niedziela, 26 lutego 2017

Cześć, cześć!

Witam wszystkich!


Chciałam tylko powiedzieć, że rozdział się pisze, i nie pojawi się dziś, ale jutro ;)
Życzę miłego wieczoru <3

LAURA LAUREN

niedziela, 19 lutego 2017

20 Dziadkowie

Czułam jak serce bije w szybszym tempie, niż normalnie. Myślałam, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Miałam wrażenie, że mój ciężki oddech słychać na drugim końcu pokoju.
- Laura wszystko gra? - mama musiała zauważyć moje zdenerwowanie, bo patrzyła na mnie z niepokojem. Chciałam z siebie coś wydusić, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zupełnie jakby odebrano mi mowę. Stałam tylko i patrzyłam w jeden punkt, próbując się uspokoić. Tak bardzo się bałam tego co zaraz się stanie, że chciałam stać się niewidzialna i uciec, zanim Monika zdąży powiedzieć jedno słowo.
- Laura jest tak zdenerwowana, bo dostała jedynkę z polskiego. - kiedy usłyszałam głos dziewczyny, przeszły mnie dreszcze, ale kiedy uświadomiłam sobie co powiedziała, poczułam ulgę. Spojrzałam na nią zdziwiona, a ona tylko posłała mi znaczące spojrzenie.
- Oj dziecko - mama roześmiała się - jedna jedynka to nic złego, nie musisz być taka przerażona.
- Bo ja... - zająknęłam się niepewna - zawsze byłam dobrą uczennicą, ale materiał mnie trochę przerósł. To był ważny sprawdzian, a ja nie przygotowałam się odpowiednio. - wymyśliłam, podtrzymując kłamstwo.
- Spokojnie - tym razem głos zabrał Karol. - Jedna jedynka to nie koniec świata, tym bardziej, że język polski to dla ciebie nowość.
- Poprawie to - wymusiłam uśmiech, choć w głębi duszy dalej byłam przerażona. Bałam się, że Monika zaraz przejdzie do rzeczy.
- Zaraz jedziemy do miasta i przywieziemy wam pizze. Tak na pocieszenie co ty na to?
- Super pomysł, jestem mega głodna.
- No to super.
Kiedy wyszli, kamień spadł mi z serca.
- Co ty kombinujesz? - Filip od razu zaatakował siostrę.
- Nie ma za co. - prychnęła. - Po prostu postępuje właściwie. Uważam, że to między wami jest dziwne i prędzej czy później wyjdzie na jaw, ale to wasza sprawa. A ty jesteś moim bratem. Nie wydam cię... - ominęła nas i skierowała się w stronę wyjścia.
- ZACZEKAJ. - Filip złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie, przytulając. - Dziękuje siostrzyczko. To dla mnie bardzo ważne.
- Wiem. Dlatego będę cicho. Nie musisz się martwić. Nie jestem taka zła, jak ci się wydaje, co? - patrzyła na niego wzrokiem pełnym wyrzutu.
Aż coś zakuło mnie w sercu. W jednej chwili zrozumiałam jak trudny był dla niej mój przyjazd tutaj i zaprzyjaźnienie się z jej rodzeństwem. Zrozumiałam jak są dla siebie ważni i jak bardzo czuła się odtrącona, a swoim zachowaniem próbowała udawać, że jest inaczej i że nic ją nie rusza. Była oschła i wredna, bo tak naprawdę była zwyczajnie smutna i zazdrosna.
- Pójdę opowiedzieć wszystko Lenie. - wymyśliłam powód, aby zostawić tę dwójkę samą. - Musicie porozmawiać. - posłałam Filipowi znaczące spojrzenie, a potem zwróciłam się do Moniki. - Choć wiem, że nie robisz tego ze względu na mnie, tylko na Filipa, to bardzo ci dziękuje. - Uśmiechnęłam się naprawdę szczerze, po czym wyminęłam ich i poszłam na górę, by zajrzeć do Heleny.


