie to było cudowne... - przegryzłam dolną wargę, lekko speszona, własnymi słowami. - Po prostu bałam się tej rozmowy. Bałam się, bo nie wiem co mamy teraz zrobić... Kocham cię. Uwierz mi, że bardzo cię kocham. Nie wiem, jak i kiedy się to stało, ale zakochałam się w tobie do szaleństwa i ogromnie się cieszę, że ty to odwzajemniasz... Ale jest też druga strona... - mój optymistyczny ton, nagle znikł.
- Chodzi ci o to co powiedzą ludzie? Laura...
- Nie. - przerwałam mu. - Może i to przejmowało mnie, zanim jeszcze wyznałeś mi swoje uczucia, ale teraz naprawdę nie obchodzi mnie to co powiedzą inni... A raczej wszyscy inni, oprócz mamy i Karola... Filip - jęknęłam i mocno się w niego wtuliłam, szukając pocieszenia w jego ramionach. - Nie możemy im tego zrobić. Tyle przeszli... Twój tata został zostawiony przez twoją mamę, dla jakiegoś faceta, z którym wyjechała do Anglii, moja mama żyła z pracoholikiem, który ma teraz nową rodzinę, a ona musiała wychować mnie praktyczni sama... Aż nareszcie poznali siebie. Nabrali nadziei na nowy, lepszy początek, na stworzenie rodziny i co? Nagle oznajmimy im, że ich dzieci się w sobie zakochały? - niespodziewanie wybuchłam płaczem, przez tą bezradność.
- Ci... - uciszył mnie, głaskając po głowie. Pod wpływem jego dotyku, zaczęłam się uspokajać. - Posłuchaj mnie. - delikatnie odsunął mnie od siebie tak, abym patrzyła mu prosto w oczy. - Zgadzam się z tobą, że to nie będzie dla nich łatwe, ale nie możemy myśleć tylko o nich Laura... Nasze szczęście też się liczy... Nie rezygnujmy z miłości.
- Nie zapłacę ich szczęściem, za nasze szczęście Filip... - po raz kolejny poczułam, jak łzy napływają mi do oczu.
- Wiem Laura, wiem... Ale nie jesteśmy rodzeństwem...
- Oni chcą abyśmy nim byli...
- Posłuchaj mnie Laura... Kocham cię. Jestem pewien, że jeszcze nigdy, w ciągu mojego osiemnastoletniego życia, nie kochałem nikogo, jak ciebie. Nie chcę z tego rezygnować. Gdybym wiedział, że to przejściowe zauroczenie, nie byłoby mnie teraz tu, u ciebie. Nie chciałbym wtedy niszczyć naszych przyjacielskich relacji, ani idei naszych rodziców, o stworzeniu rodziny. Ale ja wierzę w przeznaczenie. W to, że ludzie są sobie pisani. I jeżeli to właśnie ty jesteś pisana mi, a ja tobie, to nigdy nie przestaniemy się kochać i nigdy nie będziemy normalnym rodzeństwem. - mówił to wszystko z taką czułością, że aż serce mi miękło. -Proszę cię Laura... Mam dla ciebie propozycję, ty ja przemyślisz i dasz mi znać, zgoda? - przytaknęłam. - Nie mówmy im nic na razie... Nie wiemy co z tego wyniknie i bez sensu od razu informować ich o czymś takim. Nie mówię, jakbyśmy byli tylko przyjaciółmi, ale mamy zostać rodzeństwem. Jednak jestem pewien, że nie chcę rezygnować z szansy na prawdziwą miłość. Z każdym dniem kocham cię coraz bardziej i zwariuje jak zaraz mnie nie pocałujesz! - uśmiechnęłam się lekko, spoglądając tęsknie, na jego usta. - proszę cię - ścisnął moją dłoń - dajmy sobie szansę, zobaczmy co z tego wyniknie i jak uznamy, że to coś co warto kontynuować i że to najwyższa pora, porozmawiamy o tym z rodzicami. I nie musisz się obawiać o ich szczęście Laura. To będzie dla nich szok, ale zrozumieją. Może nie będą mieli takiej rodziny, jaką planowali, ale na pewno nie staną na drodze do naszego szczęścia, ani my nie staniemy na drodze do ich szczęścia. Proszę przemyśl to. -  pocałował mnie w policzek i wyswobodził dłoń z mojego uścisku, po czym wstał i ruszył ku wyjściu.
- Zaczekaj. - powiedziałam półszeptem i zerwałam się na nogi, po czym dosłownie rzuciłam się Filipowi na szyję. - Już to przemyślałam. Masz rację, zgadzam się ! Spróbujemy.
