niedziela, 25 grudnia 2016

13. "Kocham"

- Mówiłeś, że chcesz mi coś powiedzieć... - powiedziałam, odrywając się od niego.
 Bałam się tego co zaraz usłyszę. Bałam się, że powie "kocham". Bałam się, bo nie chciałam tego usłyszeć. Jeszce miesiąc temu owszem, ale nie teraz. Już wiedziałam - wyleczyłam się z niego i to było pewne. Nie miałam ochoty go przytulić, nie pragnęłam aby mnie pocałował, a patrząc w jego oczy nie czułam tego co kiedyś. To nie było to samo. Jasne cieszyłam się, że go widzę, ale nie było w tym nic nadzwyczajnego. Od tak, spotkanie dobrych kumpli... Nic więcej... Bynajmniej to nic więcej dla mnie, lecz nie wiem jak to wygląda u niego. Zaraz miałam się tego dowiedzieć... Aż ciężko mi się oddychało... Skrzywdził mnie zrywając ze mną, bo ja go kochałam, a on po prostu mnie rzucił... jednak nie chciałam teraz tego samego dla niego... Wolałam, aby i on był wyleczony z naszej miłości...
- Może usiądźmy... - odchrząknął lekko zestresowany i wskazał na ławeczkę, stojącą obok nas.
Tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Oboje usiedliśmy i wtedy on spojrzał na mnie, skruszony... Nie wiedziałam jednak, czy patrzy tak, bo żałuje, że zerwaliśmy, czy dlatego, że on też już mnie nie kocha i boi się to teraz powiedzieć... Zacisnęłam zęby i przełknęłam ślinę, uważnie mu się przyglądając. Byłam gotowa usłyszeć wszystko. - Mam kogoś... - powiedział przyciszonym głosem i spuścił spojrzenie w dół. Odetchnęłam głęboko z dwóch powodów: 1. Nie kocha mnie i nie chce do mnie wracać! Dwa: nie poczułam żadnego ukłucia zazdrości, co tylko potwierdziło mnie w przekonaniu, że to co czułam naprawdę wygasło.
- To cudownie! - nie wiele myśląc, krzyknęłam rozentuzjazmowana i go przytuliłam.
- Że co?
- No co taki zdziwiony? - roześmiana, odsunęłam się od niego. - Myślisz, że ty mogłeś się wyleczyć, a ja nie? Nawet nie wiesz jak się bałam, że chcesz mi wyznać miłość.
- Ej. - założył ręce na piersi i również się zaśmiał. - Bo będzie mi przykro.
- Jasne, jasne. Ale ulga... - złapałam się za serce i odetchnęłam.
- Dlatego chciałaś się spotkać? Żeby mi powiedzieć, że już mnie nie kochasz?
- Nie do końca. - uśmiechnęłam się delikatnie, lekko speszona. - Chciałam się przekonać, że już cię nie kocham. Nie byłam pewna swoich uczuć, ale jak cię zobaczyłam, to już wiedziałam, że to co czułam wygasło.
- To zabrzmiało jak obraza. Mogę czuć się urażony.
- Oczywiście. - wywróciłam teatralnie oczami. - Może się przejdziemy i opowiesz mi co to za szczęściara?
- To świeża sprawa. - powiedział uśmiechnięty od uha do ucha i wstał. - Poznałem ją w szkole. - zaczął opowiadać, jak już zaczęliśmy spacerować. - Od razu wpadła mi w oko, więc postanowiłem zagadać i w sumie tak to się zaczęło. Najpierw rozmawialiśmy i pisaliśmy nocami, a później zaprosiłem ją do kina... - przerwał na chwilę spoglądając na mnie z uwagą. Wiedziałam, ze dyskretnie próbuje odczytać z mojej twarzy, czy jest mi przykro. Nie było. Cieszyłam się, że układa sobie życie na nowo i nie rozpacza. - Ona się zgodziła. - kontynuował. - Po kinie zaproponowałem jej spacer i odprowadziłem do domu. Później poszliśmy na jeszcze dwie randki i zostaliśmy parą. Wiem, że dość szybko, bo dopiero się poznajemy, ale jest coś między nami, bez sensu było to ukrywać i temu zaprzeczać.
- Masz rację... - przyznałam. - Bez sensu...
- Coś nie tak?
- Nie, no coś ty. - uśmiechnęłam najszerzej, jak tylko to było możliwe. - Po prostu się zamyśliłam.
- Zapewne o szczęściarzu, który skradł twoje serce?
- Dlaczego myślisz, że takowy jest?
- Byłaś we mnie szaleńczo zakochana, nie uwierzę, że odkochałaś się bez niczyjej pomocy. - dał mi lekkiego kuksańca w bok.
- No zabawne. - prychnęłam. - Ale masz rację... W Polsce poznałam kogoś, kto pomógł mi zapomnieć, jest wielkim wsparciem i wspaniałym przyjacielem, a ostatnio czuje, że stał się kimś więcej.
- Któż to taki? - tym pytaniem zbił mnie z tropu... Nie wiedziałam co odpowiedzieć... Bo co miałam? Że zakochałam się w synu Karola, moim prawie bracie?
- Też poznałam go w szkole... To znaczy... Lena nas poznała... Pamiętasz? Mówiłam ci o niej?
- A, to twoja nowa siostra?
- Tak. - uśmiechnęłam się, kiedy użył tego określenia.
- Jak was zapoznała?
- To dobry kumpel jej chłopaka. Ale wiesz to jeszcze nic takiego... On nie wie o moich uczuciach i się nie dowie... - powiedziałam, choć krótko po tym ugryzłam się w język.
- Ale dlaczego?
- Po prostu... Nie chce o tym rozmawiać Pablo...
- Jasne w porządku, zmieniamy temat. - postanowił. - Na ile zostajesz?
- Dziękuje.
- Ale za co? - udał zdziwionego.
- Do niedzieli. - zaśmiałam się.
Połaziliśmy tak jeszcze z dobrą godzinę, aż stwierdziłam, że muszę się zbierać.
- Zobaczymy się jeszcze zanim wyjedziesz?
- Hm... na jutro planowane są zakupy z mamą i babcią, a w Sobotę na pewno spotkam się z Marcelą, ale ewentualnie znajdę czas też dla ciebie.
- Zabawne - odparł ironicznie i mnie do siebie przytulił.
- Dobranoc Laura.
- Pablo czekaj. - złapałam go za rękę, kiedy już miał iść.
- Czy teraz jesteśmy przyjaciółmi? To, że już nie jesteśmy razem, a nasze uczucie wygasło, nie znaczy, ze mi na tobie nie zależy.
- Jasne, że tak! Myślałem, że to oczywiste.
- Ludzie mówią, że nie ma przyjaźni po związku.
- Nie w naszym przypadku. - puścił mi oczko i przytulił.
- Cieszę się. Do zobaczenia. - pocałowałam go w policzek i zaczęłam się oddalać.
Wchodząc do kawiarni nie wiedziałam jak się czuję. Znowu byłam zagubiona... Tym razem nie chodziło już o Pablo i Filipa, chodziło TYLKO o Filipa.
Marcela oderwała wzrok od komórki i spojrzała na mnie, kiedy tylko usiadłam do jej stolika.
- Co jest? - spytała marszcząc brwi, wyraźnie zaniepokojona.
- To jest bez sensu - jęknęłam, niczym maleńkie dziecko.
- Co jest bez sensu? Wróciliście do siebie? - starała się to ukryć, ale słyszałam, że w jej głosie zabrzmiał zawód.
- Nie. Chociaż ten problem mam z głowy. Ty i Helena miałyście racje. Wyleczyłam się, choć nadal mi z tym dziwnie... Swoją drogą Pablo ma dziewczynę, cieszę się jego szczęściem.
- Jaka ulga - złapała się za serce i oparła o oparcie krzesła. - Ale w takim razie co się stało?
- Filip, Marcela, Filip! Kocham go! Teraz już to wiem. Kocham go i to bardzo. Nie mogę spać, kiedy jest obok moje serce wariuje, a kiedy się do mnie uśmiecha, mam wrażenie, że z radości eksploduje. Ale nie wiem co ja sobie myślałam... Że kiedy odkocham się z Pablo, a zakocham w nim będę szczęśliwa? Filip jest przystojnym chłopakiem, rozumie mnie i w ogóle jest przecudowny, ale... Właśnie, zawsze jest jakieś ale, a tym razem nawet dwa.
- Wiem nawet jakie jest pierwsze. - mruknęła - "to mój brat" - powiedziała robiąc cudzysłów w powietrzu i mnie przedrzeźniając. - Może to faktycznie nie jest jakoś mega spotykane, ale nikt wam nie zabroni bycia razem, nie jesteście spokrewnieni.
- I co z tego? Moja matka wychodzi za jego ojca.
- Właśnie TWOJA matka i JEGO ojciec - specjalnie podkreśliła te słowa - to nie są WASI WSPÓLNI rodzice, Laura proszę cię to nie jest twój brat!
- Mniejsza z tym, jest jeszcze drugie istotne "ale".
- Jakie znowu? - westchnęła zrezygnowana.
- On nie widzi poza mną nic oprócz przyjaciółki. - mówiąc to, poczułam jak ściska mi się serce. - Niestety... W tym wypadku miłość za miłość nie zadziałało.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że może i Filip wyleczył mnie  Pablo, ale mimo to i tak będę cierpiała z miłości, teraz dla odmiany, z miłości do niego.
- Lauraaaaa - Marcela jęknęła i uderzyła czołem o blat stołu. - Nie wiesz, czy on nie czuje tego samego, a z twoich opowiadań i z tego ile czasu spędzacie razem...
-  Przyjaciele też spędzają dużo czasu razem - przerwałam jej.
- Racja, ale jednak ty się zakochałaś i możliwe, że on też.
- Tak czy siak nie możemy być razem.
- Ślub waszych rodziców wam w tym nie przeszkodzi. - upierała się przy swoim.
- Daj spokój Marcela... Wiem, że chcesz pomóc, ale tylko dołujesz. Ja swoje wiem.
- Ty zawsze wiesz swoje, a i tak okazuje się, że to ja mam racje.
- Nie tym razem... Nawet jeśli nikt nam nie zabroni i nawet jeśli on kocha mnie, nie mogę sobie tego wyobrazić. On i ja? Jego siostrę traktuję już jak własną i on ma zostać moim bratem, może nie biologicznym, ale jednak... Co powie mama, co powie Karol, co powie Lena i co powiedzą wszyscy nasi znajomi? Albo nasze dzieci w przyszłości? Widzisz? To nie ma sensu.
- Mogłabyś pomyśleć o sobie, a nie tylko o tym co będzie? Kochasz go jeśli on też kocha ciebie to co wam stoi na przeszkodzie? Opina innych ludzi jest ważniejsza niż miłość?
Miała racje... Ona jak zwykle miała racje... Kochałam Go... Kochałam go bardzo... Mimo to bałam się tego co będzie, nie chciałam kłótni z mamą, ani nie chciałam krzywych spojrzeń sąsiadów, ale chciałam go...
- Może masz trochę racji... - przyznałam spuszczając głowę w dół - ale co jeśli zerwiemy ? Nadal będziemy ze sobą mieszkać.
- Widzę, że ci nie przemówię. - odparła zirytowana. - Jeśli nie chcesz to nie, ale to ty będziesz tkwiła w "przyjacielskiej relacji", kochając go jak szalona.
-Przemyśle to. - powiedziałam, widząc jej zdenerwowanie. - Może nawet z nim o tym porozmawiam... Ale zrozum mnie Marcela - pisnęłam - jeśli on nie odwzajemnia moich uczuć, a ja mu o tym powiem, to stracę go... I będę się przed nim ukrywała, we własnym domu.
- Rozumiem cię Laura - wstała ze swojego miejsca i usiadła na krześle obok mnie. - Rozumiem cię doskonale... Sama ukrywałam moje uczucia do Sergio, a teraz jestem bardzo szczęśliwa. Chcę żebyś ty też była... Nie mówię, że masz mu wyznawać miłość.., Mówię tylko, że jeżeli on także cię kocha, nie powinnaś mieć wątpliwości... Nie przejmuj się rodzicami i tym co inni powiedzą. I wiem też, że to jest trudne, ale twoje szczęście powinno być najważniejsze. Sama musisz odpowiedzieć sobie na pytanie czy będziesz szczęśliwsza z nim i krzywymi spojrzeniami starych babek z sąsiedztwa, czy nie będąc z nim?
- Znowu masz racje. - westchnęłam. - Nie będę szczęśliwa bez niego.... A luzie pogadają i w końcu przestaną...
- Brawo! - uradowana klasnęła w dłonie.
- Dziękuje ci Marcela, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. - przytuliłam ją mocno do siebie.
- Zapewne byś zwariowała. - zaśmiała się. - Nie ma za co, od czego są przyjaciółki.
- I tak uważam, że on traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę.
- Nie denerwuj mnie znowu. -  odsunęła się ode mnie i zmroziła wzrokiem.
- Trudno. - wzruszyłam ramionami, choć miałam ochotę się rozpłakać. - Widać nasza sprzeczka nie miała sensu. On i ja i tak nie będziemy razem... Ale tak. Kocham Go.