- Lena czuję się już dużo lepiej. Lekarz mówił, że jak poleży do piątku w łóżku, to raczej będzie mogła jechać na tę wieś. - Oznajmiłam Filipowi, zamykając drzwi od jego pokoju, po czym położyłam się na łóżku, obok niego.
- To super - obrócił się na bok i oparł łokciem o materac. - Zapytałem Monikę czy nie ma ochoty pojechać z nami.
- Zgodziła się?
- O dziwo tak. - uśmiechnął się, promieniująco.
- Ciesze się. Nie chce abyście kłócili się z mojej winy.
- Wiem Laura. - odgarnął kosmyki  włosów z mojego policzka i musnął go, delikatnie. - Ale to nie jest twoja wina.
-  Niby nie. - westchnęłam - Mimo to mam poczucie winy.
- Jesteś zbyt dobra - zaśmiał się uroczo.
- Dlaczego? - spytałam zaintrygowana i również przekręciłam się na bok.
- Po prostu. Masz cudowny charakter i jesteś bardzo wrażliwa.
- Czasem mam wrażenie, że ta wrażliwość to moja największa wada.
- Wrażliwość nigdy nie jest wadą. To piękna cecha, której brakuje niejednej osobie.
- Jakiś ty inteligenty. - parsknął śmiechem. - Wyjaśniliście sobie wszystko?
- Po części. Chyba zaczęła się przełamywać, wraca moja Monika sprzed wyjazdu matki.
- Cudownie to słyszeć.
- Mam nadzieje, że się ułoży.
- Na pewno - podniosłam się delikatnie, aby go pocałować. Ten pocałunek był krótki i szybki, ale był przepełniony naszą miłością. Zwykłe muśnięcie jego ust, wystarczy, aby moje serce oszalało.

W pewnym momencie drzwi od pokoju się otworzyły, a ja odskoczyłam od Filipa, niczym poparzona i zerwałam się na równe nogi.
- Spokojnie to tylko ja. - Monika nie kryła rozbawiona. - Nie chcę wam przeszkadzać, ale  mam pytanie.
- No mów. - Filip również wstał.
- Skoro wy jedziecie do dziadków we dwoje, Lena bierze Antka, to czy ja też mogę zabrać Dominika?
- Dominik to twój chłopak prawda?
- Tak, on. Myślałam, że może to dobra okazja żebyście się lepiej poznali.
- Jasne, to świetny pomysł, ale nie mów rodzicom. O tym, że jedzie Antek też nie wiedzą. Lepiej żeby myśleli, ze to wyjazd rodzeństwa. Musimy być ostrożni
- Tak jak dziś ? - spytała z ironią.
- Bardzo śmieszne.
- Może nie powinnam tak wypytywać, ale właściwie to kiedy zamierzacie im o tym powiedzieć?
- Niedługo.
- Okej nie pytam. - ku mojemu zdziwieniu posłała nam perskie oko i zadowolona wyszła z pokoju.
- Na czym stanęło? - Filip przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował.



Musieliśmy jechać na dwoma autami, ponieważ w jednym zmieściłoby się tylko 5 osób, a nas była szóstka, dlatego Filip, Monika, Dominik i ja pojechaliśmy samochodem mojego chłopaka ,a  Antek z Heleną, jego.
Po południu na Warszawskich ulicach był prawdziwy tłok, ale mimo to podróż upłynęła wesoło - ku mojemu zdziwieniu. Dominik okazał się przyjaznym chłopakiem, a i Monika czasem żartowała, choć nadal trzymała pewien dystans do mnie. Dziewczyna poinformowała oczywiście swojego lubego, że jej brat i ja jesteśmy ukrywającą się parą, ale nie przyjął tego z wielkim zaskoczeniem. Traktował nas normalnie i ani przez chwilę nie dało się odczuć, że patrzy na nas, jak na głupków. Sam nawet powiedział, że nie jesteśmy spokrewnieni, a nasza historia miłosna, jest niczym z filmu, ale to nie czyni jej złej, lub nienormalnej. Cóż... Chciałabym, aby takie podejście mieli do tego wszyscy ludzie, a szczególnie mama i Karol.