MÓJ CHŁOPAK stał chwilę w milczeniu i przypatrywał mi się uważnie, zastanawiając się pewnie, czy dobrze się czuję. Cóż nie dziwię mu się. Jeszcze chwile temu byłam całkowicie niepewna tego, co mam zrobić, a teraz pełna radości oświadczałam mu, że z nim będę. Filip wyrwawszy się z szoku, chwycił mnie w pasie, podniósł i zaczął się obracać wokół własnej osi, a ja zapominając, że obok wszyscy już śpią, zaczęłam się śmiać.
- Ciiii - uciszył mnie, również się śmiejąc, i postawił z powrotem na podłogę. - Bardzo się cieszę. Nie pożałujesz, obiecuję. - szepnął prosto w moje usta.
- Wiem. - pochylił się i zrobił coś, czego pragnęłam od samego rana, pocałował mnie z taką delikatnością jak wczoraj. Jednak teraz nie miałam już żadnych obaw, ani wyrzutów. Nic w mojej głowie nie podpowiadało mi, ze robię źle. Nie całowałam swojego brata, całowałam swojego chłopaka.
- Która godzina? - zapytał, kiedy się od siebie oderwaliśmy. Wskazałam na wiszący na przeciwko mnie zegar, a on się odwrócił. - Już druga. - westchnął. - Chyba będę się zbierał. Oboje musimy się wyspać.
- Racja, chociaż nie wiem czy usnę. - przyznałam i przegryzłam dolną wargę. Filip tylko się uśmiechnął i po raz kolejny mnie pocałował.
- Chyba znalazłem sobie nowe ulubione zajęcie. - zaśmiał się, po cichu.
- Ja chyba też. - wtórowałam mu.
- Pierwszy dzień związku, a my już mamy wspólne hobby. - zażartował.
- Nie zapominaj o tańcu - przypomniałam i złapałam jego dłoń, po czym pociągnęłam go za sobą. Położyłam się na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie. - Posiedź ze mną jeszcze chwilkę. - zrobiłam maślane oczka.
- Niech ci będzie. - zwinnym susem przeskoczył na drugą stronę i objął mnie ramieniem, więc ja ułożyłam głowę na jego torsie.
- Więc teraz będziemy się ukrywać...- westchnęłam.
- Przez jakiś czas - pogładził kciukiem, moje odkryte ramię.
- Ciekawe czy uda mi się zachowywać przy tobie jakby nigdy nic, w obecności mamy, Karola, Moniki i Leny.
- W sumie to... O Lenę nie musisz się martwić...
- Jak to? - podniosłam się na łokciu i spojrzałam na niego.
- Słuchaj... - zmienił pozycję na siedzącą. - Pamiętasz jak byliśmy zwiedzać starówkę? Powiedziałem wtedy coś o Pablo i byłaś strasznie wściekła. - zamilkł na chwile, uważnie mi się przypatrując.
- Do sedna.
- Rozmawiałem wtedy z Heleną i w sumie... powiedziałem jej, że to wszystko dlatego, ze cholernie mi się podobasz.
- LENA WIE O TYM OD SAMEGO POCZĄTKU? - no nie powiem, tą informacją bardzo mnie zdziwił.
- Tak mówiłem jej wszystko.
- To dlatego nie wypytywała czemu rano tak znikłam.
- Oboje zorientowaliśmy się czemu. - zaśmiał się.
- Poczekaj... - powiedziałam, bo właśnie zdałam sobie z czegoś sprawę. - Podobałam ci się już wtedy?
- Tak. - uśmiechnął się i ujął moją twarz w dłonie. - Laura spodobałaś mi się w momencie, kiedy tak niezdarnie upadłaś na podłogę, potykając się o moje walizki. - zasznurował usta, aby powstrzymać się od wybuchu śmiechu, za co oberwał z poduszki.
- U mnie wie tylko Marcela. - przyznałam. - Ale się ucieszy, jak jej o tym powiem. Od samego początku nam kibicuje.
- U mnie Lena i Antek.
-Czy Helena nie była zła, że nic jej o tobie nie mówiłam? W sensie, że nie zwierzyłam jej się z moich uczuć. - spuściłam spojrzenie w dół, zawstydzona.
- Nie martw się. Nie jest ani trochę zła, rozumie, że mogłaś bać się jej reakcji na wieść, że zakochałaś się w jej bracie, tym bardziej, ze wy już jesteście jak siostry.
- To prawda. - uśmiechnęłam się na myśl o tym.
- Jesteś zmęczona. - słusznie zauważył.
- Aż tak widać?
- Tak. Kładź się już, dobranoc. - położył się i rozłożył ramiona tak, abym mogła się w niego wtulić.
- Nie idziesz do siebie? - spytałam, ziewając i kładąc się.
- Poczekam aż zaśniesz. - ucałował moje czoło.
- Kocham Cię. - szepnęłam.
- Ja Ciebie też kocham.

