niedziela, 21 maja 2017

25. Decyzja

Rano obudziłam się przez... w sumie nic. Ani budzik, ani natarczywe słońce, ani żadne odgłosy nie wyrwały mnie ze snu. WYSPAŁAM SIĘ! To było ostatnio rzadkością, chyba nie tylko dla mnie. Kto wysypia się w rok szkolny? No chyba, że jest niedziela, tak jak dzisiaj.
Zadowolona mocno się przeciągnęłam i przewróciłam z boku na plecy, wpatrując się w sufit. I nagle przypomniało mi się, że przecież wcale nie zasypiałam w swoim łóżku, tylko w objęciach Filipa. Spojrzałam w bok, aby upewnić się, czy aby na pewno jestem w swoim pokoju. Zabrałam telefon z szafki nocnej i sprawdziłam na nim godzinę. Była 10:00.
Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku, po czym wyczołgałam się z niego, poszukałam czegoś do ubrania i udałam się do łazienki, aby wykonać poranne czynności.



- Nadal uważam, że to nie fair, że przeniosłeś mnie do mojego pokoju. - powiedziałam do Filipa, gdy wsiedliśmy do samochodu, aby pojechać do domu, po mszy.
- O co chodzi? - odezwała się, siedząca z tyłu, Helena.
- O to, że Laura przypałętała się wczoraj do mojego łóżka i zasnęła, bełkocząc coś pod nosem, że dobrze jeśli nas nakryją, a ja zaniosłem ją grzecznie do jej pokoju, bo nie chciałem, aby później żałowała sposobu w jaki rodzice się dowiedzieli. Zmęczony człowiek nie myśli logicznie. - Chłopak popatrzył na mnie z politowaniem i odpalił silnik samochodu.
Z racji tego, że jest nas dość sporo, mama z Karolem jechali drugim autem, dlatego mogliśmy pozwolić sobie na luźną rozmowę o mnie i Filipie.
- No czy cię do końca pogrzało?! - krzyknęła Helena. - TAKI sposób powiedzenia o tym rodzicom to byłaby totalna masakra. W ogóle co to ma być za wychodzenie po nocach do Filipa? To bardzo ryzykowne!
- Wyluzuj Lena. - Monika była rozbawiona zachowaniem siostry. Ja troszkę też. - Przecież mają wszystko pod kontrolą.
- Jak widać to, że porozmawiałaś z tatą dużo ci dało. - zauważyła Lena. - Może wy też powinniście to zrobić, zamiast wpadać na takie pomysły? - Popatrzyła na mnie gniewnie.
- Przestań Helena. - powiedział Filip, nie odrywając wzroku od jezdni. - Powiemy im, kiedy oboje będziemy gotowi, nie rozumiem o co ci teraz chodzi?
- Przepraszam - westchnęła. - Odrobinę mnie ponosi. Po prostu boję się ich reakcji, tak samo jak wy. Polubiłam taką wersję naszej rodziny, nie chce żeby to się rozpadło. - Kątem oka zauważyłam, jak przykłada sobie dłoń do ust, jakby chciała się powstrzymać od powiedzenia czegoś, lecz się spóźniła.
Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze... Helena - trochę nieświadomie - powiedziała coś, co od dawna krążyło w mojej głowie i nie dawało mi spokoju... Co jeśli TEGO już będzie dla nich za dużo? Jeśli nie udźwigną tego, że ich dzieci się spotykają i ich związek przestanie mieć jakikolwiek sens? Albo - co gorsza - jeśli jedno z nich zaakceptuje, a drugie nie i stanie się to powodem ich rozstania?
- Nie przejmuj się moim głupim gadaniem Laura. Naprawdę nie wiem już co mówię, nie chciałam cię martwić.
- Tak wiem. - Spojrzałam na nią i wymusiłam uśmiech. - Nic się nie dzieję.