Na miejsce dojechaliśmy po około trzech godzinach stania w korkach. Pewnie byłoby jeszcze dłużej, gdyby Filip nie starał się jechać drogami na skróty.
Wychodząc z auta byłam troszkę poddenerwowana. Miałam w końcu poznać dziadków mojego chłopaka i chciałam wypaść dobrze.
Weszliśmy na ganek, po czym Helena otworzyła drzwi do dużego domu swoich dziadków.
- No jesteście na reszcie!- Moim oczom ukazała się przyjaźnie uśmiechnięta kobieta i od razu rzuciła się w ramiona Filipowi, Monice, Helenie i na końcu Antkowi. Wyglądała naprawdę przyjaźnie, aż cały stres ze mnie spłynął. Była kobietą troszkę przy sobie, z posiwiałymi włosami i kilkoma zmarszczkami, które tylko nadawały jej jeszcze bardziej przyjaznego i typowo babcinego wyglądu.
- A to musi być narzeczony mojej wnuczki. - porwała Dominika w swoje ramiona. - Miło cię poznać moje dziecko. - No i ta śliczna panienka. -  zwróciła się do mnie i ucałowała w oba policzki. - Siostro-dziewczyna mojego wnuka. - zaśmiała się. - Nie dziwie ci się Filip, że się zakochałeś w takiej ślicznej dziewczynie.
- Dziękuje bardzo. - również się zaśmiałam, tak jak wszyscy. Radość tej kobiety udzielała się każdemu, a jej śmiech był po prostu zaraźliwy.
- Chodźcie dziadek czeka w salonie - wskazała na drzwi na przeciwko.
Pan Kozłowski wyglądał równie przyjaźnie jak jego żona. Jak nas zobaczył to wstał i podszedł bliżej nas.
- Witamy w naszych skromnych progach - skłonił się nisko, po czym się zaśmiał. - Widzę, że tu nam się rodzina powiększa. - wskazał na mnie i Dominika. - Ostatnio tylko Lenka miała swojego chłopca. Swoją drogą widzę, że nadal jesteście razem. No i dobrze! Kryśka - odezwał się do swojej żony - my tu niedługo na weselach będziemy się bawić. - klasnął ochoczo w dłonie. - Józek jestem, ale możesz mówić dziadek - przybił piątkę z chłopakiem Moniki. - A ty jesteś Laura. - ujął moją dłoń i szarmancko ją ucałował. - Całuje rączki ślicznej pani.
- No, no jest moja. - Filip się roześmiał i dał męskiego przytulasa dziadkowi.
- Spokojnie wnuczku, ja mam swoją piękność, o tutaj. - podszedł do pani Krystyny i pocałował jej polik. - Tylko czasem dużo gdera.
Ponownie wszyscy się zaśmialiśmy, a ja już wiedziałam, że to będzie udany weekend.



Wieczorem po zjedzeniu kolacji, wszyscy udaliśmy się na spacer. Było już dość ciemno, a na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. To musiał być niezły widok, dla kogoś kto nas mijał. Cztery pary, w tym jedna starsza, idą za ręce przez polną dróżkę. Było cudownie i miło, żartowaliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dziadkowie Filipa, Moniki i Heleny są po prostu nieziemscy! Tak łatwo znaleźć z nimi wspólny kontakt, choć są ponad 40 lat starsi!
Wieczór był ciepły i przyjemny dlatego bardzo długo spacerowaliśmy, a do domu dotarliśmy przed 22:00.
Pani Krysia zrobiła nam wszystkim gorące mleko, aby lepiej się spało, a kiedy je wypiliśmy, wszyscy udaliśmy się do swoich pokoi. Dom był bardzo duży, bo kiedyś mieszkali tu nie tylko państwo Kozłowscy, ale i ich dzieci, w tym mama Filipa i to właśnie w jej starym pokoju razem z nim spałam.
Jak tylko się wykąpałam wskoczyłam pod ciepłą kołdrę i wtuliłam się w chłopaka, napajając się zapachem jego skóry.
- Mogłabym tak zasypiać codziennie. - odparłam i jeszcze bardziej wtuliłam się w rękę chłopaka.
- Ja też. - choć nie widziałam jego twarzy, wiedziałam, że się uśmiecha. - Jak ci się podobało?
- Super! Twoi dziadkowie są genialni!
- Wiedziałem, że ich polubisz. Są trochę postrzeleni, ale bardzo kochani.
- I bardzo się kochają.
- Tak to prawda. Zawsze jak na nich patrzyłem, to marzyłem, aby znaleźć kiedyś taką osobę, która będzie patrzyć na mnie, tak jak babcia na dziadka, i wiesz co? - spojrzałam na niego - ty tak na mnie patrzysz.
- Bardzo cię kocham - szepnęłam, poruszona jego słowami.
- A ja bardzo kocham ciebie.
Położyłam głowę na jego torsie i zamknęłam oczy, aby rozkoszować się tą chwilą.
- Zauważyłeś, że Dominik gładko potraktował naszą znajomość? Twoi dziadkowie też. Albo wszyscy dobrze udają.
- O nie. - zaśmiał się. - Dziadkowie są świetni, ale nie potrafią kłamać i zawsze mówią co myślą. Nie mają nic przeciwko naszej znajomości, mimo, że wiedzą, że jest nietypowa.
- Myślisz, że rodzice potraktują to podobnie?
- Mam taką nadzieje. - westchnął. - Liczę na to, że tak będzie.
- Ja też. - powiedziałam, ziewając.
Nagle poczułam, że jestem strasznie zmęczona i sen sam ciśnie mi się na powieki, więc po prostu je zamknęłam i zasnęłam wtulona w swojego ukochanego.