Chwilę później spałam już wtulona w mocno obejmujących mnie ramionach swojego chłopaka.















Witajcie z rozdziałem 15! <3
Wybaczcie, ze jest tak ciut (dobra bardzo) krótki. Jednak stwierdziłam, ze dalsze wydarzenia opisze w następnym (dłuższym) rozdziale.
No to chyba każdemu zwrot akcji się spodobał :D A bynajmniej mam taką nadzieję... Chyba, że są tu jacyś fani Laury i Pablo ? :O
Mówcie co myślicie i do następnego !!! <3

LAURA LAUREN <3

poniedziałek, 2 stycznia 2017

14. Plan ucieczki

Weekend w Polsce minął mi zadziwiająco szybko. W piątek tak jak planowałam byłam na zakupach z mamą i babcią, po czym poszłam na noc do Marceli, a w Sobotę spotkałam się z Pablo. W Niedzielę byłam jeszcze chwile u przyjaciółki, po południ razem z mamą pojechałyśmy na lotnisko. W Madrycie byłyśmy dopiero około 23:00.
- Nie widziałaś się z ojcem prawda? - rodzicielka spytała mnie głosem, pełnym niepewności.
- Nie. - odparłam krótko. - Chyba nawet nie wie, że byłam w Polsce, długo z nim nie rozmawiałam. - dodałam. Była to prawda. Nie rozmawiałam z tatą od dość dawna... Kiedy byłam mała nasze kontakty było w miarę dobre, ale z biegiem czasu zaczęły się pogarszać. Nie czułam potrzeby widywania się z nim... Zapewne zobaczymy się w święta, to mi wystarczy.
Mama już nic nie odpowiedziała, bo w połowie drogi do wyjścia z lotniska spotkałyśmy Karola, który odebrał od nas torby.
Wchodząc do auta nie mogłam opanować kołatania serca. Nerwowo spoglądałam na zegarek. Była 23:12. Tak bardzo chciałabym jeszcze dziś zobaczyć się z Filipem. Nie widziałam go od Czwartku, ale strasznie się stęskniłam. Świadomość tego. że mam czekać do rana była okropna.
Droga do domu trwała jakby wieczność, choć zajęła tylko 30 minut. Gdy Karol przekręcił klucz w drzwiach od razu wparowałam na korytarz, zabrałam od niego swoją torbę i pobiegłam na górę, mówiąc, iż jestem zmęczona. Rzuciłam ją przez otwarte drzwi na łóżko w mojej sypialni i podeszłam do drzwi, prowadzących do pokoju Filipa. Nie chcąc aby ktoś usłyszał, delikatnie je uchyliłam. Tak jak myślałam jeszcze nie spał, siedział przy swoim biurku i przeglądał coś w internecie, jednak kiedy mnie zobaczył od razu wstał i podszedł do mnie, po czym mocno do siebie przytulił.
- Tęskniłem. - wyszeptał. Byłam zdziwiona tą nagłą wylewnością uczuć z jego strony, ale i zadowolona. Przycisnęłam go jeszcze mocniej, napawając się jego zapachem.
- Ja też. - przyznałam i oparłam głowę o jego ramię.
- Posłuchaj. - nagle się ode mnie odsunął i zaczął nerwowo chodzić po pokoju. - Jak było w Polsce? - spytał siadając na łóżko.