- Wszystko okej? - Filip zamknął za sobą drzwi mojej sypialni.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Widziałem, że uwaga mojej siostry trochę cię zestresowała.
- Czyli nie udało mi się tego ukryć. - z westchnieniem opadłam na łóżko.
- Niestety. - Chłopak położył się obok mnie. - Nie byłabyś najlepszą aktorką.
- Tak wiem. - przekręciłam się na bok, aby spojrzeć mu w oczy.
- Nie mówiłaś serio dzisiejszej nocy? - Również się przekręcił. - Nie chciałaś żeby dowiedzieli się przez przypadek? O ile przypadkiem można nazwać to, że zasnęłaś wtulona we mnie i zadowolona z tego, iż zaraz nas nakryją. - Kąciki ust lekko mu się podniosły.
- Jasne, że nie. Po prostu... Ciągle się zbieram, żeby być gotową, ale kiedy już myślę, że to jest ten moment, strach mnie paraliżuje. Więc wpadłam na całkiem niezły plan. - Podniosłam się i zaczęłam chodzić po pokoju.
- Jaki plan?
- Święta.
- Cały twój wielki plan mieście się w jednym słowie? - zaśmiał się. - Bo jeśli tak, to nie rozumiem.
- Po prostu wyznaczmy datę i się jej trzymajmy. Proponuję Święta. Będziemy siedzieć wszyscy razem, przy stole...
- Nie uważasz, że to niezbyt odpowiedni moment?
- Uważasz, że tą wiadomością zepsujemy im święta? Czyli masz te same obawy co ja. ZNIENAWIDZĄ NAS.
- Ej, ej, ej - Filip podszedł do mnie i złapał za ramiona. - Nie boję się, że nas znienawidzą, ale nie sądzę, żeby ta wiadomość była dla nich ucieszeniem. Bynajmniej nie na początku. Będzie trzeba dać im czas. A Święta nie są dobrym czasem na takie wyznania. Sam nie wiem...
- Masz rację. Jestem głupia - jęknęłam.
- Nie jesteś głupia. Twój plan jest bardzo dobry, przełóż po prostu ten termin.
- 28. 27 wracamy, a następnego dnia im powiemy - odparłam stanowczo, ale po chwili dodałam: - Zgoda?
- Zgoda. - Uśmiechnął się promiennie. Cieszył się, wiedziałam to. Od początku chciał aby się o tym dowiedzieli. Bał się, ale wolał mieć to za sobą. Czekał, jednak, aż będę gotowa.
Filip ujął moje policzki w dłonie i czule mnie pocałował.
- Nie denerwuj się tak - powiedział, jakby przez dotknięcie mojego ciała, wyczuł wszystkie emocje, które mną targają,
- Wiem, że trochę za bardzo panikuję, przytłacza cię to?
- Troszeczkę, ale nie denerwuję się tak bardzo, jak ty. Cokolwiek się stanie jesteśmy w tym razem i sobie poradzimy. Bardzo cię kocham.
- Nie o to mi chodziło. Pytam czy przytłacza cię moje zdenerwowanie. No wiesz to, że panikuje, jestem poddenerwowana,..
- Nie - przewał mi. - Bardziej martwię się o ciebie. Myślisz, że nie wiem, że czasem nie śpisz w nocy, bo układasz w głowie każde z możliwych scenariuszy?
- Skąd wiesz? - westchnęłam, uświadamiając sobie, że jednak nie udało mi się tego ukryć.
- Po pierwsze: rano jesteś zmęczona, niewyspana i strasznie marudna - zaśmiał się. - Po drugie to, że jesteś dostępna na wszystkich portalach społecznościowych o 03:00 w nocy daje mi podpowiedź, że nie możesz spać, a już sam domyślam się dlaczego.
- Jesteś taki błyskotliwy, czy za dobrze mnie znasz?
- Można powiedzieć, że i to i to. - Puścił mi oczko i rozszerzył ramiona, abym mogła się w nie wtulić. - Obiecasz mi, że przestaniesz się tak zadręczać i po prostu poczekasz na 28 ze świadomością, że co będzie, to będzie? I że nieważne co się stanie zawsze możesz na mnie liczyć i poradzimy sobie i z rodzicami i wszystkimi?
- To nie takie proste - jęknęłam, nie chcąc obiecywać niemożliwego.
- To chociaż się postaraj, co?
- Tak, to chyba mogę ci obiecać.
Nie widziałam jego twarzy, ale czułam, że się uśmiecha,
- Ja też cię kocham. - powiedziałam, po czym poczułam jak jego usta muskają moje czoło.