Rano obudził mnie delikatny szept mojego chłopaka.
- Wstawaj śpiochu - mówił wprost do mojego ucha. - Śniadanie na stole.
- Która godzina? - wymamrotałam w poduszkę.
- Odpowiednia, abyś wstała.
- Nie chce mi się. - rzuciłam w niego poduszką, ale to nie był najlepszy pomysł, bo Filip w zemście zaczął mnie łaskotać, a ze śmiechu aż spadłam na podłogę. - Już dobrze, wygrałeś. - zaśmiałam się.
- Widzisz? Wybudzona! - uśmiechnął się triumfalnie i podał mi rękę.
Schodząc na dół poczułam przyjemny zapach, który powodowało śniadanie rozstawione na stole. Był nakryty na osiem miejsc, ale jedzenia było aż nad to. Świeże wędliny, pachnące bułeczki i chlebek, masełko, ogórek, pomidor, ugotowane jajka, parówki, a w dzbankach herbata i mleko.
- Cała babcia. - usłyszałam za sobą głos Leny. - Jedzenia jak dla wygłodzonych wędrowców.
- Nie przesadzaj - kobieta radośnie machnęła dłonią - mamy tutaj czterech mężczyzn i trzy kobitki chude jak szczypiorki, a ja też lubię sobie zjeść. Jedzenia jest akurat, a później zaparzymy sobie kawkę i zjemy kawałek sernika.
- Jak się spało? - spytał pan Józek, kiedy już wszyscy siedzieliśmy na swoich miejscach.
- Bardzo dobrze. - Monika posłała dziadkowi uprzejmy uśmiech. W ten jeden dzień odkryłam w niej zupełnie inną osobę i nie mogę wyjść z podziwu, jaką maskę nosiła przez cały ten czas.
- Mam nadzieje, że żadne z was nie zmajstrowało nam prawnucząt - zaśmiał się głośno, a Monika zakrztusiła się mlekiem, natomiast Helenie, aż widelec spadł z talerza.
- Józek! - Pani Krystyna skarciła męża, choć było widać, że stara się nie wybuchnąć śmiechem.
- No co Józek! - mężczyzna nadal się chichrał. - To już żartować człowiekowi nie wolno?
- Dziewczyny i Dominik mają po 16 lat, co ci starcu w głowie siedzi - kobieta nie wytrzymała i też się zaśmiała.
- Oj tam, oj tam gderasz głupio. Dorośli już są - machnął ręką i nałożył sobie chleb, na talerz.


Po zjedzeniu obfitego śniadania, razem z dziewczynami pomogłyśmy sprzątać ze stołu.
Następnie wszyscy razem usiedliśmy przed telewizorem i zaczęliśmy oglądać jakąś komedie przy kawie i pysznym cieście. Polubiłam sernik, jak tylko zjadłam go w kawiarni, do której zabrał mnie Filip, ale tamten nie równał się z wypiekiem jego babci.
- To ciasto jest przepyszne. - powiedział Dominik, jakby czytał w moich myślach.
- Widzisz jak mam z nią dobrze - Pan Józek objął kobietę ramieniem, i aż mi się ciepło na sercu zrobiło widząc ich razem, takich zakochanych.
Filip poszedł w ślady dziadka i również mocno mnie do siebie przycisnął, zapewne myśląc sobie to samo co ja. Miłosny nastrój udzielił się zresztą każdemu, bo za chwile już wszyscy siedzieliśmy przytuleni i patrzyliśmy na film, rozkoszując się tym wolnym i dobrze zapowiadającym się dniem. Takie chwile w życiu są właśnie najlepsze. Kiedy siedzimy i pozornie marnujemy czas, czerpiąc radość z takich rzeczy, jak siedzenie w domu, daleko od zgiełku miasta, w zacisznym salonie, ze znajomymi, ze starszymi, radosnymi dziadkami i ze swoją miłością.