Witajcie kochani! Przychodzę do was z co prawda krótkim rozdziałem, ale na swoją obronę powiem, że nie miał on się dziś pojawić wcale. Wiecie święta, dużo przygotowań, a teraz, kiedy już są, czas spędzany nie na pisaniu, a raczej na odwiedzaniu rodziny :D Dlatego mam nadzieje, że mi to wybaczycie, ja za to obiecuje, że kolejny będzie dłuższy i pojawi się w nim coś co na pewno was ucieszy :D
Właśnie z okazji świąt (wiem Wigilia była wczoraj, no ale święta są od dzisiaj) życzę wam dużo miłości, zdrówka, szczęścia, uśmiechów, jak najmniej smutku, wspaniałych przyjaciół i spełnienia waszych, wszystkich marzeń <3


LAURA LAUREN <3

niedziela, 18 grudnia 2016

12. Ważne spotkanie.

Do Madrytu przyleciałyśmy około 17:00. Po kilku godzinach lotu byłam zmęczona, ale szczęśliwa. Kiedy wyszłam z samolotu, poczułam jak promienie słoneczne padają na moją twarz. Uśmiechnęłam się, uświadamiając sobie, jak za tym tęskniłam...
Babcia była oczywiście niezmiernie zadowolona z naszych odwiedzin. Przygotowała na kolację ulubione danie mamy, a na deser czekał nas mój ukochany tort czekoladowy. 
Przegadałyśmy ponad godzinę, aż w końcu wstałam od stołu
- Będziesz miała coś przeciwko babciu, jak pójdę przywitać się z Marcelą? 
- Jasne, że nie kochanie. - machnęła ręką i uśmiechnęła się do mnie. - Leć, leć mała.
- Napisz jakbyś miała wrócić późno. - dodała mama i ponownie popadła w dyskusje z babcią. 
Narzuciłam na siebie tylko sweterek, bo mimo Października było bardzo ciepło.Zdążyłam już przywyknąć do chłodnych temperatur, a tu nagle powrót do gorącej Hiszpanii. 
Wędrowałam ścieżkami, które znałam doskonale, a mimo to przyglądałam się im uważnie, próbując dopatrzeć się jakiś zmian. Nic się nie zmieniło. Wszystko było takie same... Te same domy, te same drzewa, te same drogi, te same place zabaw, te same sklepy i kawiarnie. W sumie, cóż mogło się zmienić przez zaledwie miesiąc? W moim życiu nastąpiło tyle zmian, że miałam wrażenie, że minęło znacznie więcej czasu... Jednak to tylko miesiąc... 31 dni... Przechadzając się tak uliczkami Madrytu nabrałam wrażenia, jakbym nigdy stąd nie wyjeżdżała. Kochałam to miasto, w którym się wychowałam i w którym tak wiele się stało. Jednak mimo tego czułam ulgę, że w niedziele wrócę do Polski - bynajmniej tak mogłoby mi się wydawać - bo w głębi duszy czułam, że  ulga jest przez powrót nie do Polski, a do Filipa. 
Kiedy stanęłam przed domem Marceli, potrząsałam rękoma, aby otrzepać się z wszystkich nurtujących myśli, po czym z szerokim uśmiechem otworzyłam furtkę, podeszłam na podest i zadzwoniłam do drzwi. 
Otworzyła mi mama mojej przyjaciółki, jak zwykle uśmiechnięta z przewiązanym fartuszkiem i nosem w mące. 
- Dzień dobry. - zaśmiałam się na jej widok, a ona wytrzeszczyła oczy. 
- Laura. - przytuliła mnie i wpuściła do środka. - Marcela nic nie mówiła, że przyjedziesz.
- Bo ona nic nie wie. Właśnie jest w domu? - spytałam z nadzieją.
- Tak jest na górze, razem z Sergio.- poruszała zabawnie brwiami i wskazała ręką na schody. 
No tak. Marcela i Sergio od jakichś dwóch tygodni są parą i teraz spędzają każde wolne chwile razem. Tak jak Filip i ja... Tyle, ze oni są razem, a my jesteśmy prawie RODZEŃSTWEM. 
Weszłam na górę po cichu i tak, jak zawsze, nie pukając weszłam do pokoju Marceli. Zastałam ją leżącą obok swojego chłopaka, ale kiedy mnie zobaczyła zerwała się na równe nogi i piszcząc jak nienormalna, rzuciła mi się na szyje. 
- LAURA! LAURA! LAURA! - krzyczała mi do ucha. - Co ty tu robisz?! - oderwała się w końcu. Wpatrywała się we mnie szklanymi oczami. Ja również byłam wzruszona, więc obie dałyśmy upust emocjom i zwyczajnie płakałyśmy w swoich objęciach, tak jak w dzień, w którym wyjeżdżałam. Tym razem, był to jednak płacz szczęścia.
- Część Sergio. - przywitałam się z chłopakiem Marceli, śmiejąc się sama z siebie, że dopiero teraz to robię. 
- Część Laura. - wstał i pocałował mnie w policzek, - Miło cię widzieć. 
- Mnie miło widzieć was razem.
Oni spojrzeli na siebie z miłością i uśmiechnęli się do siebie w tym samym momencie. 
- Będę leciał kochanie. - Sergio pocałował swoją dziewczynę. - Na pewno chcecie sobie porozmawiać, więc was zostawiam. Zadzwonię wieczorem. 
- Nie, no możesz zostać... - zrobiło mi się troszkę głupio, że im się wtryniłam. 
- Daj spokój. - znowu ucałował mnie w policzek. - zadzwoń wieczorem. - zwrócił się do Marceli i wyszedł. 
- OPOWIADAJ! - powiedziałyśmy jednocześnie, a następnie wybuchnęłyśmy śmiechem. 
- Nie! - odparła próbując być stanowcza, ale ostatecznie znowu zaczęła się chichrać. - Ty o mnie i Sergio wszystko wiesz. Mów lepiej co u ciebie? 
- Po staremu... 
- LAURA! - Skrzyżowała ręce na piersi. - Mów prawdę, teraz musisz! Już mi się nie wymigasz, że musisz kończyć bo ci telefon pada. - spojrzała na mnie znacząco. Faktycznie ostatnio, kiedy pytała mnie o Filipa, taką właśnie wymówkę palnęłam. 
- Nie wiem Marcela...  - westchnęłam. - z jednej strony czuje, że nie jest mi obojętny, a z drugiej strony Pablo... 
- Spotkałaś się już z nim? 
- Nie... Przyleciałam dziś, jakoś dwie godziny temu. 
- A kiedy się z nim spotkasz? 
- Sama nie wiem... Może jutro? 
- A do kiedy zostajesz? - zasypywała mnie pytaniami. 
- Do Niedzieli. 
- Spotkaj się z nim dziś. - powiedziała bardzo pewna swojej wypowiedzi. 