- Hej, hej kochana! - Marcela machała energicznie dłonią.
- No hej, hej! - zaśmiałam się i położyłam się na brzuchu, kładąc laptopa przed sobą.
- Co u ciebie?
- Podjęliśmy decyzje.
- O SUPER! KIEDY IM POWIECIE?
- Csiiiii - uciszyłam przyjaciółkę, a ona zakryła usta dłonią.
- Przepraszam - wyszeptała
- W porządku. - uśmiechnęłam się i odruchowo spojrzałam na drzwi, aby upewnić się, że nikt tu zaraz nie wparuje. - Powiemy im dzień po powrocie z Hiszpanii.
- I prawidłowo. Nareszcie przestaniesz się tym zadręczać.
- Serio, aż tak bardzo to widać? Filip mi to też wypomniał.
- Co tam u niego? - Poruszała zabawnie brwiami.
- Bardzo dobrze, dziękuje. - zaczęłam śmiać się z jej śmiesznej miny. - A co u twojego chłopca? - Marcela od razu się rozpromieniła.
- Super! Poznałam ostatnio jego rodziców! Znaczy no znam ich od dawna, ale wiesz... Tak oficjalnie, przedstawił mnie im. I BYŁO ŚWIETNIE. Jego mama jest taka zabawna, a tata mega sympatyczny. Sergio mówi, że bardzo mnie polubili i zapraszają do siebie na drugi dzień świąt. Będzie cała jego rodzina, trochę się stresuje, ale pewnie będzie super. W ogóle to nie powiedziałam ci, że jak ostatnio byliśmy w kawiarni to spotkaliśmy jego kuzyna, który tak naprawdę to nie jest jego kuzynem , bo ich rodzice się po prostu kumplują, a najlepsze jest to, że siedział w tej kawiarni z kuzynką Sergia, ale taka już prawdziwą i jak nas zobaczyli to...
- MARCELA! Zwolnij. - roześmiałam się w głos, chociaż wiedziałam, że niektórzy domownicy już śpią. - Po pierwsze to nie stresuj się. Będzie dobrze, ciebie po prostu nie da się nie kochać, tylko może nie zasypuj ich takim potokiem słów.
- Tak, masz rację. - Również się zaśmiała. - Jeeeeeny Lauurenka! Zadzwonię do ciebie jutro, trochę wcześniej niż dziś, bo zdałam sobie sprawę, że zapomniałam napisać referat na hiszpański.
- Brawo mózgu. - Zaczęłam klaskać.
- No dzięki. - Udała obrażoną. - Kolorowych snów i do jutra! - posłała mi buziaka.
- Dobranoc. - powiedziałam, a ona się rozłączyła.
Odłożyłam laptopa na biurko i korzystając z dobrego humoru, postanowiłam położyć się spać, nie zadręczając się już rozmową z mamą i Karolem. W końcu obiecałam to Filipowi.










Witam wszystkich!!!!
Znowu mnie tu troszkę nie było, ale już nie tak długo jak wcześniej.
Mam nadzieję, że w końcu zacznę dodawać te rozdziały na czas. Ale już wam mówiłam jak jest, czasem po prostu człowiekowi się nie chce. Ale te komentarze są po prostu tak motywujące!
Bardzo wam dziękuje za ciepłe słowa i wszystko co piszecie SHINY I LENKA<3 
Pozdrawiam bardzo serdecznie! 