Witajcie! Mam nadzieję, że ten rozdział jest choć troszkę dłuższy niż poprzednie.
No i że wam się podoba, bo znowu musieliście czekać na niego dłużej niż zwykle. Dziękuje za życzenia walentynkowe złożone w komentarzach, nie miałam okazji na nie odpowiedzieć, więc odpowiadam teraz <3

Do następnego!

LAURA LAUREN <3

wtorek, 14 lutego 2017

Witam!

Witajcie wszyscy! Bardzo, bardzo przepraszam za swoją nieobecność w tym tygodniu. Ehhh miałam wam wynagrodzić to, że nie dodałam rozdziału w jedną z niedziel a zamiast tego nie pojawił się kolejny. Strasznie przepraszam, po prostu nie miałam zbyt czasu żeby go napisać.  Oczywiście w kolejną Niedzielę rozdział się pojawi i będzie dłuższy.

A 2 sprawa to dzisiaj WALENTYNKI więc... Jeśli jesteście w związkach to WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO I DUŻO MIŁOŚCI a tym co jeszcze w nich nie są, życzę aby wkrótce znaleźli swoją drugą połówkę  <3
Do Niedzieli ;*


LAURA LAUREN

niedziela, 5 lutego 2017

18. "NASZEJ TAJEMNICY JUŻ W SUMIE NIE MA"

Widząc ją poczułam jak serce zaczyna bić mi mocniej, a oddech staje się nierównomierny. Już wiedziałam co nas czeka... Nie sądziłam, że tak krótko uda nam się trzymać to w tajemnicy. Poczułam wściekłość. Najprawdziwszą wściekłość, i to na samą siebie. Dałam się ponieść, byłam nieostrożna, a teraz mam za swoje.
 Myślałam, że zacznie rozmowę, że się z nas pośmieje i zadowolona oznajmi, że powie wszystko rodzicom. Myślałam, że da nam okazje do głupiego tłumaczenia się i będzie cieszyć się chwilą, w której płaszczę się przed nią. Ale nie... Ona tego nie zrobiła. Po prostu odwróciła się z szyderczym uśmiechem i zaczęła iść w stronę swojej szkoły, z nadzieją, że jak idioci pobiegniemy za nią i będziemy błagać o dochowanie tajemnicy.
- Monika zaczekaj! - wrzaski Filipa nic nie dały. Dziewczyna oddalała się od nas coraz bardziej, i choć była odwrócona tyłem, wiedziałam że jej usta wykrzywione są w triumfalnym uśmieszku.
- To nic nie da - sama się zdziwiłam z jaką trudnością to powiedziałam. Czułam jakby wielka gula powstała w moim gardle, nie pozwalając swobodnie mówić. Oczy mnie zapiekły i popłynęły z nich łzy. Płakałam z rozgoryczenia i wściekłości, ale przede wszystkim z bezradności. Nic nie mogłam zrobić, żeby powstrzymać Monikę przed zrobieniem tego, czego najbardziej się obawiałam. - Musimy im powiedzieć pierwsi. - zaczęłam panikować i szukać telefonu komórkowego, po kieszeniach.
- Czekaj, czekaj - Filip chwycił mnie za nadgarstki. - Jeśli serio im powie, to na pewno nie odpuści sobie zobaczenia ich min. Jak już zrobi to w domu, uspokój się, to nie jest rozmowa na telefon. - Miał rację. Monika była podstępna i wredna. - Postaram się z nią porozmawiać, zaraz ją dogonię, albo złapię na korytarzu w szkole.
- Ona wszystko im powie...
- Nie Laura, my im powiemy. Trudno najwyżej zrobimy to dzisiaj, ale proszę nie płacz. - wierzchem kciuka otarł łzy z mojego policzka. Choć byłam zestresowana i spanikowana, pod wpływem jego dotyku trochę się uspokoiłam.
- Rozmawiając z nią nic nie zdziałasz, a dasz jej większą satysfakcję.
- Mimo to, warto spróbować. - przytulił mnie do siebie. - Kocham cię. - wyszeptał.
- Ja ciebie też kocham.
- Idź już. - odsunął się ode mnie - Zaraz zaczynasz lekcje, nie chce żebyś się spóźniła.
- Bądźmy na bieżąco, zgoda?
- Oczywiście, że tak. - delikatnie musnął mój policzek, po czym on poszedł w swoją stronę, a ja w swoją.
Starałam się opanować i przestać o tym myśleć, ale to nie było łatwe. W skali od jeden do dziesięć szanse na to, że Filipowi uda się przekonać siostrę, aby nic nie mówiła wynosiły jakoś mniej więcej -10, dlatego w głowie już układałam wielki monolog, który wygłoszę mamie i Karolowi, kiedy im o tym powiemy. Już lepiej, abym zrobiła to z Filipem, a nie pozwoliła, aby dowiedzieli się od niej.
Nie mogę uwierzyć, jak to się stało. Tam naprawdę nikogo nie było, poniosły mnie emocje i... i stało się. Akurat w tym momencie, akurat ona musiała to zobaczyć. Dlaczego nie pojawiła się tam jakaś starsza pani, która okrzyczałaby nas za całowanie się w miejscach publicznych? Czemu to musiała być właśnie ona... Nie jestem gotowa, aby powiedzieć o tym mamie i Karolowi, myślałam, że nie musimy się spieszyć, ale przez moją nieuwagę... Wszystko moja wina. Helena miała rację. Potrzebujemy TAJNIAKA. A nie, jednak nie. PRZECIEŻ NASZEJ TAJEMNICY JUŻ W SUMIE NIE MA!