- Dlaczego??? - spojrzałam na nią podejrzliwe. - Myślałam, ze go nie lubisz. 
- Bo nie lubię. Ale widzę, że ta sytuacja cię dręczy. Im szybciej z nim sobie wszystko wyjaśnisz, tym lepiej. 
- Ale ja już sama nie wiem co ja chcę wyjaśniać... - westchnęłam i usiadłam na krześle od biurka. 
- Nie rozumiem. 
- Bo ja już nic nie wiem... Nie wiem czy ja go nadal kocham... Przecież ci mówię, że Filip nie jest mi obojętny. 
- ZAKOCHAŁAŚ SIĘ W NIM!
- NIE WIEM! - schowałam twarz w dłonie. - I mam nadzieje, że dowiem się tego po spotkaniu z Pablo. 
- Wyrazisz się jaśniej? 
- Bo mam wrażenie, że to co czułam do Pablo się wypaliło... Ale co jeśli po spotkaniu z nim wszystko wróci? 
- DLATEGO MUSISZ SIĘ Z NIM JAK NAJSZYBCIEJ ZOBACZYĆ! 
- A CO JEŚLI KOCHAM ICH OBU?! 
- Po pierwsze: właśnie przyznałaś, że jesteś zakochana w Filipie. - wyszczerzyła zęby - a po drugie: nie dowiesz się niczego, póki nie zobaczysz się z Pablo. Wyciągaj telefon i umawiaj się z nim. 
- A jeśli on będzie chciał do mnie wrócić? Przecież nie jestem pewna swoich uczuć. - przetarłam oczy. 
- To ma problem. - obojętnie wzruszyła ramionami. - Jakoś go nie obchodziło co ty czułaś, kiedy cię zostawił.
Zamyśliłam się na chwilę i przyłapałam na tym, że normalnie zaczęłabym go bronić, a teraz nawet nie przyszło mi to wcześniej do głowy... Byłabym nawet skłonna przytaknąć Marceli, ale zamiast tego po prostu wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer Hiszpana. Westchnęłam głęboko i spojrzałam na przyjaciółkę. 
- DZWOŃ KOBIETO! 
Odetchnęłam ciężko i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Z każdym sygnałem moje serce waliło coraz mocniej, a kiedy już miałam się rozłączać, usłyszałam:
P: Halo? 
L: Cześć Pablo...
P: No hej Laura, co słychać? 
L: Jakoś leci. Masz jakieś plany na dzisiaj? 
P: W sumie to nie, a co? 
L: Możemy spotkać się za dwadzieścia minut w parku, obok twojego domu? 
P: Jesteś w Polsce?! 
L: Tak... Musimy porozmawiać. 
P: W sumie masz rację, muszę ci o czymś powiedzieć. 
L: Do zobaczenia. 
Pospiesznie się rozłączyłam. 
- Marcela. - pisnęłam rozpaczliwie. - On chyba chce do mnie wrócić. 
- No nie wierzę. - zaśmiała się. - Laura, którą znam , byłaby zachwycona, a ty rozpaczasz? I jeszcze się zastanawiasz, czy ty go kochasz? - popatrzyła na mnie, jakbym była co najmniej nienormalna. I w sumie miała do tego pełne prawo. 
- Wiem, że trudno mnie zrozumieć, ale nie potrafię tego wyjaśnić... Sama nie wiem co czuję i czego tak naprawdę chcę. Niby tęsknie za Pablo, ale jednak zapominam, a rozstanie mnie już praktycznie nie boli. Z drugiej strony jest Filip, którego żywię coraz większym uczuciem i to za nim teraz tęsknie, mimo że widziałam go dziś rano... - westchnęłam. - Ja po prostu się boję... Boje się, że do siebie wrócimy, bo się okaże, że wcale mi nie przeszło, będzie fajnie, ale w niedzielę wrócę do Polski... Do Filipa... To dziwne, ale potrafię wierzyć  w to, że zapomniałam o Pablo, nie wierzę jednak w to, że nagle przestanę czuć coś do Filipa. 
- RANY ZAKOCHAŁAŚ SIĘ! DZIEWCZYNO! Kochasz Filipa! A Pablo? RANY TO TYLKO TĘSKNOTA ZA TYM CO WAS ŁĄCZYŁO. Byłaś mega na niego nakręcona, nie dziwie się, że dziwacznie ci z tym, że tego bzika na jego punkcie już zwyczajnie nie ma, ale kochasz innego! NIE PABLO!
- Nie wiem... Muszę z nim pogadać. Swoją drogą jesteś już drugą osobą, która mówi mi coś takiego. W sensie to o Pablo, nie o Filipie... O nim wiesz tylko ty.
- O tym, że go kochasz? 
- Ta... - mruknęłam. 
- Co ty taka naburmuszona? 
- Boje się. Pójdziesz ze mną?
- Jasne, że tak. Ale poczekam w kawiarni obok. Nie będę przeszkadzała ci w uświadamianiu sobie, że już go nie kochasz. 
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się, mimo jej sarkastycznej odpowiedzi.
Na miejsce dotarłam kilka minut przed czasem. z Marcelą rozstałam się, tak jak planowałyśmy - w kawiarni. Puściła mi oczko na odchodne. Ja sama poszłam kawałek dalej, czyli tam, gdzie zawsze umawiałam się z Pablo. Wróciło do mnie kilka wspomnień, które przywołały uśmiech na twarzy, ale zostały przerwane przez głos chłopaka. 
- Laura! - zawołał z daleka. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Hiszpana, który przyspieszył kroku. Dziwnie było widzieć go po tak długim czasie. Najdziwniejsze jednak były moje uczucia... a raczej ich brak. Jedyne co poczułam to jakiś skręt żołądka. Wiedziałam jednak, że jest on spowodowany stresem, niczym innym. Nie miałam ochoty skakać ze szczęścia, ani rzucać się chłopakowi w ramiona. Więcej radości w sobie miałam, kiedy dziś zobaczyłam przyjaciółkę, niż teraz. Zdałam sobie sprawę, że w sumie nie rozmawiałam z Pablo praktycznie w ogóle, przez ostatni miesiąc. Nawet tego nie zauważyłam! Cały miesiąc wmawiałam sobie, że go kocham, a nawet nie zauważyłam, że cały czas spędzałam z Filipem i nawet nie odczułam potrzeby skontaktowania się z Hiszpanem. Kiedy był już wystarczająco blisko mocno mnie do siebie przytulił. Poczułam ulgę, bo moje serce nie skoczyło do góry, a moje ręce nie przycisnęły go mocniej. Był to przytulas, jak każdy inny normalny przytulas. Każdy inny, oprócz tych Filipa... CZY JA MUSZĘ MYŚLEĆ O NIM NAWET KIEDY JESTEM Z PABLO?! Tak, to już pewne... Moje serce nie jest rozdarte między nimi dwoma... Ono już tylko należy do mojego przyszłego Brata...