LAURA LAUREN <3


czwartek, 4 maja 2017

24. Rodzina

Zostawiając dziewczyny same w salonie, podeszłam do drzwi wyjściowych i otowrzyłam je. Pierwsze co ujrzałam to ogromnej wielkości dwa pluszowe misie i obejmujące je ręce. Po chwili miedzy pluszakami wyłoniła się głowa Filipa.
- Tak myślałem, że otworzysz drzwi. - uśmiechnął się.
-Co ty wyrabiasz? - starałam się ukryć rozbawienie, ale na nic mi się to nie dało. Widok chłopaka, siłującego się z utrzymaniem misiów, był bezcenny.
- Co cię tak bawi? Chciałbyś iść z tymi wielkimi gośćmi przez pół miasta?
Zakryłam usta dłonią, aby nie wybuchnąć śmiechem, na myśl o minach ludzi, którzy go mijali.
- Przestań mnie rozśmieszać! - wyszłam na zewnątrz i zamknęłam za sobą drzwi. - Dziewczyny siedzą tam i poważnie rozmawiają. - Naprawdę zrobiło mi się głupio, ale myślę, że i one roześmiałyby się w głos. Filip był aż czerwony na twarzy, tak się zmęczył.
- Liczyłem na to, że wpuścisz mnie do środka. Są serio ciężkie.
- Po co ci one?
- Chętnie opowiem, ale błagam, wejdźmy do domu.
- Idź prosto na górę. - Rozkazałam i otworzyłam drzwi.
Filip pomknął do swojego pokoju, a ja oznajmiłam Helenie i Monice, że zaraz wrócę. Poszłam za chłopakiem.
Usiedliśmy na łóżku.
- A więc byłem u Dominika, ale nie zastałem go, więc stwierdziłem, że wracam do domu. No i tak sobie szedłem i rozmyślałem, aż stwierdziłem, że to co zrobiłem było mega głupie. Zdenerwowałem się na Monike zamiast trochę ją wesprzeć. W dodatku chciałem obwinić za wszystko Dominika, choć pewnie to był ich wspólny wybór. Zdałem sobie sprawe, że Monice musi być teraz ciężko, i że od ojca dostanie jej się niezły opieprz, więc ja, jako starszy brat, powinienem jej pomóc, a nie dobijać. Kiepski ze mnie brat. - Jego twarz momentalnie posmutniała, a ja zapominając zupełnie, że jeszcze dziś darliśmy koty, mocno go przytuliłam.
- Nie jesteś złym bratem. Twoja reakcja pokazała tylko, że się o nia troszczysz. Poniosło cię, ale postanowiłeś ją przeprosić. Bo rozumiem, że to dla niej ci kolesie. - zaśmiałam się, odsuwając od chłopaka.
- Ten tak - wskazał na wielkiego, białego misia, siedzącego na podłodze.
- Więc dla kogo jest ten drugi? - spojrzałam na towarzysza prezentu dla Moniki - brązowego misiaka, trzymającego w pluszowych łapkach ogromne serduszko.
- Domyśl się. - Popatrzył na mnie. - Ten spacer byl dość długi, więc zdążyłem zorientować się, że masz rację. Wiele mówiłaś mi o sobie i Pablo, a ja nic nie wspomniałem, że całkiem niedawno umawiałem się z jakąś dziewczyną.  Powinnaś wiedzieć takie rzeczy. Rozumiem, że mogłaś uznać, że z jakichś przyczyn nie chce ci o tym powiedzieć, ale uwierz, że po prostu nie wiedziałem, że to tak istotne. Niepotrzebnie się wtedy uniosłem. Przepraszam.
- Nie Filip, nie przepraszaj mnie - jęknęłam. -To ja powinnam przeprosić ciebie i naprawdę chciałam to zrobić. Twoje siostry mnie w tym uświadomiły. To ja niepowinnam na ciebie tak naskakiwać. To normalne, że miałeś przede mną inne dziewczyny i nie będziemy o wszystkich rozmawiać, bo nie ma takiej potrzeby. Więc to ja cię przepraszam.
On już nic nie odpowiedział, tylko porwał mnie w swoje ramiona i mocno przytulił.
- Kocham cię wiesz? - szepnął mi do ucha, odgarnowszy moje włosy. 
- Też cię kocham. - szepnęłam, napawając się zapachem jego perfum.


- Tak zachowałeś się jak palant - przyznała Monika, po wysłuchaniu przeprosin brata - ale i tak cię kocham. - uśmiechnęła się. - Dziękuję. - popatrzyła na pluszaka.
- Kiedy powiemy tacie?
- My? - spytała zaskoczona.
- No tak. Jesteśmyw tym razem.
- To ja bede miała dziecko, Filip - westchnęła.
- To nie znaczy, że nie możemy być przy tobie, kiedy będziesz mu o tym mówić. I ewentualnie stanąć po twojej stronie.
Monika się uśmiechnęła, ale w jej oczach widać było przerażenie. 
- Dziękuję Filip, ale myślę, że będę musiała załatwić to sama.
- Jak chcesz. - Niepewnie rozłożył ramiona, a dziewczyna w nie wpadła.
- Powiem mu dziś wieczorem. Chcę mieć to z głowy.