- Wszystko gra? - Kornelia wyglądała na nieco zmartwioną.
- Jasne, wszystko gra. - zmusiłam się do malutkiego uśmiechu.
- Na pewno? - zdjęła plecak i usiadła obok mnie.
- Zaraz mamy matematykę. Kto by nie był zestresowany. - zażartowałam, a ona parsknęła śmiechem.
- Myślę, że chodzi o coś więcej.
- Jestem trochę zmęczona. Mało ostatnio spałam.
- Nie umiesz kłamać...
- Witajcie drogie Panie. - nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale w tym momencie cieszyłam się, że ten palant się pojawił.
- Spadaj Jacek. - Kornelia spojrzała na niego groźnie.
- Nie przyszedłem do ciebie mała - puścił jej perskie oko i spojrzał na mnie. - Nie do twarzy ci ze smutkiem, kochanie.
- Nie jestem twoim kochaniem - fuknęłam.
- A mogłabyś być - uśmiechnął się flirciarsko.
- Wolałabym nie. - również się uśmiechnęłam, lecz ironicznie.
- Oh no weź... - spróbował złapać mnie za rękę, ale szybko ją odsunęłam.
- Spadaj idioto. - rzuciłam wkurzona i zarzuciwszy swoją torbę na ramię, wyszłam.
- Serio coś musi cię gryźć. - Kornelia pobiegła za mną.
- Niby czemu? Po prostu mnie zdenerwował.
- Bo nie raz denerwował cię bardziej, a nigdy nie byłaś tak opryskliwa. - zaśmiała się. - Ale powiem szczerze, trzymaj tak dalej.
- Zapamiętam.
- Powiesz co cię dręczy?
Westchnęłam głęboko.
- Pokłóciłam się z moją przyjaciółką, okej? - wymyśliłam na poczekaniu, w miarę dobre kłamstewko.
- Z Leną? - zdziwiła się.
- Nie, z przyjaciółką z Hiszpanii. Jest zła, że ostatnio się nie odzywałam i zarzuciła mi, że nie mam dla niej czasu. - poprzedziłam jej pytanie, wymyślając kolejną część bajeczki.. - A teraz możemy skończyć przesłuchanie?
- Przepraszam, nie chciałam się wtrącać...
- Ja też przepraszam, nie chciałam być niemiła po prostu... Martwi mnie ta sprawa i wyżywam się na niewinnych ludziach.
- Nie szkodzi. - uśmiechnęła się. - Jestem troszkę wścibska.
- Odrobinkę. - zaśmiałam się przybliżając do siebie palec wskazujący i środkowy.


Siedząc na lekcji, poczułam wibracje telefonu. Do dzwonka zostało 25 minut, a ja wiedziałam, że nie wytrzymam tyle czasu. Niepostrzeżenie wyjęłam go z kieszeni i położyłam za piórnikiem, tak aby Sadowska go nie zauważyła.
Odblokowałam ekran i zdałam sobie sprawę, że nie myliłam się. To był Filip.