Wiedziałam, że nie o to mu chodziło, że w ostatniej chwili zmienił zdanie i powiedział coś zupełnie innego od tego co zamierzał, lecz nie chciałam dać po sobie poznać, iż zdaje sobie z tego sprawę, więc po prostu usiadłam obok.
- Dobrze. - odpowiedziałam uśmiechając się najpiękniej jak potrafiłam, aby go ośmielić.
- Rozmawiałaś z Pablo? - spytał lekko drżącym głosem.
- Tak. -  odpowiedziałam przyglądając się mu uważnie. Widziałam go dobrze, kiedy jego twarz oświetlało światło z laptopa, ale kiedy ten wygasł, było zupełnie ciemno.
- Wróciliście do siebie? - nie widziałam go, ale wiedziałam, że zaciska szczękę.
- Nie. - zamrugałam kilka razy, próbując przyzwyczaić oczy do ciemności. - Miałeś rację... Nie kocha mnie. A ja nie kocham go. - uśmiechnęłam się delikatnie. choć wiedziałam, że nie ma szans aby to dostrzegł. - Uczucie prysło. To też dzięki tobie, bo... - w sumie nie wiedziałam co mam teraz powiedzieć, ale dalsza wypowiedź i tak nie była konieczna. Filip przerwał mi, przyciskając swoje wargi do moich. Poczułam, jak po mojej twarzy przepływa fala gorąca, a serce zaczyna bić o wiele szybciej niż zazwyczaj. Kiedy odsunął się o de mnie już w miarę dobrze go widziałam. Był na tyle blisko, abym mogła dostrzec zmieszanie na jego twarzy. Pocałował mnie... Zanim zdążył wstać i zacząć się tłumaczyć (bo po wyrazie jego twarzy, mogłam wnioskować, że zaraz to zrobi) objęłam dłońmi jego twarz i tym razem to ja złączyłam nasze usta w długim i słodkim pocałunku. W tym momencie nie liczyło się to co wiedziałam - że jest moim prawie bratem, że rodzice nam nie darują i że ludzie będą na nas krzywo patrzeć. Liczyło się tylko to, że moje usta są idealnie dopasowane do jego ust, że jego poliki idealnie pasują do moich dłoni, a nasze serca idealnie pasują do siebie nawzajem. I choć mój rozum próbował podpowiadać mi, że to nie ma sensu, i że tak nie może być, to i tak w ułamku sekundy zagłuszało go serce, które dudniło jak szalone.
 W życiu wiele razy całowałam się z Pablo, ale wszystkie te pocałunki razem wzięte nie mogły równać się z tym. Czułam się tak błogo, że miałam wrażenie, że śnię. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, iż tak naprawdę nie byłam śmiertelnie zakochana w Pablo. To co czułam do niego tylko minimalnie przypominało to, co czuje teraz.
- Laura... - Filip szepnął, kiedy odsunął się ode mnie. - Już pewnie wiesz, ale i tak chcę ci to powiedzieć, od bardzo dawna... Kocham cię. - na te dwa piękne słowa ścisnęło mnie w sercu. Moje ręce oplotły jego szyję.
- Ja też cię kocham. - szepnęłam prosto w jego usta i mocno się w niego wtuliłam.