Witam wszystkich, którzy myśleli, że rozdział się już nie pojawi i tych którzy wciąż mieli nadzieję :D 
Przyznam się szczerze, że w sumie zaczęłam pisać go dziś trochę późno i może dlatego jest z lekka krótkawy, ale za to na czas :D Tak jak obiecałam jest w niedzielę ;) 
Piszcie co o nim myślicie i jak myślicie co Pablo chce powiedzieć Laurze? :D



LAURA LAUREN <3 







niedziela, 11 grudnia 2016

11. "Dopiero wtedy ocenisz czy to co mieliście, faktycznie się już nie wypaliło..."

Miesiąc później...

- Dziękuje wam bardzo, na dzisiaj to tyle. - Krystian uśmiechnął się do nas po skończonych zajęciach. Nasz nauczyciel tańca jest na prawdę mega sympatycznym, a zarazem rozrywkowym człowiekiem. Pamiętam jak dziś, że strasznie się bałam, kiedy miesiąc temu, weszłam tu po raz pierwszy. Nogi mi się trzęsły i obawiałam się, iż nic nie zatańczę. Nie znałam nikogo oprócz Filipa, więc każdy patrzył się na mnie z taką przenikliwością, jak pierwszego dnia w szkole. 
- Nie martw się. - chłopak szepnął mi do ucha. - Są fajni, ale po prostu ciekawi. - złapał mnie za ramię, chcąc dodać otuchy. Byłam ( i nadal jestem) mu wdzięczna za to, że załatwił mi powrót do tańca i nie miałam zamiaru zmarnować tej szansy. Wyprostowałam się i szeroko uśmiechnęłam. Wszyscy od razu przestali mi się badawczo przyglądać, a na ich twarzach również zawitały uśmiechy.
- Kogo my tu mamy? Zapewne Panna Laura -  podszedł do nas jakiś wysoki, ciemnowłosy mężczyzna.- Witamy w naszych skromnych progach. Ja jestem Krystian - wasz mentor i przewodnik - zaśmiał się - Widziałem na nagraniu od Filipa, że naprawdę dawałaś sobie radę. Serio masz talent. 
- Dziękuje panu bardzo. - powiedziałam ucieszona, ale i lekko speszona, co u mnie jest normalką. 
- Ale żaden Pan. Po prostu Krystian. To nie szkoła. - podał mi rękę, którą ścisnęłam. 
- Chociaż tu. - zaśmiałam się. - W Hiszpanii nawet w szkole mówimy do nauczycielami na TY.
- No tak! - powiedziała jakaś dziewczyna. - Filip opowiadał, że jesteś Hiszpanką.
- Tak. - uśmiechnęłam się najpierw do niej, a później do chłopaka. 
- To jak? - głos ponownie zabrał Krystian. - Filip pokazał ci w miarę kroki? 
- Wszystko umie perfect. Jest zdolna. - brunet odpowiedział za mnie.
- Bez przesady - szturchnęłam go lekko w ramię - przecież to tylko połowa układu. 
- Jak na dwa dni to i tak dobrze. To co? Może najpierw my zatańczymy ty popatrz i później dołączysz, co ty na to? 
- Zgoda. - przytaknęłam na jego propozycje i ustawiłam się z boku...