"Hej Kochanie. Obiecałem, że będziemy na bieżąco, więc pisze... Nie dzwonię, bo zapewne masz lekcje... Więc tak. Starałem się rozmawiać z Moniką, przez większość przerw, ale niestety ona nie wykazywała chęci do rozmowy. Za każdym razem uśmiechała się głupio i odchodziła w innym kierunku. Mówiąc wprost: bawi ją moja próba proszenia jej o trzymanie języka za zębami. 
Wychodzi na to, że sami będziemy musieli porozmawiać z rodzicami. Ale nie martw się proszę. Wszystko będzie dobrze, w końcu i tak musimy to zrobić. Oni to zaakceptują, uwierz mi. Zrozumieją nas, będzie wszystko dobrze. Pamiętaj, że bardzo mocno Cię kocham <3 przyjdę do Ciebie, więc czekaj na mnie jak skończysz lekcje i odpisz jak się czujesz. Całuje :* "

Kiedy już miałam odpisywać, przed moimi oczyma pojawiła się jakaś ręka i zabrała mi komorkę z pola widzenia

- Hej kochanie. - nauczycielka zaczęła czytać zawartość SMS'A na głos. - Obiecałem, że będziemy na bieżąco więc piszę.
- Proszę mi to oddać. - wydukałam przerażona.
- Nie dzwonię bo zapewne masz lekcje. O proszę, jaki spostrzegawczy. - zaśmiała się ironicznie.
Spanikowana wstałam i po prostu wyrwałam jej telefon z dłoni.
Cała klasa patrzyła na nas z niedowierzaniem w oczach i wiedziałam doskonale, że oni też wiedzą, iż mam przerąbane.
- Najpierw oddaj mi telefon, a później idź do dyrektora. Mam nadzieję, że zawiadomi twoich rodziców, bo nie wiem jak to działa w Hiszpanii, ale u nas trzeba się stosować do przepisów. - powiedziała szorstkim tonem.
Przez chwilę ściskałam go mocno w dłoni i starałam się odzyskać trzeźwe myślenie. Dość szybko wszystko do mnie dotarło. Przełknęłam ślinę i upewniając się, że telefon jest zablokowany, wręczyłam go nauczycielce. Następnie spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy, udając się do gabinetu dyrektora.
 Zapukałam delikatnie w drzwi, po czym usłyszałam "proszę" i weszłam do środka.
-  Dzień dobry... - powiedziałam niepewnie.
- Dzień dobry... Co cię do mnie sprowadza.
- Pani Sadowska. - odpowiedziałam i spuściłam spojrzenie w dół. Nagle usłyszałam parsknięcie śmiechem, więc zdziwiona popatrzyłam na mężczyznę, któremu faktycznie na twarzy malowało się rozbawienie.
- Nie rozumiem? Co w tym śmiesznego?
- Nie nic. - odchrząknął. - Proszę usiądź. - wskazał na krzesło, stojące na przeciwko niego.  - A więc co zbroiłaś?
- Używałam telefonu na lekcji. - odparłam krótko.
- A z jakiego powodu używałaś telefonu na lekcji?
- Dostałam SMS'A, na którego długo czekałam.
- Sprawy sercowe. - uśmiechnął się porozumiewawczo.
- Można to tak ująć... - odpowiedziałam - A kiedy zaczęła czytać SMS'A na głos wyrwałam jej komórkę z dłoni - dodałam zawstydzona - ale to były moje prywatne sprawy, wiem, że nie powinnam używać telefonu na lekcji, ale nie chciałam aby cała klasa wiedziała co jest w tym SMS'IE.
- Rozumiem. Cóż... Pani Sadowska dość często kogoś do mnie przesyła - znowu starał się ukryć rozbawienie.
- To prawda...
- Tak, ale musimy coś zrobić z tym twoim telefonem. Dam sobie rękę uciąć, że ma go teraz Pani Sadowska.
- Tak.
- Dobrze, powiem jej aby po lekcjach ci go oddała. Zapewne uwagę do dziennika już sama zdążyła ci wpisać.
- Pani Sadowska mówiła coś o odebraniu go przez rodziców...
- Cóż staram się być z uczniami, a nie przeciwko nim, to twój pierwszy taki wybryk, więc myślę, że powiadamianie twojej mamy jest zbędne.
- Dziękuje bardzo. - odparłam z wielką ulgą. Już i tak dowie się dzisiaj o mnie i Filipie, myślę, że wezwanie do szkoły, nie jest najtrafniejszym momentem.
- Nie ma sprawy. A teraz możesz już wracać na lekcję.
- Jeszcze raz, bardzo dziękuje. Do widzenia.