Odskoczyłam od Filipa najszybciej jak umiałam i stanęłam na środku pokoju, kiedy usłyszałam kroki na schodach.
- Spokojnie. - powiedział szeptem i po cichu podszedł do mnie. Przyłożył sobie palec do ust i spojrzał na drzwi. Staliśmy tak kilkanaście, a może kilkadziesiąt, sekund zanim spojrzał ponownie na mnie. - Poszli do siebie.
- Na pewno jeszcze nie śpią. - odpowiedziałam również szepcząc. - Nie chce by nas usłyszeli.
- Musimy porozmawiać. - nalegał.
- Tak wiem. Jutro, proszę.
Zapadła chwila ciszy, którą przerwało jego westchnięcie.
- Niech będzie. - odparł, poddając się.
- Dziękuję. - kąciki moich ust powędrowały ku górze. Musnęłam jego policzek, ale kiedy tylko odsunęłam usta od jego skóry, on złożył na nich delikatny pocałunek.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - zaśmiałam się, po czym na paluszkach opuściłam jego sypialnię, udając się do własnej.
Szybko przebrałam się w pidżamę i wskoczyłam pod kołderkę. Bardzo, bardzo długo przewracałam się z boku na plecy i z pleców na drugi bok, nie mogąc zasnąć i poukładać sobie myśli. Z jednej strony jak mnie pocałował to wszystko inne przestało mieć znaczenie, z drugiej jak usłyszałam jak mama i Karol wchodzą na górę, zdałam sobie sprawę z jednej bardzo ważnej rzeczy... Będziemy musieli się ukrywać... Nasz związek może zepsuć związek naszych rodziców... Przecież oni nie będą wstanie zaakceptować tego, że ich dzieci są razem... Przecież oni planują ślub, planują stworzyć z nami rodzinę! Szczęśliwą, normalną rodzinę! Tak... Marcela ma trochę racji, że nie powinnam patrzeć tylko na innych, ale też na siebie i swoje szczęście, ale przecież nie mogę być taka samolubna.
Jeszcze bardzo długo nie mogłam zasnąć. Te wszystkie męczące myśli nie dawały spokoju i mieszały w mojej głowię, aż w końcu mnie rozbolała. Odpuściły dopiero o drugiej nad ranem, więc w końcu mogłam zasnąć.
Niestety. Spokojem snu nie cieszyłam się zbyt długo, bo znienawidzone przez każdego urządzenie - budzik - postanowiło obudzić mnie już o 06:00 rano. Z początku chciałam wziąć, wyrzucić przez okno i spać dalej, ale przypomniałam sobie o wydarzeniach zeszłej nocy i szybko zerwałam się z łóżka i zaczęłam grzebać w szafie, w celu poszukania ubrań. Prędko wyjęłam z niej ciemne jeansy i białą koszulkę z czarnym napisem, po czym wyszłam z pokoju. Zauważyłam jednak, że drzwi od łazienki powoli się otwierają. Serce mi stanęło. Okropnie bałam się, że to Filip, a ja nie byłam gotowa na konfrontację z nim. Miałam zamiar szybko się wyszykować i zwiać do szkoły, zanim na siebie wpadniemy.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam, że w drzwiach stoi Helena.
- Laura! - uśmiechnęła się na mój widok i rzuciła mi się na szyję. - Dlaczego wczoraj nie przyszłaś się przywitać? U Filipa byłaś. - odsunęła się o de mnie, próbując udawać obrażoną.
- Skąd o tym wiesz?
- No Filip mi powiedział.
- Kiedy? - przełknęłam ślinę.
- Przed chwilą?
- Aha - wymamrotałam... - To on już nie śpi?
- Nie. Wrobiłam go w przygotowanie nam jakiś dobrych kanapek. - wyszczerzyła zęby, w triumfalnym uśmiechu.
- Super. - udałam zadowoloną. - Wiesz... Nie chciałam cię budzić, a wiedziałam, że Filip jeszcze nie śpi, więc się przywitałam.
- Dobra, dobra, - zaśmiała się wywracając oczami. - Leć się szykować, a ja idę mu pomóc.
Dziewczyna pomknęła na dół, a ja wparowałam do łazienki, obmyślając już plan genialnej ucieczki. Po wzięciu prysznica, umyciu zębów, ubraniu się, uczesaniu i nałożeniu makijażu, najciszej jak umiałam wyszłam z łazienki i zaszłam do pokoju, aby spakować się i wziąć torbę.