- Nie dam rady. - Monika ze strachem wypisanym na twarzy, siedziała na kanapie i oczekiwała przybycia Karola i mojej mamy, którzy przed chwilą wjezdżali na podjazd.
- Nie musisz robić tego teraz. - Helena obejmowała ją mocno, starając się dodać otuchy.
- Muszę. - odparła stanowczo i poderwała się z miejsca, zaczynając chodzić nerwowo po salonie.
- Jesteś pewna, że nie mamy zostać z tobą? - spytałam.
- Jestem pewna - odparła i w tym momencie usłyszeliśmy, że rodzice weszli do domu.
- A co tu takie zbiorowisko? - Karol uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Tato... - Monika przełknęła śline. - Musimy porozmawiać.
- Co się stało? - jego twarz przybrała zatroskany wyraz. Zmarszczył brwi i podszedł bliżej córki.
- W cztery oczy.
Od razu zrozumieliśmy to hasło i wyszliśmy z pomieszczenia, zabierając po drodze zdziwioną mamę. 
- O co chodzi? - spytała.
- Karol na pewno ci opowie - odparłam.
Razem z Filipem i Leną udaliśmy sie do mojego pokoju. Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi, w całym domu rozległ się krzyk Karola: "Niech ja go zobaczę!".
- Biedna Monia. - Helena jęknęła mrużąc oczy.
Później słychać było tylko trzask drzwi i płacz dziewczyny.
- Ja do niej pójdę. - powiedziała Lena, kiedy zobaczyła, że naciskam na klamkę. 
Kiwnęłam twierdząco głową i przepuściłam blondynkę.
- Moja reakcja była taka sama. - westchnął Filip, gdy zostaliśmy sami.
- Mam nadzieję, że późniejsza reakcja Karola również będzie taka sama jak twoja. - usiadłam obok niego i mocno przytuliłam.
- Laura co tam sie stało? - Do pokoju wparowała zaniepokojona mama. Gdy nas zobaczyła natychmiast umilkła, a ja odskoczyłam od chłopaka. - I co tutaj się dzieje?
- Ja tylko chciałam go pocieszyć. Obwinia się, bo nakrzyczał na Monike, tak samo jak Karol. - Chciałam wyglądać na opanowaną, aby nie wzbudzać podejrzeń, ale moje serce dudniło jak oszalałe.
- Właśnie. Dlaczego tak nakrzyczał? - odetchnęłam z ulgą.
- Monika jest w ciąży. - Filip odpowiedział za mnie.
Mama wytrzeszczyła oczy. Chciała coś powiedzieć, ale chyba nie mogła nic z siebie wykrztusić, bo ostatecznie się nie odezwała. 
Staliśmy dłuższą chwilę w ciszy, którą przerwała wchodząca do pokoju Helena.
- Wypłakała mi się w ramię i usunęła na kanapie. Mógłbyś przenieść ją do pokoju? - zwróciła się do brata, który skinął twierdząco głową i wyszedł z mojej sypialni.