- Laura!- nauczyciel zatrzymał nas kiedy mieliśmy wychodzić. - Muszę ci powiedzieć, że spisujesz się naprawdę super. Przez te kilka lekcji, które ćwiczysz z nami jest naprawdę dobrze. To przyjemność pracować z kimś takim. - pochwalił mnie.
- Ha! Ja ją tu sprowadziłem. - Filip wyszczerzył się w szerokim uśmiechu i objął mnie ramieniem, wypinając dumnie pierś.
- Wiem, wiem. - Krystian się zaśmiał. - Ty też bardzo dobrze sobie radzisz, ale ty to tam jesteś tu ze mną już od malucha, więc cię nie ma co chwalić. - poklepał chłopaka po ramieniu. - a wracając do Laury... Rozumiem, że zostajesz z nami i mogę cię wpisywać do listy?
- Jasne!
- No to extra. Dobra lećcie już. Musze jeszcze coś załatwić. To widzimy się w piątek.
- Pa! - powiedzieliśmy jednocześnie i wyszliśmy z sali.
Naszą tradycją stało się już, że po zajęciach w środy i piątki chodziliśmy razem do kawiarni, w której byliśmy, kiedy Filip oprowadzał mnie po Starówce Warszawy.
Muszę przyznać, że w sumie bardzo dużo czasu spędzamy razem. Praktycznie każdą wolną chwilę. Często razem z Antkiem przychodzą po mnie i Helenę do szkoły, wracamy do domu razem i coś robimy. Czasem, kiedy akurat para jest umówiona, sami gdzieś wychodzimy, chociażby do kina, czy na spacer. W sumie... z początku było dla mnie dziwne to, że cały czas chcę spędzać czas ze mną. Ja faktycznie nie miałam na początku zbyt wielu znajomych, ale on miał ich mnóstwo, a mimo to co rusz proponował coś, abyśmy spędzili czas razem. Mi to nie przeszkadzało. Przez cały miesiąc nie zmieniło się nic... No może po prostu z każdym dniem przekonuje się coraz bardziej, że uwielbiam przebywać blisko niego. Złapaliśmy na prawdę dobry kontakt. Jako przyjaciele... Przecie jest Pablo... Chociaż w sumie głupio się przyznać, ale kiedy jestem z Filipem, nawet o nim nie myślę. Cóż... Może po prostu jest tak zabawnym i towarzyskim człowiekiem, że nie ma się przy nim głowy do problemow? Albo po prostu stał się dla mnie jedną z ważniejszych osób, jedynych zdolnych do pocieszenia mnie... CZYLI KUMPLEM
Jak zwykle przesiedzieliśmy tam ponad godzinę, rozmawiając się, śmiejąc i żartując. Wracając do domu wybraliśmy nawet okrężną drogę, bo ani Filipowi ani mi nie spieszyło się na powrót.
Kiedy już jednak dotarliśmy na miejsce, od razu zostałam dorwana przez mamę.
- Laura! - podbiegła do mnie z uśmiechem na ustach.
- Wróciłaś już z pracy? - zdziwiłam się spoglądając na zegarek.Dwa tygodnie temu zaczęła pracować w firmie Karola, bo stwierdziła, że i tak od zawsze robiła w tej branży,a nie chce jej się siedzieć całymi dniami w domu.
- Tak, ale mniejsza z tym. Patrz co mam! - uradowana zaczęła wymachiwać mi jakimiś kartkami przed nosem. Dopiero po chwili zorientowałam się, że są to dwa bilety lotnicze.
- Co to? - spytałam zszokowana, chociaż zaczynałam się domyślać.
- Ty i ja. Jutro, samolot. Lecimy na weekend do Babci!!!!
W pierwszym momencie nie wiedziałam co powiedzieć. Spodziewałam się, że do Polski pojedziemy dopiero w Grudniu, na święta. Zresztą takie były plany, mieliśmy jechać tam wszyscy razem.
- Mówisz serio? - wydusiłam w końcu.
- Nie ciszysz się? - jej entuzjazm na chwilę opadł, ale wrócił znowu, kiedy wszystko do mnie dotarło i szczęśliwa rzuciłam się rodzicielce na szyję.
- Kiedy lecimy? - spytałam po oderwaniu się od niej.
- Jutro.
- Dziękuje mamo! - pisnęłam szczęśliwa. Nie mogłam uwierzyć w to, ze zobaczę się z babcią i Marcelą! No i z Pablo... aż serce podskoczyło mi do gardła na tę myśl... - Lecę się spakować. - oznajmiłam i zostawiając ich w korytarzu wbiegłam do pokoju, zatrzasnęłam drzwi i opadłam na łóżko. Tyle czekałam na moment, w którym porozmawiam z Pablo o naprawie naszego związku, a w teraz czułam się zbyt zagubiona. Sama nie wiedziałam czego chce. Z jednej strony przecież kochałam chłopaka... NADAL KOCHAM, ale...
- Cześć. - do mojej sypialni wparowała Lena. - stwierdziłam, że pewnie potrzebujesz pomocy z pakowaniem. A więc jestem! - uśmiechnęła się szeroko, ale przestała, kiedy zauważyła moją minę. - Co się stało? Ne cieszysz się? - kolejna osoba zadająca mi to samo pytanie... Co jest ze mną nie tak? Aż tak małe zdolności mam w ukrywaniu emocji?
- Sama nie wiem. - westchnęłam i się podniosłam... Z nerwów zaczęłam chodzić po pokoju. - Już sama nie wiem czego chce Helena... Kiedy tu przyjechałam moje serce było rozdarte... Tak bardzo pragnęłam wrócić do Pablo... Jednak wydaje mi się, że czas zaczął goić rany. Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, aby do siebie wracać, ani czy nie miał racji mówiąc, że nie poradzimy sobie na odległość. A z drugiej strony tęsknie za nim i za tym co nas łączyło... Myślałam, że to moja jedna, jedyna miłość, nie potrafię wyrzucić go z głowy...
- Laura... - nastolatka westchnęła, opierając się o drzwi. - Z głowy... a z serca? Czy nie jest tak, że już dawno go z niego wyrzuciłaś? Po prostu jesteś przywiązana... Nigdy nie pomyślałabyś, że to co was łączy może się skończyć, a kiedy to się stało nie potrafisz tego zrozumieć i uporczywie się tego trzymasz... Może gdybyś chciała, zapomniałabyś o nim dużo wcześniej? Może wcale nie tęsknisz ZA NIM, tylko za waszą miłością i bliskością? - widząc moją zdezorientowaną minę i zaszklone oczy, podeszła i złapała mnie za ręce. - Nie wiem tego i ty pewnie sama nie wiesz. Wiem jednak, że wszystko wyjaśni się, kiedy się jutro zobaczycie. Musisz z nim porozmawiać. Zupełnie szczerze bez żadnych sekretów. Dopiero wtedy ocenisz czy to co mieliście, faktycznie się już nie wypaliło...
- Masz rację... - powiedziałam, ocierając łzy, które już zdążyły spłynąć po mich policzkach. - Dziękuje. - mocno ją przytuliłam.
- To co? Zabieramy się za to pakowanie? - spytała zmieniając temat, za co byłam jej  bardzo wdzięczna.
- Jasne. - uśmiechnęłam się i wyjęłam z szafy jedną z walizek.