Po schodach schodziłam jak jakiś ninja, ale poskutkowało, bo nikt mnie nie słyszał. Na moje szczęście drzwi od kuchni były zamknięte, więc miałam ułatwioną sprawę.
Jasne... Miałam wielką ochotę wparować tam , zostać z Filipem sam na sam i pozwolić aby jego pocałunki wyeliminowały wszystkie złe myśli, tak jak w nocy, ale tym razem głos rozsądku był silniejszy i zanim się obejrzałam miałam już na sobie jesienną kurtkę i buty.
Do rozpoczęcia lekcji miałam dobrą godzinę, także skoczyłam jeszcze do sklepu kupić sobie coś na śniadanie, bo mój żołądek domagał się jedzenia. W pobliskim supermarkecie kupiłam drożdżówkę i jakiegoś batonika, oraz wodę.
Dzień był dość chłodny, dlatego nie łaziłam po mieście, leczu udałam się prosto do szkoły. Poszłam sobie do biblioteki i powtarzałam materiał z matematyki. Bardziej próbowałam powtarzać, bo niezbyt mogłam się skupić. Moje myśli cały czas krążyły wokół Filipa i naszych pocałunków. Na myśl o nich robiło mi się cieplej na sercu, ale później znowu ogarniała mnie panika spowodowana moimi wyobrażeniami  reakcji mamy i Karola.
Główkowanie nad tym wszystkim przerwał mi dopiero Jacek, który nie wiadomo skąd się pojawił i usiadł obok mnie,
- Co robisz tak szybko w szkole? - spytał niby jak normalny kolega, ale oczywiście po chwili musiał dodać : - myślałem, że takie śliczne dziewczyny wykorzystują maksymalną ilość czasu na sen, by wyglądać tak szałowo. No cóż... Tobie najwyraźniej nawet to nie jest potrzebne. - uśmiechnął się zalotnie, a bynajmniej tak mu się wydawało.
- Daruj sobie Jacek. - odparłam naburmuszona, starając się go spławić.
- Dlaczego jesteś niemiła? - położył rękę na oparciu mojego krzesła.
Spojrzałam na niego spode łba i ją zrzuciłam.
Ten człowiek nie daje mi spokoju odkąd się tu pojawiłam. Podrywa mnie i zaczepia przy każdej możliwej okazji, myśląc chyba, że w końcu ulegnę.  Z każdym dniem irytuje mnie coraz bardziej, uczepił się i nie chce odpuścić - tak jak mówiła Helena. Weszłam z nią nawet w zakład, kiedy sobie odpuści, ale przegrałam go 2 tygodnie temu. Naprawdę sądziłam, że jak będę wyraźnie okazywać, że NIE jestem zainteresowana to sobie daruje.
- Ty sobie stąd pójdziesz, czy ja mam to zrobić? - powiedziałam stanowczo, wpatrując się w niego WŚCIEKŁYM SPOJRZENIEM.
- Dobra, dobra mała wyluzuj troszkę. - podniósł ręce w geście obronnym. - Kiedy w końcu wyskoczymy do tego kina? - Puścił mi oczko. Pewny siebie palant.
- Eh poczekaj... - westchnęłam i zaczęłam udawać, że liczę coś w myślach. - Według mojego kalendarza najbardziej pasuje mi... NIGDY !  A tobie pasuje? - uśmiechnęłam się ironicznie i wstałam od stolika, po czym wyszłam na korytarz.
Nagle poczułam jak ktoś stuka mnie palcem w ramię, więc zdenerwowana wycedziłam:
- Czy ty naprawdę nie możesz zrozumieć tego, że masz się o de mnie odwalić? - odwróciłam się napięcie i zobaczyłam przed sobą, zdezorientowaną Helenę. - O rany, wybacz Lena. - zdziwiona, przyłożyłam ręce do ust. - Byłam pewna, że to Jacek. Znowu mnie zaczepia. - wskazałam głową na bibliotekę.
- W porządku. - roześmiała się. - Jeśli chcesz to ja mogę sobie z nim porozmawiać.
- Nie trzeba- machnęłam ręką. - Po prostu mnie irytuje.
- Jak wolisz. - wzruszyła ramionami. - Idziesz ze mną poszukać Korneli?
Zdziwiłam się, że o nic nie wypytuje. Byłam pewna, że zasypie mnie pytaniami dlaczego wyszłam tak szybko, nic nie mówiąc i nie czekając za nią.
- Tak. - odpowiedziałam, ciesząc się z jednej strony, że o nic nie pyta.