Po zajęciach czekałam na ławeczce, przy szkole. Kiedy zobaczyłam Filipa, uśmiechnęłam się szeroko. Jego widok był dla mnie cudownym wynagrodzeniem, za cały dzisiejszy dzień.
- Myślisz, że mogę cię pocałować? - spytałam gdy znalazł się wystarczająco blisko mnie.
- Bardzo bym chciał, ale nie musisz traktować naszego sekretu jako ujawnionego. Mam nadzieje, że do Moniki coś dotarło.
- Raczej wątpię. - westchnęłam i szybko go przytuliłam, tak jakbyśmy byli tylko przyjaciółmi.
- Co się stało z twoim telefonem? Pisałaś od Korneli.
- Tak... Kolejny cudny wypadek dzisiejszego dnia. Czytałam twojego SMS'A na lekcji Sadowskiej.
- Uuuuuuu to raczej nie było ciekawe.
- Nie. - zaśmiałam się. - Ale dyrektor okazał się równym gościem i obejdzie się bez zawiadamiania mamy.
- To dobrze. Tylko tego nam teraz brakowało.
- Tak samo pomyślałam. Wiesz... - spojrzałam na zegarek, który miałam założony na nadgarstku - jeśli chcemy zdążyć przed Moniką powinniśmy wracać. Mama i Karol, za 20 minut będą w domu.
- Jesteś pewna, że chcesz aby wiedzieli?
- Nie mam wyboru.
- Nie mamy pewności, że Monika im powie.
- Rozmawiałam z nią ostatnio. - powiedziałam cicho, ale jednak wystarczająco głośno aby to usłyszał, po czym ruszyłam przed siebie.
- Jak to? - dorównał mi kroku.
- Chciałam sobie z nią wszystko wyjaśnić, wiesz zacząć od nowa, ale ona nie była skłonna to zgody, i trochę mnie poniosło i powiedziałam, że strzela durne fochy, czym was odpycha, a jej zachowanie jest księżniczkowate. - przegryzłam dolną wargę, i ku swojemu zdziwieniu usłyszałam parsknięcie śmiechu. - Śmieszne?
- Bardzo. - zaśmiał się. - Dobrze jej powiedziałaś, skoro ona może gadać na ciebie do nas, dobrze się stało, że wreszcie powiedziałaś co o niej myślisz.
- Filip, to twoja siostra. Powinieneś jej bronić.
- A ty jesteś moją dziewczyną, która chciała się z nią pogodzić, ale ona jak zwykle była na NIE. W tej sytuacji staje po stronie dobra. - znowu się głupkowato zaśmiał, jakby minuty wcale nie dzieliły ans od wyjawienia prawdy naszym rodzicom.
- Mimo to, przez tą sytuacje jestem pewna, że nie przepuści okazji powiedzenia im.
- Hej. - Filip zatrzymał się i złapał mnie za ramiona, odwracając do siebie. - Kocham cię. To jest najważniejsze i cokolwiek nie powiedzą, jakkolwiek tego nie przyjmą, to się nie zmieni, a my damy radę. - powiedział po czym zupełnie nie przejmując się tłumem ludzi, pocałował mnie.
- Filip! - pisnęłam, niechętne się odsuwając.
- No co? Przecież i tak za chwile wszyscy się dowiedzą. - I ZNOWU ZACZĄŁ SIĘ ŚMIAĆ.
- Strzele ci kiedyś w tą twoją śliczną buźkę - pomimo stresu i ja się zaśmiałam.
- To już podchodzi pod groźbę. - wyszczerzył zęby i ruszył w kierunku domu.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, nerwy zżerały mnie od środka. Najchętniej bym się odwróciła i uciekła, ale wiedziałam, że musimy porozmawiać z rodzicami, zanim Monika zdąży to zrobić, za nas.
Weszliśmy do domu, rozebraliśmy się i udaliśmy do salonu, aby tam poczekać na rodziców. Jednak oni już tam byli. MIMO TEGO, ŻE POWINNI DOPIERO KOŃCZYĆ PRACĘ. siedzieli już na kanapie, a na fotelu obok usadowiła się Monika i patrzyła na nas ze swoim szyderczym uśmieszkiem.







WITAM <3

Na wstępie chciałabym wam powiedzieć, iż pamiętam obietnicy dodania jednego rozdziału dłuższego, ale to jeszcze nie ten... Głównie dlatego, że mam teraz naprawdę sporo spraw na głowie, i po prostu się nie wyrobiłam.
Mimo to, mam nadzieje, że Wam się podoba <3
Do następnego !

LAURA LAUREN <3

p.s MYŚLĘ, ŻE JUTRO ZMIENIĘ TĄ NAZWĘ