Po obudzeniu się, spojrzałam na zegarek. Była dopiero 07:00. W sumie nic dziwnego, że wstałam tak szybko, choć wcale nie musiałam. Zdążyłam się już przestawić z wakacyjnego leniuchowania na szkolne pobudki, a poza tym wczoraj dość szybko zasnęłam.
Napełniona wszelakimi emocjami, związanymi z dzisiejszym lotem, bez żadnych problemów wstałam z łóżka, po czym zarzuciłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół.
- Cześć.- w kuchni przywitał mnie Filip, jedzący kanapki.
- Hejka. - uśmiechnęłam się i sama zabrałam za przygotowywanie sobie śniadania.
- Jak tam samopoczucie? - spytał. Wiedziałam, że chodzi mu o to jak CZUJE SIĘ z tym, ze za kilka godzin mam zobaczyć się z babcią, przyjaciółką no i z Pablo...
- Troszkę mieszane. - przyznałam z westchnięciem.
- Boisz się, że Pablo nie będzie chciał wrócić. - bardziej spytał niż stwierdził, a później lekko zmieszany odchrząknął.
- Raczej nie...
- Raczej nie będzie chciał?
- Nie o to chodzi. - zostawiłam na chwilę śniadanie i odwróciwszy się w stronę Filipa, oparłam się o blat. - Raczej się tego nie boję.
- A co? - spojrzał na mnie. Mocno wydawało mi się, że w jego oczach widzę smutek, ale nie byłam pewna czy aby znowu czegoś sobie nie wkręcam. - Jesteś pewna, że do siebie wrócicie? - przeszywał mnie wzrokiem, jakby chciał odczytać z mojego wyrazu twarzy, wszystkie moje myśli.
- Nie jestem pewna. Ale się nie boję. Jeśli nie będzie chciał do mnie wrócić to nie będę się załamywać. Nie tym razem. - powiedziałam to odważnie i stanowczo, aby uwierzył. Prawda jest taka, że mówiąc to dałam sobie jednocześnie postanowienie, którego mam zamiar się trzymać.
- A jeśli będzie chciał? - dopytywał dalej, a moje wrażenie, że w jego oczach kryje się smutek połączony ze strachem, rosło.
- Nie wiem... Wtedy chyba do siebie wrócimy... Przecież o to od samego początku mi chodziło. - odparłam wzruszając ramionami, ale było mi wstyd, że mówię to z taką niepewnością w głosie... Czyżby Lena miała rację?
- No tak... - odparł i spuścił głowę w dół.
- Coś się stało? - podeszłam bliżej i złapałam go za ramię. On podniósł spojrzenie na mnie, ale wydawało się takie puste... Coś musiało go naprawdę gryźć... Zabolało go to, że powiedziałam, iż chcę wrócić do Pablo? Ale czemu miałoby go to zaboleć? Paplam bzdury, jak zwykle... Nie wiem skąd biorą się u mnie takie głupie myśli, przez które wmawiam sobie zbyt wiele. Przecież to syn faceta mojej mamy... Jest dla mnie miły, lubi mnie, ale nic więcej. Więc czemu w pewnym sensie, kiedy tak o tym myślę czuje jak ściska mnie w sercu?
- Dzień dobry! - w kuchni nagle pojawiła się mama. Odskoczyłam od Filipa, bo lekko mnie wystraszyła. - Co wy macie takie ponure miny?  - jej entuzjazm powoli ostygał.
- Wydaje ci się. - wymusiłam uśmiech i spojrzałam na chłopaka.
- Własnie. - on zrobił to samo co ja, lecz kątem oka widziałam jak ściska ręce w pięści.
- No dobra... - odparła, choć chyba nie do końca to kupiła.
- Będę się zbierał do szkoły. - Filip wstał z krzesła i posprzątał po sobie. - Przyjemnego weekendu. - pocałował moją mamę w policzek, po czym podszedł do mnie, wciąż wymuszając uśmiech.
- Odprowadzę cię do drzwi. - oznajmiłam, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. - Powiesz co jest grane? - szepnęłam, kiedy byliśmy wystarczająco daleko, by mama nas nie usłyszała.
- Daj spokój wszystko gra. - westchnął.
- Przecież widzę. - skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na niego wymownie. On wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, który był bardziej grymasem, niż faktycznie uśmiechem.
- Jest dobrze. - ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy. Takie zachowanie nie należało do normalnych, ale nie dbałam teraz o to. Serce zaczęło mi walić, a policzki robić się gorące pod wpływem jego dotyku. Kolana miękły, w głowie nie mogłam ułożyć normalniej myśli. I tak za każdym razem kiedy wpatrywał się we mnie, swoimi brązowymi oczami. Nie wiem dlaczego co chwile wypieram się i zaprzeczam samej sobie, przecież to oczywiste, że Filip stał się dla mnie kimś dużo więcej niż zwykłym przyjacielem... Wszystko było jednak trudniejsze niż mogło się wydawać. Sama nie wiedziałam, czy nadal czuje coś do Pablo, a jeżeli tak to teraz moje serce miało by być rozdarte między nimi dwoma? Nawet jeśli to bez sensu! Filip my być moim bratem, my po prostu nie możemy być razem! ZRESZTĄ O CZYM JA MYŚLĘ?! To niemożliwe, że się w nim zakochałam, to niedopuszczalne to nie jest prawda! Jestem kretynką... Wmawiam sobie i szukam problemów tam gdzie ich nie ma. POJADĘ DO POLSKI, SPOTKAM SIĘ Z PABLO I POCZUJE TO CO ZAWSZE! Filip mnie pociesza i jest cudowny, ale nie może być prawdą to, że tak głębokie uczucie jakie darzyłam  Pablo zniknęło! Desperacko szukam bliskości, myśląc, że znalazłam ją w Filipie, ale nie! To nie może być prawda,  koniec! Jak tylko spojrzę na Pablo moje uczucia do niego wrócą! Przecież nie można się tak po prostu odkochać... ALBO ZAKOCHAĆ W KIMŚ INNYM! AAA! PRZECIEŻ TAK CZY SIAK MÓJ ZWIĄZEK Z FILIPEM NIE MIAŁBY PRAWA BYTU!
- Bezpiecznej podróży. - szepnął prosto w moje usta, a ja totalnie zapomniałam o tym, o czym przed chwilą myślałam. Zamknęłam oczy i zapragnęłam, aby mnie pocałował...
- Nina kochanie! - moich uszu dobiegł głos Karola, wołającego moją matkę. Przerażona odskoczyłam od chłopaka i spojrzałam na schody, błagając w duchu, by był zbyt daleko, aby zobaczyć to, co się działo. Kamień spadł mi z serca, gdy zobaczyłam, że dopiero stawia krok na pierwszy stopień.
- O cześć wam - uśmiechnął się promiennie. - Filip nie idziesz jeszcze do szkoły.
- Własnie się zbieram. - odchrząknął zmieszany, chyba bojąc się na mnie spojrzeć.
- Nina jest w kuchni? - Karol zadał pytanie, na które odpowiedzieliśmy kiwnięciem głowy. - Co wam? - zmarszczył brwi, przyglądając się nam.
- Nic. - odparliśmy jednocześnie, co tym bardziej wzbudziło podejrzenia mężczyzny.
- Dobra idę bo serio się spóźnię, a i tato nie dręcz Laury pytaniami, bo chodzi o jej prywatne sprawy. - spojrzałam na chłopaka morderczo, a ten znowu lekko się uśmiechnął.
- Miłego weekendu. - odparł i pocałował mnie w policzek. Aż zamknęłam oczy, aby przez tą sekundę rozkoszować się tym przyjemnym uczuciem, wywołanym przez dotyk jego ust na mojej skurzę.
Chłopak wyszedł za drzwi, więc spojrzałam na Karola. Nic nie mówiąc wyminęłam go i uciekłam do swojego pokoju, totalnie ignorując głód.











Witam witam z rozdziałem 11 :D Jak to szybko leci.
WYROBIŁAM SIĘ W TYDZIEŃ. Co prawda nie jest powalająco długi, ale chociaż na czas :D
Mam nadzieję, że wam się podoba <3 Czekam na opinie w komentarzach.


LAURA LAUREN <3

P.S Jeśli ktoś z was pisze własny blog, bądź poleca jakiś z ciekawymi opowiadaniami to linkujcie je w komentarzach w zakładce "WASZE BLOGI". Nie mam zbyt czasu na szukanie, a chętnie poczytam <3




niedziela, 4 grudnia 2016

10. Zajęcia

Uwaga Uwaga! Chciałabym powiedzieć, iż ten rozdział dedykuje mojej nowej czytelniczce SIHNY 

Bardzo dziękuję Ci za miłe słowa pod każdym rozdziałem, mam nadzieje, że i ten Ci się spodoba :D