Minęły nam 3 lekcje, a Helena nadal nie poruszała tematu mojego cichego wyjścia z domu. Kiedy zaczęła opowiadać o jakiejś wyprzedaży to nie wytrzymałam.
- Dlaczego nie wypytujesz mnie o to, że tak nagle wyszłam, nie schodząc na śniadanie?
- To źle? - wzruszyła ramionami.
- No nie... Ale trochę dziwne.
- Dobrze... Więc dlaczego tak nagle zniknęłaś?
W tym momencie miałam ochotę pacnąć się w głowę, za moje logiczne myślenie. Sama się wkopałam.
- Ja... - zaczęłam, próbując wymyślić coś na poczekaniu. - Chciałam powtórzyć sobie materiał z matematyki, bo ominęły mnie dwa dni, a wiesz jak to jest z matmą... Nie ma cię na jednej lekcji i już nie ogarniasz. - zaśmiałam się nerwowo... Brawo Laura. Takiej ściemy to by dziecko nie kupiło.
- Okej, więc w porządku. - uśmiechnęła się, a ja spojrzałam na nią jak na wariatkę. - No co?
- Nie nic... - powiedziałam, aby znowu się nie wkopać... Jednak to było bardzo dziwne. Nie wierze, żeby Lena uwierzyła w te brednie.
- No więc mówię ci musimy wybrać się na tą wyprzedaż. Jest do końca tygodnia. -50%! Mają tam serio ekstra rzeczy.
- Dziś! - wykrzyknęłam. - Chodźmy zaraz po szkole,a  obiad zjemy na mieście. - zaproponowałam pełna nadziei, że się zgodzi.
- Czemu akurat dziś?
- Bo... Długo nie wychodziłyśmy gdzieś razem? - uśmiechnęłam się promiennie, mając nadzieję, że się zgodzi.
- No niech ci będzie. - zaśmiała się.
Oczywiście nie powiem jej prawdziwego powodu, dla którego chcę iść właśnie DZISIAJ. Może kiedyś jej powiem, jaką przysługę mi wyrządza.
- Okej, tylko zajdziemy jeszcze do domu po kasę, okej?
Szybko przemyślałam sobie, czy jest szansa, że natknę się na Filipa, ale z tego co pamiętam to kończy dziś dwie godziny później niż my. Nie. Ja wcale nie znam jego planu na pamięć...
Kiedy wszystkie lekcje tego dnia dobiegły już końca, udałyśmy się z Leną do domu. Ona szybo wzięła pieniądze i ruszyłyśmy na podbój galerii.
Spędziłyśmy tam dość sporą ilość czasu. Lena kupiła sobie dwie bluzki, bluz,e, spodnie i sukienkę, a ja zaopatrzyłam się w nowe kosmetyki, parę butów, i dwie bluzy oraz bluzki z długim rękawem - moja garderoba nie była raczej dostosowana do panującej tu pogody, więc musiałam zadbać, aby to się trochę zmieniło.
Po całym szal zakupowym poszłyśmy na obiado - kolację i mały deser.
Do domu dotarłyśmy około 19:00.
Lena oczywiście ku mojemu niezadowoleniu, wrzasnęła na całe gardło, że wróciłyśmy, a wtedy na korytarzu pojawił się Filip.
- Hej. - przywitał się z nami.
- Heeeeej - odpowiedziałam, starając się wymyślić jakiś plan ucieczki nr. 2. Wiedziałam, że nie powie nic przy Helenie, lecz ona w mgnieniu oka pomknęła na górę, zostawiając nas, tym samym, we DWOJE!
- Zdaje się, że mieliśmy porozmawiać. - uśmiechnął się, zabierając o de mnie wszystkie torby.
- Yyyyy wiesz co.... bo ja ten no... MUSZĘ DO TOALETY! - palnęłam i pobiegłam na schody niczym błyskawica. No, gdybym tak szybko biegała, nie tylko pod presją, miałabym szansę na 6 z wfu. Oczywiście zamiast do łazienki wparowałam do swojego pokoju, zatrzasnęłam drzwi i opierając się o nie, usiadłam na podłogę.
- Co ty robisz? - powiedziałam sama do siebie i klepnęłam się w czoło.
Westchnęłam głęboko i wstałam. Nie wiedziałam co mam robić, bałam się rozmawiać z nim, bo wciąż nie wiedziałam co powiedzieć... Pragnęłam być z nim z całego serca, ale wiedziałam, że nie mogę zrobić tego mamie...
Myślałam, że w pokoju będę bezpieczna, ale po kilku minutach bezczynnego łażenia w tę i z powrotem, usłyszałam jak ktoś puka do drzwi.
-  Laura to ja Filip, mogę wejść?