- Gdzie on jest tak długo? - mama powtórzyła to pytanie już po raz setny, przy przygotowywaniu kolacji. Martwiła się o Karola, co było normalne, bo wyszedł z domu i nie odbierał telefonu.
Nagle, jak na zawołanie, pojawił się w kuchni. Kobieta wywarła ręce w ścierkę i podeszła do niego.
- Gdzieś ty się włuczył?
- Musiałem się przejść. Dziwisz się? - odparł niemile. Widziałam, że mamie zrobiło się przykro. On chyba też to zauważył, bo natychmiast zrobił skruszoną minę. - Przepraszam - westchnął. - Nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. Jestem wściekły i zmartwiony zarazem.
- Rozumiem cię kochanie. - Mama dotknęła jego ramienia. - Wcale ci się nie dziwię, ale musisz wiedzieć, że Monika tego nie planowała i jej również jest ciężko. Co się stanie to sie nie odstanie. Musimy jej pomóc, a nie wyprzeć się na nią. 
- Masz rację Nino. - uśmiechnął się i przytulił ją  mocno.
Dosadnie zrozumiałam, że teraz Karol nie jest tylko narzeczonym mamy, a dziewczyny, Filip i ja to nie tylko dzieciaki, których rodzice się spotykają. Stajemy się powoli prawdziwą rodziną. Ta myśl mnie przeraziła i mimowolnie spojrzałam w stronę mojego chłopaka.
- Tato... - w drzwiach pojawiła się Monika. Policzki miała mokre od łez, a oczy mocno podpuchnięte. - Ja naprawdę nie chciałam. - Próbowała powstrzymać kolejny potok łez. - Nie chciałam robić wam kłopotu. Przepraszam.
Widziałam, że w oczach Karola gniew na córkę zmienia się stopniowo w szczerą, ojcowską troskę. Odsunął sie od mojej mamy i delikatnie przytulił Monikę, lekko wzdychając.
- Jakoś to będzie. - powiedział, choć widać było, że jest pełen obaw.


Kręciłam się na łóżku już drugą godzinę i próbowałam zasnąć, ale za nic mi to nie wychodziło. Zrezygnowana sięgnęłam po komórkę, leżąca na szafce nocnej. Odpaliłam czat internetowy i zobaczyłam, że Filip jest dostępny. Umiechnęłam się do ekranu i napisałam do niego: "Jeszcze nie śpisz?"
Nie musiałam czekać długo na odpowiedź: " Przecież wiesz, że ja chodzę spać późno. Ale ty powinnaś już chrapać ". Już miałam zamiar mu odpisać, ale do mojej głowy wpadł lepszy pomysł. Zarzuciłam kołdrę z nóg i po omacku odszukałam drzwi. Wyszłam z pokoju i na paluszkach udałam się do sypialni Filipa. Najciszej jak umiałam weszłam do środka i wgramoliłam się do jego łóżka.
- Co ty wyrabiasz? - spytał, nie kryjąc zadowolenia.
- Stęskniłam się. - Uśmiechnęłam się szeroko i musnęłam jego usta. Poza tym nie mogę zasnąć.
- Dlaczego? - Objął mnie.
- Cały czas myślę o tym co się  stało.
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. Monika sobie poradzi, a my jej pomożemy. Skończy szkołę i pójdzie na studia.
- Nie w tym rzecz, Filip...
- Więc o co chodzi?
- To jak dziś mama mówiła do Karola... Oni się naprawdę kochają.
- Wiem to od dawna.
- Filip będziemy niedługo rodziną. Taką prawdziwą. A my jeszcze nie powiedzieliśmy im o nas. Monika jest taka odważna, że powiedziała o ciąży od razu. My skrywamy nasz związek  ponad dwa miesiące. 
- Jeśli tylko chcesz...
- Boję się, że nigdy nie będę gotowa. Teraz martwią się sprawą ciąży Moniki. Co to bedzie jak dowiedzą się, że ty i ja się spotkamy...
- Laura rozmawialiśmy o tym. - Przytulił mnie mocniej do siebie. - Zrozumieją to. Zobaczysz.
- Mam taką nadzieję. - Ziewnęłam.
- Może powinnaś iść do siebie? Chyba, że chcesz żeby rodzice zastali nas razem w łóżku. 
- A może chcę? - Wtuliłam się mocniej w jego tors. - Nie wiem kiedy zdobęde się na odwagę żeby sama im powiedzieć. Tak byłoby łatwiej. A właśnie. Wcale nie chrapię.
Filip się zaśmiał, po czym pocałował mnie w czoło. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.







Witam wszystkich po bardzo bardzo bardzo długiej przerwie! Mam szczerą nadzieję, że nie jesteście na mnie za bardzo wściekli.
Naprawdę przepraszam.
Piszcie wszystko co myślicie o rozdziale <3

Do nastepnego


LAURA LAUREN <3