Mój dzień wolny od szkoły przebiegał bardzo fajnie i błogo. Cale popołudnie spędzone z Filipem najpierw na sprzątaniu po śniadaniu, później na obejrzeniu razem jakiegoś talent show w telewizji, przebiegło w miłej i zabawnej atmosferze. Aż sama się sobie dziwie jak ten człowiek potrafi sprawić, że wyprowadzka, której tak nie chciałam, przestała mnie tak przejmować. Aż głupio przyznać mi się przed samą sobą, że tak naprawdę zaczęło mi się tu podobać. Wszystko dzięki Helenie i Filipowi. Nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje, ale kiedy przebywałam z synem Karola, moja tęsknota do Pablo zanikała... Zapominałam w ogóle o tym co mnie tak męczy i cieszyłam się chwilą... Bo każda chwila z nastolatkiem była czymś super... Po prostu spędzanie z nim czasu sprawiało mi wielką przyjemność i było mi smutno, kiedy ten czas się kończył, natomiast kiedy znowu nadarzała się ku temu okazja... ponownie ogarniała mnie fala radości... Czy to w stu procentach normalne? Nie jestem pewna... Może to początek pięknej przyjaźni? Fajnie by było...
Teraz siedziałam w pokoju i przeglądałam jakieś filmiki na internecie, ponieważ mój towarzysz poszedł na lekcje tańca. Uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl o tym, że przed wyjściem obiecał, ze jak dobrze opanuje układ to mi go pokaże. Sama bardzo lubiłam taniec i miałam nadzieje, że może nawet mnie ich nauczy. Postanowiłam porozmawiać z nim o tym jak wróci, w końcu to byłby kolejny pretekst do spędzenia z nim czasu... Powoli zaczynam mieć wrażenie, że się od tego uzależniam, ale jeśli się kogoś bardzo lubi, to przecież normalne. Filip ma w sobie coś takiego, dzięki czemu zapominam o wszystkich swoich problemach, a przebywanie z nim jest dla mnie lepsze niż robienie czegokolwiek innego. Ale to chyba dobrze? Z Heleną się dogaduję, ale z Moniką niestety nie, więc powinnam się cieszyć, że mam dobre relacje z Filipem. Tylko dlaczego myśl o tej relacji przeraża mnie tak bardzo...? 
W sumie nie zdążyłam odpowiedzieć sobie na to dość trudne pytanie, bo usłyszałam dzwonek telefonu. To była Marcela. W tym momencie nie wiedziałam czy mam się cieszyć, bo wybawiła mnie od rozkminiania tej dziwnej relacji z PRZYSZŁYM BRATEM, czy może bać się tego, że teraz zasypie mnie multum pytaniami, o wczorajsze zdarzenie. 
Westchnęłam głęboko, kiedy zobaczyłam, że dzwoni przez kamerkę. Jęknęłam cicho i nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
M: OPOWIADAJ! - zrobiła udawaną groźną minę i spojrzała na mnie wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu. I co ja miałam teraz zrobić? No nic innego nie mogłam wymyślić, jak opowiedzenie przyjaciółce o całej sytuacji. 
- ALE NIE PRZERYWAJ PÓKI NIE SKOŃCZĘ!- zażądałam.
- Dobrze, dobrze - przytaknęła.
- No więc... - zaczęłam - Byliśmy w tym kinie i tak się złożyło, że miejsce mieliśmy na kanapach. No i wiadomo Lena usiadła z Antkiem, no to Filip i ja razem. Wiesz, że ja się horrorów boję, więc jakoś się tak stało, że strasznie się do niego zbliżyłam i nagle na siebie spojrzeliśmy... I zapewne przez całe napięcie w ogóle nie zdawaliśmy sobie sprawy co się dzieje, bo tak jakby się zbliżyliśmy jeszcze bardziej, ale to nic! NIC SIĘ NIE WYDARZYŁO! Teraz się z tego śmiejemy, bo to było takie lekkie zaćmienie umysłu. - skończyłam, ale Marcela tylko wpatrywała się we mnie z zaciśniętymi ustami. - Już możesz mówić.
- AAAAAA!- wrzasnęła. - Jak to nic?! PRAWIE SIĘ POCAŁOWALIŚCIE! Czy to znaczy, że zapomniałaś o Pablo? - zapytała z pełnym nadziei głosem.
- Jak możesz tak myśleć? Jestem tutaj od niedzieli, a mamy środę. Nadal kocham Pablo, ale jakoś tak... Zaczęłam przestawać żałować, że tu jestem... - przyznałam. Po chwili zorientowałam się, że to mogło troszkę urazić przyjaciółkę, więc szybko dodałam: - oczywiście bardzo bym chciała żebyście byli tu ze mną... Nie chodzi mi o to, że już za wami nie tęsknię. Po prostu chyba opadła ze mnie ta stuprocentowa niechęć... Cóż jakby ci to powiedzieć... Znam Lenę i Filipa dopiero kilka dni, a już teraz cieszę się, że ich poznałam i wiem, że trudno byłoby mi ich zostawić. Po prostu zaczęłam się tu odnajdywać. To chyba dobrze.
- Jasne, że dobrze - Marcela uśmiechnęła się promiennie. - Nie martw się, wiem co masz na myśli. Cieszę się, że już tak nie rozpaczasz. Teraz kiedy wiem, że już nie chcesz za wszelką cenę wracać, i mnie będzie lepiej. To było trudne patrzeć jak twoja najlepsza pod słońcem przyjaciółka cierpi.
- Jesteś kochana Marcela. Strasznie mi ciebie brakuje. - w oczach stanęły mi łzy, ale miałam nadzieje, że tego nie zauważy.
- Tylko mi tam nie płacz. - roześmiała się, choć wiem, że sama miała ochotę się rozpłakać. - Niedługo się zobaczymy.
- Mam taką nadzieję. A teraz opowiadaj jak tam Sergio?
- Genialnie. Dzisiaj przepisaliśmy prawie całą noc. Już nie mogę doczekać się Soboty i tej imprezy.
- No co ty nie powiesz. - zaśmiałam się. - Koniecznie będziesz musiała mi wszystko opowiedzieć.
- Jasne, że opowiem. A rozumiem, że nie ma mowy o pogadaniu o Filipie? - a już myślałam, że udało mi się uciec od tematu...
- Nie ma o czym mówić Marcela... Filip to chłopak, dzięki któremu czuje się tu naprawdę dobrze. Nie wiem jak to zrobił, ale kiedy jest obok zapominam o wszystkim, nawet o Pablo... Ale przecież dzięki Helenie, też zaczęło mu się tu podobać, a przecież nie żywię do niej żadnych uczuć. I ona i Filip zapewne zostaną moimi przyjaciółmi, ale nic więcej.
- Jak uważasz... Ale ten prawie pocałunek i to jak na niego reagujesz, nie świadczy o przyjaźni.
- Marcela... - jęknęłam i opadłam na łóżko. - Czy ty w ogóle siebie słyszysz? On ma być moim bratem to jest...
- EJ!- Weszła mi w słowo. - Nie bratem, a synem faceta twojej mamy.
- Czyli przyrodnim bratem. - prychnęłam.
- Co z tego? Takie rzeczy się zdarzają.
- W książkach i filmach?
- W prawdziwym życiu też. - spojrzała na mnie spod byka.
- Tak? Wymień mi jedną taką parę.
- Nie znam... - odparła skruszona po chwili ciszy.
- No właśnie... -westchnęłam - ale to i tak bez znaczenia, mnie i Filipa nic nie łączy.
- Jak uważasz - podniosła ręce w geście obronnym.
- Tak uważam...