Znowu spanikowałam. Rozejrzałam się szybko wokoło i zaczęłam żałować, że nie jestem na parterze i nie mogę zwiać przez okno. Najbardziej chciałam stać się teraz niewidzialną, ale ponieważ to było niemożliwe, to nie wiele myśląc wlazłam do szafy. Tak... wlazłam do szafy i to w ostatniej chwili, bo usłyszałam jak chłopak otwiera drzwi i wchodzi do pokoju.
- Laura? - spytał zdziwiony, choć przecież widział, że mnie nie ma.
Wstrzymywałam oddech, dopóki nie wyszedł. Poczekałam jeszcze chwilę i po cichu wyszłam ze swojej kryjówki. Spojrzałam na nią i zaczęłam się zastanawiać czy jestem w 100% normalnym człowiekiem.
Siedziałam w swoim pokoju ze dwie godziny, aż okropnie zachciało mi się pić. Po cichu wyszłam z pokoju, i tak jak rano, zakradłam się na dół. Gdy weszłam do kuchni, zobaczyłam, że przy stole siedzi Filip. Skarciłam się w myślach, że nie sprawdziłam tego wcześniej, przez uchylone drzwi, czy coś. Jednak nie było już odwrotu, więc udając, że nic się nie stało, nalałam sobie soku, lecz wiedziałam, że chłopak cały czas na mnie patrzy. Nikogo nie było, dlatego zdziwiłam się, że nic nie mówi. Odwróciłam się w jego stronę, a nasze spojrzenia się spotkały.
Miałam idealną szansę, żeby uciec. Nic nie mówił, więc mogłam po prostu wyjść i zaszyć się w pokoju do rana. Jednak nie mogłam znieść jego przygaszonego wyrazu twarzy i smutnego spojrzenia.
- Wszystko gra? - spytałam drżącym głosem.
- Nie. - odpowiedział nieco oschle. - Przepraszam... Po prostu cały dzień mnie unikasz... Nie zeszłaś na śniadanie, bo wiedziałaś, że mnie spotkasz... Kiedy wróciłaś z zakupów uciekłaś na górę, choć wiedziałaś, że chce porozmawiać. No i na koniec ukrywasz się przede mną. Laura jeśli to z wczoraj ci nie odpowiada, bądź nie czujesz tego co ja...
- Przecież już ci powiedziałam co czuje. - przerwałam mu.
- Więc czemu to wszystko?
W tym momencie do kuchni weszła moja mama. Kolejna szansa na to, aby się odwrócić i wyjść, bo przecież nie możemy rozmawiać o tym przy niej... Więc to właśnie zrobiłam... Wyszłam. Widziałam jak patrzy za mną i wiedziałam, ze w jego oczach kryje się smutek i rozżalenie. Nie mogłabym po prostu unikać go ze świadomością, że sprawiam mu przykrość... Zresztą i tak nie miałam ochoty go unikać... Potrzebowałam go i tęskniłam za nim. Dlatego, kiedy byłam już w swoim pokoju, wyjęłam telefon i napisałam do niego sms'a.
"Przyjdź do mnie do pokoju, kiedy wszyscy zasną. Nie ważne o której, ja będę czekać"
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
"Będę" 
Odłożyłam telefon na łóżko i poszłam do łazienki, aby przygotować się do snu. Wiedziałam, że to nie będzie łatwa rozmowa, ale wiedziałam, że musimy ją odbyć. Kiedy wróciłam usiadłam na łóżku i odpaliłam laptopa, czekając, aż przyjdzie Filip.





Witam wszystkich wyjątkowo w poniedziałek, a nie w Niedzielę !! Mam nadzieje, że tak jak pisała LENKA w komentarzu, jeden dzień wielkiej różnicy nie zrobił i że nikt się nie gniewa :) Jak obiecałam rozdział jest dłuższy niż zazwyczaj. Mam nadzieje, że wam się podoba :D Koniecznie piszcie co o nim myślicie :D

LAURA LAUREN  <3

niedziela, 1 stycznia 2017

Uwaga!

Chciałabym wam powiedzieć, że niestety ale nie wyrobiłam się z rozdziałem na dzisiaj. Znaczy mam pewną część, ale obiecałam, ze będzie dłuższy niż poprzednie a nie krótszy. Dlatego liczę na to, że zrozumiecie, iż rozdział 14 pojawi się nie dziś a jutro <3

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ŻYCZĘ WSZYSTKIM! Szczęścia, zdrowia, miłości  i wytrwania w swoich postanowieniach ;)



LAURA LAUREN <3