Z przyjaciółką przegadałam jeszcze dobrą godzinę o wszystkim i o niczym, opowiadając jej jak jest w szkole, jaki jest Karol i jego dzieci, oraz słuchałam jej opowiadań o Sergio i naszych wspólnych znajomych. Później ona musiała zbierać się na kolację, więc się rozłączyłam. Chwilę po tym, usłyszałam ciche pukanie do drzwi mojej sypialni, więc powiedziałam "proszę".
- Hej. - w drzwiach stanęła uśmiechnięta Helena - Wybacz, że musiałaś tak długo siedzieć sama, ale poszłam do Korneli żeby odpisać lekcję i trochę się zagadałyśmy. Właśnie. Trzymaj - wyciągnęła do mnie rękę, w której trzymała plecak. - Możesz przepisać notatki z dzisiaj.
- Dziękuje bardzo. - również się do niej uśmiechnęłam. A nic się nie stało, w sumie cały czas byłam z Filipem, a później on poszedł na zajęcia z tańca, a ja rozmawiałam z przyjaciółką z Polski.
- O, no to dobrze, że mój brat się tobą zajął.
- Też mnie to cieszy jest bardzo miły, zabawny i... - chciałam wymieniać dalej, ale widziałam jak Lena ledwo powstrzymuje śmiech. - Co cię tak bawi? - zmarszczyłam brwi, uważnie ilustrując twarz dziewczyny.
- Nie nic. -zacisnęła wargi. - Trzymaj ten plecak. Nie ma tego dużo, ale jak będziesz coś chciała to wiesz, będę u siebie i mogę ci pomóc. To cześć. - wyszła z pokoju, chichrając się pod nosem.
Jeszcze przez chwile wpatrywałam się w drzwi, próbując zrozumieć o co mogło jej chodzić, jednak w końcu postanowiłam zabrać się za te notatki.
Przepisywanie i odrobienie pracy domowej zajęło mi dwie godziny, co bardzo mnie ucieszyło, iż bałam się, że będę miała jakieś problemy, szczególnie z polskim. Ale na szczęście wszystko dobrze rozumiałam, z czego jestem bardzo zadowolona.
Gdy już spakowałam się na jutro, poczułam, że zaschło mi w gardle, więc wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół, aby się czegoś napić. W kuchni zastałam moją mamę.
- O dobrze, że jesteś kochanie. Możesz mi pomóc?
- Jasne co mam zrobić?
- Jakbyś mogła to skrój mi proszę warzywa na sałatkę. - wskazała palcem na stertę warzyw, leżących na blacie. W ciszy je umyłam, po czy wyciągnęłam deskę i nóż.
- Mamo... - wykrztusiłam, mimo wielkiej guli w gardle.
- Tak? - spojrzała na mnie.
- Chciałam cię przeprosić... Miałaś rację... Już teraz widzę, że jednak uda mi się tu zaklimatyzować, i że niepotrzebnie tak histeryzowałam i robiłam sceny. Nadal tęsknię za babcią, Marcelą i Pablo, ale jednak tu też nie jest tak źle... Filip i Lena są super, szkoła też jest bardzo fajna i w ogóle jest o wiele lepiej niż myślałam.
Moja rodzicielka przez chwilę się nie odzywała... Ta chwila ciszy wydawała się wiecznością, jednak nie była krępująca. Widziałam jak mina mamy z osłupiałej przechodzi na wzruszoną.
- Oj Laura. - powiedziała niemal przez łzy. - Tak się cieszę, że to mówisz. - zostawiła mieszany przed chwilą sos i podeszła, aby mnie przytulić. - Ale nie obwiniaj tylko siebie. Ja też źle zrobiłam. Nie spytałam cię o zdanie tylko od razu postawiłam przed faktem dokonanym...
- Nie mamo... Masz prawo ułożyć sobie życie z Karolem, a ja byłam dla ciebie wredna i samolubna. Bo Pablo, bo to, bo tamto. - mocno ją ścisnęłam. - Nie kłóćmy się już więcej.
- Zgadam się z tobą. - ucałowała mnie w policzek.
- Ekhm... - usłyszałyśmy odchrząkniecie, więc odsunęłyśmy się od siebie i spojrzałyśmy w stronę, z której ono dochodziło. - nie chcę przeszkadzać, ale mam do Laury sprawę. - Filip uśmiechnął się swoim najpiękniejszym uśmiechem.
- Nawet wiem jaką. - mama puściła do mnie oczko i pchnęła lekko w stronę chłopaka. On wziął mnie za rękę i zaprowadził na korytarz.
- O co chodzi? Miałam pomóc mamie.
- Zaraz zobaczysz.
- Chcesz mi pokazać ten taniec?
- Nie, coś lepszego.
- Nie rozumiem?
- Zaraz się przekonasz. - wyszczerzył się.
- Nie ma mowy, nie ruszę się stąd póki mi nie powiesz o co chodzi?
- Jesteś pewna? - zaśmiał się, a ja niepewnie pokiwałam twierdząco głową. - Okej - wzruszył ramionami i jednym ruchem, przerzucił mnie sobie przez ramię.
- FILIP!- wydarłam się przerażona.
- Nie wrzeszcz tak, bo cała Warszawa usłyszy.
- Puszczaj!
- Za moment. I się tak nie wierć bo spadniesz. - zaśmiał się. Ja zrezygnowana przestałam się tarmosić na wszystkie strony i zrezygnowana czekałam, aż wejdzie po schodach. Następnie skierował się w stronę drzwi, które były na ścianie zaraz obok moich. - Witam w moim królestwie. A teraz jak obiecałem... - Delikatnie postawił mnie na podłodze, a ja zgromiłam go wzrokiem. Mój gniew jednak nie potrwał długo, bo moją uwagę przykuł wystrój pokoju.
Na ścianie, na której znajdowała się ciemnoniebieska kanapa i szafka nocna, była wielka, czarno-biała fototapeta z trzema tańczącymi osobami. Reszta ścian była pokryta niebieska farbą, a na jednej znajdowała się półka zapełniona pucharami i innymi trofeami, jak zdążyłam się zorientować - tanecznymi. Co prawda meble miał w kolorach czerni i szarości ale wiele dodatków ożywiało ten pokój. Na przykład w rogu ściany, na której miał biurko, stała wielka neonowa, zielona poducha, robiąca za fotel. Natomiast na ścianie przy drzwiach, wisiało pełno kolorowych ramek ze zdjęciami.
- Lenka mi pomagała. - zaśmiał się widząc mój podziw.
- Widać. - wtórowałam mu, ale przypomniałam sobie, że miałam być zła, więc skrzyżowałam ręce na piersi i po raz kolejny zmroziłam go spojrzeniem.
- Dobra, dobra. Już nie udawaj, tylko słuchaj. Tak się składa, że jestem w jednej z lepszych grup tanecznych.
- To również widać. - wskazałam na te wszystkie trofea.
- Tak, ale nie tylko ja w tym domu w niej jestem.
- Lena też? - zdziwiłam się, bo nic mi o tym nie mówiła.
- Nie. - odparł stanowczo. Ona zawsze wolała zajęcia plastyczne.
- Monika? - zgadywałam dalej, ale on pokręcił przecząco głową. - Karol. - powiedziałam ostatecznie, bo tylko on został. Wiedziałam przecież, że mama nie jest w grupie tanecznej.
- Też nie.
- Mieszka z nami ktoś jeszcze? - roześmiałam się i czekałam, aż wreszcie powie o co chodzi.
- Ty jesteś w tej grupie.
Spojrzałam na niego, jak na kretyna.
- Przestań się zgrywać i mów o co chodzi.
- Ale ja się nie zgrywam. - udał urażonego. - Mówię całkiem serio.
- Niby jak? Jesteś w najlepszej grupie, a z tego co wiem zaczyna się od podstaw.
- A no właśnie. Ale od kiedy przeprowadzka cofa ludzi do podstaw w swoich umiejętnościach? Cóż wiedziałem , że ciebie nie ma o co prosić o pokaz talentu, więc zagadałem do twojej mamy, po tym jak powiedziała mi, że tańczyłaś. Domyśliłem się, że musiałaś zrezygnować przez wyjazd tutaj, więc popytałem co i jak. Opowiedziała, że byłaś w jednej z lepszych grup, i że tańczysz od dzieciaka. Pokazała mi kilka twoich nagrań z konkursów i muszę przyznać, że osłupiałem. Taka nieśmiała, a taka zdolna. Pokazałem dziś nagrania trenerowi i on również stwierdził, że bez sensu dawać cię do mniej zaawansowanej grupy, skoro i tak za chwile pewnie przeniesiono by cię do nas. Powiedział, że możesz przyjść na kolejne zajęcia i jeśli się sprawdzisz, możesz zostać.
- Poważnie? - stałam tam i nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam w takim szoku, a jednocześnie taka szczęśliwa i wdzięczna Filipowi. Przecież nic nie musiał robić, a on na własną rękę dba, abym rozwijała swoje pasje i czuła się jak najmniej przybita przeprowadzką. Przez głowę przebiegało mi tysiące myśli, ale żadna nie układała się w logiczną całość, więc po prostu podbiegłam do chłopaka i rzuciłam się mu na szyję.
- DZIĘKUJE, DZIĘKUJE, DZIĘKUJE !!!!!
- Ej... Chcesz żebym ogłuchł? - roześmiał się.
- TAK! - również się zaśmiałam i jeszcze mocniej przycisnęłam go do siebie.
- I w dodatku mnie udusić. No wiesz co? A ja tu się tak staram.
- Wiem. - odsunęłam się od niego i wbrew rozsądkowi, pozwoliłam sobie zatopić się w tych pięknych, czekoladowych oczach, które chyba każdego przeprawiają o zawrót głowy. On również patrzył na mnie i delikatnie się uśmiechał. W pewnym momencie jego spojrzenie zjechało na moje usta... Poczułam się jak wtedy w kinie. Bardzo dziwnie, a zarazem miałam taką głupią chęć przybliżenia się... LAURA! STOP! O CZYM TY W OGÓLE MYŚLISZ!
Szybko spuściłam głowę w dół.
- KOLACJA! - usłyszałam głos mamy i kamień spadł mi z serca. - Idziemy? - spytałam, starając się ukryć speszenie.
- Jasne. - uśmiechnął się do mnie i zdjął ręce z mojej tali. Zdałam sobie sprawę, że cały czas tkwiliśmy w objęciu, a to było zdecydowanie bardzo dziwne.





















WITAM <3 Jak obiecałam tak jest. Ekhm chciałabym ogłosić, iż teraz będę robiła tak, aby rozdziały pojawiały się co tydzień. Czasem krótsze czasem dłuższe, ale myślę, że systematyczność jest ważniejsza od długości rozdziału.
Więc myślę, że dalszej części będzie można oczekiwać w każdą niedzielę, w razie co będę informowała na bieżąco <3
pozdrawiam :*

LAURA LAUREN <3